Tuesday 31 December 2013

Epilog



          Lazurowymi tęczówkami otaksował Tokijski ruch miejski z czterdziestego czwartego piętra wieżowca. Kilka lat temu nikt by nie pomyślał, że będzie stał w gabinecie wielkości połowy boiska koszykarskiego. Co więcej, że będzie on bezsprzecznie należał do niego. Oparł się ramieniem o szybę, sięgającą od podłogi, aż po sam sufit, przenosząc co chwilę swoj wzrok na bezchmurne niebo. Uważnie przyjrzał się samolotom jakie krążyły po sklepieniu, pozostawiając po sobie wyraźne ślady. Parsknął cicho pod nosem z rozbawienia, gdy zorientował się, iż niebo przypominało mu ładną szachownicę. Lecz śmiechy na bok, gdyż nie to w tej chwili było ważne. Spoglądając na każdy samolot, zastanawiał się, czy akurat w którymś z nich znajdowała się właśnie jego znajoma.
Kilka dni temu, Hinata poinformowała go o upragnionym przez wszystkich powrocie przyjaciółki. Dla nich była ona znajomą z liceum, ale dla niego kimś zupełnie innym. W końcu ich znajomość rozpoczęła się w bidulu, co żadne dziecko raczej nie zaliczało do najprzyjemniejszych okoliczności zapoznania. Jednak, pomimo upływu czasu, ich przyjaźń przetrwała. J a k o ś. Ale przetrwała i to się w tej chwili liczyło najbardziej.
Pomimo wiadomości, że to dziś stopa Sakury miała ponownie stanąć na rodzimej ziemi, nikt nie wiedział, o której jej samolot miał wylądować. Co go bardzo, a to bardzo irytowało. Mógłby przynajmniej ją na spokojnie odebrać z lotniska, zawieźć do jego i Hinaty przytulnego mieszkania, w którym i tak za kilka miesięcy zawita jeszcze jedna osoba. Odpoczełaby przy okazji i byłoby po krzyku.
Ale nie - uparta Sakura nikomu nie powiedziała, o której przylatuje, w dodatku zarządała by nikt jej z lotniska nie odbierał, bo sobie sama poradzi, a im nie chce robić zawarencji.
- Już ja sobie z nią porozmawiam jak tylko wróci - mruknął Naruto, co rusz wykrzywiając usta w grymasie.
Wyciągnął z kieszeni spodni najnowszy model smartphona jaki wyszedł zaledwie miesiac temu. Lecz nie widząc żadnych nowych wiadomości, schował go z powrotem.
Nawet jeśli Sakura zadeklarowała, że sama sobie poradzi w drodze z lotniska, to obiecała mu już dla świętego spokoju, iż poinformuje go gdy wyląduje, przejdzie kontrolę celną i odbierze walizki.
Przez jego myśli jeszcze przeszło zapytanie, ile to dokładnie lat minęło od ich ostatniego spotkania. Według Hinaty, która jego zdaniem wiedziała wszystko, niedługo minie pięć, aczkolwiek on stracił rachubę czasu. Z całej tej sytuacji był zaledwie pewien jednego - dzisiaj wieczorem mają zjeść przyjacielską kolację. Miejsce w jakim się zatrzyma Haruno również było dla wszystkich zagadką, gdyż dom jaki odziedziczyła po rodzicach został sprzedany, tak samo jak i apartment Tsunade, w którym mieszkała. Wątpił, czy przy spotkaniu nie omieszka w kilka słów do niej, odnośnie tego całego zamieszania
- Ah, jak ona mnie denerwuje - warknął zdenerwowany, siadając za biurkiem, a swymi palcami zaczął uderzać o drewniany blat w oznace zniecierpliwienia. Nagle chwycił za słuchawkę telefonu, po czym wcisnął intercom, łącząc się tym samym ze swoją sekretarką.
          - Mikoto, sprawdź mi o której ląduje samolot z Londynu - powiedział pośpiesznie.
          - Dobrze, tylko czy wiem pan jakie było miasto w którym była przesiadka, albo linie lotnicze? - spytała spokojnie.
          Naruto pokręcił w niezadowoleniu nosem. Nie wiedział nic odnośnie planów przylotu Haruno. Z Londynu do Tokio lotów było multum, taka sama liczba tyczyła się miast łączących i przewoźników. A znając Sakurę, mogła ona wybrać najbardziej nieprawdopodobną trasę, jaka tylko istniała. Wcale by się nie zdziwił, gdyby przyleciała z Londynu przez Stany, pomimo iż lot zajmował kilka razy dłużej, niż gdyby miałaby lecieć przez Europe i Azję.
          - Już nie ważne - mruknął, zastanawiając się, dlaczego Sakura tak ukrywa godzinę swojego przylotu, a co więcej czemu nie może jej odebrać z lotniska. Nagle na jego twarzy pojawił się diaboliczny uśmiech, domyślając się, że w grę wchodził Sasuke. A tego akurat powinien przecież domyśleć się od razu! To było takie oczywiste.
- Wiesz może, czy rozprawa Uchihy się już skończyła? - zapytał, a uśmiech nie schodził mu z twarzy. Już on im pokaże.
          - Powinna się już zakończyć - odpowiedziała, a Naruto słyszał jak w oddali przewraca kartki kalendarza.
          - Dziękuję - powiedział, a następnie odłożył słuchawkę. Zacierał złowieszczo ręce, a w jego głowie właśnie zradzał się diaboliczny plan.
          Niespodziewanie jego komórka zaczęła dzwonić i wiedział, że to mogła być tylko jedna osoba. W godzinach pracy, każdy kto miał do niego sprawę, dzwonił przez sekretarkę. Więc to mogła być tylko ona... Niemalże sekundę po tym jak dźwięk zaczął wydobywać się ze  smartfona, odebrał.
          - Sakura-chan! - krzyknął podekscytowany.
          - Nie musisz się wydzierać, słyszę cię głośno i wyraźnie - odparła swoim surowym głosem. Naruto dopiero teraz uświadomił sobie, jak bardzo brakowało mu tego głosu. Pomimo iż żyli w dwudziestym pierwszym wieku, rzadko kiedy używali elektroniki do komunikacji, zazwyczaj były to jedynie pocztówki i listy. Któregoś dnia Hinata powiedziała mu, że Sakura robi to specjalnie, by po pierwszej rozmowie nie spakować walizek i nie wrócić do domu.
- Tak jak obiecałam, tak też robię i informuję, że właśnie wylądowałam - powiedziała o wiele łagodniejszym tonem, a Naruto mógł przysiąc, iż na jej usta wkradł się szeroki uśmiech.
          - Gdzie się zatrzymasz? - spytał, mając nadzieję, że tym razem uda mu się wyciągnąć coś z przyjaciółki.
          - Mam już zabukowany pokój w hotelu, to tylko na jakiś czas. Od jutra zacznę szukać, czegoś już dla siebie - odpowiedziała ciepło.  - Ale najpierw… - zagaiła, po czym szybko urwała.
          Naruto podrapał się po swoim nosie.
          - Jedziesz do niej, prawda? - spytał, doskonale rozpoznając ton głosu z jakim zaczęła późniejszą wypowiedź.
- Nie bój się, nie spotkamy się tam. Jestem zbyt zawalony papierkową robotą, ale widzimy się na kolacji. Hinata i Ino już od kilku dni nie mogą się doczekać. Odkąd tylko dowiedziały się o tej kolacji, rozmawiają cały czas jak papuszki nierozłączki - powiedział, rozpędzając się w swoim monologu.
          Usłyszał jak Sakura zaśmiała się cicho pod nosem. Wiedział, że i ona cieszyła się ze swego powrotu. Powrotu, na który wszyscy czekali.
- Tak, najpierw jadę do niej. Spotkajmy się w Enju o ósmej, Hinata wie gdzie to jest. Pa - powiedziała, jakby była w pośpiechu i rozłączyła się, nim Uzumaki zdążył się odezwać.
Wiedząc, że to odpowiedni moment, by wdrożyć swój swieżutki plan w życie, Naruto wybrał numer do swojego przyjaciela. Powiedział Sakurze, że nie zjawi się na cmentarzu osobiście i tego też zamierzał się trzymać. Ale nikt nic nie wspomniał o Sasuke. Ten natomiast telefon odebrał dopiero przy dziesiątym razie.
- Pali się czy co, matole? - usłyszał ostre warknięcie Uchihy. - Doskonale wiesz, że byłem na rozprawie i nie mogłem odebrać - dopowiedział w złości.
Naruto, słysząc jego ton głosu, w nerwach wstał ze swego fotela i dłonią uderzył w blat biurka. Zabawa się właśnie skończyła, pora działać!
- Ruszaj swoją dupę, tępaku. Masz czym prędzej jechać na cmentarz Ayumi. Hinata potrzebuje pomocy, coś jest nie tak. To jest pilne! I to jest rozkaz, inaczej zamrożę ci pensję na conajmniej pół roku! - krzyknął do słuchawki.
- Idioto, nie możesz mi zamrozić wypłaty, jesteśmy partnerami! Mamy po równe udziały w firmie, jeśli nie zapomniałeś! - również krzyknął i Naruto mógłby przysiąc, że gdziekolwiek by nie był teraz, swoim krzykiem przykuł właśnie uwagę większej ilości ludzi. Zwłaszcza wychodząc z sądu.
- Nic mnie to nie obchodzi! Masz się tam zjawić jak najszybciej, albo skopię ci tyłek gdy tylko zjawisz się w biurze! - powiedział ostro, a następnie zdenerwowany na przyjaciela, rozłączył się. Przez kilka kolejnych minut krążył po swoim gabinecie, zastanawiając się, czy Sasuke w ogóle zamierzał go posłuchać. W końcu z nim to wszystko było możliwe. Nie chcąc dłużej tkwić w niepewności, postanowił do niego wysłać krótką wiadomość z zapytaniem. Po nie długiej chwili dostał odpowiedź, która spowodowała jeszcze większy uśmiech na jego twarzy.
- Jadę! Ale jeżeli robisz sobie ze mnie jakieś jaja w tej chwili, to pożałujesz tego, matole!
Naruto przeczytał wiadomość na głos, mimikując ton głosu przyjaciela.
- Jeszcze mi za to podziękujesz - powiedział cicho pod nosem. Nie mógł być bardziej zadowolony. Od kilku dni on i jego przyjaciele wiedzieli o powrocie Haruno. Wszyscy oprócz Sasuke. Nikt nie wiedział, czy wypadało go o tym informować, czy też nie. Zwłaszcza, że ich, w przeciwieństwie do niego, poinformowała krótkim sms’em. Hinata natomiast zabroniła mu informować przyjaciela o przyjeźdźie Sakury, stwierdzając, że jeśli będzie chciała, to sama się z nim spotka. Cały czas gryzły go wyrzuty sumienia, gdy tylko widział Sasuke, jednak dzisiaj już nie wytrzymał. Musiał jakoś doprowadzić do ich spotkania, bo inaczej albo by ześwirował kompletnie, albo wyrzuty sumienia zjadłyby go od środka.


~***~


Nie łatwo było jej znaleźć to miejsce, zwłaszcza, że była tu po raz pierwszy. Pośród tysięcy grobów jakie znajdowały się na głównym Tokiijskim cmentarzu, po dłuższych poszukiwaniach znalazła właśnie tak bardzo pożądany nagrobek.
Od kilku minut spoglądała na grób swojej przyjaciółki, nadal nie mogąc pogodzić się z jej śmiercią. Po jej polikach wolno toczyły się łzy. Nie ocierała ich, gdyż nie widziała ku temu powodu. Nie wsydziła się swojego smutku. Jedynie, czego się wstydziła, to że nie było jej tu gdy ją chowali. Ani tego, że nie towarzyszyła jej w swoich ostatnich dniach życia. Lecz zawarły układ. Ayumi wymusiła na niej by leciała i spełniała swoje marzenia. A za to nie była w stanie jej winić.
- Wypełniłam obietnicę. Jestem tu, po trzech latach studiów i dwóch latach stażu. Tak jak chciałaś, spełniłam swoje marzenia - wyszeptła drżącym głosem, przypominając sobie dzień, w którym złożyła wymuszoną obietnicę. Nie chciała tego robić, ale Ayumi jak to miała w zwyczaju, musiała postawić na swoim, inaczej nie nazywałaby się Ayumi Hamasaki. Przed oczami Sakury przeleciały wszystkie radosne wspomnienia związane z przyjaciółką, poczynając od spotkania w kawiarni, na ostatnich minutach w szpitalu. Zaledwie po tygodniu spędzonym w Londynie, dostała telefon od Akane, iż Ayumi zmarła we śnie. Gdyby nie obietnica jaką złożyła, wróciłaby do Tokio pierwszym lepszym samolotem.
W goryczy upadła kolanami na ziemię, a twarz złapała w swe ciepłe dłonie, chcąc powstrzymać szloch, jaki ją dopadł podczas wspomnień.
- Szkoda tylko, że ty nie byłaś w stanie spełnić swoich.
Tak bardzo chciała tu być gdy zmarła, gdy ją chowano, jednak jak miała tu być, skoro Ayumi ją przeklnęła. To miejsce było dla niej zakazane, aż do tej pory. Aż do spełnienia marzeń.
- Brakuje mi cię - powiedziała spokojniejszym głosem, wycierając łzy z policzków. Gdy wytarła również swój nos w rękaw skórzanej kurtki, ujrzała, jak dwa metry przed nią stoi mężczyna ubrany w czarny garnitur z krawatem. Jej tęczówki zadrżały, gdy tylko dostrzegy jak spogladał na nią swym intensywnym, jakże zdziwionym wzrokiem. Tą sylwetkę byłaby wstanie rozpoznać wszędzie. Widziała, zaskoczenie wypisane na jego twarzy, które rzadko kiedy tam się znajdowało. Równie jak ona, nie spodziewał się tego ukartowanego spotkania. Jego usta poruszyły się mimowolnie, wypowiadając kilka słów pod nosem, aczkolwiek ona nie była w stanie ich usłyszeć. Jej usta także się poruszyły, tylko i wyłącznie po to, by powiedzieć jego imię pół oddechem. Żadno z nich nie wiedziało, czemu akurat tutaj zdażyło się im spotkać. Tutaj, gdzie nie wypada zakłucać spokoju. Oboje zdawali sobie sprawę, że nie wypada obrócić się na pięcie, i tak po prostu odejść, jakby udawali dwójkę nieznajomych. Byli ponad to. A nieznajomymi na pewno nie byli.
Sasuke przeklnął pod nosem na Naruto, po czym rozluźnił swój krawat prawie rozwiązując go i, wkładając ręce w kieszenie, zaczął powolnym krokiem zbliżać się do dziewczyny. Ona również zaczęła podnosić się z ziemi, wiedząc już, że ich rozmowa była nieunikniona.
Dostrzegł ją w momencie, w którym upadła na ziemię i zaczęła płakać. Chciał do niej podbiec i jej pomóc, jednak jej obecność spowodowała, że stanął jak wryty, nie mogąc poruszyć się ani na milimetr. Była ostatnią osobą jaką spodziewał się spotkać. Tyle pytań nagle zaczęło pojawiać się w jego głowie, iż już zgłupiał całkowicie.
Po zaledwie krótkiej chwili, która ciągnęła się dla nich niczym wieczność, stali twarzą w twarz, niepewnie spoglądając sobie nawzajem w oczy.
- Hej - Powiedzieli oboje w tym samym czasie, czując dyskomfort.
Ich oczy przeniosły się na grób Hamasaki, pozwalając im na chwilę zamyślenia.
Oboje milczeli, nie za bardzo wiedząc, co więcej mogą powiedzieć. Łącznie nie widzieli się, ani nie rozmawiali ze sobą pięć, jakże długich, lat. Pomimo iż zleciało to dość szybko, w rzeczywistości był to długi kawał czasu, który pozostawił w nich dużą lukę.
- Dawno przyjechałaś? - spytał spokojnie Sasuke, przerywając ciszę w jakiej byli pogrążeni.
Sakura spojrzała na swój zegarek na nadgarstku.
- Jakąś godzinę temu wylądowałam - opowiedziała, przygryzając subtelnie dolną wargę,
Wiedziała, że ich spotkanie nie mogło być zwykłym przypadkiem. Czuła, że ktoś maczał w tym palce i nawet domyślała się kto. Zresztą, tylko i wyłącznie Naruto wiedział, gdzie pojechałą prosto z lotniska. Tylko z nim rozmawiała. Ale nigdy w życiu nie przyszło jej do głowy, że wyśle tu Sasuke, który był tak samo zaskoczony tym spotkaniem jak i ona.
Sasuke kątem oka śledził jej ruchy i przez chwilę wydawało mu się, że dostrzegł koło jej zegarka bransoletkę, którą dostała ponownie od niego i Naruto. Jednak ona pośpiesznie zakryła rękawem nadgarstek, nie pozwalając mu potwierdzić swoich przypuszczeń
Obróciła się w stronę nagrobka, ponownie wpatrując się w wygrawerowane na nim imię przyjaciółki.
- Nadal nie wierzę, że nie ma jej już wśród nas - powiedziała ledwo słyszalnym głosem.
- Nie tylko ty -  odparł równie cicho.
Żadno z nich nie powiedziało nic więcej. Ich wszystkie słowa zatrzymały się w krtani, nie potrafiąc przedostać się dalej. Jedyne, na co oboje się odważyli, to zaledwie przelotne spojrzenia. Nie potrafili zrobić tego kolejnego kroku, jakim była rozmowa. To było zbyt dużo jak na tą chwilę.
Niespodziewanie ich cisza została zakłócona przez męski głos, który wypowiedział imię Haruno.
- Jason, miałeś czekać w samochodzie - powiedziała spokojnie płynną angielszczyzną, odwracając sie do mężczyzny.
- Długo cię nie było. Martwiłem się -  odparł, przytulając ją do siebie. - Ale widzę, że spotkałaś znajomego, to wyjaśnia wszystko.
Sakura zadrżała w jego ramionach, przypominając sobie kto cały czas koło nich stał. Czym prędzej odkleiła się od mężczyzny, poprawiając swoje włosy. Wiedziała, że musi ich sobie przedstawić, tak przynajmniej wypadało, ale nie miała pojęcia, jak ma to zrobić. Przełknęła zalegająca w gardle ślinę, po czym niepewnym głosem zaczęła mówić.
- Jason, to Sasuke… - zaczęła nie za bardzo wiedząc co ma dalej powiedzieć. Przyjaciel? Kolega? Czy też były chłopak, z którym tak dużo przeszła? Gdyby tylko mogła, uciekłaby z tego miejsca jak najdalej. - Jason, to Sasuke - powtórzyła pewniejszym siebie głosem - mój stary przyjaciel - powiedziała z wymuszonym uśmiechem na twarzy, wiedząc, że najgorsze dopiero przed nią.
- Sasuke to Jason, mój - Ponownie przełknęła ślinę, a następnie na sekundę przymknęła swe powieki. - chłopak - dokończyła, otwierając swe oczy, jednak jak ognia próbowała unikać przeszywającego wzroku Uchihy, który w tej chwili próbował przedrzeć się przez jej myśli.
- Miło cię poznać - powiedział Jason z uśmiechem na swej twarzy, wyciągając do niego ręke.
Sasuke również wyciągnął dłoń, ale żadno słowo nie opuściło jego gardła. Za to jego wzrok wyrażał wszystko. Sakura próbowała nie patrzyć na niego, jednak gdy tylko uległa tej małej pokusie, nie potrafiła spojrzeć gdzie indziej. Jej kolana uginały się pod intensywnością jego wzroku.
- Przyjaciele Sakury, są także moimi przyjaciółmi - kontynuował Jason. - Sądziłem, że dopiero poznamy się wieczorem, ale miło jest cię poznać wcześniej.
- Wieczorem? - zapytał zdziwionym lecz chłodnym tonem Sasuke, cały czas wpatrując się w różowowłosą. A Sakura myślała, że zaraz spali się ze wstydu.
- Kolacja, którą zorganizowała Sakura, chyba nie zapomniałeś? - spytał Jason, będąc nieco zawiedziony pytaniem Sasuke.
- Skądże - odparł kłamstwem. Nie potrzebował się wysilać, by wiedzieć co jest grane. Nikt go nie poinformował, że wraca, gdyby nie Naruto, prawdopodobnie nie prędkoby się o tym dowiedział. A co więcej, wszyscy zamierzali usiąść dziś do wspólnej kolacji, którą sama zorganizowała. Wiedział, że nie jest tam mile widziany. Ale nie zamierzał się kłócić, nie tutaj, i nie przy osobie trzeciej. Jednak nie chciał zawieść nowego chłopaka Sakury, dlatego dalej postanowił grać w tą małą skromną gre.
- Ale nie sądzę, że zdążę - mruknął, taksując Sakurę chłodnymi tęczówkami. Skoro go tam nie chciała, to po co miał się tam w ogóle pojawiać? Nie było raczej w tym żadnego sensu.
- Nie no chodź. Nie widzieliście się pięć lat, trzeba to jakoś oblać. - Zachęcał go.- Prawda Sakura, że powinien przyjść? - spytał z ekscytacją w swym głosie, spoglądając na dziewczynę.
Sakura przygryzła lekko dolną wargę. Chciała się z nim spotkać, wyjaśnić wszystko, ale gdy zamieszanie związane z jej powrotem minie. Z drugiej strony brakowało jej odwagi by spotkać się z nim twarzą w twarz. Bała się go poinformować o swoim powrocie, a także, że przyjeżdża z nowym chłopakiem, który rzucił wszystko dla niej, tylko po to by ona mogła wrócić do swojego ukochanego miasta. Zrobił to, na co on by się nawet nie odważył. Bała się go zaprosić na kolacje, bała się ich sobie przedstwić. Jednak teraz, gdy wszystkie jej obawy poszły w zapomnienie, nie miała się czego bać. Tylko czemu jej klatka piersiowa tak bardzo ją w tej chwili bolała?
- Tak. Powinieneś przyjść - powiedziała niczym zaczarowana, nadal nie potrafiąc oderwać swojego wzroku od kruczowłosego. Widziała jak jego tęczówki zadrżały, gdy to powiedziała. Wyraźnie nie spodziewał się usłyszeć tego teraz od niej. Sakura zaśmiała się w duchu, wiedziąc, że dzisiaj był dzień niespodziewanych wydarzeń, tylko co on ze sobą jeszcze przyniesie, tego nie była w stanie przewidzieć.
- Zastanowię się - odparł chłodno Sasuke, z lekkim grymasem na twarzy, który tylko ona była w stanie dostrzec. Gdyż tylko ona znała go wystarczająco dobrze, by wreszcie móc zrozumieć.
Sakura prychnęła pod nosem w złości.
- Nic się nie zmieniłeś - fuknęła pod nosem, domyślając się, że i tak nie przyjdzie.
Sasuke zacisnął swą pięść w kieszeni, a następnie przeniósł swój wzrok z dawnej ukochanej, na jej obecnego partnera.
- Możecie się mnie spodziewać - odparł, po czym odwrócił się na pięcie i zaczął oddalać się od nich.


~***~


          Gdy tylko znalazł się w swoim samochodzie, w złości uderzył dłońmi o kierownice, aż klakson wydobył się spod maski. Przymknął swe powieki, zaciskając dłonie na tej samej kierownicy, w ktorą przed chwilą walnął. Musiał się nieco uspokoić nim wyjedzie na ulicę. Jednak nie ręczył za siebie w momencie, w którym spotka Naruto. Pół godziny spędził w samochodzie, próbując ukoić swe nerwy, po czym wreszcie odpalił silnik i ruszył w kierunku swojego biura. Szczęście w nieszczęściu, że o tej porze ulice Tokio nie były zbytnio zatłoczone, dlatego też pod firmą znalazł się szybciej niż się spodziewał.
          Przechodził przez cały budynek z furią wypisaną na swej twarzy, nikt nawet nie zachodził mu drogi. Wszyscy dobrze wiedzili by unikać go, gdy nie był w humorze. Wysiadł z windy na ostatnim piętrze i ponownie w rękoma w kieszeni szedł w stronę gabinetu Naruto, który już znajdował się w zasiegu jego wzroku.
          - Panie Uchiha, pan Uzumaki opuścił swój gabinet jakieś pół godziny temu - powiedziała ich wspólna sekretarka, gdy Uchiha kładł swoją dłoń już na klamce.
          - A niech go - warknął wściekły pod nosem. - Jeśli ktoś będzie się o mnie pytał, to mnie nie ma. A teraz połącz mnie z tym debilem, odbiorę u siebie - dodał kipiąc ze złości, po czym wszedł do własnego gabinetu. Ściągnął z siebie czarną marynarkę i rzucił na sofę, następnie zrobiąc to samo z i tak luźnym krawatem. Po chwili po całym pomieszczeniu rozległ się dźwięk dzwoniącego telefonu. Sasuke nie podniósł słuchawki, tylko włączył od razu na głośno mówiący.
          - Obiecuję, że jak tylko cię spotkam, to ci coś zrobię! - wrzasnął na cały gabinet. - Hinata ma problemy? Gówno prawda! Zrobiłeś to specjalnie, matole! - nadal wrzeszczał, próbując nalać sobie whisky do szklanki, jednak wszystko z nerwów wylewało się na stolik.
          - Tak, zrobiłem to specjalnie, byś wreszcie ruszył swoje dupsko i byś naprawił to, co spartoczyłeś w przeszłości! - Tym razem to Naruto wrzasnął przez telefon. - Mało razy kupywałeś bilet by do niej lecieć?! Ale za każdym razem tchórzyłeś, po tym jak za pierwszym razem spóźniłeś się na ten cholerny samolot! - Kontynuował dalej, chcąc wreszcie uświadomić coś przyjacielowi. Sasuke tylko wykrzywił usta w grymasie. - Cały czas mamrotałeś coś pod nosem, że chyba tak miało być! Gówno prawda! - Wrzeszczał. - Doskonale wiesz, że chyba to zdechła ryba!
          Sasuke przeklnął na przyjaciela, zastanawiając się, od kiedy ten tak zaczął filozofować.
          - I tak już jest za późno na cokolwiek, młotku - powiedział tym razem pół krzykiem Sasuke, siadając na swoim fotelu. W dłoni trzymał szklankę wypełnioną do pełna starą  dobrą whisky.
          - Hę? Czemu za późno? Znowu skoczyliście sobie do gardła? - zapytał w gniewie Uzumaki.
          Sasuke zaśmiał się cicho pod nosem.
- Chciałbym - mruknął pod nosem, przypominając sobie jak z różowowłosą potrafili sobie docinać za czasów gdy byli razem. Ich kłótnie o byle co mogły się toczyć dniami, a nawet miesiącami, a mimo to potrafili się dogadać, aż do tamtego dnia. - Masz rację, Sakura wróciła, tylko chyba zapomniała cię poinformować, że przywozi ze sobą swojego chłopaka - powiedział ze złością, po czym wziął większy łyk alkoholu.
          Z głośników telefonu, usłyszał głośny huk, jakby coś spadło. Sasuke przekręcił lakonicznie oczyma, słysząc to i domyślając się, że niedługo ujrzy go z wielką śliwą na głowie.
          - Że co?! - Wrzasnął głośniej niż wcześniej Naruto.
          - Następnym razem zanim zaczniesz kombinować, sprawdź wszystkie informacje - powiedział, ignorując wrzask przyjaciela.
          - Ale chyba nie są zaręczeni, prawda? - spytał pośpiesznie Uzumaki.
          Sasuke wypluł cały alkohol jaki miał w buzi, gdy tylko usłyszał owe pytanie.
          - Nie mam pojęcia - warknął w złości, wycierając się pierwszymi lepszymi papierami jakie wpadły mu w rękę. Błagał tylko, żeby to nie było coś ważnego.
          - To zostaw wszystko mnie - powiedział nagle Naruto, zadowolonym głosem. Sasuke zmarszczył ze sobą brwi, nie mając pojęcia, co znowu Naruto przyszło do głowy.
          - Nie kombinuj więcej - upomniał go Uchiha. - Powiedz mi tylko gdzie i o której jest ta cholerna kolacja - dodał, nadal próbując zetrzeć alkohol ze swojej białej niegdyś koszuli.
          - Zamierzasz wbić się na imprezę? I to rozumiem! - mówił podekscytowany Naruto, knując w oddali swoje plany. - Wreszcie Sasuke Uchiha zaczął brać sprawy w swoję ręce.
          - Zostałem zaproszony, głąbie - warknął kruczowłosy, a następnie rozłączył się. Po chwili dostał wiadomość tekstową z lokalizacją restauracji.


~***~


          Stała przed lustrem wpatrując się we własne odbicie i trzęsąc się jak osika. Jej dłonie były zakleszczone na umywalce. Była biała jak ściana, nie mogąc wypowiedzieć ani słowa. Jedno krótkie spotkanie z Uchihą, a nabrała wody w usta. Gdyby nie Jason, nie wiedziała, czy odważyłaby się go zaprosić na tą wspólną kolacje. Pomimo iż taki był jej początkowy plan, to wysyłając informacje o swoim powrocie, a także o organizacji kolacji, nie była w stanie odezwać się do niego, nie wiedząc jak on zareaguje. Przez pięć lat nie wiedziała co się z nim dzieje, nie pytała ani Ino, ani Hinaty. One również nie rozpoczynały tego tematu. Nie miała nawet pojęcia czym się zajmował, ale sądząc po dzisiejszym dniu, to miał się całkiem dobrze. Co więcej w jakimś stopniu dogadywał się z Naruto. Bo była absolutnie pewna, że to on stał za tym nagłym pojawieniem się Sasuke na cmentarzu.
Odkręciła kurek zimnej wody, pozwalając, by więcej wody zebrało się w jej dłoniach, a następnie oblała nią twarz.
          - Nie myśl już o nim - szepnęła sama do siebie, ponownie spoglądając w odbicie w lustrze. - Nie ma już Sakury i Sasuke. Jest Sakura i Jason. Sakura i Jason. Sakura i Jason - powtarzała niczym w transie, wzdychając ciężko.
          Wiedziała, że spotkanie na cmentarzu to pikuś w porównaniu z tym, co dopiero miało nastąpić za kilka godzin. Pierwszy szok za nimi, aczkolwiek nie sądziła, że przy wspólnej kolacji będą w stanie zamienić ze sobą więcej niż kilka słów. Zdawała sobie sprawę z tego jak ciężko będzie im znaleźć jakikolwiek wspólny temat.
          - Sakura, żyjesz w tej łazience? - spytał Jason pukając do drzwi.
          - Tak, wykąpię się tylko i wychodzę - powiedziała, zakręcając kurek kranu i zaczynając się rozbierać.


Po mału dochodziła ósma. Przed restauracją Enju, która mieściła się w  Shirokandai w centralnej części Tokio, zaczynali zbierać się dawni znajomi, którzy uczęszczali niegdyś razem do szkoły. Ino z Sai’em pojawili się jako pierwsi; nie musieli czekać długo, gdyż już po chwili chodnikiem w ich stronę kroczył bardzo zamyślony Naruto z Hinatą pod ręką.
          - A temu co? - spytała Ino, gdy tylko go ujrzała.
          Hinata wzruszyła ramionami, nie mając pojęcia o co chodziło jej narzeczonemu. - Zachowuje się tak od południa - skwitowała, rozkładając ręce.
          - Sami zaraz zobaczycie - powiedział nagle Naruto z diabelskim uśmieszkiem na twarzy. - A ty Sai mi pomożesz - dopowiedział, zacierając ze sobą rączki.
          - Naruto! - wtrąciła podniesionym głosem Hyuga.  - Powiesz wreszcie o co ci chodzi? Odkąd tylko wróciłeś, zachowujesz się jakby coś cię znowu opętało.
          Gdy miał już jej odpowiedzieć, dostrzegł jak Sakura wychodzi zza zakrętu z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Sakura-chan! - krzyknął podekscytowany, podbiegając do niej. Będąc z nią twarzą w twarz, dostrzegł mężczyznę stojącego tuż obok nich. Przymróżył lekko swe oczy, przyglądając się mu bliżej.
          - To on? - spytał, nie przestając lustrować nieznajomego mężczyzny.
          Sakura odchrząknęła lekko.
- Naruto Uzumaki, właśnie potwierdziłeś, że całe wcześniejsze zamieszanie było twoją sprawką - warknęła przez pół zaciśnięte zęby.
          Naruto przełknął głośno ślinę, bojąc się dalszych konsekwencji. Jednak zostały one zakłócone przez piski i przywiatania ze strony Ino i Hinaty.
          - Em, chciałabym wam kogoś przedstawić - powiedziała Sakura, łapiąc za rękę swego chłopaka. - To jest Jason - powiedziała krótko i wyraźnie.
          - I tak trzymać, dziewczyno - wtrąciła zadowolona Ino. - No to jak, wchodzimy do środka? Robi się trochę zimno.
          Większość zebranych osób przytaknęła.
          - To wy wchodźcie, a my zaczekamy na twojego jeszcze jednego przyjaciela - powiedział Jason, zwracając się do Sakury i jej przyjaciółek.
          Hinata z Ino spojrzały pytającym tonem na dawno nie widzianą znajomą. Sakura, czując ciężar ich spojrzenia, nie chciała odbywać tej rozmowy na zewnątrz przy płci męskiej, dlatego też z wymuszonym uśmiechem na twarzy weszła do restauracji z nimi.
          Gdy zostały posadzone przez kelnerów przy dużym stole, Ino nie wytrzymała.
          - Kogo twój mega słodki chłopak miał na myśli? - spytała z nutką przestraszenia w swym głosie. Prawdopodobnie imię Sasuke Uchiha w ciągu ostatnich dwóch minut przeleciało kilkaset razy przez jej myśli.
          Sakura westchnęła lekko.
- Sasuke - powiedziała, opierając swą twarz na dłoni.
          - Ale przecież… - zaczęła Hinata, jednak nie była w stanie dokończyć, nie mogąc znaleźć odpowiednich słów.
          - Wiem, wiem. Ale sama nie planowałam żeby tu się pojawił. Nie chciałam tej całej niezręczności, jaka pewnie za chwile nastanie - wytłumaczyła, biorąc duży łyk wody, która została im właśnie podana.
          - A więc jak? - spytały równo Ino z Hinatą.
          Sakura spojrzała się na nie, przekręcając lakonicznie oczami.
- Naruto doprowadził do małego spotkania między nami, bez naszej wiedzy. I Jason sądząc, że jest zaproszony, zaczął temat kolacji. Troche głupio wyszło, więc go zaprosiłam.
          - I od tak się zgodził? - zapytała Hyuga.
          - Emm, nie chciał, ale po moimi komentarzu, który niechcący mi się wymknął, powiedział że przyjdzie - dodała nieco zażenowana całą tą sytuacją.
          - Ty chyba sobie żartujesz - skwitowała Ino, niedowierzając. Gdy otwierała usta by jeszcze coś dodać, ujrzała jak panowie idą już w ich stronę, aczkolwiek nie przyprowadzili jedynie Sasuke. Tuż obok niego szła dawno niewidziana przez nich kobieta. Ino, wiedząc, że przyjaciółka siedzi tyłem do nich, oniemiała pokazała palcem by się odwróciła.
          Sakura ze zmarszczonymi brwiami odwróciła swą głowę. Przez chwilę jej wzrok zawiesił się na Sasuke, który również na nią spoglądał, ale gdy tylko ujrzała kto koło niego szedł, jej usta otworzyły się lekko. Wstała oniemiała, podchodząc do matki swej dawnej zmarłej przyjaciółki.
          - Sakura - powiedziała pani niegdyś Uchiha, tuląc młodą kobietę do siebie. Haruno ze łzami w oczach odwzajemniła ciepły uścisk. Z tego co wiedziała, mamy Ayumi nie było w Tokio, a tu taka nagła niespodzianka.
          - Jak Sasuke zadzwonił i powiedział, że wróciłaś, to od razu musiałam przyjechać - szepnęła, tuląc mocno do siebie przyjaciółkę zmarłej córki.
          Zdziwiona Sakura spojrzała przez ramię Akane na Sasuke stojącego nieopodal, z rękoma schowanymi w kieszeni drogiego garnituru. Uśmiechnęła się do niego, a jej usta ułożyły się w krótkie, ale bardzo szczere dziękuję.
          Uchiha skinął delikatnie głową, a i na jego twarz wkradł się delikatny uśmiech. Wiedział, że tego potrzebowała po powrocie, bardziej niż spotkania z przyjaciółmi. Akane Hamasaki w końcu była dla niej jak rodzina.


          Po gorących przywitaniach, znajomi wraz z mamą Ayumi zasiedli przy dużym stole, który skutecznie pomieścił liczną liczbę gości. A po chwili Naruto rozpoczął swoją tajną misję, i już po kilku pierwszych zdaniach, Sakura miała najszczerszą ochotę przywalić przyjacielowi w tą jego tępą, pustą głowę. Jason zdecydowanie nie musiał wiedzieć o niektórych szczegółach z jej licealnego życia. Zwłaszcza o niej i Sasuke, który wydawał się być równie spięty jak i ona.
          - Och! Wiem! A czy Sakura ci opowiadała, jak byliśmy na wycieczce na Hokkaido, i ona i Sasuke…
          - Naruto - upomniała go Hinata, rzucając ukochanemu wściekłe spojrzenie. Niemal każdy siedzący przy stole domyślał się, o co chodziło Uzumakiemu. I niemal każdemu się to nie podobało. Niemal.
          - No co? Fajnie tak powspominać stare dobre czasy - bronił się Naruto, okazując przy tym swój szczery uśmiech.
          Ciężkie westchnięcie wydobyło się z krtani Sakury, a następnie odsunęła krzesło od stołu.
          - Zaraz wracam - powiedziała, obdarzając zebranych bladym uśmiechem. Widząc, jak przyjaciółki zerkają na nią z obawą, szepnęła do nich: - Idę do łazienki.
          Lecz gdy tylko zaczęła się oddalać, wiedziała, że je okłamała. Nie szła do łazienki, nie tego chciała.
          Potrzebowała się przewietrzyć. Potrzebowała ochłonąć.
          Tak szybko jak tylko wyszła na zewnątrz, oparła się o chłodną sciąnę fasady i zsunęła po niej, kucając. Klnęła pod nosem na Naruto, modląc się, by ktoś wreszcie zawiązał jego język na supełek tak mocno, aby nigdy już nie mógł go rozwiązać. Jason nie musiał wiedzieć tego wszystkiego! Sama mu powiedziała kilka historyjek, ale to, co rozpowiadał dzisiaj Naruto, przekraczało wszystkie granice. Nawet przyniósł zdjęcia z balu halloweenowego, gdy jeszcze z Sasuke była niczym zakochane papużki nierozłączki. Widziała w jego bursztynowych oczach, że po powrocie do hotelu będzie czekać ich rozmowa. Ciężka rozmowa.
          Drżącymi rękoma otworzyła małą koktajlową torebeczkę, z której zaraz wyciągła paczkę papierosów i zapalicznikę. Nie minęła chwila, a zaciągała się papierosem, chcąc ukoić swoje zszargane nerwy. Gdyby tylko była w stanie, zwróciłaby Naruto uwagę za jego bezczelne zachowanie. Jednak nie była w stanie tego zrobić, nie przy Jasonie. Jedna zła uwaga z jej strony, a Jason wiedziałby, że coś było nie tak. Nie pozostało jej nic innego, jak robienie dobrej miny do złej gry i obracanie wszystkiego z żart. W końcu było minęło, nieprawdaż? Tylko w takim razie, czemu czuła się nieswojo?
          Czemu nie chciała by pikantne szczególiki z jej licealnego życia wyszły na jaw? Skoro to była przeszłość, nie powinna się martwić, ani nawet o tym myśleć. Ale nadal jak głupia idiotka nie potrafiła się wyzbyć uczuć sprzed pięciu lat. Jak na złość, nie potrafiła zapomnieć. A poranne spotkanie z Sasuke na cmentarzu jedynie przypomniało jej o wszystkim tym, co tak starannie szufladkowała w swej głowie przez lata. Nie tylko to - owe spotkanie również przypomniało jej o cholernych uczuciach, jakie nadal gdzieś głęboko żywiła w stosunku do Sasuke.
          - Przeklęty sukinsyn - szepnęla, obserwując jak papierosowy dym opuszcza jej usta.
          - Mówisz o mnie? - zapytał chłodno Uchiha, który niespodziewanie usiadł tuż obok niej.
          Sakura wywróciła oczami.
- Chciałbyś - mruknęła, ponownie zaciągając się papierosem.
          - Palisz.
          Nie było to pytanie, lecz zwykłe stwierdzenie, które jakoś niezwyczajnie ją obchodziło. Paliła i to od dłuższego czasu. Kolejna rzecz jaka mało co ją obchodziła.
          Ku jej zdziwieniu, Sasuke również wyciągnął z kieszeni garnituru paczkę papierosów i poszedł jej śladem, odpalając jednego z nich.
          Sakura parsknęła śmiechem.
          - Też palisz.
          Sasuke zerknął na nią kątem oka.
- Jak widać czas zmienia ludzi.
          - Popieram. - Westchnęła spokojnie, wpatrując się w zachmurzone niebo. - Problemem wielkich miast jest to, że nie widać w nich wystarczającej ilości gwiazd - szepnęła grymaśnie, a następnie wyrzuciła kiepa.
          - W Londynie chyba nie było lepiej, co? - zagaił, ponownie wkładając papierosa do ust. Kątem oka dostrzegł natomiast, jak Sakura wyciąga kolejnego nikotynowego drania z paczki. - Aż tak moja obecność cię denerwuje? Jeden po drugim to chyba lekka przesada.
          Sakura spojrzała na niego z przymrużonymi oczami.  
          - Pochlebiasz sobie, Sasuke - skwitowała hardo. - Plus nie tobie mówić, co mi wolno, a co nie. Jestem dorosła, będę robić co mi się podoba.
          - Nie zabraniam - odparł, rzucając jej zawadiacki uśmiech, cokolwiek to miało znaczyć.
          - Jednak miałam rację, nic a nic się nie zmieniłeś - powiedziała, spoglądając prosto w jego kare tęczówki. - A myślałam, że te pięć lat chociaż w drobnym stopniu i na ciebie wpłyną.
          Nie widziała najmniejszego sensu w dłuższym przebywaniu w jego towarzystwie. Wyrzuciła w połowie spalonego papierosa, a następnie wstała  na równe nogi.
          - Tobie natomiast te pięć lat wystarczyło do kompletnej zmiany osobowości - odpowiedział zgryźliwie, również podnosząc się z ziemi.
          Sakura odwróciła się do niego i uderzyła palcem wskazującym w jego klatkę piersiową.
          - I kto to mówi? - prychnęła tracąc po mału cierpliwość do Uchihy i jego zachowania. - Osoba, która w ciągu zaledwie kilku minut zmieniła się o sto osiemdziesiąt stopni, nie będzie mi prawić kazań na ten temat - dodała, ponownie uderzając go palcem.
          Sasuke chwycił ją mocno za dłoń, spoglądając na nią obojętnym spojrzeniem.
          - I vice versa. Ty może nie zmieniłaś się w ciągu kilku minut? Przypominam, że to ty nie powiedziałaś mi o swoim wyjeździe, aż do ostatniej chwili.
          - Oceniasz mnie? - warknęła, próbując się mu wyrwać.
          - Skądże, jedynie stwierdzam oczywiste fakty - powiedział, unosząc kąciki swych ust zadziornie. Widząc, jak Sakura zaostrza bardziej wyraz twarzy, puścił ją.
          - Chyba pora wracać, twój kochaś pewnie się niecierpliwi.
          Nie czekając aż wściekła Haruno sparuje go jakimś swoim inteligentnym kontrargumentem, zaczął wracać do restauracji, czując jej zabójcze spojrzenie na plecach. Wyraźnie słyszał, jak mruczała pod nosem przekleństwa, idąc tuż za nim, aż wreszcie będąc niedaleko stolika, wyminęła go i usiadła na swoim miejscu - tuż przy Jasonie. Natomiast on sam zainstalował się tam gdzie wcześniej, tuż naprzeciwko niej.
          Jason spojrzał na nią wyraźnie zaniepokojony, lecz ona jedynie ścisnęła mocno jego dłoń, wlepiając swe ślepia w kruczowłosego mężczyznę siedzącego po drugiej stronie stolika.
          - Naruto, wystarczy - odezwała się wreszcie Hinata, próbując wyrwać narzeczonemu kieliszek z winem. Sakura zastanowiła się na chwilę, kto mu dał prawo do siedzenia na końcu stołu, by rozporządzał wszystkimi.
          - Dopiero się rozkręcam, Hinatko. Starych wspomnień jest o wiele więcej - odparł, upijając kolejny większy łyk wytrawnego alkoholu. - A mi się właśnie przypomniało, że wasza dwójka tak naprawdę nigdy ze sobą oficjalnie nie zerwała, nieprawdaż? - spytał, wskazując palcem na Sasuke i Sakurę.
          Oczy świeżo upieczonej lekarki przymknęły się na chwilę. Jeszcze nigdy nie miała aż tak wielkiej żądzy do zamordowania swojego przyjaciela. Dziś przeszedł samego siebie.
          - Przestaniesz wyciągać brudy sprzed pięciu lat? - wtrącił tym razem zirytowany Sasuke, a przy stole zapadła kompletna cisza. - Wątpię by Sakura nas tu wszystkich zaprosiła, by odbywać taką a nie inną pogawędkę. A nie, przepraszam. To ty przegadałeś większą część wieczoru, upijając się w dodatku - warknął, spoglądając wściekłym spojrzeniem w kierunku przyjaciela.
          Sakura jednak tuż po otworzeniu swoich oczu, ponownie spoglądała na Uchihę, a mały uśmiech wykwitł na jej twarzy - w końcu komuś udało się zamknąć Naruto buzię na kłódkę. A przynajmniej tak im się wydawało.
          - Tchórz nie powinien się odzywać - skarcił go niespodziewanie Uzumaki.
          Tchórz?, spytała niepewnie samą siebie Sakura. Sasuke był jaki był, ale nigdy by go nie nazwała tchórzem. Nie jego.
          - Przesadzasz, Naruto - powiedziała Ino, która zaraz została poparta przez resztę znajomych.
          - Może ktoś mi wyjaśnić, co tu się dzieje? - spytała spokojnie Akane, odstawiając sztućce na stół.
          - No cóż… - zaczął blondyn z cwaniackim uśmieszkiem, który był u niego żadkością.
          - Jeszcze jedno słowo, a tego pożałujesz - wycedził Sasuke, taksując przyjaciela nieprzychylnym spojrzeniem.
          - A może jednak powie nam coś ciekawego - wtrącił niespodziewanie Jason, który spoglądał na trójkę przyjaciół z sierocińca, zaciekawiony.
          - Jason, on jest pijany - westchnęła Sakura, czując w kościach, że cokolwiek Naruto powie, nie będzie to nic mądrego.
          - Pijanemu jest łatwiej rozwiązać supeł na języku zawiązany dawno temu - skwitował, skupiając wymowne spojrzenie na Sasuke.
          Uchiha, ignorując jego wzrok, wstał od stołu z zaciśniętą szczęką i rzucając jedno ostatnie spojrzenie Sakurze, zaczął oddalać się od stołu.
          - I widzisz co narobiłeś - wtrąciła Hinata, której tym razem udało się wyrwać Naruto kieliszek z alkoholem.
          - To nie ja nie jestem w stanie spojrzeć prawdzie prosto w oczy - skwitował Uzumaki, wzruszając ramionami.
          - Jaka znowu prawda? - warknęła Sakura, wywracając oczami. - O czym ty bredziesz, Naruto.
          Zaledwie godzina, a ona miała już dość towarzystwa Naruto i jego pijackich gadek, z których ona praktycznie już nic nie rozumiała.
          - To, że ten idiota tchórzył chyba z million razy przed wejściem do samolotu, po tym jak zaledwie minutę spóźnił się na odprawę pięć lat temu. Wszystkie niewykorzystane bilety są w dolnej szufladzie jego biurka w jego mieszkaniu - wyjaśnił zdeprymowany, wyciągając rękę w stronę Hyugi.
          Hinata jedynie pokręciła głową, a następnie oddała mu kieliszek wypełniony winem.
          Usta Sakury rozchyliły się delikatnie,  nie tego się spodziewając. Pośpiesznie przeniosła wzrok na oddalającą się sylwetkę Sasuke, która zaraz zniknęła za filarem. Nie wróci już. Wiedziała o tym. Chciała iść za nim. Chciała wstać  i pobiec. Tylko co później?  Stanie naprzeciwko niego, i co? Co mówi powie?
          Spuściła wzrok w dół, rozpoczynając zabawę krańcem chusteczki.
          Wspólna kolacja, to chyba nie był taki dobry pomysł.


~***~


          Weszła do pokoju hotelowego, rzucając torebkę na łóżko. Tak bardzo chciała by ten dzień się już skończył. Idąc do łazienki, usłyszała głośne trzaśnięcie drzwiami za sobą.
          - Porozmawiamy?
          - Jason, jestem zmęczona, chcę się już położyć i zapomnieć o wszystkim - westchnęła, próbując rozpiąć boczny zamek od sukienki.
          - Skoro nie zapomniałaś o nim przez ostatnie pięć lat, to teraz na pewno ci się to już nie uda - skwitował hardo, zasiadając na krawędzi dużego dwuosobowego łóżka.
Sakura zamarła, zaprzestając swoich ruchów, zdziwiona jego słowami.
- Czemu nie powiedziałaś wcześniej, że to on? Bo to on, prawda? - dodał w gniewie.
          Westchnęła ciężko, odwracając się do niego.
          - Bo nie wiedziałam, co mam ci powiedzieć. Ej, Jason! Słuchaj, ale mężczyzna, którego ci właśnie przedstawiłam, to jest ta sama osoba, o której ci opowiadałam tyle razy - zakpiła, a jej głos zaczął drżeć.
          - Lepsze to, niż nic - sparował, a złość ani trochę z niego nie uleciała. Wręcz przeciwnie.
          Sakura zmarszczyła niebezpiecznie brwi.
          - To nie jest takie łatwe, jak ci się wydaje - warknęła, a negatywne emocję i nią zaczęły targać.
          - Nie? - spytał nieco spokojniej, bacznie się jej przyglądając, po czym wstał i zaczął pomału zbliżać się do niej. Ujął jej twarz w swoje dłonie, lustrując wypisane na niej zaniepokojenie.
          - Poczułaś dziś cokolwiek do niego? Na cmentarzu? W restauracji?
          Jej tęczówki zadrżały. I co miała odpowiedzieć? Skłamać? Powiedzieć prawdę? Ponownie dzisiejszego dnia nie wiedziała jak postąpić.
          - Więc? - dopytywał, intensywnie wpatrując się w jej oczy.
          Jednak ona milczała, nie wiedząc co odpowiedzieć.
          - Sakura! - krzyknął puszczając ją i robiąc krok w tył. - Ani trochę nie ułatwiasz sytuacji!
          - A co mam ci odpowiedzieć, skoro sama nie wiem! - i ona krzyknęła, nie potrafiąc dłużej trzymać w sobie emocji.
          - Jak to nie wiesz? - warknął, niemal urażony jej niezdecydowaniem. - Nie wiesz, czy nadal kochasz tego dupka, który nie pojechał za tobą na ślepo kilka lat temu? Miłość prosto rozpoznać, Sakura, a ty się wahasz pomiędzy tym sukinsynem, a mną.
          Haruno zmierzwiła chaotycznie włosy. Słowa ugrzęzły w jej gardle, przypominając sobie jak jeszcze niedawno Naruto uświadomił ją, że Sasuke po prostu stchórzył. Uchiha stchórzył, pomimo iż próbował przełamać się i to nie jednokrotnie.
          - Dupkiem był, jest i będzie, ale to nie pozwala ci go obrażać - mruknęła spoglądając na niego spode łba.
          - To ja za tobą przyleciałem na drugi koniec świata, nie on, Sakura! Ale ty i tak go bronisz - wycedził zaciskając mocno dłoń. - Przemyśl sobie wszystko, Sakura. Jeśli wrócę tu rano, a ciebie nie będzie, znaczy, że wybrałaś jego. Jeśli będziesz, to nadal będę widział przyszłość z tobą.
          I wyszedł.
          Tak po prostu wyszedł, zostawiając ją samą w wielkim pokoju hotelowym.
          Oniemiała usiadła na łóżku, twierdząc, że Jason właśnie całkowicie zgłupiał. W końcu jak on sobie to wyobrażał? Że poleci na skrzydłach miłości do Sasuke, jak gdyby nigdy nic? To chyba miał być jakiś żart.
          Jednak minuty mijały, Jason nie wracał, a ona siedziała pogrążona w zamyśleniu tam, gdzie ją zostawił. Kątem oka zerknęła na cyfrowy zegarek znajdujący się na nocnym stoliku - północ. Ciężkie westchnięcie wydobyło się z jej krtani; nadal nie była pewna, jaką decyzje ma podjąć. Trzęsącymi się dłońmi wyciągła z torebki telefon i z ogromnymi wątpliwościami, napisała po sms’ie do przyjaciółek.
          Nie minęła chwila, a Yamanaka odpisała jako pierwsza. Kolejne pięć minut zajeło Sakurze ogarnięcie nerwów jakie nią szargały, aż wreszcie odczyła wiadomość i zacisnęła mocno dłoń na telefonie. I po co jej wiedzieć gdzie mieszkał Sasuke? To tylko bardziej ją zdezorientowało, zwłaszcza, gdy bez problemu rozpoznała adres. Apartamentowiec w jakim mieszkała: mieszkanie Itachiego, które jak na złość nie znajdowało się zbyt daleko.
          Przygryzała dolną wargę, a następnie poderwała się z łóżka i, chwytając za szpilki, wybiegła z pokoju.
          - Chrzanić logikę - stwierdziła, zbiegając po schodach ewakuacyjnych, które znajdowały się zdecydowanie bliżej niż winda.
          Biegła ile sił w nogach. Nawet po pięciu latach nieobecności w Tokio nie potrzebowała mapy. Znała drogę i to doskonale. Jak na złość lekki deszczyk zaczął padać, aczkolwiek ona się tym nie przejmowała, nadal biegnąc. A biegła pomimo braku tchu.
Stojąc twarzą  w twarz ze szklanymi drzwiami budynku, oparła dłonie o kolana, zaczynając ciężko oddychać.
          - Haruno… - szepnęła sama do siebie. - Postradałaś rozum, ot co.
          Wyprostowała się, spoglądając niepewnie na domofon. Nie chciała dzwonić do niego i uprzedzać go o swojej wizycie. Zresztą pozostawała jeszcze możliwość, że stchórzy w ostatniej chwili i wróci do hotelu, potulnie czekając na powrót Jason’a. Wahając się, zaczęła wciskać swój stary kod, chcąc zaledwie sprawdzić, czy jest choć cień szansy by jeszcze działał. Ku jej zdziwieniu, drzwi bez problemu odblokowały się, a jej dłoń chwyciła za długi drążek, za który następnie mocno pociągnęła. Na nogach z waty weszła do pokaźnego, szklanego holu i podeszła do windy, która znajdowała się akurat na parterze.
          Jeszcze nigdy podróż na inne piętro nie dłużyło się jej tak bardzo, jak teraz. Milion pytań na minutę zaczęło pojawiać się w jej głowie. A co, jeśli nie było tak, jak wszyscy insynuowali? Co, jeśli w mieszkaniu Sasuke zastanie kogoś jeszcze? Co, jeśli ucieknie tuż sprzed jego drzwi? W końcu nie wiedział, że do niego idzie. Nic o tym nie wiedział.
          Gdy wreszcie drzwi windy rozsunęły się na ostatnim piętrze, wzięła głęboki wdech i wyszła na korytarz, który nic a nic się nie zmienił w ciągu pięciu ostatnich lat. Jej kroki w kierunku mieszkania, w którym niegdyś mieszkał Itachi, stały się powolne, dosłownie jakby szła tiptopami. Nagle kolejne pytanie zrodziło się w jej głowie - a co, jeśli mieszkał z bratem?
          Nim doszła do drewnianych brzozowych drzwi, cała się trzęsła. Teraz przyszła pora na ostateczną decyzję. A miała zaledwie dwa wyjścia: zapukać, bądź też odwrócić się i zniknąć.
          Nagle zaczęła się cofać, żałując, iż tu przyszła, a wątpliwości ponownie zaczęły przejmowaać nad nią kontrolę.
Aż niespodziewanie, diabeł we własnej osobie w nią wstąpił i zapukała głośno.
Raz, drugi, trzeci. Nieprzestawała uderzać w drzwi zaciśniętą pięścią, dopóki nie zostały one otworzone.
Sasuke otworzył je z impetem, spoglądając rozjuszonym wzrokiem na nieproszonego gościa. Jednak jego wyraz twarzy zelżał, gdy tylko zorientował się, kto stał w jego progu. Rozrzeszył oczy w zdziwieniu, lustrując spojrzeniem jej przemoczoną i trzęsącą się sylwetkę. Nigdy by nie przypuszczał, że kiedykolwiek ujrzy ją pukającą do jego mieszkania.
N i g d y.
- Co ty tu robisz? - spytał spokojnie.
- Pięć lat temu… - wychrypiała przyglądając mu się hardo, a jej dłonie były zaciśnięte wzdłuż ciała . - Byłeś na lotnisku?
Sasuke oparł się o ościeżnicę.
- To już nie ma znaczenia, Sakura - westchnął, przymykając oczy, a z jego ust wydobyło się ciche westchnięcie. - Chłopak pewnie na ciebie czeka, więc nie wiem, po co tu w ogóle przyszłaś.
Sakura zmrużyła niebezpiecznie oczy.
- Chociaż raz zrób coś dla mnie, a nie dla swojego ego i mi do jasnej cholery odpowiedz! - krzyknęła, a serce w klatce piersiowej zaczęło bić jak oszalałe. Była zdeterminowana tak jak dawniej. Postanowiła, że nie odejdzie stąd, dopóki nie uzyska odpowiedzi. Nie ważne, czy będzie pozytywna, czy negatywna. Musiała wiedzieć!
Czuła na sobie jego zaintrygowane spojrzenie, które badało każdy skrawek jej twarzy.
- Byłem - wyznał szczerze, przeczesując krucze włosy. - Ale nie wiem, co to…
Nie dane mu było skończyć, gdyż już po chwili poczuł jej usta na swoich.
- Zamknij się i całuj, Uchiha - szepnęła, wpijając się mu mocniej w usta.
I całował. Tak jak chciała, i tak jak sam chciał - po prostu całował.


THE END!

(By Chusteczka: Więcej im nie było trzeba. Poszli w tany, bara-bara, reszte wymyślcie sobie sami…)

Od Autorki: Nie mogłam się powstrzymać, od nie wstawienia powyższego komentarza co do epilogu :D I nadszedł ten dzień, na dodatek jest to ostatni dzień w roku, iż Bonds oficjalnie się zakończyło. Epilog w takiej postaci, miał wyglądać niemal od zawsze. Pewnie nieco was zaskoczyłam tym 'pięć lat później', ale wszyscy musieli nieco dojrzeć w tym czasie. Nie, drugiej serii nie będzie, ale może kiedyś - z nacieskiem na kiedyś - uda mi się napisać jakąś jednopartówkę, jednak jest to plan mi dalece odległy. 
Bonds miało pięć lat. Nieco za dużo, nawet jak na mnie, lecz nic na to nie poradzę, wyszło jak wyszło. Ale jestem zadowolona, że przystałam przy swoim i że udało mi się zakończyć ten blog pomyślnie.
Dziękuje ogromnie wszystkim czytelnikom, tym co byli od samego początku - ha! jeśli takowi jeszcze zostali - i tym co dochodzili małymi kroczkami. Bez was na pewno nie dotrwałabym do końca tego opowiadania.  Raz jeszcze dziękuje i schylam się w pokłonie.
ARIGATOU!
I do zobaczenia na Shannaro ;)
Miku-chan