W gabinecie dyrektora pojawił się jako ostatni z
wszystkich członków swojej drużyny. Orochimaru od wejścia obrzucił go wściekłym
spojrzeniem.
- Tłumacz się! - wrzasnął dyrektor
Otto podrywając się ze swojego krzesła, gdy tylko drzwi zatrzasnęły się za
kruczowłosym.
- A co tu jest do tłumaczenia?
Przegraliśmy i tyle - odburknął Uchiha, stając pomiędzy Juugo a Suigetsu. Ta
odzywka jak i jego postura najwyraźniej nie spodobały się Orochimaru, który z
impetem uderzył pięścią w biurko.
- Nie igraj sobie ze mną, jesteśmy
już w wystarczająco dużych kłopotach, a ty jeszcze odstawiasz takie szopki tuż
przed meczem. Masz szczęście, że mnie tam wczoraj nie było. – powiedział nadal podniesionym tonem.
- Nie moja wina, że Uzumaki i Otsuri
mają za długie jęzory. Mogli się nie wtrącać - mruknął Sasuke, cały czas
spoglądając na rozwścieczonego dyrektora. Pozostali członkowie drużyny nie
odezwali się słowem, jedynie spoglądali na Orochimaru i Uchihę.
- Nie mam nic przeciwko
jakiejkolwiek rywalizacji z Konohą tylko wtedy, gdy wygrywacie, a nie jeśli
przyczyniacie się wyrzuceniu siebie z boiska. Ponieważ Otto przegrało, bo za
brakło im najważniejszego gracza, to on i tylko on poniesie tym razem
konsekwencje - stwierdził, lustrując uważnie bratanka Madary, który zachowywał
się jakby miał gdzieś Orochimaru i jego uwagi.
- Tylko nie planuj mi nic na
dzisiejsze popołudnie, bo muszę odebrać wuja z lotniska - wtrącił bezczelnie
Sasuke, wiedząc, że Orochimaru nie jest
w stanie postawić się Madarze.
Niespodziewanie po całym pomieszczeniu rozległo się głośne pukanie do
drzwi, dochodzące z zewnątrz.
- Wejść - krzyknął Orochimaru. Do
pokoju weszła kobieta, którą uczniowie od razu rozpoznali.
- Panie dyrektorze, ma pan pilną,
ale niezapowiedzianą wizytę - powiedziała sekretarka dość niepewnym głosem,
biorąc pod uwagę obecny humor dyrektora szkoły, który był od razu
rozpoznawalny.
- Kto znowu? - warknął przez
zaciśnięte zęby.
- Rada, burmistrz i... - zawahała
się.
- Nie kończ - przerwał Orochimaru,
ponownie uderzając pięścią w blat biurka. - Ulokuj ich w sali konferencyjnej i
przekaż, że zaraz przyjdę - dodał, próbując trzymać swoje nerwy na wodzy.
Sekretarka nie powiedziała już nic, tylko skinęła głową i opuściła
pomieszczenie. Orochimaru westchnął ciężko.
- Wyjdźcie - powiedział, opadając na
krzesło. - Rozmówimy się później. Zwłaszcza z tobą, Uchiha - mruknął cicho pod
nosem.
Członkowie drużyny wymienili się zdziwionymi spojrzeniami. Kruczowłosy był
jednak najbardziej zaskoczony z nich wszystkich. Przez te wszystkie lata, przez
które znał Orochimaru, nigdy nie przypuszczałby, że tak nagle odpuści z powodu
jakiegoś spotkania. Wychodząc z gabinetu, ujrzał znajomą sylwetkę mężczyzny
znikającą w jednym ze szkolnych korytarzy. Zmarszczył swoje brwi, zastanawiając
się przez dłuższą chwilę, co takiego może sprowadzać Minato Namikaze do liceum
Otto.
Dwie uczennice Konohy szły tuż obok siebie chodnikiem, rozmawiając
przyciszonym tonem. Pomimo iż spędzały ze sobą dużo czasu, to nigdy nie za
brakło im tematu do konwersacji.
- Zmieniając temat rozmowy, co mówił
Sasuke, gdy wczoraj przyjechał do ciebie, hm? - spytała Ayumi z czystej
ciekawości, jednak nie zamierzała poruszać tematu, o którym wspomniał wczoraj
wieczorem jej kuzyn, gdyż była święcie przekonana, że to Deidara bądź Sasori
był jej kierowcą. Bo kto inny?
- Po tym jak wparował do mojego
pokoju, gdzie zastał mnie w samym ręczniku stwierdził, że to ty go wysłałaś. -
odpowiedziała Sakura, na co Hamasaki zaczęła się śmiać.
- Tak jasne. Wybiegł jakby się za
nim paliło, gdy się dowiedział, że nie ma z tobą żadnego kontaktu -
powiedziała, tym samym wyrzucając wymówkę Sasuke do śmietnika. - A tak w ogóle,
to coś się dzieje pomiędzy tobą a nim?
Sakura ciężko westchnęła słysząc to pytanie.
- Jeśli nie chcesz to nie mów -
dodała Ayumi.
- Nie wiem - odpowiedziała. -
Najpierw całuje, a kilka dni później mówi żebym o tym zapomniała.
- Kiedy tak powiedział? - spytała
zaskoczona Ayumi.
- Wczoraj. Powiedział to i wyszedł. Więc jeśli możesz,
przekaż mu by się trzymał ode mnie z daleka, bo na takie zagrywki więcej sobie
nie pozwolę - fuknęła lekko pod denerwowana.
Hamasaki przeklęła w myślach kuzyna, którego nawet ona po tylu latach nie
potrafiła rozszyfrować. Mimo wszystko wydawało jej się, że coś zaczyna iskrzyć
pomiędzy tą dwójką, jednak pewności nie miała. Zamierzała uparcie rozszyfrować
Sasuke i jego uczucia do Sakury.
- Miałam się pytać wcześniej, ale
kompletnie zapomniałam - wtrąciła nagle Haruno. - Co się stało wczoraj przed
meczem? Bo to akurat przegapiłam.
- Sasuke wspomniał, że spotkał cię w
trakcie meczu. Mogłaś powiedzieć, że będziesz, a jeśli chodzi o wydarzenia
sprzed meczu to jak zwykle Sasuke musiał wdać się w bójkę z Naruto, Nakatsu i
resztą naszej drużyny. - powiedziała, pomijając swój udział.
- Sasuke powiedział mi, żebym nie
pozwoliła ci zagrać w następnym meczu - dodała Sakura. Tego czerwonowłosa się
zupełnie nie spodziewała.
- Nie zrobił tego! - jej oburzenie w
stosunku do kuzyna straciło właśnie wszelkie granice. - Zabije go, jak tylko
wrócę do domu! - groziła z morderczym wyrazem twarzy.
- Miał jakiś powód, żeby tak
powiedzieć? – ponownie spytała. Dobrze pamiętała, jak Uchiha wypowiedział te
słowa. Jego wyraz twarzy jak i ton głosu, nie wskazywałyby na to, że była to
zwykła błahostka.
- Widziałaś jak skopałam tyłki jego
drużynie. Nie chce powtórki - odpowiedziała Ayumi od razu, nie chcąc, by jej
przyjaciółka zaczęła coś podejrzewać. - Przygotuj się, bo zaraz zaczną się
pytania - dodała, zmieniając temat.
Sakura widząc na horyzoncie budynek Konohy, westchnęła
ciężko. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, iż praktycznie cała klasa
zacznie ją wypytywać, co się stało wczoraj. I w kółko będzie musiała powtarzać
jedno i to samo kłamstwo. Nawet Ayumi nie znała prawdy. Nikt prócz niej samej,
Sasoriego, Deidary i Itachiego nie wiedział, że cały czas znajdowała się w
domu, gdy wszyscy się do niej dobijali.
- Ale nie martw się, gdy się
szykowałaś rano w łazience zadzwoniłam do Nakatsu i Naruto. Będziemy cię kryć
przed resztą, a zwłaszcza przed Ino.
- Coś mówiłaś o mnie? - wtrącił głos ni stąd ni zowąd.
Przyjaciółki odwróciły się i ich oczom ukazała się
Yamanaka, koło której stała również Hinata.
- Cześć Ino. Chyba nie nauczyli cię,
że nie ładnie jest podsłuchiwać. - powiedziała Ayumi zadziornym tonem.
- Tak samo jak twojej koleżanki nie
nauczono trzymania się z daleka od czyichś byłych.
Hamasaki parsknęła śmiechem,
natomiast Sakura stała jak wmurowana, nie mając pojęcia o co chodzi.
- Ino przestań - wtrąciła granatowo
włosa.
- Przepraszam bardzo, ale to według
twojej wyobraźni z nim chodziłaś, bo on ma całkowicie odmienne zdanie na ten
temat - argumentowała Ayumi, dość rozbawionym tonem. W rzeczywistości nie miała
nic przeciwko Ino, jednak ta czasami zbytnio żyła w swojej wyobraźni.
- Nie mam nawet pojęcia o czym
mówisz. I nie będę tolerować oszczerstw, skierowanych w moją osobę - wtrąciła
Sakura, która nadal nie wiedziała, o kim mowa.
- Zaprzeczysz, że Sasuke pobiegł
szukać cię wczoraj wieczorem, jakbyś trzymała go na smyczy?
Źrenice różowowłosej rozszerzyły się gwałtownie, słysząc imię młodszego
Uchihy. Ayumi w tym momencie uderzyła się lekko dłonią w czoło.
- Ino, to nie twoja sprawa -
powiedziała cicho Hinata, łapiąc ją za ramię, a następnie próbując odciągnąć ją
od Haruno i Hamasaki.
- Posłuchaj mnie - zaczęła Sakura,
robiąc krok w przód. - Nie prosiłam go, żeby mnie szukał. Jeśli jest to twój
były i jeśli nie podoba ci się coś w jego zachowaniu, to rozmów się z nim a nie
ze mną, bo wierz mi, ja go nie chce - powiedziała, po czym odwróciła się i
skierowała się w stronę szkoły. Niespodziewanie jednak, poczuła silne uderzenie
w plecy, które spowodowało jej potknięcie. Krzyk wydobył się z jej krtani, a
powieki zamknęły się gwałtownie, przed zderzeniem z płytą chodnikową.
Ku swojemu zdziwieniu nie poczuła bólu, którego spodziewała
się przy zderzeniu. Jednak dopiero gdy poczuła ludzką skórę, otworzyła ponownie
swe powieki i wtedy dopiero ujrzała, że znajduje się w ramionach nieznanego
chłopaka.
- Ino przekroczyłaś wszystkie
granice! - powiedziała Ayumi podniesionym głosem, podchodząc do Haruno. Na
twarzy Yamanaki jednak pojawił się jedynie niewinny uśmieszek.
Sakura jak oparzona wyrwała się z uścisku nastolatka.
Dopiero po chwili ujrzała logo Konohy na jego koszuli.
- Em… dzięki - powiedziała nieco
zawstydzona. Uczeń Liścia jedynie wzruszył ramionami, po czym bez słowa oddalił
się.
- Nic ci nie jest?’ - sytała Ayumi.
- A niby co mam jej być? - wtrąciła
Ino, wymijając parę przyjaciółek. Hamasaki zaczęła wyklinać pod nosem w stronę
blondynki.
- Spokojnie Ayumi, nic mi nie jest –
próbowała rozładować sytuację Sakura, uśmiechając się.
- Przepraszam za nią... - wtrąciła
Hinata, która nadal przy nich stała. - Ona… ona…’
- Ona doskonale wiedziała, co robi.
Nie musisz jej bronić - dokończyła za nią czerwonowłosa. - I radzę zmienić
towarzystwo, bo daleko z nią nie zajdziesz, co najwyżej na dywanik do dyrektora
- Hamasaki nie czekając na odpowiedź
Hinaty, chwyciła Sakurę pod ramię i zaczęła z nią iść w stronę szkoły.
- Mogłaś obchodzić się z nią delikatniej. Nie wygląda na
taką jak Ino - powiedziała Sakura, spoglądając na przyjaciółkę kątem oka.
- I nie jest. Hinata jest spokojną i
mądrą dziewczyną, a czemu trzyma się z Ino, to nie mam zielonego pojęcia.
- Znasz tego chłopaka, który mnie
złapał? - spytała Sakura. Mimo iż uczęszczała do Konohy od nie dawna, to
wydawało jej się, że kojarzyła każdego ze swojego roku, a na młodszego nie
wyglądał.
- Sai. Powinien być w naszej klasie,
ale ma program indywidualny. Odkąd zaczął chodzić do Konohy, nie zamienił z
nikim ani słowa. Wszyscy próbowali, nawet Naruto, ale jak widać nic nie
przyniosło rezultatu. To, że cię dzisiaj złapał, uważam za cud, ale jak sama
widziałaś nie powiedział nic - wyjaśniła Hamasaki, wkraczając do budynku
szkoły.
Będąc przy klasie, spotkały Nakatsu opartego o ścianę.
Gdy tylko przyjaciółki doszły do niego, spojrzał im prosto w oczy.
- Ino rozprowadza plotki - mruknął w
ich stronę.
- Niech zgadnę - fuknęła
podirytowana Ayumi. - Dotyczą one Sakury
i mojego walnietęgo kuzynka? - spytała sarkastycznie. Sakura jedynie
przewróciła lakonicznie oczami.
- Zapowiada się świetny dzień -
skwitowała, poprawiając torbę na ramieniu, po czym weszła do klasy w istne
gniazdo żmij.
Uchiha wjechał na prywatne lotnisko, mieszczące się tuż
obok Narita. Samolot jego wuja przed chwilą wylądował, więc będąc na płycie
lotniska Sasuke przydepnął bardziej pedał gazu i zatrzymał się tuż przed
Madarą. Jego prawny opiekun od razu wsiadł do samochodu.
- Spóźniłeś się - skwitował.
- Korki – odparł równie wymownie,
cofając samochód. Tak naprawdę w Tokio nie było jeszcze takich korków - w
rzeczywistości wcale mu się nie śpieszyło. - Jedziemy do domu? - spytał, nie
będąc pewny planów wuja.
- Najpierw muszę do biura podjechać.
Sasuke zerknął niecierpliwie na zegarek.
- Spieszy ci się? - spytał Madara,
widząc spojrzenie podopiecznego.
- Mam coś później do załatwienie z
Juugo i Suigetsu - odpowiedział, wyjeżdżając na główną ulicę.
- W takim razie zostaw mnie w biurze
i jedź. Zobaczymy się w domu.
Sasuke skinął głowę. Jego rozmowy z wujem nigdy nie były produktywne,
zazwyczaj brakowało w nich rodzinnych relacji i jakichkolwiek uczuć.
Suigetsu i Juugo czekali na niego na parkingu pełnym
samochodów, tuż przed hangarami mieszczącymi się na obrzeżach Tokio. Słońce
pomału zachodziło za horyzontem, ustępując miejscu swojemu nocnemu bratu. Gdy
wysiadł z samochodu, chwycił za czarną torbę, która cały dzień znajdowała się
na tylnym siedzeniu i zarzucił ją przez ramię.
- Ty naprawdę chcesz się tam
zgłosić? - dopytywał się z lekkim niedowierzeniem seledynowo włosy. -
Orochimaru nas zabije! Znasz zasady! - mówił dalej, nie czekając na odpowiedź
na swe wcześniejsze pytanie, gdyż z wyrazu twarzy Uchihy, można było doskonale
dojrzeć odpowiedź.
- Orochimaru się nie dowie. Poza tym
zabije mnie, a nie was. To ja biorę udział, nie wy – powiedział, przechodząc
pomiędzy samochodami.
- Tylko nie wpakuj się w kłopoty - skomentował Juugo, który nigdy nie
kwestionował jego decyzji, jedynie dawał rady. Rady, które Uchiha czasami
rozważał, ale dzisiaj nie zamierzał tego robić.
- Myślałem, że nie chciałeś mieć z
tym światem nic wspólnego - skwitował Suigetsu, nadal nie odpuszczając.
- Ty mnie zabrałeś na ostatnią
walkę. I chcę to kontynuować, ale tym razem jako zawodnik - powiedział,
wchodząc do hangaru. Jednak nim zrobił kolejny krok, został zatrzymany przez
dobrze znaną sobie osobę.
- Co tu robisz? - mruknął Pain z
nutką ciekawości.
- Walczę – rzucił, wymijając go. O
dziwo, Pain nic nie powiedział i nie próbował go już zatrzymać. Co innego
natomiast można było powiedzieć o Sasorim, który pojawił się tuż przed nim
niczym duch.
- Czego? - warknął tym razem Sasuke,
spoglądając czerwonowłosemu prosto w oczy.
- Odpuść, Sasori - wtrąciła Konan,
kładąc rękę na jego ramieniu. Jednak chłopak zignorował ją
- Od kiedy interesuje cię udział w
Muay Thai?
Sasuke przeczesał ręką włosy i zrobił kilka kroków w przód, przybliżając
się do członka Akatsuki.
- Powiedz mi… Itachi wrócił kilka tygodni wcześniej i to on
walczył w ostatniej walce. I to Itachi
znajdował się ostatnio w towarzystwie Sakury, nieprawdaż? - powiedział
przyciszonym głosem, wprowadzając Sasoriego jak i resztę Akatsuki w osłupienie.
Suigetsu i Juugo natomiast wymienili się jedynie zdziwionymi spojrzeniami,
zastanawiając się, co takiego może łączyć Haruno z bratem jego przyjaciela.
Nikt z Akatsuki nic już nie powiedział, co dało
wystarczającą odpowiedź Sasuke, by dowieś,ć że jego podejrzenia okazały się
słuszne.
- Tak myślałem - odparł z dziwnym
uśmieszkiem na swojej twarzy. - Przekażcie mu moje pozdrowienia - dodał dość
sakrastycznie, po czym wyminął Sasoriego, a następnie skierował się w stronę
szatni, gdzie zamierzał przygotować się do walki.
- Czy to dobry pomysł być tu ze
względu na brata? - szepnął Suigetsu w stronę kruczowłosego.
- Nie jestem tu ze względu na niego. Jestem tu
ze względu na siebie.
No comments:
Post a Comment