Wednesday 19 June 2013

1. Zły dzień.

Początek lipca. Słońce kilka godzin temu wzniosło się z nad linii horyzontalnej, by po raz kolejny swymi ciepłymi promieniami okalając stolicę Japonii – Tokio. Temperatura już samego rana sięgała dwudziestu stopni Celcjusza. Uroki tej strefy klimatycznej. Od wczesnych godzin porannych na ulicach można było dostrzec tłumy ludzi. Dorośli śpieszyli się do pracy, natomiast młodzież jak i młodsi odreagowywali cały rok szkolny, który kilka dni temu dobiegł końca. Wakacje, ah słodkie wakacje. Jednakże nie wszystkim dane było cieszyć się nimi.
Duża ilość promieni słonecznych wlewała się właśnie do jednego z wielu mieszkań, przez niezasłonięte okno. Skromna jednopokojowa kawalerka z aneksem kuchennym i małą łazienką tuż obok. To w takim warunkach mieszkała śpiąca jeszcze nastolatka. Leżała na kilkunastu książkach, które były pootwierane na różnorodnych stronach. Na sobie miała jeszcze wczorajsze ubranie. Zasnęła, czytając nowe podręczniki. Jej długie różowe włosy były związane, niechlujnie w dwa kucyki.
Dłonią przetarła twarz, po czym ziewnęła mocno. Wyciągnęła się na jednoosobowym łóżku a jedna z grubszych książek z hukiem wylądowała na drewnianej podłodze. Przestraszona usiadła szybko na łóżku a swymi szmaragdowymi tęczówkami, bacznie zaczęła krążyć po małym mieszkaniu. Ponownie wewnętrzną częścią dłoni przejechała po twarzy, chcąc się nieco dobudzić. Po chwili ściągła gumki z włosów, dając im tym samym chwilę rozluźnienia. Podniosła wcześniej zrzuconą książkę z podłogi i rzuciła ją z powrotem na łóżko.
Nagle jej tęczówki rozszerzyły się gwałtownie, gdy spoczęły na czarnych wskazówkach zegara. Czym prędzej zerwała się z łóżka ściągając z siebie wczorajsze ciuchy i wyciągając z szafy coś nowego, świeżego. Przeklinała siarczyście pod nosem na swój budzik który nie raczył zadzwonić. Od dziesięciu minut powinna być już w pracy! Kątem oka zerknęła w stronę parapetu gdzie powinno stać elektroniczne urządzenie, którego zadaniem było obudzenie jej, lecz nie było już tam go. Nie miała teraz czasu bygo szukać.
Zabrała ze stoły swoją średniej wielkości torbę w której trzymała najpotrzebniejsze rzeczy jak i książki, poczym jak oparzona wybiegła z mieszkania, wcześniej zamykając je na klucz. Co jak co ale w jej dzielnicy roiło się pełno złodzei a można było powiedzieć że ona znajdowała się na początku ich listy.
Samotna siedemnastolatka, która nie ma rodziny, przyjaciół, żyjąca tylko i wyłącznie dla siebie. Bez żadnego głębszego sensu. No może jest jedna rzecz w życiu na której jej zależy a mianowicie na zostaniu lekarzem, by móc pomagać schorowanym osobom, przy ich różnych dolegliwościach. Wyrwała się z sierocińca półtora roku wcześniej, nie po to by zmarnować sobie życie, lecz po to by się czegoś nauczyć. By zacząć nowe, lepsze życie. Fakt jest ciężko, jednak ona nie zamierza poddać się bez odpowiedniej walki. Mogą ją poniżać, mieszać z błotem, deptać, chodzić po niej, ona i tak nie ulegnie, będzie dąrzyć do swoich celów wytrwale.
Wybiegła z budynku w którym wynajmowała mieszkanie w zastraszająco szybkim tempie, kierując się na najbliższą stację metra. Tylko w ten sposób jest w stanie dostać się w ciągu pietnastu minut do centrum handlowego.
W obiekcie komercyjnym znalazła się za kwadrans dziesiąta. Czym prędzej skierowała się w stronę drugiego piętra, niechcąc męczyć się z ruchomymi schodami, postanowiła skorzystać ze schodów przeciwpożarowych. Przynajmniej uniknie niechcianych tłumów. Wchodziła a raczej biegła co drugi schodek. Dyszała ciężko, lecz nie zwalniała. Zdawała sobie sprawę że to nie będzie już jej pierwsze spóźnienie. W duchu błaga o toby szefa jeszcze nie było, wtedy o niczym by się nie dowiedział, co było dużą korzyścią dla niej.
Szybkim ruchem dłoni otworzyła nieostrożnie drzwi znajdujące się na drugim piętrze i wybiegła na zatłoczony holl centrum handlowego. Powietrze w środku było ciężkie. Duchota. Mimo iż wszystkie większe okna były pootwierane to nic nie dawało, nawet klimatyzacja nie pomagała w narastającym upale.
Niespodziewanie jej torba zachaczyła się o jeden ze słupków a cała jej zawartość wysypała się na podłoże. Zaklnęła jak jeszcze nigdy. Przykucnęła i zaczęła zbierać wszystko pokolei, nagle koło niej pojawił się chłopak o krótkich czerwonych włosach, który pomógł jej z rzeczami. Sakura posłała mu uśmiech wdzięczności, w końcu trochę miała w swojej torbie.
- Biologia? - zapytał zdziwiony podając jej ostanią książkę.
- Tak, przepraszam ale muszę pędzić. - powiedziała miło i zerwała się z powrotem do biegu. - Dzięki! - Rzuciła przez ramię. Chłopak posłał jej w odpowiedzi uśmiech, którego ona nie była już w stanie dostrzec. Gdy miał zamiar już odejść, jego tęczówki dostrzegły jeszcze jeden przedmiot leżący na podłodze. Podniósł go i zaczął się rozglądać w kierunku w którym pobiegła dziewczyna. Wzruszył ramionami i spokojnym krokiem ruszył za nią, z zamiarem oddania zguby.

            Jej szmaragdowe tęczówki dostrzegały już zarys wejścia do księgarni w której pracowała. Przyśpieszyła i jak samochód wyścigowy zaczęła wyprzedzać po kolei każdą osobę, która wadziła jej drogę. Wbiegła do księgarni, posyłając orozumiewawcze spojrzenie kasjerce, lecz na jej twarzy pojawił się grymas niezadowolenia. To mogło oznaczać tylko jedno. Jest szef, a na dodatek nie w humorze. Westchnęła, po czym skierowała się w kierunku zaplecza. Jednak nie dodotarła do drzwi, one otworzyły się od środka.
- Wreszcie jesteś! - powiedział, podniesionym głosem. - Chodź musimy porozmawiać. - Dodał i wskazał dłonią by weszła pierwsza do pomieszczenia obok.
- Ja przepraszam, budzik mi nie zadzwonił. - powiedziała, gdy tylko drzwi zostały zamknięte.
- To już nie pierwszy raz i za każdym razem jest ta sama wymówka! - odparł zdenerwowany. - Wiem, że są wakacje ale skoro wiesz, że masz na rano do pracy to nie powinnaś balować całą noc! - Dodał.
- Ale ja… - zaczęła.
- I nie mów, że się uczyłaś, bo w to już nie wierzę, zwłaszcza, że szkoła się skończyła tydzień temu!
- Ale ja właśnie, że się uczyłam! - wtrąciła oburzona. Co jak co, ale ona nie miała ochoty na jakiekolwiek imprezy. Wolała spędzić wieczór przy telewizorze z popcornem w misce, bądź przy książkach niż w głośnej dyskotece, w której panownie wyrywają panienki na jedną noc.
- Już wyraziłem swoje stanowisko i nie będe się powtarzać. Mimo iż jesteś dobrą pracownicą, to za każdym razem gdy masz poranną zmianę spóźniasz sie, dlatego też muszę Cię zwolnić, kolejnej szansy nie mogę Ci już dać, za dużo ich dostawałaś. - powiedział. Gdy różowowłosa otwierała usta by już coś dodać, on ją uprzedził. - Przykro mi Sakuro, lecz to jest moje ostatnie słowo i nie zamierzam go zmieniać. Za przepracowane dni w tym miesiącu dostaniesz wypłatę w ten sam dzień co zawsze, a teraz zabierz rzeczy ze swojej szafki, jeśli możesz. - Dodał, wychodząc z zaplecza. Haruno mocno zacisnęła swą pięść, po czym uderzyła nią w pobliskie szafki.
- Piękny początek dnia, nie ma co. - syknęła, zabierając swoje rzeczy. Następnie opuściła księgarnie, bez żadnego słowa.
            Usiadła na jednej z wielu ławek, a tuż obok znajdowały się dwie palmy. Oparła brodę okolana, które podkuliła pod siebie. Westchnęła ciężko. Teraz nie pozostaje jej nic innego jak poszukać nowej pracy i to jak najszybciej. Swe szmaragdowe tęczówki wbiła przed siebie, gdzie znajdowała się średniej wielkości kawiarnia. Już nie raz tam była, skuszając się na małe latte bądź drobną porcję lodów. Jednak w tej chwili miała ochotę na duży puchar lodów truskawkowo-malinowych z polewą cytrynową. Raz się żyje. Pomyślała kierując się w tamtą stronę.

No comments:

Post a Comment