Wednesday 19 June 2013

44. Obietnica.

44. Obietnica.
Leniwie przeciągnęła się po upojnej nocy z kruczowłosym, przewracając się na drugi bok. Zdziwiła się, bo nie przypominała sobie, by zasłaniała zasłony przed wyjściem, a po powrocie nie była nawet w stanie o nich myśleć, gdyż inne sprawy zaprzątały jej myśli. Dłonią delikatnie przejechała po drugiej stronie materaca, gdzie, jak ją pamięć nie myliła, spał Sasuke. Gdy tylko poczuła ciepło materiału, uśmiechnęła się. Szmaragdowymi tęczówkami zaczęła rozglądać się po sypialni w poszukiwaniu śladu Uchihy. Słysząc, jak w kuchni gotuje się czajnik pełen wody, wyszła z łóżka i ubrała dolną część bielizny. Spoglądając na leżącą nieopodal koszule kruczowłosego, chwyciła ją z uniesionym kącikiem ust i zarzuciła na siebie. Gdy zapinała guziki, usłyszała dźwięk dzwonka rozchodzącego się po całym mieszkaniu. Zmarszczyła swe brwi, gdyż wcześniej nie słyszała, by domofon dzwonił. Wolnym krokiem zaczęła kierować się ku wyjściu z sypialni, jednak zatrzymała się gwałtownie, gdy tylko dostrzegła, komu właśnie otworzył drzwi Sasuke. Z przerażeniem spoglądała na braci, a gdy tylko jej imię zostalo wypowiedziane przez Itachiego - zamarła.
          Nie teraz, proszę nie teraz, błagała w myślach.
          Żadne słowo nie było w stanie wydostać się z jej krtani. Była zbyt zszokowana niespodziewanym spotkaniem braci, by powiedzieć cokolwiek. Ogarnął ją niepokój, gdy zdała sobie sprawę, że Sasuke nie miał pojęcia, iż niemalże cały ten czas miała kontakt z Itachim. Wiedziała, że gdy tylko dowie się prawdy, będzie wściekł.
- Czego tu szukasz? -  warknął młodszy z braci, spoglądając bratu prosto w oczy. Sakura była przekonana, że jeśli wzrok potrafiłby zabić, Itachi już dawno leżałby martwy na jej posadzce.
          Kącik ust członka Akatsuki delikatnie powędrował ku górze.
- Przyszedłem jedynie przywitać się z nową sąsiadką - odparł zuchwale.
          Sasuke nie wytrzymał, zrobił krok do przodu i chwycił brata za koszulę.
- Trzymaj się od niej z daleka - wysyczał przez zaciśnięte zęby. - Słyszysz mnie?
- Akurat na to jest już za późno, braciszku - powiedział ze stoickim spokojem. - Już się poznaliśmy - dopowiedział i od razu poczuł, jak dłonie jego brata zaciskają się bardziej na koszuli.
          Sakura przystawiła dłoń do ust zastanawiając się, co ma powiedzieć, a co więcej, co powinna zrobić w zaistniałej sytuacji. Jednak strach, jaki coraz bardziej ją ogarniał, nie pozwalał jej na wiele.
- O czym on bredzi, Sakura? - spytał nieprzyjemnie chłodnym tonem, nawet na nią nie spoglądając.
          Przygryzła dolną wargę, a zaszklonymi tęczówkami uważnie lustrowała starszego z braci. Nie miała nawet pojęcia dlaczego i od kiedy jest jej sąsiadem. Gdyby wiedziała o pojawieniu się Itachiego, na pewno nie pozwoliłaby Sasuke, by został u niej na noc.
          Itachi westchnął ciężko, po czym powiedział:
- Zamiast się na nią wściekać, powinieneś być mi wdzięczny, bo to ja uratowałem ją podczas napadu. Jeśli to cię uspokoi, to wiedz, że to był pierwszy i do tej pory ostatni raz, gdy się z nią spotkałem.
          Różowowłosa odetchnęła z ulgą, ale musiała przyznać, że nie spodziewała się takich słów ze strony Itachiego. Aczkolwiek była mu wdzięczna za to małe kłamstwo.
          Słowa brata uderzyły w niego niczym piorun z nieba. Dokładnie pamiętał dzień, w którym ujrzał ją całą poobijaną i także to, że gdyby sam ją odwiózł wtedy do domu, nie doszłoby to tego. Do tej pory pamięta tamtą furię, gdy dowiedział się o wszystkim i ta kilkugodzinna niewiedza, czemu nie można było się z nią skontaktować. Niechętnie rozluźnił dłonie na koszuli brata, a następnie całkowicie je zdjął. Przez ramię spojrzał na przestraszoną dziewczynę, która do tej pory nie odezwała się ani słowem.
- Twój dom, ty decydujesz - powiedział, jednak nie potrafił całkowicie pozbyć się oschłości.
          Sakura wzięła głęboki wdech. Mogłaby przysiąc, że to, co powiedział, równało się tak naprawdę z “ja albo on”. Po raz kolejny na przestrzeni ostatnich pięciu minut, nie miała pojęcia, co powinna zrobić. Chciałaby, żeby oboje po prostu usiedli na kanapie i zaczęli rozmawiać ze sobą jak brat z bratem, zamiast rzucać się sobie do gardła przy pierwszej lepszej okazji. Już otwierała swe usta, by zakomunikować im swoje zdanie w całej tej sytuacji, gdy niespodziewanie Itachi ponownie się odezwał.
- Lepiej będzie jak już pójdę.
          Haruno chciała zaprotestować, jednak nim zdążyła cokolwiek powiedzieć starszy z braci opuścił jej mieszkanie. Westchnęła. Nie wiedząc jak teraz ma rozmawiać z Sasuke, wróciła do swojej sypialni, z której weszła do łazienki. Widząc rozmazany makijaż z wczorajszej nocy, odkręciła kurek z wodą i pomału zaczęła zmywać kosmetyki z twarzy. Nagle usłyszała ciche pukanie do drzwi, a gdy spojrzała w swe odbicie, ujrzała Sasuke opierającego się o framugę - jego oczy uważnie się jej przyglądały.
- Czemu mi nie powiedziałaś? - spytał tym razem ze spokojem. Nie miał zamiaru wydzierać się na nią czy też wypominać jej czegokolwiek. Jednak chciał wiedzieć, czemu wcześniej nie wspomniała o Itachim. Chociaż pewnie i tak nie przyjąłby tego spokojnie do wiadomości.
- Nie wiem - odpowiedziała z ciężkim westchnięciem. - Ale po pewnej rozmowie z Ayumi, nie sądziłam, byś przyjął to dobrze, ale jestem mu wdzięczna, że wtedy się pojawił - inaczej mogłoby być ze mną kiepsko - powiedziała nieco zmieszana.
          Sasuke uniósł swą brew.
- Po pewnej rozmowie z Ayumi? - spytał, wiedząc, że z nim nigdy nie rozmawiała na temat Itachiego, nawet, gdy byli w sierocińcu.
- Powiedzmy, że chcąc odwieść mnie od znajomości z Sasorim, napomknęła kilka rzeczy na temat twojego brata - odpowiedziała wyrzucając zabrudzone waciki do śmietnika, po czym odwróciła się w jego stronę, plecami opierając się o umywalkę.
- Znowu on - mruknął w niezadowoleniu Uchiha. - Nie wiem, co jest gorsze -  on, czy mój brat.
          Sakura zaśmiała się cicho pod nosem.
- Nie dramatyzuj.
- Nie dramatyzuję - zaprotestował. - Tylko zastanawiam się, kto jest gorszy - przystawiający się bez przerwy do ciebie Sasori, czy Itachi, któremu niestety albo i stety jestem coś winny.
          Spojrzała na niego pytająco, nie za bardzo wiedząc, co dokładnie ma na myśli.
- Nie bądź taka zdziwiona. W końcu cie uratował - powiedział, robiąc kilka kroków ku niej z delikatnym uśmiechem na twarzy. Będąc przy niej położył dłoń na jej ciepłym policzku i przejechał po nim kilkakrotnie. - I za to ja również jestem mu wdzięczny.
          Sakura odpowiedziała uśmiechem, mając nadzieję, iż w bliskiej przyszłości relacje pomiędzy braćmi całkowicie się unormują. Jak to mówią -  nadzieja umiera ostatnia.
- Podobasz mi się w mojej koszuli.. - szepnął jej czule do ucha, co spowodowało, iż zalała się rumieńcem. Delikatnie uniósł jej podbródek i z namiętnością spoglądał w jej szmaragdowe oczy.
- A tobie przydałoby się zmyć ten makijaż - powiedziała nieco zmieszana i namoczonymi wacikami zaczęła wycierać jego twarz.
- Czyżby panna Haruno nie potrafiła przyjmować komplementów? - spytał ze śmiechem, gdy ta w międzyczasie próbowała pozbyć się uciążliwego makijażu.
          Sakura zlustrowała go ze złością wypisaną w swych oczach.
- A nawet jeśli, to co? - fuknęła, mocniej przyciskając wełniane waciki do jego twarzy.
- Słodko wtedy wyglądasz - odparł z zawadiackim uśmiechem.
- A ty wyglądasz właśnie jak sadysta - mruknęła, kończąc przemywać jego twarz.
          Sasuke prychnął śmiechem.
- Czuła jak zwykle - powiedział, a następnie chwycił ją na ręcę i wyniósł z łazienki.
- Uchiha, co ty...? - zaczęła, jednak szybko jej wypowiedź została przerwana delikatnym pocałunkiem. Czując jego usta na swoich, uśmiechnęła się sama do siebie, po czym zaczęła oddawać z równą zachłannością jego pocałunki. Nie wiedząc nawet, kiedy znaleźli się ponownie na łóżku, nie potrafiąc zaprzestać swych czułości i uczuć...


          Budząc się, ujrzała śpiącego szatyna-wilkołaka na brzegu swego łóżka. Zdziwiła się na jego widok, choć, mówiąc prawdę, nie za bardzo nawet pamiętała, jak znalazła się we własnym łóżku. Ostatnie, co pamiętała to prośba skierowana do Nakatsu, gdy tylko źle się poczuła, by przyprowadził Sasuke i zabronił Sakurze zbliżania się do niej. Wiedziała zdziwienie wypisane na jego twarzy, jednak ten nie zadawał zbędnych pytań, za co była mu wdzięczna. Czując się o wiele lepiej, próbowała wyjść z łóżka, tak aby nie zbudzić przyjaciela. Ale jej się to nie udało.
          Otsuri czując, jak dziewczyna się porusza, momentalnie otworzył swe powieki i z niepokojem spoglądał na nią.
- Dobra, czemu spałeś w moim pokoju? - spytała odruchowo Ayumi, widząc rozbudzonego przyjaciela.
- By mieć cię na oku - odparł srogo, dłonią próbując rozmasować zesztywniały kark. - Lepiej się już czujesz? - zapytał, przyglądając się jej kątem oka.
          Ayumi przytaknęła z uśmiechem.
- O wiele lepiej. Coś musiało mi zaszkodzić.
Wiedział, że kłamała, czuł to w kościach.
- Koniec wykrętów, nie jestem Sakurą. Mów, co się z tobą dzieje - powiedział z powagą, która nie za bardzo do niego pasowała.
          Uśmiech z twarzy nastolatki zniknął, a w jego miejscu pojawił się wyraźny grymas.
- Nie wiem, o czym mówisz - powiedziała czerwonowłosa, próbując wstać z łóżka, jednak Nakatsu złapał ją za nadgarstek, nie pozwalając jej na to.
- Wczoraj zaobserwowałem wystarczająco, by wiedzieć, że coś jest nie tak - warknął, będąc złym, że ukrywa coś przed nimi wszystkimi. Nie chciał dopytywać się Sasuke, który wyraźnie zdawał sobie sprawę z powagi sytuacji czy też jej matki; chciał to usłyszeć bezpośrednio od niej. Wtedy tylko prawda będzie mieć jakikolwiek sens.
          Ayumi zmarszczyła brwi, po czym wyrwała nadgarstek z jego uścisku.
- Nie musisz niczego wiedzieć - syknęła zła przez zaciśnięte zęby.
- Długo zamierzasz wszystkich okłamywać? - zapytał ostro, nie zamierzając odpuszczać. Zrobi wszystko, by dowiedzieć się, co takiego przed nimi ukrywa.
- Nikogo nie okłamuję - odparła z oburzeniem.
- A ja jestem królową - zripostował z niekrytą ironią uczeń Konohy. - Nie jestem głupi, Ayumi - warknął będąc poirytowany zachowaniem dziewczyny. - I wierz mi, nie pozbędziesz się mnie, dopóki nie poznam całej prawdy - powiedział z zaciętością. Od wczoraj podejrzewał, że coś jest nie tak, a obecne jej zachowanie jeszcze bardziej go w tym utwierdzało. Wiedział, że gdyby się mylił, Ayumi, którą znał, wyśmiałaby go, a następnie dała kuksańca w ramię. Taka właśnie była. Ale w obecnej chwili była wyraźnie przestraszona i czymś zestresowana. Tak jak powiedział, nie był głupi, wiedział, że coś się dzieje. Potrzebował od niej jedynie słownego potwierdzenia. Zdawał sobie również sprawę, iż gdyby Sakura ją wczoraj ujrzała, podzieliłaby jego niepokój. Ale on nie myśląc przekazał jej ostre słowa ich wspólnej przyjaciółki, których w tej chwili żałował.
- Czego ty ode mnie chcesz, Nakatsu? - spytała załamanym głosem. - Nie chce, byś wiedział, nie chce, by ktokolwiek wiedział! - powiedziała, a histeria przepełniała jej głos. Nie potrafiąc kontrolować swego ciała zaczęła się trząść, a gorzkie łzy zaczęły spływać po jej policzkach.
          Nakatsu niepewnie objął ją swym ramieniem, chcąc ukoić jej smutek.
- Ciii... - szepnął tuląc jej rozdygotane ciało. - Wszystko będzie dobrze - dopowiedział szeptem, aczkolwiek nie zdawał sobie jeszcze sprawy z tego, jak bardzo się myli.
          Jej oddech zaczął pomału uspokajać się, jednak strach nadal nie odpuszczał. Tak naprawdę bała się komukolwiek powiedzieć prawdę. Bała się reakcji bliskich osób i nie chciała, by owa wiadomość zmieniła ich nastawienie w stosunku do niej. Nie potrzebowała ciągłego latania wokół niej w obawie o nią i jej zdrowie. Jednak w objęciach Nakatsu zaczęła wątpić w swoje wcześniejsze postanowienie.
Poczuł, jak dziewczyna kręci głową.
- Jestem chora - powiedziała niespodziewanie, przerywając niezręczną ciszę. - Na białaczkę - dodała ledwo słyszalnym głosem, ale wiedziała, że on usłyszał ją głośno i wyraźnie. Czuła jak jego ramiona wokół niej zastygają w bezruchu. - Nie zostało mi zbyt wiele czasu - szepnęła i momentalnie poczuła jak Nakatsu przytula ją do siebie o wiele mocniej niż wcześniej, jakby nie chciał jej puszczać. Nigdy.


          Itachi nie potrafiąc dłużej zapanować nad swoim zdziwieniem, wrócił do swego nowego mieszkania, w którym jeszcze walały się sterty nierozpakowanych kartonów.
- Ooo, to było szybkie - skwitował Deidara, który leżał na zafoliowanej kanapie. - Czyżby Sakura wyrzuciła cię z domu, po tym jak zakomunikowałeś jej jakże szczęśliwą wiadomość? - spytał żartobliwie, jednak Uchiha zignorował zaczepkę przyjaciela i podszedł do wysokiego okna, spoglądając swymi karymi tęczówkami na panoramę Tokio.
          Sasori, który także pomagał przyjacielowi w przeprowadzce, spoglądał na niego pytającym wzrokiem. Na kilometr było widać, że coś go trapi, a w takich sytuacjach najlepiej było omijać go szerokim łukiem. I pewnie by tak zrobił, gdyby nie fakt, że wrócił od Sakury w zastraszająco szybkim tempie.
- Nie było jej? - spytał spokojnie, opierając się o najbliższą ścianę.
          Itachi parsknął śmiechem pod nosem.
- Oj była, była - mruknął, zastanawiając się cały czas, czego tak naprawdę był świadkiem. Jednak wszystkie konkluzje prowadziły do jednego i tego samego stwierdzenia. Związek Sakury z jego bratem zaszedł dalej niż początkowo przypuszczał, a to oznaczało, że będzie musiał z nim porozmawiać prędzej, niż by tego chciał.
- To w takim razie idę do niej zajrzeć - powiedział Sasori w drodze do drzwi.
- Nie radzę - wtrącił spokojnie Itachi, wypuszczając ze swych płuc powietrze. - No chyba, że chcesz, by Sasuke wywalił cię na zbity pysk.
          Sasori słysząc imię nastolatka przystanął w miejscu, a następnie spojrzał przez ramię na przyjaciela, zastanawiając się do czego dąży.
- Nie powiem, byłoby ciekawie - wtrącił rozbawiony Deidara, który już wyobrażał sobie kolejną kłótnię na lini Sasuke-Sasori, a gdyby jeszcze doliczyć do tego Itachiego, mieszanka byłaby dość wybuchowa.
- Czyli wnioskuję, że brat wywalił cię z mieszkania swojej dziewczyny, co? - spytał bezpośrednio karookiego.
- Niezupełnie - mruknął z westchnieniem, po czym podszedł do kilku kartonów i zaczął w nich grzebać. - Sam wyszedłem - skwitował, mając nadzieje, że Deidara nie zacznie bardziej drążyć tematu.
- Kiedy zamierzasz z nim porozmawiać? - spytał Sasori, powstrzymując swoje chęci odwiedzenia różowowłosej.
- Wkrótce - odparł chłodno, łapiąc za czysty ręcznik. Zdawał sobie sprawę, że do urodzin Haruno jest jeszcze trochę czasu, ale miał przeczucie, że wszystko zmierzało ku właśnie tej dacie. Cały czas jednak zastanawiał się, jaką ścieżkę wybierze jego brat, gdy tylko dowie się prawdy. Znając jego relację z Sakurą, początkowo chciał odczekać aż do samego końca z ujawienieniem wiadomości, ale był zmuszony do zmiany planów. Nie chciał decydować za brata czy też zmuszać go do czegokolwiek. Sasuke będzie musiał sam podjąć decyzję, czy zamierza stać murem na wujem, czy też uwierzyć w jego nieprawdopodobną historię dotyczącą życia Sakury. Nie zwracając uwagi na dwóch przyjaciół, którzy zaczeli ponownie debatować o jego sąsiadce, skierował się do łazienki z zamiarem wzięcia prysznica. Wchodząc pod zimny strumień wody, podjął decyzję, że z bratem porozmawia tuż po przyjeźdźcie licealistów z wycieczki na Hokkaido. Wtedy wszystko będzie zależeć od jego młodszego brata.


          Późnym popołudniem wrócił do domu, po spędzeniu prawie całego dnia z Sakurą. Zdziwił się, że jego ciotka, jeszcze się do niego nie dobijała, ale był jej wdzięczny za krótkiego smsa, informującego go o stanie zdrowia Ayumi. Mógł odetchnąć z ulgą, wiedząc, że póki co nic jej nie jest, aczkolwiek miarka się przebrała. Nie ma zamiaru dłużej okłamywać Sakury i ukrywać przed nią prawdy, o stanie zdrowia przyjaciółki.
- Sasuke. - Usłyszał głos pani domu, gdy tylko miał zamiar wejść na pierwsze piętro. Odwróciwszy się, ujrzał kobietę stojącą w wejściu do salonu. - Masz chwilkę?
          Uchiha skinął w odpowiedzi i zszedł z drewnianych schodów, wchodząc za ciotką do salonu.
- Nakatsu jest z nią cały czas. - Powiedziała Akane siadając na kanapie i podkulając pod siebie nogi.
          Nie spodziewał się, że znajomy z klasy nadal będzie znajdował się w jego domu. Przypuszczał, że gdy tylko Ayumi się obudziła, wygoniła go albo zmusiła go do wyjścia, nie chcąc, żeby ktoś ujrzał ją w stanie, w jakim się znajduje.
- Wydaje mi się, że on wie - dopowiedziała z cichym westchnięciem. Prawie cały dzień nie rozmawiała z córką, nie licząc kilku zamienionych ze sobą słów. To Otsuri spędził z nią większość tego dnia i to jego Ayumi wysyłała, gdy czegoś potrzebowała.
          Sasuke zamyślił się. Jeśli to była prawda, nie zawaha się poinformować także Sakury. Czas minął.
- Wuj się odzywał? - spytał, siadając tuż obok Akane.
- Wraca jutro do Tokio, ale pewnie przez kilka kolejnych dni jeszcze nie pojawi się w domu - odpowiedziała spokojnie. - Nie powiedziałam mu jeszcze o decyzji Ayumi, nie wiem jak zareaguje - stwierdziła przybitym tonem.
          On sam nie wiedział, jak Madara zareaguje na wieść, że jego pasierbica odmówiła dalszego leczenia, aczkolwiek zdawał sobie sprawę z faktu, że żadne nie pałało do siebie zbytnią chęcią. Tak było od samego początku. Sam też się zastanawiał, czy Madara wie o powrocie Itachiego do kraju. W końcu przed panem premierem mało co można ukryć.
- Może to nie pora... - zaczęł niepewnie, zaciskając dłonie na nogach.
          Akane spojrzała na niego pytającym wzrokiem i uśmiechem, zachęcającym do kontynuacji wypowiedzi.
- Itachi wrócił - powiedział chłodno.
          Brwi kobiety momentalnie uniosły się w zdziwieniu. Musiała przyznać, że jak była przygotowana na wszystko, to tej nowiny zupełnie się nie spodziewała. Nie tak się umawiali.
- Kiedy? - spytała próbując powstrzymać nerwy na wodzy.
          Sasuke wzruszył ramionami.
- Jakiś czas temu, ale dziś dopiero go spotkałem -  odpowiedział, nadal nie będąc zbytnio zadowolonym z powrotu brata. - Co więcej, jest sąsiadem Sakury - dopowiedział w gniewie.
          Akane wzięła głęboki wdech, próbując poukładać swe myśli. Wiedziała, że to nie może być przypadek. Gdy w grę wchodziło nazwisko Haruno, nic nie było przypadkiem.
- Pogódź się z bratem - powiedziała znienacka, zbijając tym samym Sasuke z tropu. Ton z jakim mówiła był przepełniony powagą, a także chłodem. Jakby był to rozkaz.
          Sasuke otwierał już usta, by zadać pytanie odnośnie słów ciotki, gdy niespodziewanie Nakatsu wszedł do salonu.
- Pora już na mnie - powiedział brązowowłosy, spoglądając ostro na znajomego.
          Uchiha uważnie zlustrował nastolatka i po spojrzeniu, jakim go odbarowywał, wiedział, że Ayumi mu powiedziała. No chyba, że był inny powód do pogardy względenim niego.
          Pani domu leniwie wstała z kanapy.
- Odwiozę cię - zaproponowała ciepło.
- Nie trzeba - odmówił nastolalatek, nie chcąc być dla nikogo kłopotem.
- Nie przesadzaj. Zasługujesz na o wiele więcej niż tylko podwózkę do domu - stwierdziła, a jej głos świadczył, że nie chciała, by się teraz sprzeciwiał. - Tylko wezmę torebkę i możemy jechać - dopowiedziała, po czym opuściła salon.
          Żaden z dwóch nastolatków, nie odezwał się do siebie słowem. Sasuke czuł, jak Nakatsu pała do niego niechęcią za ukrywanie przed wszystkimi prawdy. Jego wzrok i postawa mówiły wszystko. Wiedząc, że prędko nie porozmawia z ciotką na temat jej opinii o relacjach z Itachim, również wyszedł z pomieszczenia. Nie obyło się bez uderzeniem o bark pomiędzy uczniami Konohy.
          Sasuke, nie chcąc tracić czasu, czym prędzej skierował się ku sypialni kuzynki, by wyjaśnić sobie kilka spraw. Po zapukaniu chwycił za klamkę i wszedł.
          Siedziała na swym łóżku, a swe zielone tęczówki miała zwrócone ku niemu. Jakby na niego cały czas czekała.
- Powiem jej sama... - zaczeła stanowczo, czytając w jego myślach. - Proszę cię tylko, bym mogła jeszcze nacieszyć się beztroską przyjaźnią jeszcze przez miesiąc. Powiem jej, gdy wrócimy z Sapporo. Obiecuję.


No comments:

Post a Comment