Na Sasuke czekała tam gdzie zawsze, odkąd tylko
wróciła z Liścia do domu. Godziny mijały, a on się nadal nie pojawił. W
posiadłości nie było nikogo prócz niej, przez co czuła się nieco znudzona. Nie
zamierzała ruszać się z tych schodów ani na krok, nie zamierzała przegapić
kuzyna. Musi z nim porozmawiać jeszcze dzisiaj, bo jeśli on nie zainterweniuje,
to ona jutro bierze sprawy w swoje ręce. Druga opcja jednak może przysporzyć
jej sporo kłopotów, bo po tym, co planuje, jej matka bądź też co najgorsze
Madara, mogą zostać wezwani do Konohy w trybie natychmiastowym. Nagle frontowe
drzwi zaczęły otwierać się od zewnątrz, co spowodowało, że Ayumi wstała z
drugiego schodka, na którym spędziła dobre trzy godziny.
W momencie gdy ujrzała, że to jej ojczym przekroczył próg domu, na jej
twarzy pojawiło się rozczarowanie i gniew w stosunku do kuzyna.
- Cześć zgredku, jak tam Hong
Kong? - spytała.
- Nic się nie zmienił, odkąd tam
byłaś. Gdzie twoja matka?
- Robi jakąś ważną sesje
zdjęciową. Mówiła, że wróci dość późno. A Sasuke nie miał cię odebrać? - z tego
co pamiętała, to nastolatek miał odebrać swego wuja, gdy tylko skończy swoje
zajęcia.
- Pojechał gdzieś z Juugo i
Suigetsu - odparł, zamykając za sobą drzwi, a następnie zaczął iść w głąb domu.
- Będę w swoim gabinecie, nie ma mnie dla nikogo – dodał, wymijając ją na
schodach. Gdy tylko Madara zniknął z widoku, ponownie zasiadła na schodach, tym
razem nie na długo, gdyż po kolejnych dwudziestu minutach drzwi frontowe
ponownie się otworzyły. Tym razem to Sasuke przeszedł przez próg z czarną torbą
przerzuconą przez ramie.
- Nareszcie. Włóczęga powrócił -
mruknęła pod nosem.
Sasuke, widząc Ayumi siedzącą na schodach z podpartą twarzą na dłoniach,
przewrócił monotonnie oczami. Pomału zaczynało go to już nudzić.
- Nie, nie zawiozę cię - powiedział
od razu, domyślając się, czego tym razem od niego chce.
- Nie potrzebuje taksówki. W
ogóle nigdzie się nie wybieram - wtrąciła, szczerząc się do niego.
- To czego chcesz? - fuknął, mało
zadowolony z faktu, iż po raz kolejny spotyka Ayumi na schodach.
- Porozmawiać - odppowiedziała
poważnym tonem, co wywołało w Sasuke drobne zdziwienie, gdyż rzadko kiedy
chciała rozmawiać z nim na jakiś konkretny temat, zwłaszcza mając taki ton głosu.
- Swoim wczorajszym zachowaniem
przysporzyłeś jej sporo kłopotów. I jeżeli ty nie zainterweniujesz i nie
zaprzeczysz tym plotkom, które Ino rozpowiada, uwierz mi, że jutro jeśli tylko
się odezwie słowem, to chwycę ją za te jej blond kudły i porządnie wytargam, a
następnie wsadzę ten jej tępy łeb w muszle klozetową. A na koniec spuszczę wodę.
Z każdym kolejnym słowem, jakie wydobywało się z krtani czerwono włosej,
Sasuke robił coraz większe oczy.
- A więc co zamierzasz zrobić
przed uchronieniem mnie od wylądowaniu na dywaniku u dyrcia i ewentualnym
zawieszeniu?
Uchiha przeczesał dłonią gęste krucze włosy.
- Sakura chyba ma swój własny
język, co? - mruknął cicho, przysiadając się obok kuzynki na schodku. - Sama może
zaprzeczyć.
- A myślisz, że tego nie zrobiła?
- spytała retorycznie. - Znasz Ino tak dobrze jak ja i doskonale wiesz, że ona
tak łatwo nie odpuści. Jak na razie Sakura się tym zbytnio nie przyjmuje,
pomimo iż miała dzisiaj bliskie zderzenie z płytą chodnikową.
Ayumi nie zamierzała dodać, że Sai złapał Sakurę w ostatniej chwili - w ten sposób wiedziała, że prędzej zmusi
kruczowłosego do podjęcia jakichś akcji.
Sasuke milczał przez dłuższą chwilę, zastanawiając się nad jakiś
odpowiednim rozwiązaniem. Obecnie nie było to jednak najprostsze, bo zmęczenie
po wygranej walce dawało mu się we znaki.
- Daj mi się z tym przespać - powiedział
po dłuższej chwili, a następnie skierował się do swojego pokoju. O dziwo Ayumi
nie odezwała się już słowem, co wywołało u niego kolejną falę zdziwienia.
Idąc ku swojej sypialni, jego uszom doszły krzyki wuja dochodzące z
gabinetu. Nie były jednak to wrzaskii, które go w jakikolwiek zaniepokoiły.
Można powiedzieć nawet, że bardziej zaciekawiły. Sasuke przystanął przy
drzwiach i nastawił ucho, chcąc usłyszeć, co tak bardzo wzburzyło jego wuja.
- Jak to nie podlega już pod
kuratora?! - krzyczał Madara.
- Ta stara jędza?
- Wiesz gdzie teraz się znajduje?
To się dowiedz, idioto! Masz ją jak najszybciej zlokalizować.
Kruczowłosy usłyszał jak Madara rzuca słuchawką. Nie wiedząc za bardzo,
o co chodziło w tej telefonicznej awanturze, wzruszył jedynie ramionami i kroki
skierował w głąb domu.
Ledwo co wrócił do swojego wynajmowanego
mieszkania, z torbą zakupów, a już rozległ się dzwonek po całym pomieszczeniu.
Itachi westchnął ciężko, nie spodziewając się gości o tej porze. Trzymając dłoń
na kaburze, ruszył w stronę drzwi. Pomimo iż tylko członkowie Akatsuki
wiedzieli, gdzie pomieszkuje starszy z braci Uchiha, to i tak ostrożności nigdy
za wiele. Kruczowłosy uchylił lekko drzwi, a jego oczom ukazała się kobieca
sylwetka.
- Wybacz, że tak późno przychodzę
- powiedziała Konan, wpraszając się do środka.
Itachi mruknął kilka niezrozumiałych dla kobiety słów, po czym trzasnął
drzwiami.
- Co cię sprowadza w moje skromne
progi? - spytał Uchiha, rozsiadając się na kanapie.
- Pain mnie wysłał, bo żaden z
twoich koleżków nie miał odwagi powiedzieć ci o zdarzeniu, do jakiego doszło
tuż przed dzisiejszymi walkami - odpowiedziała, rozglądając się po skromnej
kawalerce, którą znalazł sobie Itachi. - Nawet tu przytulnie - dodała, na co
mężczyzna lakonicznie przewrócił oczami.
- Kobiety - mruknął. - Więc co
takiego się wydarzyło dzisiaj? - dopytał, gdyż wiedział, że z Konan informacje
trzeba wyciągać, a niż czekać aż sama łaskawie ci wszystko opowie.
- Sasuke się pojawił.
Itachi prychnął pod nosem.
- Gdy walczyłem, też siedział na
widowni. Nie ma co się jeszcze nim przejmować.
Konan jednak pokręciła przecząco głową.
- Tym razem nie siedział na
widowni. Dzisiaj wziął udział w walkach i wygrał z łatwością. Nie wyszedł nawet
z siniakiem.
Itachi zamyślił się na chwilę, a następnie wstał i z reklamówki z
zakupami wyciągnął puszkę piwa. Jedno pstryknięcie i napój złotego koloru
znajdował się w jego gardle.
- A więc mój braciszek zaczyna
się bić? Niech spróbuje swoich sił, ale chce wiedzieć wcześniej o jego
kolejnych walkach.
Nie widział niczego złego w tym, że Sasuke zaczął brać udział w Muay
Thai - gdy był dzieckiem i gdy jeszcze
ich rodzice żyli, zawsze lubił sporty, w których w grę wchodziły umiejętności i
rywalizacja.
- Obawiam się , że to jeszcze nie
wszystko… - zaczęła Konan, zabierając piwo z ręki Uchihy. - Nikt nie wie skąd,
ale on wie, że wróciłeś. Zagroził nawet, że jeśli coś stanie się jego
różowowłosej koleżance, zabije cię. - powiedziała, po czym upiła kilka łyków
piwa. Itachi nerwowo zaśmiał się pod
nosem.
- Swoje groźby niech lepiej
skieruje do Madary - warknął zły Itachi, otwierając kolejną puszkę piwa. - Chyba
będę musiał się z nim rozmówić - szepnął cicho, czego Konan nie usłyszała.
- Skoro mowa o Madarze, wiesz, że
dzisiaj powrócił z wizyty w Hong Kongu?
Uchiha skinął głowę, gdyż doskonale zdawał sobie sprawę z powrotu wuja.
Jednak z jakąkolwiek akcją czekał do jutrzejszego dnia. Dzisiaj chciał jeszcze
raz wszystko przemyśleć, a także dodać jakiekolwiek korekcję do swojego planu.
- Ktoś będzie musiał teraz mieć
oko na dziewczynę, pewnie wujaszek już wie, że Tsunade zabrała ją pod swoje
skrzydła. Wątpię, by był zadowolony z takiego obrotu spraw.
Podczas rozmowy z Tsunade w szpitalu obiecał jej, że Sakurze nie spadnie
włos z głowy i zamierzał dotrzymać tej obietnicy. Nie zamierzał pozwolić, by
dalsze machlojki jego wuja pozbawiły życia kolejną osobę. Każdy członek
Akatsuki został o tym poinformowany, żaden nie wniósł sprzeciwu.
- Pain pewnie wyśle Sasoriego i
Deidare.
- Deidara może być, ale Sasori
zbytnio przywiązał się do dziewczyny. Nie chce żeby coś spieprzył. Lepiej niech
trzyma się od niej z daleka. A Pain niech wyśle Kakuzu i Hidana. Przy tych
dwóch osiłkach na pewno nic się jej nie stanie.
Na twarzy Konan pojawił się strach.
- Jeśli Sasuke się z nimi spotka
to wywiąże się krwawa jatka, dobrze o tym wiesz! – uniosła głos.
- Rozmawiamy teraz o Sakurze, nie
o moim bracie - mruknął, upijając kolejny łyk piwa.
- Widziałam jego wzrok, gdy mówił
o Sakurze. Wierz mi albo nie, ale on chce ją chronić, mimo iż nie wie przed
kim! Obecność Kakuzu i Hidana przy niej tu nie pomoże, tylko wszystko pogorszy.
Nie zapominaj, że on ma nas za wrogów! - warknęła poddenerwowana kobieta. Nie
podobał jej się stosunek Itachiego do brata, a zwłaszcza to co planuje.
- I lepiej niech tak zostanie.
Przynajmniej na jakiś czas – odparł, spoglądając na Konan kątem oka. - A skoro
twierdzisz, że obecność Kakazu i Hidana przy Sakurze go podburzy, sama miej na
nią oko. Wierzę, że ty nie wdasz się w bójkę z moim braciszkiem przy pierwszej
lepszej okazji.
- Długo pozwolisz żyć mu jeszcze
z tym mordercą?
- Zdobycie opieki nad nim nie
jest takie proste, jak ci się wydaje. Myślisz, że nie próbowałem go stamtąd
wyrwać? - odszczeknął Itachi, wyraźnie niezadowolony z faktu, że Konan
kwestionuje jego decyzje.
- On sam musi podjąć decyzję z
kim chce mieszkać, bo gdy ja się upomnę o opiekę nad nim do sądu, sąd mi jej
nie da.
Kobieta uważnie lustrowała Itachi’ego i jego ponury humor dzisiejszego
wieczoru.
- Będę mieć oko na Sakurę, więc
nie wspominaj Pain’owi o Hidanie i Kakuzu - powiedziała cicho, po czym opuściła
mieszkanie Uchihy.
Ayumi słyszała ze swojego pokoju, jak drzwi do
sypialni Sasuke otwierają się. Z ciekawości Hamasaki uchyliła swe drzwi i
obserwowała jak kruczowłosy zmierza w kierunku schodów. Po cichu ona również
wymknęła się ze swojego pokoju i podążyła za śladami kuzyna. Jednak widząc, że
Sasuke po raz kolejny zmierza ku boisku, jakie znajdowało się za domem,
westchnęła ciężko, będąc nieco zawiedziona. Wolałaby, żeby Uchiha wymknął się z
domu, by mogła mieć na niego haka na przyszłość, ale widocznie nie tym razem.
- Czekaj - powiedziała lekko
podniesionym głosem, by nie zbudzić wuja. Nie była nawet pewna czy jej matka
już wróciła.
Sasuke przystanął w miejscu, ale nie odwrócił się za siebie.
- Zaczynam podejrzewać, że mnie
śledzisz – mruknął z przekąsem, gdy ta tylko pojawiła się przy nim.
- Skądże kuzynku - odparła z
uśmiechem na twarzy, klepiąc go w plecy.
- A więc co tu robisz? - spytał,
wznawiając swój chód.
- Chcę pooglądać, jak grasz.
Sasuke cicho parsknął śmiechem, słysząc to.
- Myślisz, że ci uwierzę? - spytał
sarkastycznie, otwierając drzwi do ogrodu.
- Oj, możesz przestać być takim
dupkiem – warknęła, chwytając za piłkę do kosza. Sasuke spoglądał na kuzynkę z
obojętnością wypisaną na twarzy.
- Dobrze wiesz, po co za tobą
szłam - dopowiedziała, widząc milczącego Uchihę.
Sasuke wystawił rękę, by rzuciła mu piłkę.
- To po co kłamiesz?
Ayumi uniosła kącik ust lekko do góry, jakby cały czas czekała właśnie
na to pytanie.
- A czemu ty okłamujesz samego
siebie? - spytała chytrze, rzucając mu piłkę.
- Nie wiem, o czym mówisz -
burknął cicho pod nosem, po czym zaczął ćwiczyć wsady.
- Dawny Sasuke na moją prośbę
machnął by ręką i powiedział, żeby nie zawracać mu głowy, a nie mówił, że
prześpi się i przemyśli całą sytuację. Masz inny stosunek do niej niż do innych
i nie zaprzeczaj temu - mówiła, zaostrzając swój ton z każdym nowym słowem.
- Wcale nie zaprzeczam. Ale czy
za każdym razem musimy rozmawiać o niej? - spytał wrzucając piłkę do kosza.
- Nie musimy. Przyszłam tylko, by
coś jeszcze dodać do mojej wcześniejszej wypowiedzi. Sakura chce, byś trzymał
się od niej z daleka, bo mówiąc szczerze, to ty jesteś winowajcą całej tej
sytuacji. I nie dziwie się jej, że miałam ci to przekazać. Sasuke chwycił piłkę
w obie ręce, po czym z impetem rzucił nią o podłoże.
- Niby czemu to ja jestem
winowajcą? – oburzył się, spoglądając przez ramię na czerwonowłosą.
- Mówiłam już wcześniej; przez
twoje zachowanie w stosunku do niej. A skoro sam twierdzisz, że masz inny
stosunek do niej niż do reszty, to do jasnej cholery weź to jakoś okaż.
Normalnie gorzej niż baba. - fuknęła, a następnie zdenerwowana wróciła do domu,
pozostawiając Sasuke samego na boisku.
- Jakby to było takie proste - warknął
sam do siebie pod nosem, kładąc się na ziemi, gdy Ayumi zniknęła z pola
widzenia. Karymi tęczówkami zaczął błądzić po niebie pełnym gwiazd. Może
szukając odpowiedzi?
Pomimo iż była połowa września, słońce jeszcze
nie odpuszczało, powodując kolejne upalne dni w stolicy Japonii. W całym Tokio
wrzało od samego ranka i nie ze względu na przedłużające się upały, ale na
informacje jakie pojawiły się w porannych gazetach. Nie do wszystkich jednak
doszły te informacje.
Haruno wbiegła do szkoły o mało co nie potykając się o próg. Gdy kilka
minut temu dostała telefon od dyrektora proszący o natychmiastowe zjawienie się
w Konoha, co nie było takie proste, zerwała się do biegu. Gdy znalazła się w
budynku zatrzymała się na chwilę, by odsapnąć, po czym również biegiem
skierowała się po schodach do gabinetu dyrektora, nie mając pojęcia, o czym
chciał z nią rozmawiać tak wcześnie rano. Takiej gimnastyki nie miała, odkąd
biegła po centrum handlowym w wakacje, gdy zaspała po raz kolejny do pracy.
Ku swojemu zdziwieniu nie zastała sekretarki przy biurku tuż obok drzwi
prowadzących bezpośrednio do gabinetu dyrektora. Sakura dłonią oparła się o
blat biurka, pozwalając sobie jeszcze na chwilkę odpoczynku. Po krótkiej chwili
zapukała głośno, a następnie weszła do pomieszczenia, gdzie czekał na nią młody
dyrektor.
Ostatnim razem gdy tu była, było o wiele więcej osób, było również o
wiele głośniej.
- Dziękuję, że przyszłaś. Siadaj
– rozpoczął Namikaze zza biurka, dłonią wskazując na krzesło, na którym Sakura
od razu usiadła.
- Wczoraj wieczorem odbyłem rozmowę
z Tsunade na twój temat – powoli przechodził do sedna dyrektor, odkładając
papiery na bok.
- Znalazła dla ciebie miejsce na
praktyki w swoim szpitalu. Jeśli chcesz, możesz zacząć od następnego
poniedziałku.
Twarz Haruno automatycznie się rozpromieniła.
- Oczywiście - odpowiedziała
podekscytowana. Nie sądziła, że Tsunade naprawdę załatwi jej praktyki, a w
dodatku tak szybko. Jednak nie wiedziała, po co została wezwana do szkoły z
samego rana - ta informacja mogła
przecież poczekać do przerwy.
- Jest jeszcze coś... Wraz z
dzisiejszym dniem doszło do twojej klasy kilka nowych osób. Twój poziom nauki
jest bardziej zaawansowany niż reszty, dlatego nie chciałabyś może przyjąć ofertę nauki
indywidualnej? Oczywiście nie musisz, jeśli nie chcesz.
Naruto leżał na swojej ławce, spoglądając
lazurowymi tęczówkami za okno.
- Ej, ty, nie śpij – szturchnął
znajomego Nakatsu.
- Daj mi spokój. Trzeba było mnie
nie budzić o piątej rano - odparł zaspanym głosem blondwłosy.
- Mogłeś nie chrapać – bronił się
nastolatek.
Cała klasa pomału zaczęła zapełniać się uczniami ostatniego roku. Uzumaki
jednak ignorował wszystkich wokół siebie.
- Nigdy nie sądziłam, że będzie
zachowywał się jak Shikamaru - zauważyła Ayumi, podchodząc do przyjaciół z
klasy.
- Ej, wypraszam sobie - wtrącił
Nara, trochę niezadowolony z faktu, że został właśnie porównany do Naruto.
- Nie przejmuj się, Shikamaru.
Żartowała - powiedział Chouji, wyciągając w między czasie z plecaka paczkę
chipsów.
- Chłopaki, gdzie radość po
wczorajszej wygranej?! - krzyknął Kiba, wręcz wbiegając do klasy. - Pokonaliśmy
Otto! – mówił dalej podekscytowany, po czym wskoczył na biurko nauczyciela i
zaczął na nim tańczyć.
Uczniowie, którzy byli już obecni w klasie, zaczęli głośno klaskać i
gwizdać, zachęcając Kibę do dalszych wygłupów.
- Hej, a ze mną to co? - powiedział
Naruto, który nagle zbudził się ze swojej drzemki i postanowił dołączyć się do
Inuzuki.
Ayumi kątem oka dojrzała, jak Ino kombinuje coś przy ławce nieobecnej
jeszcze Sakury. Hamasaki nie spodobało się to, co ujrzała, więc czym prędzej
zaczęła kierować się w stronę blondynki.
Jednak niespodziewanie wszystkie oklaski,
gwizdy, śmiechy ustały, a wszystkie oczy były wpatrzone w wejście do klasy,
przez które właśnie weszła czwórka nastolatków. Ayumi również przystanęła w
miejscu, nie wierząc własnym oczom. Nikt nie wyobrażał sobie, że jeszcze
kiedykolwiek ujrzy Uchihę w uniformie Konohy.
No comments:
Post a Comment