Dłońmi ściskała mocno swą
czerwoną torebkę, w oczekiwaniu na wyniki badań córki. Wzrok przenosiła co
chwilę z zegarka na drzwi, z których powinien w każdej chwili wyjść doktor
prowadzący. Jednak póki co, nie było po nim śladu.
- Długo jeszcze? - Spytała wyraźnie znudzona Ayumi.
Pani Uchiha spojrzała
karcąco na córkę. - Tak długo, jak to będzie potrzebne. - Odpowiedziała
trzęsącycm się głosem. Od momentu, w którym Ayumi została zdiagnozowana, kilka
lat wstecz, jej badania nigdy nie trwały tak długo.
- Pewnie cały mecz mnie ominął. - Powiedziała mało zadowolonym
głosem.
Akane uniosła swą brew.
- Sasuke, Sakura i pewnie cała klasa będzie w stanie opowiedzieć ci ze
szeczegółami, co się działo. A przede wszystkim kto wygrał. - Odparła nieco
spokojniejszym głosem, aczkolwiek nadal nie potrafiła ukoić swoich nerwów.
- Tak, tak, tak. - Mruknęła pod nosem. - Ale to nie to samo. - Dopowiedziała.
Ta przeciągająca się nieobecność lekarza i ją pomału zaczynała niepokoić. Ale
mimo wszystko niepokój nie był aż tak widoczny na niej, jak na jej matce.
Żona Madary wstała ze
szpitalnego krzesła i niespokojonie zaczęła krążyć po skromnej sali w oczekiwaniu
na personel medyczny. Martwiła się i nie tylko o córkę ale także o Sasuke,
który chcąc czy nie chcąc pomału zaczynał wychodzić na wojenną ściężkę z wujem.
Miała przeczucie, że prędzej czy później któryś z nich przechyli szalę.
Spowoduje to duże zamieszanie w rodzinnym gronie, zwłaszcza po ich ostatniej
potyczce. Wtedy i ona wtrąciła swoje dwa słowa, które rozpętały długogodzinną
kłótnię. I była jeszcze Sakura. Ciężkie westchnięcie wydobyło się z jej krtani.
Wszystkie najważniejsze sprawy pomału zaczynały kumulować się, tworząc bombę
zegarową, która jeśli wybuchnie zbieże swoje żniwo.
- Sakura dziś przyjdzie? Dawno jej nie widziałam. - Powiedzaiała
spokojniejszym, lecz nieobecnym głosem. Natomiast jej wzrok spoglądał przez
okno, na miejski krajobraz Tokio.
Ayumi wzruszyła ramionami. -
Mogę się spytać. - Odparła i wraz z tym drzwi do sali otworzyły się z drugiej
strony.
Pani Uchiha usłyszawszy
dźwięk otwieranych drzwi, odwrociła się gwałtownie. Spoglądac w oczy lekarza,
który od samego początku prowadził sprawę jej córki, wiedziała, że coś jest nie
tak.
- Nareszcie. - Powiedziała uczennica Liścia.
Tuż za dobrze znanym sobie
lekarzam, Ayumi niespodziewanie ujrzała dyrektorkę szpitala, która także
należała do rady nadzorczej Konohy. Jednak to, co ją najbardziej przeraźiło to
to, że była prawnym opiekunem jej przyjaciółki. Jej twarz nagle zaczęła tracić
kolory.
- Błagam, niech pani tylko nie mówi nic Sakurze. - Wtrąciła pośpiesznie,
nim ktokolwiek inny zdążył coś powiedzieć.
Tsunade uniosła swe brwi, będąc
zdziwioną faktem kto jest pacjentką, do której została wezwana.
- Jesteś owiana tajemnicą lekarską, to od ciebie zależy komu powiesz, a
komu nie. - Powiedziała ze stoickim spokojem zamykając za sobą drzwi. - Jednak
to twoja przyjaciółka. - Dodała, doskonale znając powód dla którego tu się
znalazła. - Witam pani Uchiha. - Zwróciła się do zdenerwowanej matki.
Mama Ayumi przywitała się
delikatnym skinięciem głowy. - I jakie są wyniki? - Spytała chcąc jak
najszybciej poznać rokowania.
- Rozmawiamy przy córce, czy później pani przekaże jej wszystkie
informacje? - Zapytał lekarz prowadzący chcąc mieć jasny obraz sytuacji.
- Oj, i tak się dowiem i tak, więc nie ma co przeciągać. - Powiedziała tym
razem nieco zdenerwowana Ayumi ze szpitalnego łóżka.
Tsunade westchnęła ciężko
wiedząc, że to ona musi przekazać złe wieści. - Niestety ale nowotwór się
odnowił. Białaczka na jaką Ayumi cierpi pogarsza się z dnia na dzień. Niestety
ale musimy przejść na czwarty etap leczenia.
Pani Uchiha zamarła w
bezruchu i ze łzami w oczach spojrzała na córkę. Obie doskonale wiedziały co
oznaczy czwarty etap, który jednocześnie był tym ostatnim. To było zwykłe
przedłużenie życia o nie więcej niż dwa lata.
- Nie zgadzam się. - Wtrąciła niespodziewanie młoda Hamasaki. - Skoro i tak
mam umrzeć, to nie ma co przeciągać. Zwłaszcza, że to nie będzie żaden długi
okres. - Powiedziała stanowczym tonem, uważnie obserwując trójkę dorosłych,
którzy nawet nie wiedzieli co odpowiedzieć.
- Nie byłabyś hospitalizowania... - Zączął jej lekarz, jednak zawzięta
Ayumi przerwała mu.
- Doskonale o tym wiem. Jednak mam dość tych waszych cholernych leków, po
których będę bez przerwy wymiotować. Już to przerabiałam, chemioterapię
także i teraz mówie nie.
Jej matka nie wierzyła temu co właśnie słyszała. -
Ayumi... - Wtrąciła łagodnie.
- Mamo wiem co chcesz powiedzieć, ale to na nic. Wolę spędzić te kilka
ostatnich tygodni robiąc normalne rzeczy i móc cieszyć się tymi ostatnimi
dniami, niż cierpieć kolejne dwa lata biorąc leki. Wiem, że nie jestem jeszcze pełnoletnia
i póki co to ty decydujesz, ale pozwól mi żyć tak jak ja tego chcę. Pozwól mi
umrzeć z godnością.
Sakura siedziała w
samochodzie cały czas trzymajac się dłońmi za ramiona. Próbowała opanować
niekontrolowane drżenie swego ciała. Od momentu, w którym Gaara zniknął im z
oczu, żadno z nich nic nie powiedziało. Bała się wypowiedzieć jakiekolwiek
słowo, w obawie przed powiedzeniem czegoś co nie powinna. To samo tyczyło się
Sasuke, który starał się nie wybuchnąć. Już dawno nikt go tak nie zdenerwował
jak uczeń Piasku. Czasami wydawało mu się, że Gaara nie posiadał żadnych granic
i coraz bardziej utwierdział się w tym przekonaniu. Dziewczyna nawet nie
zorientowała się kiedy wjechali na parking pod apartamentowcem.
Uchiha zgasił silnik i będąc nieco spokojniejszym
kątem oka spojrzał na nią.
- Czego chciał? - Spytał próbując trzymać nerwy na wodzy. Nie chciał na
niej wyładowywać swoich złości, w końcu ona niczemu nie zawiniła.
Sakura odpięła pas.
- Nie sprecyzował. - Odparła przyciszonym głosem otwierając drzwi
samochodu, ale zatrzymała się nagle spoglądając przez ramię. - Wchodzisz czy
jedziesz do domu? - Spytała z lekkim uśmiechem, chcąc jak najszybciej zapomnieć
o potyczce z Gaarą, a przede wszystkim o jego słowach.
Sasuke spojrzał na czas wyświetlany przez cyfrowy
zegar na desce rozdzielczej. - W sumie mogę na trochę wpaść. - Powiedział, a
następnie oboje opuścili samochód i zaczęli kierować się ku wejściu.
Gdy tylko drzwi do mieszkania Sakury zamknęły się,
kruczowłosy chwycił dziewczynę w pasie i przyciągnął ją mocno do siebie.
- Napewno wszystko ok? - Spytał spokojnie chcąc mieć pewność, że cokolwiek
kuzyn Sasoriego powiedział nie było czymś szkodliwym dla niej.
Sakura będąc w jego objęciach uniosła swą głowę
delikatnie, a następnie przytaknęła z wymuszonym uśmiechem na twarzy. Jednakże
to nie do końca go przekonało.
- Powiedziałabyś mi gdyby ci groził, albo coś w tym stylu? - Spytał
ostrożnie dobierając swoje słowa.
Zamarła w środku, aczkolwiek jej sztuczny uśmiech
nie schodził z twarzy. - Oczywiście. - Skłamała. Nie chciała tego robić, nie
chciała go okłamywać. Ale jeśli powiedziałaby prawdę Sasuke na pewno nie
zostawiłby tego w ten sposób, zwłaszcza, że to co chciał Gaara tyczyło się jego
wuja. A ona tym samym nie dowiedziałaby się co chłopak wie o jej rodzicach.
Chociaż ostatecznej decyzji jeszcze nie podjęła. - Skąd to pytanie w ogóle? -
Zapytała, gdy ten rozłuźnił na niej swój uścisk.
- Znam go nie od dziś. I wiem do jakich posunięć jest zdolny. Jeśli znowu
ci się naprzykrzy od razu mi powiedz. - Powiedział surowszym tonem.
Sakura zaśmiała się cicho pod nosem kierując się do
aneksu kuchennego. - Groźny pan Uchiha? - Spytała ze śmiechem.
- To wcale nie jest śmieszne. - Podkreślił idąc za nią i opierając się o
kuchenną wysepkę.
- Jest. Bo to samo mówiłeś o Sasorim i Deidarze, gdzie w rzeczywistości
pilnowali grzecznie bym nie wychodziła z domu, a co najważniejsze gotowali mi.
- Powiedziała żartem, chociaż tak naprawdę rozumiała obawy Sasuke. Niemniej
jednak nie mogła mu wyskoczyć z tekstem, że Gaara nie tyle co jej groził, ale
zaszantażował. - Mam wczorajsze spaghetti chcesz? - Zapytała, gdy tylko
sprawdziła zawartość lodowóki, która tym razem ku uciesze Uchihy była pół
pełna.
- Tak chcę i nie zmieniaj tematu. - Odparł przymrużając oczy. - A jeśli
chodzi o Sasoriego, to on tym razem mi się nie podoba. - Powiedział splatając
swoje ramiona na klatce piersiowej.
Sakura przystanęła w miejscu przypominając sobie,
co Gaara mówił o swoim kuzynie. - Czemu? - Zapytała przyglądając się mu.
Kącik ust Uchihy uniósł się zadziornie. - Nie
lubię, jak ktoś w tak oczywisty sposób przystawia się do mojej dziewczyny. -
Odpowiedział. - Po za tym Naruto też nie przepada za nim, zwłaszcza że Sasori
doprowadził Hinatę do śmiechu, a przy nim słowa nie powie.
Zaśmiała się głośno. - Co?
- Tak powiedział. Nakatsu też to słyszał głośno i wyraźnie.
Sakura nie mogąc powstrzymać śmiechu, włożyła
wczorajszy obiad do mikrofalówki. - Ale Sasori się do mnie nie przystawia, to
tylko...
- Nawet nie kończ. - Wtrącił Sasuke. - Jestem facetem, wystarczy jedno moje
spojrzenie i wiem dobrze, że nie chce być tylko zwykłym znajomym jak to
chciałaś powiedzieć przed chwilą. - Powiedział stanowczym tonem.
Sakura jedynie pokręciła głową, nie chcąc dalej
kontynuować tego tematu. Wiedziała, że go nie wygra, pomimo iż nadal nie była
przekonana do tego co Sasuke i Gaara mówią na temat Sasoriego.
Po zjedzonym posiłku, oboje usiedli w objęciach na
kanapie włączając telewizję. Po dłuższej chwili Sakura zasnęła z głową ułożoną
na jego ramieniu. Nie przeszkadzało mu to, nawet wydawało się to być normalną
rzeczą. Jednak widząc zbliżającą się godzinę, wstał z kanapy uważając by przez
przypadek nie zbudzić różowowłosej. Przykrył ją kocem i zanim opuścił
mieszkanie pocałował ją czule w czoło.
Nie spała, gdy Sasuke
opuszczał jej mieszkanie. Jednak nie była w stanie zmusić się do otwarcia oczu
i dalej udawać, że wszystko jest w porządku, gdy tak naprawdę nie było.
Westchnęła ciężko, zastanawiając się nad tym co ma zrobić. Gaara postawił ją
pod ścianą, nie pozostawiając jej żadnego wyboru. Chyba, że powiedziałaby
Sasuke o jej relacjach z Itachim, ale wtedy wszystko mogłoby się jeszcze gorzej
skończyć. Zwłaszcza, gdy weźmie się pod uwagę nie najlepsze relacje rodzeństwa.
Bardzo chciała poznać jakie informacje na temat jej rodziców posiadał Gaara.
Ale z drugiej strony bała się tego, co kazał jej w zamian zrobić. Ponownie
zaczęła drżeć. Naciągnęła na siebie bardziej koc, którym przykrył ją niedawno
kruczowłosy. Telefon komórkowy zaczął wibrować na szklanym stoliku. Niepewnie
chwyciła za niego, chcąc odczytać wiadomość tekstową. Widząc od kogo ją dostała
przełknęła głośno ślinę.
- Gaara. - Szepnęła z przerażniem pod nosem, ale po chwili zaczęła
kontynuować czytanie sms’a - Numer mam od Sasoriego, tylko mnie nie wydaj przed
nim że grzebałem w jego telefonie. Co do naszej rozmowy, to masz czas do końca
roku by dowiedzieć się odpowiednich informacji.
Z jednej strony poczuła
ulgę, ale wiedziała, że co się odwlecze to nie uciecze. Pozostawała w niej
jednak nadzieja, że do tego czasu sprawy pomiędzmy braćmi jakoś się ułożą.
Chociaż wyjaśnienie Sasuke, iż praktycznie od samego początku jego dziewczyna
miała kontakt z jego bratem, nie będzie takim prostym zadaniem jakim się
wydaje. Jego niewiedza nie potrwa wiecznie.
Ni stąd ni z owąd drzwi do
jej mieszkania otworzyły się z hukiem. Przerażona Sakura podskoczyła na sofie i
spojrzała pytająco w stronę drzwi, gdzie stał Naruto.
- Trzy pytania! - Krzyknęła wściekła próbując wydostać się spod koca. - Po
pierwsze: kto cię tu wpuścił?! Po drugie: co tu robisz?! I po trzecie: kiedy
nauczysz się pukać?!
Naruto zaczął czochrać swą
blond czuprynę, z przepraszającym uśmiechem na twarzy.
- Jakiś twój sąsiad się wyprowadza, więc drzwi na dole są niemalże cały
czas otwarte. - Odpowiedział szczerząc się do niej. - Sasuke nie ma? - Spytał
rozglądając się po mieszkaniu.
- A czy on tu mieszka? - Warknęła składając koc i odkładając go z boku.
- Jeszcze nie. - Odpowiedział i niemalże od razu poczuł poduszkę na swej
twarzy.
- Dobra mów czego chcesz. - Powiedziała już o wiele spokojniej, chociaż
wiedziała, że jeśli obudziłby ją gdyby spała jej złość tak prędko by nie
przeszła.
- Ubieraj się, idziemy świętować. - Powiedział stanowczo.
Haruno uniosła brew.
- Świętować? - Spytała. - Co?
- Jak to co? - Zapytał z przerażeniem. - Wygrany mecz oczywiście! Kakashi i
Gai stawiają wszystkim pizze ponoć, a więc zbieraj manatki i dzwoń po Sasuke.
- Aaaa to. - Jej tęczówki rozszerzyły się minimalnie przypominając sobie co
obiecała Sasuke. Wprawdzie przez sytuację z Gaarą nagroda wyleciała jej z
głowy, z jego pewnie też. - Nie mam ochoty, ale Sasuke wyciągnij. Ino zbytnio
wymęczyła nas przy tych ulotkach. - Powiedziała chcąc wymigać się ze wspólnego
wyjścia. Nie miała ochoty gdziekolwiek wyjść. Nie teraz.
- Myślałem, że to ty go wyciągniesz. - Mruknął.
- Czemu?
- Bo wcześniej mówił że ma jakieś plany na wieczór, no i wiesz dla
dziewczyny w końcu mógłby je zmienić. - Mówił mało zadowolonym głosem.
- Ah, tak to sobie wymyśliłeś. - Zauważyła z delikatnym śmiechem.
- W końcu co innego może robić w sobotni wieczór. - Dopowiedział
niespodziewanie.
Sakura spojrzała na zegar
znajdujący się w kuchni, wybiła właśnie siódma. Tylko jedna rzecz przychodziła
jej do głowy, ale pewności co do swoich przypuszczeń nie miała. Żadnego
śledzctwa nie zamierzała przeprowadzać, jeśli chce brać udział w walkach droga
wolna, ale jej nie zabroni tam przychodzić. Chociaż ostatnim razem obiecał jej,
że gdy tylko ją ujrzy wyprowadzi ją stamtąd, nawet używając siły.
- Pewnie jest z Suigetsu, dzwoń do niego. On i Juugo pewnie też są
zaproszeni, co?
Naruto przytaknął. - Ale
jest jeszcze jedna sprawa. - Powiedział nieco speszonym głosem.
- Jaka? - Spytała z brwiami uniosionym wysoko.
- No bo. - Zaczął, po czym opadł na kanapę. - Chodzi o Hinate. - Powiedział
po chwili namyślenia. - Wysłałem jej sms’a by przyszła, ale nic nie odpisała.
Nastolatka parsknęła
śmiechem pod nosem. - A co jej dokładnie napisałeś? - Spytała próbując
powstrzymać w sobie większy śmiech.
- No, że spotykamy się w Pesto w Shibuyi i że ma przyjść. - Sakura
pokręciła z dezaprobatą głową, mając przed oczyma przyjaciółkę czytajacą ową
wiadomość. Modliła się tylko, żeby nie zemdlała.
Niespodziewanie dźwięk
domofonu zaczął rozchodzić się po mieszkaniu. Sakura podbiegła do urządzenia i
przez kamarkę ujrzała kto stoi na zewnątrz. Kącik jej ust powędrował od razu ku
górze. Domyśliła się, że dziewczyna, która nie wiedziała co ma robić, przyszła
do niej po radę. Ale ona zaoferuje jej coś więcej.
- Ej Naruto, ktoś na ciebie czeka na dole. - Krzyknęła zadowolona,
zasłaniając Uzumakiemu możliwość dostrzeżenia na ekranie kto jest na dole.
Chłopak wykrzywił usta i
zrobił grymas na twarzy. - Kto to? - Spytał ciekawskim tonem.
- Ktoś do ciebie. - Odparła chwytając przyjaciela za ramiona i
wyprowadzając go za drzwi. - A teraz grzecznie wejdź do windy i zjedź na dół. -
Dopowiedziała. Nim ten zdążył cokolwiek powiedzieć Sakura zatrzasnęła przed nim
drzwi.
- Hinata czekaj chwilę. - Powiedziała przez domofon do przyjaciółki
czekającej na dole.
Niedoinformowany blondyn
zjeżdzał windą na parter, zastanawiając się kto taki mógł przyjść do niego. W
końcu nikt nie zdawał sobie sprawy z tego, że będzie u Sakury. Ciężkie,
metalowe drzwi rozsunęły się, a on wyszedł z małej klitki wprost do obszernego
holu. Z rękoma w kieszeni skierował się ku głównemu wyjściu, przez duże szklane
drzwi dostrzegł granatowowłosą opierającą się o barierkę. Na sam ten widok
szczery uśmiech zawitał na jego twarzy. Niespodziewał się tego.
- Hej Hinata! - Powiedział podekscytowany, gdy tylko wyszedł na zewnątrz.
Dziewczyna z przerażeniem w
oczach odwróciła się, a jej twarz niemalże od razu przybrała kolor purpuru.
- Na...ru...to? - Wydkukała oniemieniona.
- Nie ma co tak stać. Idziemy świętować, reszta czeka. A Kakashi i Gai
stawiają! - Powiedział podekscytowany łapiąc dziewczynę pod ramię i zaczynajac
iść wraz z nią na najbliższy przystanek autobusowy. - Mogłaś odpisać,
przyszedłbym po ciebie. - Dodał, spoglądając jej prosto w oczy.
- Ja... em... nie byłam pewna czy pójdę. - Powiedziała spokojnie, unikając
jego przenikliwego wzroku.
- Ale idziesz prawda? - Spytał schylając swą głowę chcąc ponownie nawiązać
z nią kontakt wzrokowy.
Nieco speszona Hinata,
wyprostowała się i chcąc udzielić pozytywnej odpowiedzi uniosła swą głowę
wyżej, ale pech chciał że uderzyła z impetem głową o brodę chłopaka. Mały krzyk
wydobył się z ich krtań. - Przepraszam. - Powiedziała pośpiesznie Hyuga,
przygryzając swą dolną wargę i cały czas trzymajać się za głowę.
- Nic się nie stało. - Odpowiedział ciepło Naruto, próbując rozruszać swoją
szczęke. Oboje usiedli na przystanku w oczekiwaniu na autobus. Uzumaki
wyciągnął swój telefon i po chwili zaczął dzwonić. Sasuke jednak nadal miał
wyłączony telefon, dlatego też idąc za słowami Sakury wybrał numer do Suigetsu.
O dziwo ten odebrał.
- Halo? Kto mówi? - Pytał Hozuki
podniesionym głosem, próbując przekrzyczeć tłum.
- Naruto, daj mi tego inteligenta. - Odparł, po czym zaczął przysłuchiwać
się temu, co działo się w tle. A z tego co był w stanie usłyszeć, działo się
sporo. Słysząc dobrze znane sobie nazwisko, podrapał się po głowie. - Czemu
ludzie skandują nazwisko Sasuke? - Spytał zmieszanym głosem.
- Co?!
Uzumaki westchnął.
- Czemu ludzie skandują nazwisko Sasuke?! - Wrzasnał przez słuchawkę, aż
Hinata podskoczyła.
- Bo walczy! - Odkrzyknął Suigetsu.
- Jak to walczy?! Z kim?! Gdzie?! - Dopytywał się Naruto, nie mając
zupełnego pojęcia co się dzieje z jego przyjacielem.
- A kto mówi?!
- Głuchy jesteś?! Naruto!
- Oops! - Powiedział, gdy tylko zorientował się z kim właśnie
rozmawia. Wiedział, że jak tylko Sasuke się dowie że wypaplał Naruto co i jak,
to będzie po nim.
- Żadne oops, tylko mów mi gdzie ten debil jest! Jeśli wystawił Sakurę
tylko dlatego, że poszedł się lać, to i ja złoję mu manto! Daj mi go! -
Krzyczał ze zdenerwowania.
Hinata siedziała z boku nie
mając zielonego pojęcia co powinna zrobić. Niepewnie wyciągnęła swą ręke do
przodu, kładąc ją na ramieniu chłopaka.
- Ale jak mam ci go dać, jak walczy?!
-Normalnie! Idź na ring i przystaw mu telefon do ucha! - Odparł uparcie.
Dla niego nie było rzeczy niemożliwych.
- Ale....! - Suigetsu pomału zaczynało brakować słów i wymówek,
które podziałałyby na upartego blondyna.
- Żadne ale, chcę z nim rozmawiać ale już! - Wtrącił Naruto i odruchowo
chwycił za dłoń dziewczyny, która znajdowała się na jego ramieniu.
- To ja powiem mu żeby oddzwonił jak skończy! - Powiedział od razu
rozłączając się.
- Niech ja tylko dorwę go w swoje ręce. - Groził Naruto z przymróżonymi
oczami, w drugiej ręce ściskając mocno swój telefon. Jednak dopiero teraz
zoritentował się że trzyma również Hinatę. - Ooo. - Powiedział spoglądajac na
splecione ręce, a jego usta ponownie ułożyły się w szczery uśmiech. - Dobrze
się z tym czuję, a ty?
Usta dziewczyny rozchyliły
się delikatnie, nie wiedząc co odpowiedzieć. Uważnie studiowała jego
uśmiechnięty i zadowolony wyraz twarzy, pomimo iż kilka minut wcześniej był w
stanie roznieść Suigetsu przez telefon. Ale ostatecznie skinęła głową,
zgadzając się z nim.
Z zadziornym uśmiechem
spoglądał na wiwatujący tłum, który cały czas wykrzykiwał jego imię. Wygrał.
Nie było łatwo ale wygrał. Całą złość jaka znajdowała się w nim, głównie dzięki
Gaarze, wyładował na swym przeciwnku. Amatorski sędzia, chwycił go za
nadgarstek i uniósł całą rękę wysoko ku górze. Uznając go tym samym za
zwycięzce. Stał dumnie, zachwycając się własnym zwycięztwem. Po chwili sen
niczym bańka mydlana prysnął, a on sam skierował się do obskurnej szatni. Tuż
przed otworzeniem drzwi przystnął na chwilę, zastanawiając się czy pomimo jego
ostatniego ostrzeżenia, różowowłosa ponownie się ukaże. Ani wtedy ani dziś nie
informował jej o swoim udziale w walkach prowadzonych przez Akatsuki, jednak ku
jego zdziwieniu pojawiła się wtedy z własnej nie przymuszonej woli. Ale nie
zamierza cofać swoich słów. Jeśli jeszcze raz ją tu zobaczy, wyciągnie ją stąd
choćby siłą, nawet jeśli będzie to oznaczać dla niego przerwanie walki.
Wchodząc do szatni zastał jedynie Juugo i Suigetsu.
- To było świetne! - Powiedział podekscytowany Hozuki.
- Zamiast prawić mu komplementy, może powiesz mu co żeś zrobił? - Mruknął
brązowowłosy pod nosem, na co Suigetsu posłał mu piorunujące spojrzenie.
- Ale w ciebie kolega. - Warknął ledwo słyszalnym głosem.
- Co zrobiłeś? - Spytał Sasuke, łapiąc za ręcznik i ocierając się z potu.
Ku swojemu zdziwieniu nie odniósł żadnych większych obrażeń, tak jak to było
ostatnim razem. Wystarczy tylko przyłożyć lód w kilka miejsc i będzie po
sprawie.
- Oddzwoń do Naruto. Bardzo się pieklił by z tobą porozmawiać. - Odparł
kątem oka zerkając na Juugo, mając nadzieję, że ten już nic więcej nie powie.
- Czego ten głąb znowu chce? - Mruknał sam do siebie Uchiha.
- Mówił coś, że złoi ci manto. - Wtrącił Juugo, na co Hozuki tylko
przyłożył otwartą dłoń do twarzy. Wiedział, że już po nim.
Sasuke uniósł brew wysoko i
parsknął śmiechem.
- Dobra Suigetsu gadaj co żeś mu powiedział. - Powiedział siadając na
drewnianej ławce. Zdawał sobie sprawę, że bezpodstawnie Naruto nie zaczyna się
wygrażać, chyba, że nadepnie się mu na odcisk, albo tak jak ostatnim razem -
chodzi o Haruno.
Seledynowowłosy westchnął
ciężko, po czym zaczął mówić:
- Zupełnie przez przypadek powiedziałem mu o walkach i ten eksplodował.
Zaczął coś nawijać o Sakurze. - Odpowiedział rozkładając ręce.
Sasuke pokręcił jedynie
głową w akcie dezaprobaty. - Mogłem się tego domyślić. - Odparł chłodno.
W drodze powrotnej do domu,
nawet nie wiedząc czemu znalazł się pod domem swojej dziewczyny. Nim wjechał na
parking, dostrzegł przyciemnione światło w jej mieszkaniu. Mając nadzieję, że
pomimo późnej pory jeszcze nie śpi. Zaparkował drogie audi będące podarunkiem
od wuja i skierował się ku wejściu. Jednak nikt nie otwierał. Stwierdzając, że
Haruno prawdopodobnie śpi, wrócił do samochodu i odjechał. Przekładając na
kolejny dzień podarowanie dziewczynie bransoletki, którą cały czas nosił przy
sobie. Podróż do domu zajęła mu kolejne dwadzieścia minut i ku jego zdziwieniu
w niemalże całym domu paliły się światła. A to było żadkością, gdyż zazwyczaj
każdy zamykał się w jednym pokoju i robił swoje. W jego myślach, pojawiło się
pytanie, czy czasami wój nie wrócił wcześniej ze swojej podróży do Pekinu. Ale
szybko odgonił tą myśl, to nie było w stylu Madary. Jednak to co zastał
wchodząc do domu przerosło jego wszelkie oczekiwania. Dostrzegając wszędzie
papierki po cukierkach, czekoladach, a także różnej wielkości opakowania lodów,
rozchylił lekko swe usta w szoku. Przeróżne ubrania były porozrzucane po
obszernym holu. Do tego niemalże w każdym rogu znajdowała się pusta butelka
alkoholu. Ze zmarszczonymi brwiami, skierował swe kroki do salonu z którego
dochodziła melanholija muzyka. Gdy tylko ujrzał ciotkę siedzącą naprzeciwko
kominka wpatrującą się w figlarny ogień, przystanął w miejscu jak słup soli.
Makijaż miała rozmazany na twarzy, włosy były potargane, a ciuchy jakie miała
na sobie to były zwykłe łachy. Nigdy wcześniej nie widział ciotki w takim
stanie. Cokolwiek musiało się stać, było to coś poważnego.
Nagle pani Uchiha spojrzała w bok na bratanka męża.
- Znowu się biłeś. - Stwierdziła bez ogródek, upijając kolejny łyk mocnego
alkoholu. - Siadaj. - Rozkazała wskazując na fotel tuż obok siebie.
Niepewnym krokiem wszedł w
głąb pokoju i zajął miejsce wskazane przez ciotkę.
- Jeszcze raz zobaczę cię z podbitym okiem, a powiem Sakurze by trzymała
cię na smyczy. - Zagroziła wymachując do niego palcem. - Przyznam, że dobrze na
ciebie działa. - Dopowiedziała, biorąc kolejny, jeszcze większy łyk whisky.
- Co się dzieje? - Wypalił mając dość niewiedzy. - Gdzie Ayumi? - Zapytał
nieco zaniepokojony.
- Ayumi... - Mruknęła pod nosem nieobecnym głosem. - Śpi w swoim pokoju.
Prosiła, by nikt jej nie przeszkadzał. - Odpowiedziała po chwili, a następnie
wstała i podeszła chwiejnym krokiem do barku wypełnionym alkoholem. Napełniła
swoją szklankę do pełna, robiąc to samo z drugą, czystą szklanką. - Masz, pij
Uchiha. Przyda ci się. - Powiedziała podając mu drinka.
Sasuke uniósł swe brwi w
jeszcze większym zdziwieniu.
- Bierz. Nie jestem głupia, dobrze wiem, że sobie popijasz, tak samo jak i
reszta. A więc pij. - Warknęła wciskając mu szklankę w rękę i ponownie zasiadła
na starodawnej sofie.
- Co się dzieje? - Powtórzył, odstawiając whisky na bok. Może w normalnych
okolicznościach i skusiłby się, aczkolwiek teraz nie było nawet o tym mowy.
- Oj dużo się dzieje, ale to nic w porównaniu z tym, co będzie się działo w
marcu. - Wypaliła, po czym szybko przystawiła sobie dłoń do ust. - Oops.
Zresztą sam zobaczysz.
- Dokładniej? - Ciągnął ją język, wiedząc, że to może być długa rozmowa.
Ale wzmianka o marcu nic mu nie mówiła. Bo w końcu co takiego może dziać się w
marcu?
- Wiesz, że mam niewdzięczną córke? - Spytała po raz enty upiłając łyk
alkoholu. - Nie chce dalej walczyć. Powiedziała, że chce odejść z godnością i
odmówiła przejścia na etap czwarty leczenia, tłumacząc się, że nie chce
przeciągać swego życia. Moja córka! Moja Ayumi... umiera. - Wyjaśniła
zrozpaczonym głosem, a łzy goryczy, które napłynęły do jej oczu, zaczęły pomału
zlatywać po jej policzkach, jeszcze bardziej niszcząc jej makijaż. - A wszystko
moja wina. - Dodała w złości i niemalże od razu rzuciła szklanką wypełnioną na
wpół alkoholem o drewnianą podłogę. Szklanka z impetem roztrzaskała się o
ziemię, z całą jej zawartością.
Sasuke poderwał się z
miejsca i podszedł do swej opiekunki, chcąc ją uspokoić.
- To nie twoja wina. - Mówił spokojnie. - Ayumi od dawna jest ciężko chora.
- Chciał jej uświadomić, że to co mówi to nie prawda, w końcu jakim prawem to
co się dzieje miało być jej winą?
- Moja. - Powiedziała podniesionym głosem. - Pozwoliłam jej umrzeć. -
Zaczęła się trząść i szlochać niekontrolowanie. Sasuke objął ją silnym
ramieniem, próbując dodać jej otuchy.
Chciał wtrącić, że Ayumi
przecież żyje ale ta zaczęła ponownie mówić.
- Yukino. - Powiedziała z przerażeniem w swych oczach. - Zabiłam ją.
Ayumi :( :( biedna, choć mam nadzieję, że będzie walczyć !!!! Mam nadzieję, że Sakura szybko się o tym dowie i nakłoni ją do zmiany zdania.
ReplyDelete