Wednesday 19 June 2013

6. Bransoletka.

Międzynarodowe lotnisko w Tokio. Kilkanaście samolotów znajdowało się na asfaltowej płycie lotniska, inne dopiero co lądowały, bądź ich podróż się za chwilę zacznie. Jeszcze inne krążyły w powietrzu czekając na pozwolenie z wierzy kontrolnej na lądowanie. Podróżni z licznymi bagażami tłoczyli się w terminalach czekając na swój lot, bądź też kierowali się w stronę wyjścia. Z bramy oznaczonej literą C wyszedł właśnie blond nastolatek w towarzystwie swego kilkuletniego opiekuna, który właśnie prowadził wózek na których znajdowały się dwie duże walizki, wypełnione letnimi ubraniami jak i pamiątkami. Wakacje na Fiji mogli zaliczyć do udanych. Gorące słońce, które przyprawiło ich o ładną, brązową opaleniznę, lazurowa woda w akwenie wodnym. Natomiast z bramy oddalonej o kilkanaście metrów wyszła inna rodzina, rodzina która była uznawana za chlubę Tokio. Produkty ich firmy były rozpoznawane na całym świecie. Mimo swej zamożności, córka prezesa nie była non-stop na okładkach gazet, przez alkoholowe imprezy każdej nocy, ona wolała toczyć spokojny tryb życia. Nikomu nie zawadzając i nie przeszkadzając, po prostu cieszyła się życiem po swojemu, nie żałując ani jednego dnia, czy godziny. Niespodziewanie chłopak przystanął widząc dobrze sobie znaną sylwetkę dziewczyny.
- Hinata-chan! - krzyknął, wymachując w jej stronę rękami, tak by mogła go ujrzeć. Granatowowłosa słysząc swoje imię, odwróciła się automatycznie, lustrując swymi tęczówkami wszystkich, szukając osoby z której wydobył się owy krzyk. Widząc Uzumaki’ego zamarła, nie spodziewała się go tu spotkać. Nagle zaczął biec w jej stronę, co jakiś czas ocierając się o nieznanych sobie ludzi. Jednak przez przypadek, jego stopa zaplątała się o jedno z ramienni bagażu, jednego z pasażerów, co spowodowało głośny upadek na podłogę, wyłożoną białymi kafelkami, pech chciał że głową uderzył o jeden z wózków.
- Naruto-kun! - przerażony wrzask wydobył się z krtani biegnącej nastolatki. Jiraya westchnął z dezaprobatą, takie wypadki u jego wychowanka były czymś codziennym. - On jest nie przytomny! Wezwijcie karetkę! - Ponowny krzyk Hinaty, rozszedł się po całej hali, powodując że zaciekawieni ludzie, zaczęli zgromadzać się w okół nich.
Dwoje nastolatków siedziało na trawniku przed domem seledynowowłosego. Hamasaki kątem oka spojrzała na Suigetsu i jego ramię, które okalało ją w pasie. Tak bardzo chciała zapomnieć o tym, co wydarzyło się rok temu pomiędzy nimi, a ten jak nazłość za każdym razem jej o tym przypomina.
- Jeśli nie zabierzesz zaraz tej ręki, to spełnię  swoją wcześniejszą groźbę, obiecuję! - warknęła wybijając na klawiaturze swego telefonu numer do różowowłosej. Niespodziewanie dobrze znana jej melodia zaczęła grać niedaleko niej. Spojrzała pytająco w stronę Hozuki’ego.
- Właśnie miałem Ci powiedzieć, że twoja przyjaciółka podczas szarpaniny z Sasuke zostawiła swoją torebkę. - powiedział jakby gdyby nic, po czym wyłożył się na trawię, ciągnąc za sobą czerwonowłosą, która wyrwała się mu i stanęła tuż nad nim.
- Dawaj to! - krzyknęła próbując wyrwać mu z ręki skromną torebkę Sakury.
- Ale wpierw buziak. - wtrącił. Ciśnienie w ciele Ayumi zwiększyło się w tej chwili automatycznie. Swą stopę, na której znajdował się but na obcasie, położyła na jego jądrach.
- Nie będę się powtarzać! - powiedziała, a kącik jej ust uniósł się lekko ku górze. Suigetsu przełknął głośno ślinę, doskonale pamiętał do czego jest zdolna jego była dziewczyna, gdy widnieje na jej twarzy taka mina. Niepewnie podał jej torebkę.
- No dobra, ale chociaż powiedz skąd ona zna Sasuke i czemu mu przyłożyła? Przyznam, że to było zaskoczeniem nawet dla mnie. - dodał. Hamasaki westchnęła.
- Tego to akurat sama nie wiem. Jedyne co wiem to, to że znali się już od jakiegoś czasu, cytuję „stare czasy”, tylko tyle mi zdążyła powiedzieć. Jednak wnioskuję, że znają się z sierocińca. - odpowiedziała już swoim normalnym tonem, zasiadając obok niego. Była nieco zaniepokojona tym, co dzieje się właśnie w samochodzie jej kuzyna, zwłaszcza, że nigdy nie widziała go tak wściekłego. Ona sama nigdy nie zalazła mu tak za skórę w ciągu tych kilku lat mieszkania ze sobą jak Sakura w ciągu zaledwie kilku minut. Nagle po raz kolejny pojawiła się obok niej Karin, Ayumi widząc jej twarz przeklęła siarczyście. - Czego znowu chcesz furiatko?! - Wrzasnęła jej prosto do ucha.
- Sasuke-kun nie byłby w stanie porwać takiego babsztyla jak ona i odjechać z nią w siną dal! Dlatego gadaj kim ona jest i czego chce od mojego Sasuke-kun?! - krzyknęła, łapiąc ją za ubranie.
- Karin, spokojnie. - wtrącił lakonicznie Suigetsu. - Może i Sasuke jej nie porwał, ale ona go tak i zamierza wykorzystać go seksualnie w lesie na obrzeżach Tokio. Niedługo prawdopodobnie będziemy bawić małe Uchihy, których ty nie będziesz matką. - Dodał. Ayumi zaśmiała się pod nosem, słysząc wypowiedzieć byłego, jak i widząc minę okularnicy, która mogłaby zabić właśnie wzrokiem. Rzucając siarczyste przekleństwa pod nosem, zaczęła kierować się z powrotem w stronę domu Hozuki’ego, w którym mimo wszystko trwała impreza.
Tymczasem po centrum, stolicy Japonii, sunęło z dozwoloną prędkością srebrne Audi TT. Różowowłosa siedziała na siedzeniu pasażera ze splecionymi ramionami na klatce piersiowej, wpatrując się z niechęcią w widok za oknem. Odkąd odjechali spod domu jego przyjaciela, nie odezwała się do niego ani słowem, zresztą on również milczał. Widząc korek jaki się przed nimi znajdował zwolnił, po czym kątem oka spojrzał w stronę swej pasażerki.
- Gap się na drogę, a nie na mnie. - fuknęła, przez zaciśnięte zęby, nie uraczając go wzrokiem.
- Będę się na ciebie gapił kiedy tylko będę tego chciał, jesteś w moim aucie jakbyś zapomniała. - warknął.
- Dla przypomnienia to ty mnie wrzuciłeś siłą do tego samochodu, co równa się z porwaniem! - podniosła swój ton do góry.
- To trzeba było mnie nie bić! Co Ci w ogóle odbiło?! Nie mogłaś zwyczajnie podejść i się przywitać, tylko rzucać się na mnie z pięścią?! - Sakura zaśmiała się.
- I ty sądzisz, że po tym jak mnie potraktowałeś, przywitam się z tobą jak za dawnych lat? Ty chyba sobie ze mnie kpisz! - wtrąciła rozjuszonym głosem. Doskonale pamięta tamten dzień, wraz z kilkoma wcześniejszymi. Po tym jak Uzumaki’emu udało wydostać się z sierocińca, to on dotrzymywał jej towarzystwa, rozbawiając nie jeden raz. Tamtego razu obiecali sobie, że gdy ktoś i ich zechce rozdzielić, powiedzą sobie o tym. Później gdy trafiła do szpitala z silnym zapaleniem płuc, również był przy niej. To był ostatni raz gdy się widzieli, nie powiedział jej, że odnalazł się jego prawny opiekun, który go zabiera nazajutrz. Nic jej nie zdradził, jedynie na skrawku szpitalnego materiału napisał „Arigato”, dopiero od opiekunek z sierocińca dowiedziała się że odszedł, bez pożegnania. Jak zwykły tchórz, z podkulonym ogonem. Zostawiając ją samą, na pastwę losu.
- A oto Ci chodzi. - powiedział jakby sam do siebie. Sakura spiorunowała go wzrokiem słysząc jego spokojny ton.
- Tak w ogóle to, co ty robisz poza sierocińcem? Adoptował Cię ktoś? - zapytał spoglądając na nią kątem oka.
- Tak. Co myślałeś, że jestem bezużytecznym bachorem, którym do czasu osiągnięcia pełnoletności, będą się zajmować siostry zakonne? - skłamała, nie zamierzała mówić mu prawdy, dawać mu tą satysfakcję, że tylko jemu i Naruto udało się wyrwać z sierocińca. Ona nadal jest pod jego kontrolą i tak będzie do czasu osiągnięcia pełnoletności.
- Tego to nie powiedziałem! - wyparł się od razu. - Nie przekręcaj moich słów! - Dodał.
- O jakże bym mogła! A teraz wypuść mnie! Chcę wrócić do domu! - wtrąciła poddenerwowanym tonem.
- Stoimy w korku, na środkowym pasie, prędko się stąd nie wydostaniesz. - odpowiedział przybierając ponownie swój chłodnawy ton. Haruno prychnęła pod nosem.
- Odblokuj drzwi, a przekonasz się, że wszystko da się zrobić. - dodała, wymachując dłonią. Nagle przed karymi tęczówkami coś mignęło. Spojrzał na jej nadgarstek.
- Nadal masz tą bransoletkę. - powiedział, a kącik jego ust uniósł się lekko ku górze. Sakura również spojrzała na swoją dłonią, lecz jej wyraz twarzy był o wiele poważniejszy od niego. Szybko odpięła bransoletkę, domowej roboty, po czym otworzyła lekko okno i wyrzuciła ją na jezdnię. - Hej! Wiesz ile ja ją wtedy robiłem?! - Krzyknął oburzony. Ona skomentowała to jedynie prychnięciem. Korek pomału zaczął przesuwać się do przodu. Ponownie zapadła cisza pomiędzy nimi. Uchiha włączył cicho radio. Nagle po drugiej stronie jezdni, przejechała karetka na sygnale (NARUTO XDDDDDDDDD).
- Wypuścisz mnie wreszcie? - fuknęła cicho, widząc jak ponownie zaczynają nabierać tempa. Sasuke spojrzał na nią z dezaprobatą, po czym westchnął.
- Powiedz gdzie mieszkasz. Zawiozę Cię. - odparł zaciskając mocniej dłonie na kierownicy.
- Wolę się przejść, niż dalej jechać z tobą.
- Nie żartuj sobie, już dawno zapadł zmierzch. O tej porze na ulicach jest niebezpiecznie. - wtrącił. Sakura spojrzała w stronę zegara, widząc która już jest godzina na jej czole pojawiła się mała żyłka.
- To trzeba było nie wozić mnie po całym mieście przez ostatnie trzy godziny! - warknęła.
- A ty mogłabyś zachowywać się inaczej. - dodał lakonicznie. Widząc lukę w ruchu drogowym, zjechał na inny pas, po czym zatrzymał się na jednym z przydrożnych parkingów. Zgasił światła jak i wyłączył silnik. - Dopóki nie powiesz mi gdzie mieszkasz, nie ruszymy się stąd. - Powiedział, widząc jej pytający wzrok. Jej dłonie skierowały się w stronę wewnętrznej klamki do drzwi, za którą zaczęła szarpać. Jednak bezskutecznie. Odpięła swój pas i zwróciła się w stronę kruczowłosego. Swe szczupłe dłonie zakleszczyła na jego szyi.
- To jest porwanie idioto! - wrzasnęła mu prosto do ucha. Sasuke złapał za jej nadgarstki, ściągając je ze swojej szyi. Również odpiął swój pas, a następnie przyciągnął ją bliżej siebie. Ich nosy stykały się ze sobą a oddechy drażniły nawzajem.
- Przestaniesz wreszcie? - zapytał cicho. Nie odpowiedziała. Lustrowała bacznie jego zimny wyraz twarzy. - Podaj mi tylko adres a wrócisz do domu. - Dodał spokojnie. Sakura przełknęła odrobinę zaległej śliny, po czym zaczęła pomału otwierać swe usta, by coś powiedzieć. Niespodziewanie oświetlił ich jasny blask świateł samochodowych, które były zwrócone centralnie w ich kierunku. Sasuke puścił ją, przeklinając pod nosem. Nie musiał długo myśleć, by nie wiedzieć kto taki ponownie go nachodzi dzisiejszego dnia. - Zostań tu. - Rozkazał jej, po czym sam opuścił pojazd, kierując się w stronę Akatsuki. Sakura zmarszczyła gniewnie brwi. Nikt jej nie będzie rozkazywał, zwłaszcza nie on! Kącik jej ust uniósł się lekko ku górze, widząc niedomknięte drzwi od strony kierowcy. Szybko zmieniła miejsce, a następnie uchyliła drzwi samochodu, wychylając się z nich. Wyostrzyła swe szmaragdowe tęczówki, które już po chwili dostrzegły dwie męskie sylwetki. Rozpoznała ich. Sasori i Deidera.
- Czego znowu chcecie? - warknął Uchiha w ich stronę.
- Przylatuje ostatniego dnia listopada - powiedział Sasori.
- Chce się z tobą spotkać - dodał blondyn. Kruczowłosy prychnął pod nosem.
- Ale ja nie mam zamiaru go widzieć, więc niech sobie daruje. - odparł. - A teraz mam lepsze zajęcie, niż gadanie z waszą dwójką! - Rzucił, odwracając się w stronę auta. Nagle tuż przed sobą ujrzał sylwetkę różowowłosej. - Co Ci mówiłem?! Do środka. - Warknął ponownie wpychając ją do samochodu.
- Sakura, jakiś problem? - zapytał czerwonowłosy podchodząc bliżej nich.
- Żaden. - odparł Uchiha.
- Pytałem się jej a nie ciebie. - wtrącił członek Akatsuki. Haruno wyrwała się Sasuke, po czym podeszła w stronę znajomego.
- Podwieziesz mnie? - zapytała i w tej samej chwili poczuła dłoń kruczowłosego na swoim nadgarstku.
- Radzę Ci ją zostawić w spokoju. To, że jesteś jego bratem, nie oznacza że nie mogę Ci nic zrobić. - powiedział Sasori, ingerując w ich sprzeczkę.
- Ostatnim razem, to jednak ja obiłem Ci mordę. - odparł Sasuke z uśmieszkiem na twarzy. Sakura wkroczyła pomiędzy nich.
- Przestańcie! - krzyknęła. - Jadę z nim, ty już mi zafundowałeś kilku godzinną przejażdżkę. - Rzuciła w stronę kruczowłosego, po czym zaczęła oddalać się z Sasori’m.
Siedziała na drewnianych schodach, wpatrując się swymi zielonymi tęczówkami w duże drzwi jakie znajdowały się tuż przed nią. Gdy dzwoniła do kuzyna nie odbierał, dlatego też postanowiła poczekać na niego tutaj. W swej dłoni trzymały komórkę, którą obracała skrupulatnie w swych palcach. Co chwilę spoglądała na wyświetlacz by sprawdzić godzinę. Było już dawno po drugiej w nocy, niepokoiła się coraz bardziej. Mimo iż kruczowłosy zaplanował, że ową noc spędzi u przyjaciela, bardzo wątpiła w to. Zwłaszcza po tym, co wydarzyło się dzisiejszego dnia. Westchnęła ciężko, spuszczając swa głowę w dół. Nagle usłyszała dźwięk otwieranych drzwi, jak oparzona poderwała się ze schodów i podbiegła w stronę Uchihy.
- Auć, chodź do kuchni, przemyję Ci to. Nieźle Ci przyfasoliła. - powiedziała ciągnąc go za rękę w stronę pomieszczenia gospodarczego. Sasuke nie protestował, nie miał już sił się kłócić, zwłaszcza z nią.  Usiadł na krześle kuchennym, w momencie, gdy ona wyciągała z szafki apteczkę. - Mam nadzieję że nic jej nie zrobiłeś. - Wtrąciła przykładając mu wacik nasączony wodą utlenioną do ust.
- O nią to się już martwisz, a o mnie to już nie. - odparł.
- Gdyby tak było, to bym Ci teraz nie obmywała tego. - powiedziała, ścierając zaschniętą krew. - Odwiozłeś ją do domu, prawda? - zapytała dla pewności. W końcu po tym, co wydarzyło się przed domem Hozuki’ego, nie wiedziała, co mogło mu wpaść do głowy.
- Przecież jej nie zgwałciłem i nie porzuciłem w przydrożnym rowie! - odpowiedział podnosząc swój ton do góry.
- Nie bulwersuj się tak. Po prostu chcę mieć pewność, że nic jej nie jest.
- Sasori ją zawiózł. - powiedział, widząc jej nalegające spojrzenie. Ayumi zamarła słysząc imię chłopaka. - Spokojnie, śledziłem ich, odwieźli ją pod jakiś blok. Przyznam, że mieszka w nieciekawej okolicy. - Dodał. Hamasaki odetchnęła z ulgą.
- Moment. Jakim sposobem natknęliście się na jego? - zapytała.

- Długa historia, zapragnął wraz z Deiderą powiedzieć mi kiedy Itachi wraca do kraju. - odparł a jego pięść zacisnęła się mocno na jego kolanie. - Nie chcę o tym rozmawiać, idę spać. - Powiedział, widząc jak ona otwiera już usta by spytać  o coś jeszcze, po czym wstał z krzesła i zaczął kierować się w stronę swojego pokoju. Czerwonowłosa westchnęła cicho, przygryzając lekko dolną wargę. Po chwili i ona poszła spać. Jutro a raczej dziś, czeka ją pierwszy dzień nowego roku szkolnego, wraz z egzaminami na dzień dobry. 

No comments:

Post a Comment