Wednesday 19 June 2013

25. Nowe hobby.

W gabinecie dyrektora pojawił się jako ostatni z wszystkich członków swojej drużyny. Orochimaru od wejścia obrzucił go wściekłym spojrzeniem.
 - Tłumacz się! - wrzasnął dyrektor Otto podrywając się ze swojego krzesła, gdy tylko drzwi zatrzasnęły się za kruczowłosym.
 - A co tu jest do tłumaczenia? Przegraliśmy i tyle - odburknął Uchiha, stając pomiędzy Juugo a Suigetsu. Ta odzywka jak i jego postura najwyraźniej nie spodobały się Orochimaru, który z impetem uderzył pięścią w biurko.
 - Nie igraj sobie ze mną, jesteśmy już w wystarczająco dużych kłopotach, a ty jeszcze odstawiasz takie szopki tuż przed meczem. Masz szczęście, że mnie tam wczoraj nie było. – powiedział  nadal podniesionym tonem.
 - Nie moja wina, że Uzumaki i Otsuri mają za długie jęzory. Mogli się nie wtrącać - mruknął Sasuke, cały czas spoglądając na rozwścieczonego dyrektora. Pozostali członkowie drużyny nie odezwali się słowem, jedynie spoglądali na Orochimaru i Uchihę.
 - Nie mam nic przeciwko jakiejkolwiek rywalizacji z Konohą tylko wtedy, gdy wygrywacie, a nie jeśli przyczyniacie się wyrzuceniu siebie z boiska. Ponieważ Otto przegrało, bo za brakło im najważniejszego gracza, to on i tylko on poniesie tym razem konsekwencje - stwierdził, lustrując uważnie bratanka Madary, który zachowywał się jakby miał gdzieś Orochimaru i jego uwagi.
 - Tylko nie planuj mi nic na dzisiejsze popołudnie, bo muszę odebrać wuja z lotniska - wtrącił bezczelnie Sasuke, wiedząc,  że Orochimaru nie jest w stanie postawić się Madarze.
Niespodziewanie po całym pomieszczeniu rozległo się głośne pukanie do drzwi, dochodzące z zewnątrz.
 - Wejść - krzyknął Orochimaru. Do pokoju weszła kobieta, którą uczniowie od razu rozpoznali.
 - Panie dyrektorze, ma pan pilną, ale niezapowiedzianą wizytę - powiedziała sekretarka dość niepewnym głosem, biorąc pod uwagę obecny humor dyrektora szkoły, który był od razu rozpoznawalny.
 - Kto znowu? - warknął przez zaciśnięte zęby.
 - Rada, burmistrz i... - zawahała się.
 - Nie kończ - przerwał Orochimaru, ponownie uderzając pięścią w blat biurka. - Ulokuj ich w sali konferencyjnej i przekaż, że zaraz przyjdę - dodał, próbując trzymać swoje nerwy na wodzy. Sekretarka nie powiedziała już nic, tylko skinęła głową i opuściła pomieszczenie. Orochimaru westchnął ciężko.
 - Wyjdźcie - powiedział, opadając na krzesło. - Rozmówimy się później. Zwłaszcza z tobą, Uchiha - mruknął cicho pod nosem.
Członkowie drużyny wymienili się zdziwionymi spojrzeniami. Kruczowłosy był jednak najbardziej zaskoczony z nich wszystkich. Przez te wszystkie lata, przez które znał Orochimaru, nigdy nie przypuszczałby, że tak nagle odpuści z powodu jakiegoś spotkania. Wychodząc z gabinetu, ujrzał znajomą sylwetkę mężczyzny znikającą w jednym ze szkolnych korytarzy. Zmarszczył swoje brwi, zastanawiając się przez dłuższą chwilę, co takiego może sprowadzać Minato Namikaze do liceum Otto.
Dwie uczennice Konohy szły tuż obok siebie chodnikiem, rozmawiając przyciszonym tonem. Pomimo iż spędzały ze sobą dużo czasu, to nigdy nie za brakło im tematu do konwersacji.
 - Zmieniając temat rozmowy, co mówił Sasuke, gdy wczoraj przyjechał do ciebie, hm? - spytała Ayumi z czystej ciekawości, jednak nie zamierzała poruszać tematu, o którym wspomniał wczoraj wieczorem jej kuzyn, gdyż była święcie przekonana, że to Deidara bądź Sasori był jej kierowcą. Bo kto inny?
 - Po tym jak wparował do mojego pokoju, gdzie zastał mnie w samym ręczniku stwierdził, że to ty go wysłałaś. - odpowiedziała Sakura, na co Hamasaki zaczęła się śmiać.
 - Tak jasne. Wybiegł jakby się za nim paliło, gdy się dowiedział, że nie ma z tobą żadnego kontaktu - powiedziała, tym samym wyrzucając wymówkę Sasuke do śmietnika. - A tak w ogóle, to coś się dzieje pomiędzy tobą a nim?
Sakura ciężko westchnęła słysząc to pytanie.
 - Jeśli nie chcesz to nie mów - dodała Ayumi.
 - Nie wiem - odpowiedziała. - Najpierw całuje, a kilka dni później mówi żebym o tym zapomniała.
 - Kiedy tak powiedział? - spytała zaskoczona Ayumi.
 - Wczoraj. Powiedział to i wyszedł. Więc jeśli możesz, przekaż mu by się trzymał ode mnie z daleka, bo na takie zagrywki więcej sobie nie pozwolę - fuknęła lekko pod denerwowana.
Hamasaki przeklęła w myślach kuzyna, którego nawet ona po tylu latach nie potrafiła rozszyfrować. Mimo wszystko wydawało jej się, że coś zaczyna iskrzyć pomiędzy tą dwójką, jednak pewności nie miała. Zamierzała uparcie rozszyfrować Sasuke i jego uczucia do Sakury.
 - Miałam się pytać wcześniej, ale kompletnie zapomniałam - wtrąciła nagle Haruno. - Co się stało wczoraj przed meczem? Bo to akurat przegapiłam.
 - Sasuke wspomniał, że spotkał cię w trakcie meczu. Mogłaś powiedzieć, że będziesz, a jeśli chodzi o wydarzenia sprzed meczu to jak zwykle Sasuke musiał wdać się w bójkę z Naruto, Nakatsu i resztą naszej drużyny. - powiedziała, pomijając swój udział.
 - Sasuke powiedział mi, żebym nie pozwoliła ci zagrać w następnym meczu - dodała Sakura. Tego czerwonowłosa się zupełnie nie spodziewała.
 - Nie zrobił tego! - jej oburzenie w stosunku do kuzyna straciło właśnie wszelkie granice. - Zabije go, jak tylko wrócę do domu! - groziła z morderczym wyrazem twarzy.
 - Miał jakiś powód, żeby tak powiedzieć? – ponownie spytała. Dobrze pamiętała, jak Uchiha wypowiedział te słowa. Jego wyraz twarzy jak i ton głosu, nie wskazywałyby na to, że była to zwykła błahostka.
 - Widziałaś jak skopałam tyłki jego drużynie. Nie chce powtórki - odpowiedziała Ayumi od razu, nie chcąc, by jej przyjaciółka zaczęła coś podejrzewać. - Przygotuj się, bo zaraz zaczną się pytania - dodała, zmieniając temat.
Sakura widząc na horyzoncie budynek Konohy, westchnęła ciężko. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, iż praktycznie cała klasa zacznie ją wypytywać, co się stało wczoraj. I w kółko będzie musiała powtarzać jedno i to samo kłamstwo. Nawet Ayumi nie znała prawdy. Nikt prócz niej samej, Sasoriego, Deidary i Itachiego nie wiedział, że cały czas znajdowała się w domu, gdy wszyscy się do niej dobijali.
 - Ale nie martw się, gdy się szykowałaś rano w łazience zadzwoniłam do Nakatsu i Naruto. Będziemy cię kryć przed resztą, a zwłaszcza przed Ino.
 - Coś mówiłaś o mnie? - wtrącił głos ni stąd ni zowąd.
Przyjaciółki odwróciły się i ich oczom ukazała się Yamanaka, koło której stała również Hinata.
 - Cześć Ino. Chyba nie nauczyli cię, że nie ładnie jest podsłuchiwać. - powiedziała Ayumi zadziornym tonem.
 - Tak samo jak twojej koleżanki nie nauczono trzymania się z daleka od czyichś byłych.
 Hamasaki parsknęła śmiechem, natomiast Sakura stała jak wmurowana, nie mając pojęcia o co chodzi.
 - Ino przestań - wtrąciła granatowo włosa.
 - Przepraszam bardzo, ale to według twojej wyobraźni z nim chodziłaś, bo on ma całkowicie odmienne zdanie na ten temat - argumentowała Ayumi, dość rozbawionym tonem. W rzeczywistości nie miała nic przeciwko Ino, jednak ta czasami zbytnio żyła w swojej wyobraźni.
 - Nie mam nawet pojęcia o czym mówisz. I nie będę tolerować oszczerstw, skierowanych w moją osobę - wtrąciła Sakura, która nadal nie wiedziała, o kim mowa.
 - Zaprzeczysz, że Sasuke pobiegł szukać cię wczoraj wieczorem, jakbyś trzymała go na smyczy?
Źrenice różowowłosej rozszerzyły się gwałtownie, słysząc imię młodszego Uchihy. Ayumi w tym momencie uderzyła się lekko dłonią w czoło.
 - Ino, to nie twoja sprawa - powiedziała cicho Hinata, łapiąc ją za ramię, a następnie próbując odciągnąć ją od Haruno i Hamasaki.
 - Posłuchaj mnie - zaczęła Sakura, robiąc krok w przód. - Nie prosiłam go, żeby mnie szukał. Jeśli jest to twój były i jeśli nie podoba ci się coś w jego zachowaniu, to rozmów się z nim a nie ze mną, bo wierz mi, ja go nie chce - powiedziała, po czym odwróciła się i skierowała się w stronę szkoły. Niespodziewanie jednak, poczuła silne uderzenie w plecy, które spowodowało jej potknięcie. Krzyk wydobył się z jej krtani, a powieki zamknęły się gwałtownie, przed zderzeniem z płytą chodnikową.
Ku swojemu zdziwieniu nie poczuła bólu, którego spodziewała się przy zderzeniu. Jednak dopiero gdy poczuła ludzką skórę, otworzyła ponownie swe powieki i wtedy dopiero ujrzała, że znajduje się w ramionach nieznanego chłopaka.
 - Ino przekroczyłaś wszystkie granice! - powiedziała Ayumi podniesionym głosem, podchodząc do Haruno. Na twarzy Yamanaki jednak pojawił się jedynie niewinny uśmieszek.
Sakura jak oparzona wyrwała się z uścisku nastolatka. Dopiero po chwili ujrzała logo Konohy na jego koszuli.
 - Em… dzięki - powiedziała nieco zawstydzona. Uczeń Liścia jedynie wzruszył ramionami, po czym bez słowa oddalił się.
 - Nic ci nie jest?’ - sytała Ayumi.
 - A niby co mam jej być? - wtrąciła Ino, wymijając parę przyjaciółek. Hamasaki zaczęła wyklinać pod nosem w stronę blondynki.
 - Spokojnie Ayumi, nic mi nie jest – próbowała rozładować sytuację Sakura, uśmiechając się.
 - Przepraszam za nią... - wtrąciła Hinata, która nadal przy nich stała. - Ona… ona…’
 - Ona doskonale wiedziała, co robi. Nie musisz jej bronić - dokończyła za nią czerwonowłosa. - I radzę zmienić towarzystwo, bo daleko z nią nie zajdziesz, co najwyżej na dywanik do dyrektora -  Hamasaki nie czekając na odpowiedź Hinaty, chwyciła Sakurę pod ramię i zaczęła z nią iść w stronę szkoły.
 - Mogłaś obchodzić się z nią delikatniej. Nie wygląda na taką jak Ino - powiedziała Sakura, spoglądając na przyjaciółkę kątem oka.
 - I nie jest. Hinata jest spokojną i mądrą dziewczyną, a czemu trzyma się z Ino, to nie mam zielonego pojęcia.
 - Znasz tego chłopaka, który mnie złapał? - spytała Sakura. Mimo iż uczęszczała do Konohy od nie dawna, to wydawało jej się, że kojarzyła każdego ze swojego roku, a na młodszego nie wyglądał.
 - Sai. Powinien być w naszej klasie, ale ma program indywidualny. Odkąd zaczął chodzić do Konohy, nie zamienił z nikim ani słowa. Wszyscy próbowali, nawet Naruto, ale jak widać nic nie przyniosło rezultatu. To, że cię dzisiaj złapał, uważam za cud, ale jak sama widziałaś nie powiedział nic - wyjaśniła Hamasaki, wkraczając do budynku szkoły.
Będąc przy klasie, spotkały Nakatsu opartego o ścianę. Gdy tylko przyjaciółki doszły do niego, spojrzał im prosto w oczy.
 - Ino rozprowadza plotki - mruknął w ich stronę.
 - Niech zgadnę - fuknęła podirytowana Ayumi.  - Dotyczą one Sakury i mojego walnietęgo kuzynka? - spytała sarkastycznie. Sakura jedynie przewróciła lakonicznie oczami.
 - Zapowiada się świetny dzień - skwitowała, poprawiając torbę na ramieniu, po czym weszła do klasy w istne gniazdo żmij.

Uchiha wjechał na prywatne lotnisko, mieszczące się tuż obok Narita. Samolot jego wuja przed chwilą wylądował, więc będąc na płycie lotniska Sasuke przydepnął bardziej pedał gazu i zatrzymał się tuż przed Madarą. Jego prawny opiekun od razu wsiadł do samochodu.
 - Spóźniłeś się - skwitował.
 - Korki – odparł równie wymownie, cofając samochód. Tak naprawdę w Tokio nie było jeszcze takich korków - w rzeczywistości wcale mu się nie śpieszyło. - Jedziemy do domu? - spytał, nie będąc pewny planów wuja.
 - Najpierw muszę do biura podjechać.
Sasuke zerknął niecierpliwie na zegarek.
 - Spieszy ci się? - spytał Madara, widząc spojrzenie podopiecznego.
 - Mam coś później do załatwienie z Juugo i Suigetsu - odpowiedział, wyjeżdżając na główną ulicę.
 - W takim razie zostaw mnie w biurze i jedź. Zobaczymy się w domu.
Sasuke skinął głowę. Jego rozmowy z wujem nigdy nie były produktywne, zazwyczaj brakowało w nich rodzinnych relacji i jakichkolwiek uczuć.
Suigetsu i Juugo czekali na niego na parkingu pełnym samochodów, tuż przed hangarami mieszczącymi się na obrzeżach Tokio. Słońce pomału zachodziło za horyzontem, ustępując miejscu swojemu nocnemu bratu. Gdy wysiadł z samochodu, chwycił za czarną torbę, która cały dzień znajdowała się na tylnym siedzeniu i zarzucił ją przez ramię.
 - Ty naprawdę chcesz się tam zgłosić? - dopytywał się z lekkim niedowierzeniem seledynowo włosy. - Orochimaru nas zabije! Znasz zasady! - mówił dalej, nie czekając na odpowiedź na swe wcześniejsze pytanie, gdyż z wyrazu twarzy Uchihy, można było doskonale dojrzeć odpowiedź.
 - Orochimaru się nie dowie. Poza tym zabije mnie, a nie was. To ja biorę udział, nie wy – powiedział, przechodząc pomiędzy samochodami.
- Tylko nie wpakuj się w kłopoty - skomentował Juugo, który nigdy nie kwestionował jego decyzji, jedynie dawał rady. Rady, które Uchiha czasami rozważał, ale dzisiaj nie zamierzał tego robić.
 - Myślałem, że nie chciałeś mieć z tym światem nic wspólnego - skwitował Suigetsu, nadal nie odpuszczając.
 - Ty mnie zabrałeś na ostatnią walkę. I chcę to kontynuować, ale tym razem jako zawodnik - powiedział, wchodząc do hangaru. Jednak nim zrobił kolejny krok, został zatrzymany przez dobrze znaną sobie osobę.
 - Co tu robisz? - mruknął Pain z nutką ciekawości.
 - Walczę – rzucił, wymijając go. O dziwo, Pain nic nie powiedział i nie próbował go już zatrzymać. Co innego natomiast można było powiedzieć o Sasorim, który pojawił się tuż przed nim niczym duch.
 - Czego? - warknął tym razem Sasuke, spoglądając czerwonowłosemu prosto w oczy.
 - Odpuść, Sasori - wtrąciła Konan, kładąc rękę na jego ramieniu. Jednak chłopak zignorował ją
 - Od kiedy interesuje cię udział w Muay Thai?
Sasuke przeczesał ręką włosy i zrobił kilka kroków w przód, przybliżając się do członka Akatsuki.
 - Powiedz mi…  Itachi wrócił kilka tygodni wcześniej i to on walczył w ostatniej walce.  I to Itachi znajdował się ostatnio w towarzystwie Sakury, nieprawdaż? - powiedział przyciszonym głosem, wprowadzając Sasoriego jak i resztę Akatsuki w osłupienie. Suigetsu i Juugo natomiast wymienili się jedynie zdziwionymi spojrzeniami, zastanawiając się, co takiego może łączyć Haruno z bratem jego przyjaciela.
Nikt z Akatsuki nic już nie powiedział, co dało wystarczającą odpowiedź Sasuke, by dowieś,ć że jego podejrzenia okazały się słuszne.
 - Tak myślałem - odparł z dziwnym uśmieszkiem na swojej twarzy. - Przekażcie mu moje pozdrowienia - dodał dość sakrastycznie, po czym wyminął Sasoriego, a następnie skierował się w stronę szatni, gdzie zamierzał przygotować się do walki.
 - Czy to dobry pomysł być tu ze względu na brata? - szepnął Suigetsu w stronę kruczowłosego.
 - Nie jestem tu ze względu na niego. Jestem tu ze względu na siebie.

No comments:

Post a Comment