Naruto wszedł do domu, rzucając torbę w przedpokoju. Ku
jego zdziwieniu, nie zastał spodziewanej się ciszy, tylko głośną muzykę lat
80-tych , oznaczającą, że jego opiekun również znajduje się w domu. Wolnym
krokiem skierował się w stronę salonu, z którego dochodziła muzyka. Po chwili jego
lazurowe tęczówki dojrzały Jirayę, który przeglądał stertę papierów. Po cichu
zaczął zachodzić swojego opiekuna od tyłu, chcąc dostrzec, co takiego studiuje.
- Wiem, że to ty, Naruto - powiedział Jiraya,
zamykając teczkę z dokumentami.
Blondyn prychnął niezadowolony
pod nosem. Po raz pierwszy miał nadzieje nakryć swojego opiekuna na tym, co
robi, jednak po raz kolejny jego plan zawiódł.
- Chcę cię o coś spytać – spytał Uzumaki,
chcąc zmienić temat, wiedząc, że kolejna próba dowiedzenia się nad czym pracuje
Jiraya spali na manowcach.
Jiraya spojrzał na swojego
podopiecznego, odwracając głowę w jego stronę.
- Wiedziałem o likwidacji Otto, jeśli o to
chciałeś spytać.
- A o tym, że dziewczyna o moim nazwisku została
przeniesiona do Liścia? - zapytał, podejrzliwie spoglądając na Jiraye.
- To cię trapi - zaczął, wstając od stołu i
kierując się w stronę kuchni. - Pomiędzy wami niema najmniejszego
pokrewieństwa. To tylko i wyłącznie zbieżność nazwisk.
- W końcu jesteśmy w Japonii… - mruknął cicho
pod nosem Naruto. Gdy tylko usłyszał nazwisko dziewczyny od razu pojawiła się w
nim nadzieja, że może jednak posiada jakąś rodzinę.
- Kto jeszcze został do was przeniesiony? - spytał
dość zaciekawionym tonem, jakby wiedział, że coś został przed nimi zatajone.
- Sasuke i jego paczka - odparł, zasiadając
przy kuchennym stole.
- Co?!
W oczach mężczyzny pojawiło
się ogromne zdziwienie.
- Ej! Gdzie idziesz?! - krzyknął Naruto,
widząc, jak Jiraya ubiera się w pośpiechu z zamiarem opuszczania apartamentu.
- Muszę coś załatwić.
- A co z obiadem? Jestem głodny! - argumentował
podniesionym głosem.
- Masz gotowy ramen z kubka w szafce!
Czajnikiem umiesz się obsługiwać, więc sam sobie zrób obiad! - odkrzyknął
pośpiesznie Jiraya, po czym nie minęła sekunda, kiedy Naruto został sam w domu.
Przez
małą szybkę w kasku obserwowała
niezmieniający się od dłuższego czasu krajobraz Tokio. Wysokie oświetlone
budynki sięgajace nieba rozprzestrzeniały się po obu stronach ulicy, gdy obie pędziły
motorem przez sam środek miasta. Sakura nie pamiętała, kiedy czuła się tak
wolna, jak teraz. Od dawna czekała na moment, w którym będzie w stanie
zapomnieć chociaż na moment o teraźniejszości i po prostu ulegnie chwili. Po
kilkunastu kolejnych minutach jazdy z Konan, krajobraz wokół nich zaczął się
zmieniać - z wielkich wieżowców w skromne jednorodzinne domy, a następnie na obrzeże,
gdzie nie znajdowało się nic oprócz opuszczonych hangarów.
Ku
zdziwieniu różowowłosej Konan postanowiła zatrzymać się przy jednym z nich, po
czym wyłączyła silnik. Widząc, jak nowa znajoma ściąga kask, zeszła z motoru.
- Masz już mój numer i wiesz jak się ze mną
skontaktować - zaczęła Konan, widząc dość niepewne spojrzenie Haruno. - A teraz
wiesz również gdzie mieszkam i gdzie możesz mnie znaleźć, gdybyś czegoś
potrzebowała - powiedziała, a jej głowa momentalnie przechyliła sie w stronę
hangaru, przed którym właśnie stały.
- Czemu to robisz? - spytała podejrzliwie
nastolatka. - Dlaczego Itachi cię wysłał pod szkołę i czego on tak naprawdę
chce? - głos różowowłosej nie był natarczywy czy też obraźliwy, wręcz
przeciwnie - był stoicko spokojny.
Konan uważnie zlustrowała
twarz Sakury, próbując w głowie ułożyć odpowiedź, która jej się należała.
Dłonią wskazała, by Haruno weszła z nią do domu, co zrobiła bez najmniejszego
sprzeciwu.
- Będę z tobą szczera – powiedziała,
otwierając w międzyczasie metalowe drzwi. - Nie posiadam zbyt dużej wiedzy,
jeśli chodzi o plany Itachi’ego. Znam jedynie drobne wątki, ale to nie
wystarczy, by rozwiązać całą jego łamigówkę.
Sakura westchnęła cicho, po
czym jako pierwsza weszła do hangaru, który służył za lokum niebieskowłosej.
Wnętrze, musiała przyznać, było dość skromne, na dodatek wypełnione przeróżnymi
częściami do motorów, jak i sprzętami potrzebnymi do ich naprawy bądź też do
serwisu. W ‘domu’ Konan nie było ścian działowych, prócz tych, które okalały
łazienkę, reszta hangaru była zajęta przez kuchnie, mały salon i sypialnię,
które były połączone ze sobą.
- Ale powiem ci jedną ważną rzecz, którą wiem,
a którą Itachi bał ci się zakomunikować, gdyż nie wiedział, jak możesz
zareagować. - dodała Konan rozsiadając się na kanapie.
Sakura słysząc słowa, jakie
wydobyły się z krtani niebiskowłosej, ściągnęła brwi, będąc wręcz zaintrygowaną
tym, co może być aż tak szokującego.
- Zanim ci to powiem, odpowiedz mi, czy
kiedykolwiek spotkałaś się z ojczymem swojej przyjaciółki?
Haruno zrobiła wielkie
oczy, zupełnie nie spodziewając się takiego pytania. Zaprzeczyła, kręcąc głową
ze zdziwionym wyrazem twarzy.
- To w takim razie unikaj go za wszelką cenę.
Nie mam pojęcia czemu, ale jesteś tu teraz ze mną właśnie ze względu na Madarę
Uchiha. Nie mówię byś zrywała kontakt z Ayumi, ale nie przebywaj w jej domu - ostrzegła
ją poważnym tonem.
Na twarzy różowowłosej malowała
się kompletna niewiedza i konsternacja, którą Konan wiedziała że nastolatka
pragnęła natychmiast stłamsić.
- Ja go nawet nie znam, więc... - wyjaśniła
Sakura, z nutką obawy w swym głosie.
- Nie mam zielonego pojęcia czego chce, ale
wiem, że Itachi chce cię jak najdalej od swojego wuja. Jeśli poznam dokładne
szczegóły, to cię o nich poinformuję, bo uważam, że powinnaś wiedzieć, ale na
obecną chwilę nie posiadam zbyt dużych informacji - wtrąciła wspierającym jak i
zapewniającym tonem. Sakura westchnęła
cicho. Była wdzięczna Konan za te wstępne informacje, chociaż, prawdę mówiąc,
nie wiedziała, co z nimi zrobić. Opadła na kanapę tuż obok nowej znajomej, cały
czas rozmyślając nad powodem ojczyma Ayumi i obawami Itachi’ego.
- Od kiedy potrafisz jeździć na motorach? - spytała
nagle niebieskowłosa, wyrywając Haruno z rozmyślań, a także zmieniając temat na
przyjemniejszy.
- Słucham? - spytała nastolatka, która nie
dosłyszała pytania.
- Widziałam to spojrzenie, gdy tylko kazałam
ci wsiąść ze mną na motor. Znam je bardzo dobrze. Ten błysk w oczach mogą mieć
tylko osoby takie jak ja i... ty.
Ponowne westchnięcie
wydobyło się z krtani różowowłosej.
- Życie w sierocińcu nigdy nie było łatwe. Po
adopcji osób, z którymi się trzymałam, stało się to dla mnie jeszcze bardziej
trudniejsze. W dniu szesnastych urodzin dostałam pierwszy prezent od śmierci
rodziców i był to prezent od nieznajomego dawcy. Dostałam pieniądze wraz z
listem. Wiadomość była krótka, ale treściwa. Miałam wykorzystać tą gotówkę na
to, by poczuć się wolna, więc kupiłam sobie mały motor i uczyłam się, gdy tylko
mogłam. Jednak gdy opuściłam już sierociniec, po jakimś czasie mój kurator
zorientował się o mojej małej pasji i mój motor został skonfiskowany.
Konan
zlustrowała uważnie twarz Sakury, po czym wstała i skierowała się do komody,
która znajdowała się niedaleko łóżka. Nim Sakura zdążyła coś powiedzieć,
kobieta kierowała się spowrotem w stronę kanapy, w ręce trzymając kombinezon.
- Przebierz się, to zobaczymy, co pamiętasz z
jazdy na motocyklu.
Brwi Sakury uniosły się do
góry. Chciała odmówić, lecz pragnienie jazdy na ścigaczu Konan było o wiele
większa. Bez większego zastanowienia chwyciła za kombinezon, który podawała jej
niebieskowłosa i zaczęła ściągać z siebie szkolny mundurek. Usta Konan
uformowały się w szczery uśmiech, widząc, jak niespodziewanie na twarzy Haruno
pojawiła się niezrozumiała determinacja.
Gdy
Sakura była już ubrana w specjalny kombinezon, Konan dała jej też skórzane
buty, które były o rozmiar na nią za duże.
- Masz - powiedziała, podając jej kask, gdy
znalazły się na zewnątrz. Sakura pośpiesznie związała włosy w prowizorycznego
koka, a następnie nałożyła kask na głowę.
Sasuke
siedział na nabrzeżu, czekając na swoich znajomych, którzy spóźniali się już
dobrą godzinę. Ich nieobecność zaczynała go pomału drażnić, chociaż nie mógł
narzekać, gdyż wreszcie mógł się wyciszyć i pomyśleć. Nawet jeżeli w oddali
było słychać warczący silnik motorowy, to i tak mu to nie przeszkadzało. Jednak
już po chwili, niedaleko jego Audi, stanęły dwa kolejne samochody.
- Spóźniliście się - syknął Uchiha,
spoglądając na wodę, która rozprzestrzeniała się tuż przed nim.
- Suigetsu znowu próbował swoich szans z
Ayumi, ale coś mu nie wyszło - wyjaśnił Juugo, rzucając karcące spojrzenie
seledynowłosemu.
- Kłamca! - krzyknął protestująco Hozuki.
- Dobra, mamy coś do załatwienia. - wtrącił
kruczowłosy, którego nie obchodziły relacje na poziomie Suigetsu - Ayumi, Ayumi
– Suigetsu, gdyż on sam wiedział, jak to wszystko się może skończyć.
- Osobą, która zajmuje się zapisami na walki w
tą sobotę, jest dziewczyna Pain’a - powiedział Suigetsu, widząc, jak Sasuke
chce od razu przejść od rzeczy. - Dlatego chcieliśmy się tu z tobą spotkać.
Sasuke rozejrzał się w okół
siebie.
- Niezłe miejsce na lokum. - mruknął pod nosem.
– Prowadźcie - dodał i cała trójka ruszyła po nabrzeżu, zostawiając za sobą
sportowe auta.
Ku
zdziwieniu Sasuke, wraz ze zbliżeniem się do miejsca, gdzie zastaną Konan,
odgłos silniaka narastał.
- Ta kobieta jest znana ze swojej pasji do
motorów, zwłaszcza do ścigaczy. Po tych dźwiękach to chyba prawda. - powiedział
Juugo, aczkolwiek wtedy odgłos silniaka ucichł. Gdy trójka nastolatków skręciła
za jeden z hangarów, ujrzeli kobietę, którą poszukiwali. Jednak nie była ona
sama.
W
momencie gdy Konan dojrzała ich, szepnęła pośpiesznie kilka słów do osoby,
która była odwrócona do nich plecami.
- A was co tu sprowadza? – warknęła niemiło,
zupełnie nie spodziewając się ich wizyty.
- Ponoć teraz to ty jesteś odpowiedzialna za
zgłoszenia na walki - zaczął Uchiha.
- Tak, od dwóch dni to ja pełnię tą rolę, bo
ostatnio trochę nieodpowiednie osoby zaczęły się zgłaszać – rzuciła z aluzją.
- Zauważyłem – odparł niezrażony. - Dlatego
chcę się zapisać na sobotnie walki, by nieco urozmaicić wasz skład.
Spod kasku
osoby, która stała tuż obok Konan wydobył się stłumiony śmiech.
- Nieładnie tak jest nie przedstawić się i nie
pokazać swojej twarzy - warknął zirytowany kruczowłosy do osoby, która właśnie
się zaśmiała. Irytowało go nawet to, że nie jest w stanie dostrzec oczu tego,
kto go wyśmiał, gdyż szybka była przyciemniona.
- Ona wcale nie musi się przedstawiać,
zwłaszcza jeśli tego nie chce - wtrąciła Konan, która nie zamierzała wyjawiać
mu, że to Sakura Haruno właśnie zareagowała śmiechem na jego słowa. - A jeśli
chodzi o walki, to nic z tego, mamy już komplet - powiedziała stanowczym tonem.
- Nie zapominasz chyba o tym, kim jest mój
wuj. Wiesz dobrze, że jeśli tylko wspomnę mu o waszych nielegalnych walkach, to
w ciągu kilku sekund ktoś pojawi się i wszyscy wylądujecie w kiciu.
- Twój szantaż nie podziała. Nie masz żadnych
dowodów, a poza tym, jeśli mnie pamięć nie myli, to kilka dni temu sam brałeś w
nich udział, więc wyrok ciebie też będzie się tyczył - odparła z nutką
wściekłości w swoim głosie. Zupełnie nie podobały jej się sposoby Uchihy.
- Nadal zapominasz, kim jestem - powiedział,
wyciągając z kieszeni telefon, by włączyć ostatnie nagrane wideo. - To jest mój
dowód.
Konan już po kilku
pierwszych sekundach wiedziała, co to jest. Musiała przyznać w głębi, że brat
Itachiego dobrze się przygotował.
- Sobota. Godzina 20. - odparła z goryczą. -
Ale nie zapominaj, Uchiha, że wiele osób jest w stanie poświadczyć twój udział
w walkach, więc uważaj - ostrzegła go, tym razem z lekkim rozbawieniem.
Sasuke
nie odpowiedział, jedynie zlustrował Konan i jej dzisiejszą towarzyszkę, mając
dziwne uczucie, że oczy, jakie ukrywają się pod kaskiem, cały czas go
obserwują.
- Jesteś dobra? – spytał, wskazując na motor,
będąc jednocześnie zaintrygowany postacią kobiety, która nie ma zamiaru nawet
ściągnąć swego kasku.
- Radzi sobie - odparła za nią Konan.
- Pytałem się jej - warknął.
- Ale jak widać, nie ma najmniejszej chęci z
tobą rozmawiać. Nie na wszystkie działa twój czar, Uchiha.
Sasuke prychnął pod nosem
zirytowany, a następnie odwrócił się na pięcie i wraz z Juugo i Suigetsu
skierował się ponownie w stronę swoich samochodów.
Gdy
tylko Sasuke zniknął za winklem, Sakura ściągnęła z głowy swój kask.
- Co to miało być? - spytała cicho, jakby sama
siebie, nie za bardzo mogąc w głowie poukładać sobie to, co właśnie się
wydarzyło.
- Ehh, jest równie narwany jak jego brat -
skwitowała Konan. - Wezmę z domu tylko swój kask i odwiozę cię, robi się już
późno.
Punkt w
pół do dziewiątej cała drużyna koszykarska Liścia zebrała się przy ławkach na
końcu klasy, chcąc omówić kilka ważnych aspektów.
- To jest niedorzeczne. Nie zgadzam się -
protestował głośno Uzumaki. - Jeśli tylko dlatego wyciągnęliście mnie wcześniej
z łóżka, to kopcie sobie groby.
- Ale Naruto, Shikamaru mówi prawdę - wtrącił
Choiji, zajadając się chipsami tuż przed lekcją.
- Prawda czy nie prawda i tak się nie zgadzam.
Reszta drużyny tylko
pokręciła głową z dezaprobatą.
- Nie marudź - warknął Nakatsu równo z Kibą.
- To jest nasza jedyna szansa - mruknął mało
zadowolony Inuzuka.
- Mi też się to nie podoba, ale nie będziemy
mieć wyboru. Kakashi wraz z Guy’em prędzej czy później zmuszą nas do tego -
dopowiedział Nakatsu.
- Jeżeli chcemy wygrać w tym roku tytuł,
musimy dokonać kilku poświęceń - powiedział Shikamaru - Czyli Naruto, będziesz
musiał przełknąć tą wielką pigułę i zawrzeć rozejm z Sasuke i to samo się tyczy
Nakatsu.
- Ej no, przecież cię poparłem! - dodał nieco
oburzony Otsuri.
- Nic z tego! Jeśli on nie przeprosi, to nie
mam zamiaru grać z nim w tej samej drużynie! - krzyknął.
- I tak nie wiadomo czy zagrasz w następnym
meczu - powiedział cicho Kiba.
- Jeżeli Naruto nie będzie mógł zagrać w
następnym meczu, to znowu będziemy musieli prosić o pomoc Ayumi, bo niestety
nawet nasza rezerwa z niższych klas nie dorasta nikomu do pięt - wtrącił dobitnie Shikamaru.
- Ha! Sasuke nie pozwoli jej grać. Nie
pamiętacie co było ostatnio? - spytał Naruto.
- I w rezultacie został wywalony z boiska -
odparł Choiji, stwierdzając fakty.
- Dobra, nie pozostaje nic innego, jak
przeprowadzić głosowanie. - powiedział dość niechętnie Nara. - Kto jest za tym,
by Uchiha i jego dwa osiłki dołączyły do drużyny niech podniesie rękę.
Mimo
wyraźnej niechęci wszystkich członków drużyny Uzumaki został przegłosowany.
No comments:
Post a Comment