Wednesday 19 June 2013

30. Konfrontacja.

          Niepewnym krokiem wkroczyła do hangaru, w którym dzisiejszego wieczoru miały odbyć się walki. Odkąd tylko się przebudziła, biła się z myślami, czy powinna się tam  zjawić i jak wyglądają walki które prowadzi Akatsuki,  a w których od niedawna uczestniczy Sasuke. Gdy tylko przekroczyła próg, nie wierzyła, że przegrała ze swoją własną ciekawością. Przez cały dzień nie potrafiła się skupić na niczym innym poza dzisiejszą walką. Nie czuła się zbyt dobrze z tym, że okłamała Ayumi, ale zupełnie nie miała ochoty na kino, zwłaszcza, że w tym samym czasie odbywa się to, co intryguje ją zdecydowanie bardziej.
 - Co tu robisz? - spytała nagle Konan, kładąc nastolatce dłoń na barku. Sakura westchnęła. Od samego początku wiedziała, że nie uda jej się uniknąć członków Akatsuki, których znała od kilkunastu dni.
 - Chciałam obejrzeć walki - odpowiedziała nieco speszonym głosem z grymasem na twarzy.
 - Jeśli Itachi cię tu zobaczy, to obie będziemy martwe - powiedziała, naciągając na głowę dziewczyny kaptur od bluzy.
 - Nie będzie go dzisiaj - wtrącił rudy mężczyzna, którego już kiedyś widziała. - Właśnie skończyłem z nim rozmawiać - dodał, wymachując Konan telefonem przed nosem.
          Nagle do Sakury dotarło, kto wtrącił się do ich rozmowy – Nagato zwany również Pain’em.
 - Dobrze wiesz, że ktoś może mu przekazać, że ona się tu pojawiła - zaargumentowała niebieskowłosa, która chciała jak najlepiej dla nastolatki.
 - Nie, jeśli nie będzie rzucać się w oczy.
Konan z dezaprobatą pokręciła głową, wiedząc, że nic nie wskóra.
 - Tylko trzymaj niski profil - powiedziała z nutką obawy.
Sakura odpowiedziała im uśmiechem, po czym z kapturem na głowie skierowała się w stronę prowizorycznych trybun. Rozumiała obawy Konan i sama również nie chciała, by ktoś ją rozpoznał a tym bardziej Sasuke bądź też któryś z jego kolegów. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z jej planem, to opuści to miejsce tuż po walce, którą rozegra Sasuke. Modliła się tylko, by nie był ostatni.

          Z małego pomieszczenia, które służyło za jego szatnie, słyszał huk, dochodzący z głównej części hangaru, gdzie znajdował się ring, na którym zaraz stanie. Rozpiął zamek swej torby, z której wyciągnął wygodne shorty i koszulkę na grubych ramiączkach. Niespodziewanie z pomiędzy jego ubrań wyleciała biała karteczka, która upadła na podłogę. Sasuke zmarszczył brwi, gdyż nie miał pojęcia, skąd ona się tam wzięła. Ze zdziwieniem schylił się i podniósł kartkę, jednak gdy tylko odwrócił ją na drugą stronę, żałował, że w ogóle ją dotknął.
 - Chrzań się, Itachi - warknął z wściekłością, zgniatając w dłoni kawałek papieru, a następnie wyrzucając ją w głąb szatni.
Spokój jaki jeszcze przed chwilą go ogarniał przemienił się w kipicą złość. Wszystko przez krótki liścik od jego brata, w którym nawołuje go do wygrania dzisiejszej walki.
Chcąc o wszystkim zapomnieć, czym prędzej przebrał się, a następnie skierował się w kierunku ringu jednak, nie wiedząc czemu, słowa brata cały czas huczały w jego głowie.

          Sasuke wyszedł na ring na trzecią walkę wieczoru. Jej szmaragdowe oczy śledziły każdy jego krok, odkąd pojawił się w zasięgu jej oczu. Gdy tylko spojrzała na profil jego twarzy, wyczuwała, że coś jest nie tak. Rzadko kiedy można było zobaczyć Sasuke naprawdę wściekłego i właśnie teraz był jeden z tych momentów. Złość emanowała z niego na odległość.
          Gong zabrzmiał i już po chwili w Sasuke został wymierzony celny cios, a krew wypłynęła z jego warg. Sakura zmarszczyła brwi, gdyż nie tak wyobrażała sobie tę walkę. Przypuszczała, że Sasuke będzie lepiej sobie radził, a tu taka niespodzianka wraz z pierwszym uderzeniem. Nie wiedziała, jak poszło mu w poprzedniej walce, aczkolwiek z tego co się dowiedziała, to wygrał poprzez nokaut, a walka została uznana za jedną z tych lepszych.
 - Co ty robisz, imbecylu? - szepnęła, wiedząc w głębi, że stać go na więcej.
          Sasuke jakby słysząc jej obelgę, spojrzał się w stronę widowni, a następnie zablokował cios przeciwnika, choć nie na długo, gdyż zaraz po chwili oberwał po raz kolejny -  tym razem w brzuch.
          Sakura gryząc co chwilę swe wargi, obserwowała uważnie Sasuke, dostrzegając w nim pewną zmianę. Sasuke, którego zna, jest pewny siebie i zazwyczaj wie, co robi, a nastolatek który stoi właśnie na ringu walczy chaotycznie, jakby nie wiedział, gdzie jest i po co to robi.
          Już po chwili młody Uchiha został powalony na deski.
          Uważnie rozejrzała się po całej widowni i dopiero teraz zauważyła, że nie tylko ona była zdziwiona całym zajściem. Najwidoczniej każdy miał wysokie o nim  mniemanie.
          Sasuke nie czekał, aż zwycięstwo zostanie ogłoszone i wstał z ringu, skierował się w stronę szatni, gdyż doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że przegrał.
          Siedziała jeszcze przez chwilę, analizując całe zajście, po czym wstała i ruszyła w stronę, gdzie zniknął przed chwilą Uchiha.

          Gdy tylko znalazł się ponownie w cuchnącej szatni, położył się na ławce i zarzucił mokry ręcznik na swoją głowę, który również zakrył jego oczy. Gdy tylko wszedł na ring, wiedział, że przegra. Nie chciał dawać satysfakcji Itachi’emu, nie chciał ponownie zostać jego marionetką w sporze pomiędzy nim a Madarą. Miał tego serdecznie dosyć.
 - Jakim cudem przegrałeś?! - spytał półkrzykiem Suigetsu, który wtargnął do szatni bez pukania.
 - Zostawcie mnie - odpowiedział, wiedząc, że Juugo również się zjawił.
 - Chodź, Suigetsu - powiedział spokojnym głosem.
          Hozuki jednak nie był skłonny do wyjścia. Sasuke słyszał jego zbulwersowanie, ale nawet nie miał ochoty się z nim kłócić czy też rozważać jego słusznych argumentów.
          Juugo przejmując inicjatywę, wyprowadził głośnego seledynowowłosego z szatni, pozwalając przyjacielowi na chwilę dla siebie i dla swoich myśli. Jednak Sasuke swym spokojem nie nacieszył się zbyt długo, gdyż już po chwili, usłyszał jak ktoś ponownie wszedł do szatni.
 - Powiedziałem już, żebyście zostawili mnie w spokoju - tym razem warknął lekko poddenerwowany, aczkolwiek nikt mu nie odpowiedział. Sfrustrowany usiadł na ławce, ściągając ręcznik z oczu. Widząc różowowłosą tuż przed sobą, rozszerzył  oczy. Mógłby spodziewać się każdego nawet Ayumi, ale nie jej.
 - Jesteś dupkiem - skwitowała, nawiązując do wydarzeń z przerwy obiadowej. - A ja najprawdopodobniej postradałam rozum i zmysły - powiedziała, nie wierząc, że właśnie stoi właśnie w tej szatni i w jego obecności, spoglądając mu prosto w oczy. Kiwając głową w niedowierzeniu, usiadła obok niego, cały czas trzymając w ręku apteczkę, którą znalazła gdzieś na korytarzu. Chwytając za kawałek gazy, niepewnie zaczęła ścierać z jego twarzy krew.
 - Czemu dałeś się tak pobić? W ogóle nie walczyłeś! – mówiła, tym razem z nutką złości. Była święcie przekonana, że Sasuke, którego znała od dziecka, był w stanie to wygrać, aczkolwiek zabrakło mu chęci.
 - Nie chcę, by wszystko co robię, było mi dyktowane - odpowiedział, nadal spoglądając na nią z wyraźnym zdziwieniem. Nigdy by nie przypuszczał, że ją tu zobaczy, że w ogóle przyjdzie do niego z własnej woli.
 - Czyli wolałeś dać się zbić na miazgę - skwitowała, przewracając oczami, chociaż musiała mu przyznać trochę racji -  sama nie lubiła gdy jej życie było jej dyktowane przez kogoś innego.
 - Nie rozumiesz. Gdybym wygrał, to zrobiłbym dokładnie to, czego chciał mój brat.
Sakura na wzmiankę o Itachim przycisnęła mocniej gazę do jego twarzy. Zbyt mocno.
 - Aua - syknął, czując przeszywający ból w swojej szczęce.
 - A nie pomyślałeś, że mogłeś wygrać sam dla siebie? - spytała, dając mu tym samym do myślenia. Sasuke zastanowił się na chwilę, przeanalizowując słowa, jakie wydobyły się z krtani nastolatki.
 - Umknęło mi to - odpowiedział po krótszej chwili, odwracając od niej wzrok. Pomimo iż zaczął walczyć dla samego siebie, to gdy tylko ujrzał liścik, jaki pozostawił w jego torbie Itachi, wściekł się. Wściekł się na samego siebie, że po raz kolejny idzie śladami brata. A nie chciał skończyć tak jak on.
          Kątem oka spojrzał na nastolatkę i od razu przypomniał sobie jak już nie raz ich usta zetknęły się ze sobą. Gdy byli ze sobą w sierocińcu wraz z Naruto, oboje troszczyli się o nią, gdyż zawsze była popychadłem. Wiedząc, że znalazł się jego prawny opiekun, nie wiedział, jak jej o tym powiedzieć, nie chciał jej o tym mówić, bo nie chciał jej zostawiać, wiedząc, że i Naruto ktoś zabiera. Do dzisiaj żałował, że odszedł bez słowa. Pociesza go myśl, że poradziła sobie sama, bez niczyjej pomocy przetrwała sierociniec i nawet sama się z niego wyrwała.
 - Co stało się z nami od czasów sierocińca? - zapytał cicho, chwytając delikatnie jej dłoń.
          Sakura przenosiła co chwilę swój wzrok z ich złączonych dłoni, na jego twarz, lecz nie wyrwała mu się. Jej usta otwierały się co chwilę, a następnie zamykały. Chciała odpowiedzieć szczerze na to pytanie, lecz żadne rozsądne słowa nie wydawały jej się odpowiednie. Gdy spotkała go po latach kilka tygodni temu na feralnej imprezie, początkowo była na niego wściekła. Jednak gdy teraz o tym myśli, to nie miała powodu do złości. Bo czy mogła w ogóle być zła za to, że odnalazła się jego rodzina? Gdyby jakaś jej rodzina się odnalazła, też chciałaby być z nimi mimo wszystko.
 - Nie wiem… - odpowiedziała po chwili milczenia z równie przyciszonym głosem. To była najszczerza odpowiedź, jaką mogła mu udzielić. - Oboje poszliśmy w swoją stronę. Ja stałam się kujonem, a ty dupkiem - dodała i automatycznie kąciki jej ust uniosły się, ukazując szczery uśmiech.
Sasuke zaśmiał się pod nosem.
 - Powtarzasz się - odparł, nawiązując do obelgi, którą ostatnio lubiła go wyzywać.
          Przez chwilę oboje siedzieli w ciszy, spoglądając sobie w oczy. Ich dłonie nadal były splecione ze sobą i żadne z nich nie wiedziało, co powiedzieć, kiedy Sakura, nie mając pojęcia, co robi, nachyliła się w ku niemu i pocałowała go.
          Po chwili zaskoczenia Sasuke zaczął oddawać pocałunki, które stawały się coraz bardziej zachłanne. Tak nagle jak zaczęła go całować, również przerwała, zastanawiając się, co jej strzeliło do głowy.
 - Będziesz spuchnięty przez kilka dni. Siniaki też pozostaną przez jakiś czas, ale na twoim miejscu na wszelki wypadek przebadałabym się. - powiedziała, po czym przygryzła dolną wargę i przeniosła swój wzrok na skromną apteczkę, w której udawała, że czegoś szuka.
          Sasuke niespodziewanie uświadomił sobie coś istotnego, czego do tej pory nie był wstanie zauważyć. Wolną ręką złapał ją delikatnie za podbródek i uniósł go, zmuszając ją do spojrzenia mu w oczy.
 - Tak w ogóle co tu robisz? - spytał ze stoickim spokojem. To pytanie pojawiło się w jego głowie, gdy tylko ją ujrzał, aczkolwiek był zbyt zszokowany jej obecnością, by doszło do niego, że nie powinna tu być. A powodów do tego było mnóstwo.
          Sakura przełknęła ślinę. Wiedziała, że nie powinna iść za nim do szatni, ale nie była w stanie go tak zostawić. Chciała wiedzieć, że nic poważnego mu się nie stało. Jednocześnie złamała słowo dane Konan i Peino’wi, a także swoje własne postanowienie. Jej mózg pracował z prędkością światła, by wymyślić coś jak najszybciej. Jej oddech przyśpieszył, wkraczając pomału w atak paniki. Nie mogła mu powiedzieć prawdy, że była z Konan, gdy ten przyszedł zapisać się na walki. Gdyby Sasuke to usłyszał, zacząłby słusznie przypuszczać, że ma kontakt z Itachim. Nie widząc innego wyjścia, wyrwała mu się i czym prędzej wybiegła z szatni. Wiedziała, że nie uniknie konfrontacji z Sasuke, ale nie chciała odpowiadać teraz na jego pytania.
          Biegła przez korytarz, wymijając nieznane osoby, nie odwracając się za siebie. Gdyby się odwróciła wiedziała, że ujrzałaby Sasuke biegnącego za nią. Słyszała go głośno i wyraźnie, jak krzyczał jej imię i prosił by się zatrzymała. Sakura, nie wiedząc, gdzie ma biec, skręciła w najbliższy korytarz, w którym zderzyła się ze znaną sobie osobą.
 - Pomóż mi… - powiedziała błagalnym głosem do mężczyzny.
          Sasori, słyszać jej ton a także krzyki Sasuke, dochodzące zza rogu, bez wahania chwycił nastolatkę za dłoń i pociągnął w kolejny mały korytarz, a następnie wepchnął ją do schowka, a sam pozostał na zewnątrz.
          Sakura czym prędzej przyłożyła ucho do drzwi, nasłuchując tego, co dzieje się na korytarzu.
 - Gdzie się tak śpieszysz, Uchiha? - spytał drwiącym tonem Sasori.
 - Widziałeś ją? - warknął tym razem zdenerwowany Sasuke. Haruno zaczęła się zastanawiać czy to przez to, że mu uciekła, czy może spotkanie z członkiem Akatsuki tak na niego wpłynęło.
 - Kogo? - zapytał spokojnym głosem.
 - Sakurę - odpowiedział szybko i treściwie, aczkolwiek sama zainteresowana mogła wyobrazić sobie wściekłego Sasuke rozmawiającego z Sasorim.
 - Nie, nie widziałem jej. Jeśli nawet tu jest, to nie powinna tu być. To nie jest miejsce dla niej.
Sakura wiedziała, że Sasori ostatnie zdanie kieruje również do niej, zdając sobie sprawę z tego, że ta przysłuchuje się uważnie.
 - Wiem. Jeśli ją spotkasz, zabierz ją stąd - powiedział Sasuke, tym razem o wiele spokojniej. Jego złość nagle zniknęła. Jednak najbardziej zdziwiła ją prośba, jaką wystosował do Sasoriego.
 - Jeśli ją spotkam, tak właśnie zrobię - odpowiedział po chwili rudzielec.

          Sasori przeczekał kilka minut, nim otworzył schowek, w którym ukrywała się nastolatka, aczkolwiek nie wypuścił jej, tylko sam wszedł do środka, zamykając drzwi.
 - A teraz powiedz mi, co tu robisz - powiedział poważnym tonem Sasori, opierając się o drzwi ze splecionymi ze sobą dłońmi. Sakura westchnęła ciężko, wiedząc, że tym razem nie jest w stanie uciec od odpowiedzi.
 - Przyszłam obejrzeć walkę - odpowiedziała pewnym siebie głosem. - A dowiedziałam się od niej zupełnie przez przypadek - dodała, wyprzedzając jego kolejne pytanie.
 - Słuchaj, nie chcę ci truć, ale to nie jest miejsce dla ciebie. Tu jest wiele typków, którzy tylko czychają na taką nastolatkę jak ty. A teraz chodź, zabieram cię prosto do domu. -  Sakura zarzuciła ponownie kaptur na głowę.
 - Sama mogę wrócić - powiedziała i już po chwili poczuła, jak Sasori łapie ją za przed ramię.

 - Posłucham go pierwszy i ostatni raz. 

No comments:

Post a Comment