Wednesday 19 June 2013

35. Ultimatum.

- Cisza! - krzyknęła Mitarashi, wchodząc do klasy w towarzystwie Hatake tuz za Sasuke i Sakurą. - Wszyscy członkowie drużyny koszykarskiej idą z Kakashim na specjalny trening przed weekendowym meczem z Suną - powiedziała głośno i wyraźnie, w międzyczasie zatrzymując kruczowłosego, który nawet nie miał po co wchodzić w głąb klasy.
          Sasuke westchnął lekko, a następnie posłał Sakurze oczko na pożegnanie.
          Ayumi, korzystając z okazji, czym prędzej chwyciła za swoją torbę i schylona popędziła ku swojej dawnej ławce, którą od jakiegoś czasu zajmował jej kuzyn.
          Nie minęła nawet minuta, a wszyscy członkowie drużyny koszykarskiej Konoha opuścili klasę.
- Hamasaki, jeśli usłyszę, jak odzywasz się do Sakury bądź też otwierasz swoje usta, wierz mi, od razu wracasz na swoje poprzednie miejsce - zakomunikowała ostrym tonem, gdy tylko ujrzała, jak nastolatka przesiada się.
          Sakura natomiast, unikając wzroku wściekłej Karin, czym prędzej zajęła swoje miejsce, domyślając się, dlaczego jej przyjaciółka zmieniła miejsce w tak ekspresowym tempie. Gdy tylko usiadła, wyrwała skromny kawałek kartki ze swojego zeszytu i nie spuszczając wzroku z nauczycielki zaczęła na nim pisać, a gdy skończyła rzuciła przez ramię karteczkę wprost na ławkę koleżanki.
- Wiem co powiesz - przeczytała Ayumi, wiedząc, że Sakura myliła się w tej chwili. Nie było takiej możliwość, by Haruno to wiedziała, gdyż ona sama nie wiedziała, co ma powiedzieć. Zabrakło jej słów. Ayumi dłuższą chwilę myślała, co może odpisać przyjaciółce, ani nie wydzierając się na nią, ani też nie prawiąc jej żadnych kazań. Nie była aż tak bardzo zaskoczona faktem, że jej kuzyn zszedł się z Sakurą, gdyż  przeczuwała to od jakiegoś czasu, ale czemu akurat teraz? Kątem oka spojrzała ponownie na Ino, która siedziała przy swojej ławce cała spięta z ponurym wyrazem twarzy. Ayumi chwyciła za swój długopis i napisała krótkie zdanie na tej samej kartce i gdy tylko Mitarashi nie patrzyła, poddała karteczkę dyskretnie pod ławką Sakurze.
- Ino cię zamorduje! Pakt! - przeczytała różowowłosa, po czym z przerażeniem spojrzała na Yamanakę. Kompletnie wypadł jej z głowy! Gdy tylko wsiadła z rana do samochodu Uchihy, nie myślała o niczym innym jak o wyjaśnieniu kilku rzeczy, a że sprawy potoczyły się, jak się potoczyły, to tego sama nie była w stanie przewidzieć.
          Nagle Ayumi poczuła jak jej telefon wibruje w kieszeni, dyskretnie wyjeła go pod ławką i zaczęła czytać wiadomość od swojej mamy, parskając cicho pod nosem. Pośpiesznie oderwała róg kartki i napisała kolejną wiadomość do przyjaciółki.
- Moja mama zaprasza cię na obiad. Dziś. Prosto po lekcjach.
Gdy tylko Sakura to przeczytała, spojrzała przez ramię  na przyjaciółkę kątem oka, nie za bardzo wiedząc, co może odpisać i nie dlatego, że ostatni posiłek, jaki zjadła w tamtym domu źle się skończył, a z powodu Itachiego. Wiedziała, że nie dotrzymała słowa, ale nie potrafiła się trzymać z daleka od Sasuke, pomimo iż przeczuwała, że to będzie błąd. Pamiętała dokładnie, jak Konan ostrzegła ją przed Madarą Uchihą. Sakura nie chciała się dopytywać przyjaciółki, czy jej ojczym jest dziś w domu, czy po raz kolejny wyjechał za granicę więc jedynym wyjściem z tej sytuacji jest wymyślenie dobrej, porządnej wymówki. Chcąc zmienić temat, postanowiła spytać się Ayumi o zdjęcie, które ujrzała kilkanaście minut temu.
- Nie wiedziałam że dyrektor ma żonę i dziecko - napisała i podała kartkę Ayumi.
          Hamasaki zmarszczyła ze sobą swe brwi, i od razu odpisała jej.
- On jest kawalerem. Skąd ci to przyszło do głowy?
Nim Sakura zdążyła odpisać, dzwonek rozszedł się po całej szkole. Oznaczało to dla niej nieprzyjemną konfrontację z Ino.
          Cała drużyna koszykarska poddała się rozgrzewce, którą przeprowadzał Kakashi wraz z Gai’em. Również Naruto uczestniczył w ćwiczeniach rozgrzewających mieśnie, co jeszcze nie gwarantowało tego że wystąpi w sobotnim meczu. Owa decyzja należała tylko i wyłącznie od jego lekarza, który jak do tej pory milczał.
- Jeszcze trzy okrążenia - zakomunikował Hatake, zaprzestając swoich ćwiczeń i skierował się w stronę dużego wózka, w którym znajdowało się dwadzieścia piłek. Pilne oko Kakashiego obserwowało, jak cała grupa wykonała jego polecenie, a następnie zagwizdał gwizdkiem.
- Gai, twoja kolej - zwrócił się do znajomego.
- Brać piłki i zaczynamy! - krzyknął podekscytowany Gai, aczkolwiek jego entuzjazmu nie podzielali uczniowie.
          Kakashi odchrząknął cicho, po czym ponownie się odezwał
- Zapomniałem dodać, że to, kto wystąpi w pierwszym składzie na mecz z Suną, zostanie zadecydowane na podstawie dzisiejszego treningu.
          Słysząc słowa jednego z trenerów, na twarzy Naruto pojawił się szeroki uśmiech, ale tak szybko jak się pojawił, tak i zanikł, gdyż Kakashi dopowiedział bardzo ważne zdanie.
- To nie ja decyduje czy zagrasz, Naruto. - Najwidoczniej Hatake wyczuł nadzieję, która nagle zaczęła emanować z nastolatka.
- To nie fair! - wrzasnął w akcie zdesperowania. Ominął go już mecz towarzyski z nieistniejącym już Otto. Mecz z Suną nie mógł ot tak sobie odpuścić.
- On - wskazał palcem na Sasuke. – ostatnim razem został wywalony z boiska za niesportowe zachowanie, więc czemu to ja mam znowu siedzieć na ławce?!
          Kakashi pokręcił głową z dezaprobatą. Mógł się spodziewać, że to wcale nie będzie łatwy poranek. Reszta drużyny, łącznie z Sasuke i drugim trenerem, nie zamierzali się wtrącać. Póki co.
- Ponieważ zaledwie kilka tygodni temu doznałeś wstrząśnięcia mózgu na wskutek upadku. - Ni stąd, ni z owąd głos dyrektora Konohy rozległ się po boisku.
          Wszyscy, wliczając Naruto, spojrzeli się w stronę trybun, skąd dobiegł ich głos Namikaze. Dyrektor siedział w ostatnim rzędzie, z ramionami splecionymi na swojej klatce piersiowej.
- Ale już mi nic nie jest! - zaargumentował ostro Uzumaki. Zamierzał zrobić wszystko, co było w jego mocy, by zagrać w sobotnim meczu, nawet jeżeli znaczyło to konfrontacje z dyrektorem.  - Chcę zagrać i zagram!
- Lekarz zadecyduje, a nie ty - odparł ze stoickim spokojem Minato, po czym swoje spojrzenie przerzucił z Naruto na wejście do szatni, przez które weszła właśnie młoda kobieta. - Jeśli Shizune wyrazi zgodę na twój udział w dzisiejszym treningu, to będzie to też twoja nadzieja na występ w meczu przeciwko Sunie. Ale nie zapominaj, że wtedy będziesz musiał pokonać kolegów, by dostać się do pierwszego składu - powiedział  z uśmiechem.  - Natomiast jeśli Shizune stwierdzi, że twój stan zdrowia nie nadaje się do niepotrzebnego wysiłku, wracasz prosto do klasy - dodał poważnym tonem, aczkolwiek uśmiech nadal tkwił na jego twarzy.
          W międzyczasie Gai gwizdnął, przywracając uwagę reszty drużyny.
- Dobra, wszyscy oprócz Naruto chwytać za piłki. Wracamy do treningu, który zakończy się wraz z dzwonkiem na przerwę obiadową – powiedział, emanując zbytnim entuzjazmem, który wcale nie udzielał się innym.
- On chyba sobie żartuje - mruknął mało zadowolony Suigetsu.
- Radzę się przyzwyczaić. Tak jest zawsze, dlatego nie chciałem należeć do drużyny nawet jako rezerwa - powiedział Choiji, po tym jak usłyszał byłego członka drużyny Otto.
          Uzumaki, nie chcąc tracić ani chwili dłużej, podbiegł do lekarki, by jak najszybciej mieć to z głowy i móc wrócić do treningu. Piętnaście minut - tyle spędził z lekarką, którą sprowadził dla niego dyrektor. I po pietnastu minutach jego los w dzisiejszym treningu, a także w meczu został zadecydowany. Dla Naruto nadal pozostawał on pod znakiem zapytania. Gdy tylko wyszedł ponownie na sale sportową z lekarką, ta pokazała dyrektorowi kciuk do góry, co spowodowało iż ten zaśmiał się pod nosem. Minato Namikaze wstał z plastikowej ławki, i podszadł do barierki.
- Kakashi, Gai - zawołał do nauczycieli. - Naruto Uzumaki ma pozwolenie lekarskie na uczestnictwo w treningu, a jeśli się spisze to nawet i w meczu.
          Naruto, gdy tylko usłyszał „ma pozwolenie”, pośpiesznie podbiegł ku koszowi z piłkami i chwycił za pierwszą lepszą, a następnie dołączył do drużyny, nie spuszczając oka z Sasuke, który znajdował się po drugiej stronie boiska. Miał z nim do wyjaśnienia kilka spraw i gdyby nie przymusowe badania możliwe, że miałby to już za sobą, a tak musi czekać.
          Wreszcie, pomyślała Sakura, gdy tylko usłyszała dźwięk dzwonka na przerwę obiadową. Ku jej i Ayumi zdziwieniu poprzednie dwie przerwy nie były aż tak tragiczne, jak przypuszczały. Ino siedziała cicho, co było dużym zaskoczeniem, ale unikała Sakury na każdym kroku, natomiast Karin… Jak to Karin. Jej zachowanie nie było zaskoczeniem dla nikogo.
- Ciekawe czy zostaną wypuszczeni na obiad - zaczęła Ayumi, gdy tylko wyszła z Sakurą z klasy.
          Haruno w odpowiedzi wzruszyła obojtętnie ramionami.
- No co? - Ayumi szturchnęła ją lekko. - Nie mów mi, że nie chcesz spotkać się ze swoim chłopakiem - dodała żartobliwie.
          Sakura westchnęła cicho. Dopiero teraz zaczynało do niej dochodzić na co tak naprawdę się zgodziła. I dopiero po fakcie zdała sobie sprawę z tego iż Konan jak i Itachi dadzą jej mały wykład. Jednak bardziej obawiała się brata Sasuke. Z drugiej strony, postąpiła tak jak podpowiadało jej serce, pomijając fakt, że jej rozum kierował się zupełnie innym torem.
- Wracając do propozycji obiadu, przekaż mamie, że nie mogę - powiedziała, spoglądając na przyjaciółkę kątem oka.
- Oj nie, ona nie będzie zadowolona, no chyba, że masz jakąś dobrą wymówkę - odpowiedziała Ayumi z uśmiechem wymalowanym na twarzy. – Ostrzegałam, że tak będzie, skoro was przyłapała. - Puściła jej oczko.
- Tak, wiem, wiem… - przytaknęła. W prawdzie nie miała nic przeciw matce przyjaciółki, a nawet wręcz przeciwnie - bardzo ją lubiła, ale przynajmniej tej rady Konan postanowiła się trzymać pomimo, iż nie za bardzo wiedziała, o co może chodzić.
- Ale naprawdę nie mogę. Mam już coś w planach.
Kłamstwo, czyste kłamstwo. Sakura wiedziała, iż ostatnimi dniami coraz więcej kłamała, ale nie sądziła, że Ayumi przyjmnie wszystko tak lekko jak i ona. Gdy dowie się wszystkiego, wtedy postara się wyjaśnić jej wszystko od początku. A póki co sama nie zdawała sobie sprawy, gdzie jest początek tego wszystkiego, a gdzie koniec. Dzisiaj zamierza zacząć początek swojego śledztwa.
- Muszę ci coś jeszcze powiedzieć - powiedziała nieco ciszej, gdyż było to przeznaczone tylko i wyłącznie dla przyjaciółki.
          Ayumi spojrzała w zaciekawieniem na Haruno.
- Tsunade i dyrektor dali mi aplikacje i broszury do zagranicznych uczelni - powiedziała niemalże szeptem.
          Czerwonowałosa przystanęła na środku korytarza.
- Żartujesz? - zapytała z niedowierzaniem. Jednak Sakura nie wiedziała, czy była zadowolona czy też zawiedziona.
- Nie. Mam je tu - powiedziała, uchylając lekko swoją torbę, pokazując tym samym przyjaciółce plik broszur.
- To świetna wiadomość! - Prawie że krzyknęła. - Powinnaś to zrobić. To twoja szansa! - mówiła z podekscytowaniem. - Tylko nie wiem, czy Sasuke się to spodoba... - dodała ze śmiechem, wystawiając przyjaciółce język.
- Jesteśmy ze sobą zaledwie kilka godzin, więc nie musi o wszystkim wiedzieć. Zwłaszcza, że sama jeszcze nie wiem, co mam zrobić - powiedziała, po czym otworzyła drzwi do stołówki.
- Na dziś koniec! - krzyknął Gai, gdy tylko dźwięk dzwonku na przerwe obiadową ucichł.
- Nareszcie - mruknął Kiba padając na drewniany parkiet.
- A myślałem, że treningi Kabuto były tyranią - dopowiedział Suigetsu, kładąc się obok Inuzuki.
- Teraz znasz mój ból - wtrącił Choiji.
- Cisza, cisza - powiedział nagle Kakashi. – Tak, jak powiedziałem, tak też zrobię. W sobotę przeciwko Sunie w pierwszym składzie zagrają… -  Jego wzrok zawisł na wszystkich członkach drużyny. Pomimo iż w koszykówce gracze często się zmieniali i każdy gracz się liczył - nie ważne czy na boisku, czy na ławce, to dla uczniów Konohy zawsze pierwsza piątka liczyła się najbardziej.
- Juugo, Suigetsu, Choiji, Kiba, Shikamaru.
- CO?! - krzyknął Naruto razem z Nakatsu.
          Sasuke nie krzyknął, ale ze zmarszczonymi brwiami spoglądał na dwóch trenerów. Ta decyzja była dla niego zadziwiająca tak samo jak dla Naruto i Nakatsu. Gdy tylko trening się zaczął wydawało mu się, że skład pierwszej piątki jest dobrze znany.
- Ale to nie może być prawda. - mruknął załamany Choiji, który był święcie przekonany, iż wszystkie mecze do końca roku przesiedzi na ławce.
- Decyzja jst nieodwołalna. Kolejny trening jutro po zajęciach - powiedział Kakashi i wraz z Gai’em opuścił salę gimnastyczną pomimo protestów uczniów.
- Sasuke, czemu to my gramy, a nie ty? - spytał Suigetsu.
- To trochę nie fair - wtrącił Juugo.
- Kakashi jak zwykle coś knuje – dodał, wzruszając ramionami, udając, że sprawa mało go interesuje. W rzeczywistości zaś wyglądało to zupełnie inaczej. Sasuke zaczął kierować się w stronę szatni, gdy nagle po jego prawej stronie zaczął iść wściekły Uzumaki.
- Twoje złości na nic się nie zdadzą - powiedział przyciszonym głosem, kątem oka spoglądając na blondyna.
- Muszę z tobą porozmawiać. Tu i teraz - odpowiedział, również spoglądając na niego kątem oka.
- A więc słucham - powiedział poważnym tonem.
          Naruto przystanął w miejscu i chwycił Sasuke za przed ramię, chcąc go zatrzymać. Niedaleko nich dostrzegł, jak Nakatsu zbliża się pomału ku nim z pytającym spojrzeniem.
- Jeśli znowu zamierzasz ją zranić, to odpuść - powiedział poważnym tonem, nadal trzymając dawnego przyjaciela za ramię. Dobrze wiedział, jak bardzo skrzywdził wcześniej Sakurę. On, w przeciwieństwie do Uchihy, odzywał się do niej raz na jakiś czas.
- Mówisz o Sakurze? – spytał z niekontrolowanym parsknięciem.
- No na pewno nie o Karin - fuknął poddenerwowany Naruto.
- Ani ona, ani ja nie jesteśmy już dziećmi, więc nie panikuj - odparł upartym tonem Uchiha.
- Może i nie, ale znam cię na tyle dobrze by wiedzieć, czego mogę się spodziewać - warknął Naruto, który nie tylko był zaniepokojony faktem, że Sakura niespodziewanie zeszła się z Sasuke, ale i denerwował go fakt, iż nie znalazł się w pierwszej piątce na mecz z Suną.
          Teraz to Sasuke puściły nerwy. Szybkiem ruchem dłoni wyrwał się Naruto i chwycił go za bezrękawnik i przyszpilił do ściany.
- Hej, hej! - krzyknął nagle Nakatsu, który podbiegł do nich, gdy tylko zauważył, co się dzieje. – Odpuście – warknął, rozdzielając ich.
- Zawsze chciała z tobą być i nikt jej tego nie może zabronić, ale jeśli ponownie ją zostawisz bez słowa tak, jak wtedy, to wierz mi, że nie ręczę za siebie - mówił. - To ja ją wtedy odwiedzałem w szpitalu, gdy ty wyparowałeś! Ja widziałem, w jakim była w stanie i kolejny raz nie chce jej takiej widzieć!
          Sasuke warknął zdenerwowany.         
- Nie wtykaj nosa w nie swoje sprawy - po czym wyrwał się Nakatsu i wszedł do szatni.
          Gdy tylko Sasuke zniknął za drzwiami szatni, Nakatsu puścił Naruto.
- Czy mi się wydaje, czy poszło o Sakurę - spytał ze zdziwieniem Otsuri.

- Niech tylko znowu coś jej zrobi, a pożałuje.

No comments:

Post a Comment