Z
istną furią zasiadła na swoim łóżku. Zastanawiała się, o co tym razem chodzi
Sasuke i dlaczego zamierza dyrygować w jej własnym mieszkaniu? Oj nie,
zdecydowanie nie pozwoli na to. Mimo iż nie jest to do końca jej mieszkanie, to
w tej chwili ona je zajmuje i nie ma zamiaru słuchać Uchihy. Z resztą po
cholerę on tu przyszedł? Zastanawiała się na tym. Miała serdecznie dość tego,
że po raz kolejny wkracza z impetem w jej życie i znów rozkazuje.
Sakura
była zdecydowanie przytłoczona zaistniałą sytuacją. Wiedziała, że Ayumi chce
dla niej dobrze, ale nie musiała ze sobą przyprowadzać tutaj swojego kuzyna!
Różowowłosa była wyraźnie poirytowana faktem, że Sasuke zawitał do jej
mieszkania – nieproszony. Nie mając pojęcia, od czego ma zacząć by jakoś
ogarnąć całą sytucję, opadła plecami na miękkie łóżko. Musiała wszystko
przemyśleć. O dziwo nie dochodziły do jej uszu żadne krzyki czy też kłótnie,
których się spodziewała. Zamiast tego po kilku minutach usłyszała ciche pukanie
do drzwi, na które nie odpowiedziała.
- Mogę
wejść? - stonowany głos Hamasaki zza drzwi doszedł do jej uszu. Westchnięcie
wydobyło się z krtani leżącej nastolatki.
- Wejdź,
ale sama. - odpowiedziała. Gdy drzwi się uchyliły, nie spuszczała swego
szmaragdowego wzroku z sufitu i pozostało tak nawet gdy Ayumi wreszcie weszła
do jej pokoju. Czerwonowłosa podeszła do mebla, na którym leżała jej
przyjaciółka, po czym usiadła obok niej.
- Po co go
przyprowadziłaś? - syknęła zdenerwowana Haruno.
- Nie
odzywałaś się od wczoraj. Dzisiaj nawet w szkole nikt nic nie wiedział, nawet
nauczyciele. Myślałaś, że nie spanikuję? Musiałam go ściągnąć, by pomógł mi cię
szukać! Wtedy jak dzwoniłaś byliśmy na komisariacie. Sasuke próbował
wszystkiego, by przyjęli zgłoszenie o twoim zaginięciu. A po twoim telefonie,
przyjechaliśmy od razu tutaj. - wyjaśniła na spokojnie Hamasaki. - Co
powiedział lekarz jak byłaś w szpitalu? - zapytała, chcąc mieć pewność, że
wszystko z nią w porządku.
-
Zatrzymali mnie na noc na kontrole. Nie pamiętam za bardzo co się wtedy działo.
- odparła z monotonią w głosie.
- Ale nic
poważnego ci nie zrobili, prawda? – dopytywała się, Sakura pokręciła głową, uspokajając tym nieco
swoją przyjaciółke.
- Nie
mówmy już o tym. - powiedziała różowowłosa przyciszonym tonem. Nie wiedząc
czemu w jej głowie ponownie pojawiła się twarz nieznanego mężczyzny. Była
święcie przekonana, że go widziała!
- Jeszcze
tylko jedno pytanko i o nic więcej już nie będe pytać, ok? - zapytała, chcąc
bardzo, ale to bardzo poznać odpowiedź na jeszcze jedno pytanie, które aż takie
strasznie nie było. Sakura westchneła ciężko, ale po chwili skinęła głową,
pozwalając rudowłosej zadać ostatnie pytanie.
- Czy
naprawdę to Konan z Painem cię uratowali?
Haruno pogrążyła się w jeszcze większym
zamyśleniu. Pomimo tego że to było dość proste pytanie, jej przysporzyło trochę
kłopotu, gdyż nie była w stanie odpowiedzieć ani stanowczego „tak”, ani
stanowczego „nie”.
- Wydaje
mi się że... - zaczęła niepewnie, jednak szybko ugryzła się w język. Nie
chciała wprowadzać w Ayumi w niepotrzebne zaniepokojenie. - Ale odpowiadając na
twoje pytanie to tak. - powiedziała. Hamasaki natomiast ściągneła brwi,
zastanawiając się, co najpierw chciała powiedzieć jej przyjaciółka. Gdy Ayumi
otwierała usta, by spytać się, czy coś ją jeszcze trapi, przerwał jej
niespodziewany huk dochodzący zza
zamkniętych drzwi...
Sasori
mimo zaistniałej sytuacji, nawet nie ruszył się z kanapy, tylko dalej
przerzucał pilotem kanały, próbując znaleźć coś, co go ewentualnie zainteresuje
w telewizji. Czerwonowłosy nie zamierzał przejmować się młodszym bratem
Itachi’ego. Teraz gdy Itachi wrócił, wszystko pomału zacznie się zmieniać,
łącznie z błogim i beztroskim życiem nastolatka. Jednak wszystko w swoim
czasie.
Sasuke w momencie, gdy jego
kuzynka weszła do pokoju różowowłosej, usiadł przy kuchennej wysepce, a karymi
tęczówkami uważnie lustrował członków Akatsuki. Sasori oglądał, czy raczej
próbował oglądać, telewizję, a Deidara zmywał po posiłku. Nic nadzwyczajnego.
Zachowywali się jak zwykli ludzie, co bardzo niepokoiło kruczowłosego.
- Od kiedy
Akatsuki zajmuje się ochranianiem nastolatki? - fuknął poirytowany.
- Wcale
nie bawimy się w ochraniarzy. Po prostu wykonujemy prośbe Tsunade. - odpowiedział Sasori jak gdyby nigdy nic.
- A wy
zgodziliście się, ot tak? - zadrwił Uchiha.
-
Oczywiście. - wtrącił Deidara, zakręcając kran i wycierając ręce w ręcznik. -
Niby dlaczego mielibyśmy odmówić, skoro to nasi ją znaleźli i zawieźli do
szpitala?
- Jakoś
nie chce mi się wierzyć, że robicie to, ponieważ macie dobre serca. Czego od
niej chcecie? - syknął, wyraźnie poirytowany kruczowłosy. Musiał przyznać, że
to wszystko wydawało mu się zbyt dziwine, by mogło być prawdziwe.
- Czy musimy
od niej czegoś chcieć? - zapytał blondyn.
Sasori w tym momencie wstał z kanapy i zaczął kierować się w ich stronę.
- Nie
wyobrażaj sobie zbyt wiele. Jesteśmy tu tylko i wyłącznie w dobrej wierze. -
wyjaśnił czerwonowłosy. Sasuke prychnął złośliwie.
- I
myślisz, że po tym wszystkim, co zrobliście z Itachim, wam uwierze? Gówno
prawda! Jesteście zwykłymi kryminalistami!
- Słuchaj,
dzieciaku... - warknął zdenerwowany Sasori, chwytając kruczowłosego za koszule.
- To co było w przeszłości, zostanie w przeszłości. Żaden smarkacz nie będzie
mi niczego wypominał, więc nie wtrącaj się w nie swoje sprawy. I mam nadzieję,
że gdy Itachi pojawi się niedługo, to odpowiednio ci wpieprzy. Wtedy może
wreszcie zrozumiesz, kto po jakiej stronie stoi...
- Hej, hej
Sasori spokojnie... - wtrącił Deidara widząc, jak ich konwersacja przyjmuje nie
ten tor rózmów, co potrzeba. - A Sakurze nic się nie stanie. W poniedziałek
rano zmywamy się stąd. - powiedział w stronę Uchihy, chcąc go zapewnić, iż
różowowłosej nic nie będzie.
- Zamknij
się. - powiedział Sasori wraz z Sasuke w tym samym czasie w stronę blondyna.
- A róbta
se co chceta. - mruknął blondyn i tym razem to on skierował się w stronę
kanapy, gdzie zamierzał pooglądać telewizje.
- Jeżeli
już robisz za dobrego samarytanina, to z łaski swojej przy następnej rozmowie z
Itachi’m przekaż mu, że nie chcę go więcej widzieć. Nie ma już czego tu szukać.
Na dodatek, możesz mu jeszcze przekazać to... - powiedział z furią, a następnie
uderzył czerwonowłosego prawym sierpowym.
Sasori,
który był bliski upadkowi, ręką zahaczył o nierozpakowane zakupy znajdujące się
na kuchennej wysepce, które w efekcie razem z nim runęły na podłogę. Deidara
przeczuwający, że do takiego zdarzenia może dojść, nawet się nie odwrócił.
- Ty... - warknął
Sasori, wycierając krew z kącika ust i wstając z podłogi.
W
tym samym czasie z sypialni wyszła Haruno wraz z przyjaciółką, które
niespodziewały się ujrzeć tego, co zastały. Deidara usłyszawszy, jak drzwi się
otwierają, obejrzał się w stronę dwóch nastolatek.
- Nie ma
się czym przejmować. - stwierdził, po czym wrócił do oglądania telewizoru.
Jednak ani Sasuke, ani
Sasori, nie przejęli się pojawieniem Sakury i jej przyjaciółki. Czerwonowłosy
gdy tylko wstał na nogi, ponownie chwycił Uchihę za koszule i tym razem to on
go uderzył. Sasuke jednak nie upadł, gdyż podtrzymał się na krześle. Pomimo rady
blondyna, nastolatki postanowiły zareagować. Od razu.
- Pogieło
was?! - krzyknęła Ayumi, ale oni ją zignorowali. Sakura widząc zero reakcji z
ich strony, sama postanowiła się wtrącić. Ni stąd ni z owąd znalazła się
pomiędzy dwoma panami.
-
Pohamujcie trochę swój testosteron, jak tu jesteście. To jest mój dom, a nie
ring do jasnej cholery! - powiedziała podniesionym tonem, lustrując to
Sasoriego, to Sasuke, którzy po upomnieniu z jej strony postanowili się
opanować.
- Ty
zostajesz. - warknęła, wytykając palcem czerwonowłosego, po czym jak grom
odwróciła się w stronę Uchihy. - A ty pójdziesz ze mną. – dodała w jego stronę,
a następnie obróciła się na pięcie i skierowała się w stronę wyjścia.
Dwójka
uczniów siedziała przy dużym kuchennym stole, a pomiędzy nimi leżały
porozkładane książki. Granatowowłosa uporczywie próbowała wytłumaczyć coś
swojemu koledze z klasy, jednak mimo wszystko Uzumaki nie do końca wiedział o
co chodzi. Hyuga w oznace bezradności oparła głowę o jeden z podręczników,
próbując wymyśleć sposób nauczania, przez który będzie w stanie dotrzeć do
blondyna, a przede wszystkim do jego rozumowania.
Po chwili do mieszkania na ostatnim piętrze
wszedł Jiraya. Mężczyzna uważnie zaczął lustrować nastolatków, po czym podniósł
rękę, w której trzymał obszerną reklamkówkę, a następnie powiedział:
- Kto chce
ramen?
Naruto jak opażony zerwał się z krzesła i czym
prędzej popędził ku opiekunowi.
- Nie tak
prędko. - powiedział starszy mężczyzna z szatańskim uśmiechem. - Wpierw powiedz
mi, czego się nauczyłeś. - dopowiedział.
Blondyn w przerażeniu spojrzał na Hyugę. Oboje
wiedzieli, że w ciągu ostatniej godziny nic mu nie wlazło do głowy. Jiraya
westchnął, widząc ich miny.
- Dam ci
radę Hinata, wykorzystaj to, co on lubi i połącz to z nauką. - powiedział z
szerokim uśmiechem. - A teraz zabieram się do pracy. O ramenie możesz pomarzyć,
Naruto. - dodał i czym prędzej schował się w swoim gabinecie.
- Ty nie
pracujesz, tylko piszesz te swoje zboczone historyjki - krzyknął Uzumaki za
swoim opiekunem.
- Ja chcę
ramen! - wręcz zarządał.
-
Naruto-kun. - odezwała się Hyuga. - Jeżeli masz 10 misek z ramenem, a potem...
- tłumaczyła jak do małego dziecka. Jednak, ku jej zdziwieniu, owa metoda
zadziałała. Naruto wreszcie rozumiał to, co mu tłumaczyła.
Sakura
zatrzasneła za sobą drzwi frontowe, gdy tylko wyszła z kruczowłosym na
korytarz. Zielonymi tęczówkami uważnie lustrowała postawę dawnego przyjaciela.
Na jego twarzy nie było skruchy za małą bijatykę, która miała miejsce w jej
domu.
- Co to
miało być, do cholery? - zapytała z furią.
- Teraz
już ze mną rozmawiasz? - sarkazm wydobył się z jego ust.
-
Przestań! – krzyknęła rozzłoszczona.
- Bo co? –
spytał, zbliżając się do niej.
- Zadam ci
pytanie. Po co tu przyszedłeś? – zapytała, tym razem ze stoickim spokojem,
opierając się w tym samym czasie o ścianę. Sasuke dłonią przeczesał włosy,
zastanawiając się nad rozsądną odpowiedzią.
- A czemu
nie? – rzucił głupio. Żyłka na czole różowowłosej zaczęła niebezpiecznie
pulsować. Jej chwilowy stoicki spokój zniknął w mgnieniu oka.
- Przestań
do jasnej cholery, odpowiadać pytaniem na pytanie. To irytujące! - warkneła. Kącik ust Uchihy uniósł się
delikatnie do góry.
- Jak
myślisz czemu tu przyjechałem z Ayumi? - ponownie zadał pytanie, stając tuż
przed nią. Jego dłoń znalazła się na ścianie, o którą opierała się nastolatka.
Sakura wypuściła powietrze ze swoich ust i odgarneła kosmyk włosów, który opadł
jej na twarz.
- Nie
wiem. - skłamała, gdyż Ayumi mniej więcej wytłumaczyła jej sytuację, ale nadal
chciała to usłyszeć od niego, a nie od niej. Odruchowo przeniosła swój wzrok z
kruczowłosego na bok.
- Myślisz,
że ot tak mógłbym zignorować informacje o twoim nagłym zniknięciu, a później o
tym, że ktoś cię napadł... i pobił? - spytał. Sakura wyczuła jego intensywny
wzrok na sobie. Wiedziała, że dokładnie przyglada się jej siniakom. - Nic
poważnego ci nie zrobili?
- Nie. -
odpowiedziała przyciszonym głosem, nadal nie spoglądając na niego. - Jednak to
że tu przyjechałeś wraz z Ayumi, nie daje ci prawa do bijatyki z Sasorim. -
zaprotestowała, tym razem stanowczym tonem.
- Mówiłem
ci już, żebyś się z nim nie zadawała. - tym razeem to on warknął.
- Oj,
przepraszam bardzo, ale wtedy powiedziałam ci, co myślę o twoim zakazie, na
dodatek to nie moja wina, że Tsunade ich poprosiła, by do końca tygodnia
pilnowali, bym nic nie robiła. – broniła się pewnie.
- Nie
wiesz, kim on i reszta jego koleszków są i lepiej, byś nie wiedziała, ale radzę
zerwać z nimi kontakty, nim będzie za późno!
Sakura westchneła ciężko.
- Ayumi
powiedziała mi conieco. - powiedziała, czego kruczowłosy w ogóle się nie
spodziewał.
- I nadal
się z nimi spotykasz?! - zapytał z podniesionym głosem.
- To tylko
trzy dni. Watpię by Tsunade kazała im robić za niańki, jeśli mieliby mi coś
zrobić! - negowała i wreszcie przeniosła spojrzenie Sasuke.
- Kiedy
wreszcie zrozumiesz, że zadawanie się z Akatsuki narobi ci tylko problemów?!
Naprawde jesteś irytująca! - krzyknął. Źrenice Haruno rozszerzyły się
gwałtownie.
- A ty
bucowaty! - stwierdziła, robiąc krok w jego stronę. W tym momencie odległość
między nimi wynosiła mniej niż centymetr. Ich spojrzenia były intensywne, w obu
można było dostrzec palący się ogień złości.
-
Wariatka! – powiedział dobitnie, po czym niekontrolując swoich ruchów,
pocałował ją.
Siedział
w samochodzie zaparkowanym niedaleko apartamentowca, w którym znajdowała się dwójka
jego znajomych. Auto, w którym się znajdował, miało przyciemnione wszystkie
szyby, dlatego też nikt nie był w stanie dostrzec go z zewnątrz. Itachi
wiedział, że od teraz będzie musiał również skupić się na bezpieczeństwie
nastolatki i tym, by jego wuj nie dowiedział się o jej miejscu zamieszkania.
Jego pokolenie wreszcie musi stawić czoła Madarze i jego planom, a wszystko to
musi zostać zrobione potajemnie. Niespodziewanie dostrzegł, jak jego młodszy
brat wychodzi z klatki apartamentowca, którą obserwował. Nie sądził, że
zastanie tutaj brata, mimo iż wiedział, że zna się z dziewczyną, którą
uratował. Itachi pierwszy raz od kilku lat był w stanie na niego spojrzeć.
-
Wydoroślał. - mruknął sam do siebie, a widząc świeżą opuchliznę na twarzy
brata, prychnął ze śmiechem pod nosem. – Nic się nie zminiłeś, braciszku. –
dodał.
Deidera
wraz z Ayumi, uporczywie przystawiali swe ucho do drzwi frontowych w mieszkaniu
Haruno, chcąc gowiedzieć się jak najwięcej,
jednak żadne z nich nie było w stanie usłyszeć niczego dokładnie. Głosy
Sasuke i Sakury były zbytnio stłumione. Najwidoczniej osoba, która
zaprojektowała te drzwi, wiedziała, że ludzie nie cierpią wrednych
podsłuchiwaczy.
Sasori obserwował ich z kanapy, przykładając
mrożonke do twarzy. Musiał stwierdzić, że Uchiha zadał mu dość ładny i
precyzyjny cios.
Nagle blondyn wraz z
Hamasaki gwałtownie odsuneli się od drzwi. Po niespełnej sekundzie do
mieszkania powróciła skołowana różowowłosa.
- Gdzie
Sasuke? - zapytała Ayumi, pojawiąjąc się od razu przy jej boku.
- Pojechał
do domu, bo powiedziałaś, że zostajesz tutaj. Tylko masz zadzwonić do matki. -
odpowiedziała, wymuszając na swej twarzy uśmiech, po czym bez najmniejszego
słowa skierowała się w stronę sypialni, cały czas opuszkami palców dotykając
ust...
No comments:
Post a Comment