Międzynarodowe lotnisko w
Tokio. Kilkanaście samolotów znajdowało się na asfaltowej płycie lotniska, inne
dopiero co lądowały, bądź ich podróż się za chwilę zacznie. Jeszcze inne
krążyły w powietrzu czekając na pozwolenie z wierzy kontrolnej na lądowanie.
Podróżni z licznymi bagażami tłoczyli się w terminalach czekając na swój lot,
bądź też kierowali się w stronę wyjścia. Z bramy oznaczonej literą C wyszedł
właśnie blond nastolatek w towarzystwie swego kilkuletniego opiekuna, który
właśnie prowadził wózek na których znajdowały się dwie duże walizki, wypełnione
letnimi ubraniami jak i pamiątkami. Wakacje na Fiji mogli zaliczyć do udanych.
Gorące słońce, które przyprawiło ich o ładną, brązową opaleniznę, lazurowa woda
w akwenie wodnym. Natomiast z bramy oddalonej o kilkanaście metrów wyszła inna
rodzina, rodzina która była uznawana za chlubę Tokio. Produkty ich firmy były
rozpoznawane na całym świecie. Mimo swej zamożności, córka prezesa nie była
non-stop na okładkach gazet, przez alkoholowe imprezy każdej nocy, ona wolała
toczyć spokojny tryb życia. Nikomu nie zawadzając i nie przeszkadzając, po
prostu cieszyła się życiem po swojemu, nie żałując ani jednego dnia, czy
godziny. Niespodziewanie chłopak przystanął widząc dobrze sobie znaną sylwetkę
dziewczyny.
- Hinata-chan! - krzyknął,
wymachując w jej stronę rękami, tak by mogła go ujrzeć. Granatowowłosa słysząc
swoje imię, odwróciła się automatycznie, lustrując swymi tęczówkami wszystkich,
szukając osoby z której wydobył się owy krzyk. Widząc Uzumaki’ego zamarła, nie
spodziewała się go tu spotkać. Nagle zaczął biec w jej stronę, co jakiś czas
ocierając się o nieznanych sobie ludzi. Jednak przez przypadek, jego stopa
zaplątała się o jedno z ramienni bagażu, jednego z pasażerów, co spowodowało
głośny upadek na podłogę, wyłożoną białymi kafelkami, pech chciał że głową
uderzył o jeden z wózków.
- Naruto-kun! - przerażony
wrzask wydobył się z krtani biegnącej nastolatki. Jiraya westchnął z
dezaprobatą, takie wypadki u jego wychowanka były czymś codziennym. - On jest
nie przytomny! Wezwijcie karetkę! - Ponowny krzyk Hinaty, rozszedł się po całej
hali, powodując że zaciekawieni ludzie, zaczęli zgromadzać się w okół nich.
Dwoje nastolatków siedziało
na trawniku przed domem seledynowowłosego. Hamasaki kątem oka spojrzała na
Suigetsu i jego ramię, które okalało ją w pasie. Tak bardzo chciała zapomnieć o
tym, co wydarzyło się rok temu pomiędzy nimi, a ten jak nazłość za każdym razem
jej o tym przypomina.
- Jeśli nie zabierzesz zaraz
tej ręki, to spełnię swoją wcześniejszą groźbę, obiecuję! - warknęła
wybijając na klawiaturze swego telefonu numer do różowowłosej. Niespodziewanie
dobrze znana jej melodia zaczęła grać niedaleko niej. Spojrzała pytająco w
stronę Hozuki’ego.
- Właśnie miałem Ci
powiedzieć, że twoja przyjaciółka podczas szarpaniny z Sasuke zostawiła swoją
torebkę. - powiedział jakby gdyby nic, po czym wyłożył się na trawię, ciągnąc za
sobą czerwonowłosą, która wyrwała się mu i stanęła tuż nad nim.
- Dawaj to! - krzyknęła
próbując wyrwać mu z ręki skromną torebkę Sakury.
- Ale wpierw buziak. - wtrącił. Ciśnienie w ciele Ayumi zwiększyło się w tej chwili automatycznie. Swą
stopę, na której znajdował się but na obcasie, położyła na jego jądrach.
- Nie będę się powtarzać! - powiedziała, a kącik jej ust uniósł się lekko ku górze. Suigetsu przełknął
głośno ślinę, doskonale pamiętał do czego jest zdolna jego była dziewczyna, gdy
widnieje na jej twarzy taka mina. Niepewnie podał jej torebkę.
- No dobra, ale chociaż
powiedz skąd ona zna Sasuke i czemu mu przyłożyła? Przyznam, że to było zaskoczeniem
nawet dla mnie. - dodał. Hamasaki westchnęła.
- Tego to akurat sama nie
wiem. Jedyne co wiem to, to że znali się już od jakiegoś czasu, cytuję „stare
czasy”, tylko tyle mi zdążyła powiedzieć. Jednak wnioskuję, że znają się z
sierocińca. - odpowiedziała już swoim normalnym tonem, zasiadając obok niego.
Była nieco zaniepokojona tym, co dzieje się właśnie w samochodzie jej kuzyna,
zwłaszcza, że nigdy nie widziała go tak wściekłego. Ona sama nigdy nie zalazła
mu tak za skórę w ciągu tych kilku lat mieszkania ze sobą jak Sakura w ciągu
zaledwie kilku minut. Nagle po raz kolejny pojawiła się obok niej Karin, Ayumi
widząc jej twarz przeklęła siarczyście. - Czego znowu chcesz furiatko?! -
Wrzasnęła jej prosto do ucha.
- Sasuke-kun nie byłby w
stanie porwać takiego babsztyla jak ona i odjechać z nią w siną dal! Dlatego
gadaj kim ona jest i czego chce od mojego Sasuke-kun?! - krzyknęła, łapiąc ją za
ubranie.
- Karin, spokojnie. - wtrącił
lakonicznie Suigetsu. - Może i Sasuke jej nie porwał, ale ona go tak i zamierza
wykorzystać go seksualnie w lesie na obrzeżach Tokio. Niedługo prawdopodobnie
będziemy bawić małe Uchihy, których ty nie będziesz matką. - Dodał. Ayumi
zaśmiała się pod nosem, słysząc wypowiedzieć byłego, jak i widząc minę
okularnicy, która mogłaby zabić właśnie wzrokiem. Rzucając siarczyste
przekleństwa pod nosem, zaczęła kierować się z powrotem w stronę domu
Hozuki’ego, w którym mimo wszystko trwała impreza.
Tymczasem po centrum,
stolicy Japonii, sunęło z dozwoloną prędkością srebrne Audi TT. Różowowłosa
siedziała na siedzeniu pasażera ze splecionymi ramionami na klatce
piersiowej, wpatrując się z niechęcią w widok za oknem. Odkąd odjechali spod
domu jego przyjaciela, nie odezwała się do niego ani słowem, zresztą on również
milczał. Widząc korek jaki się przed nimi znajdował zwolnił, po czym kątem oka
spojrzał w stronę swej pasażerki.
- Gap się na drogę, a nie na
mnie. - fuknęła, przez zaciśnięte zęby, nie uraczając go wzrokiem.
- Będę się na ciebie gapił
kiedy tylko będę tego chciał, jesteś w moim aucie jakbyś zapomniała. - warknął.
- Dla przypomnienia to ty
mnie wrzuciłeś siłą do tego samochodu, co równa się z porwaniem! - podniosła
swój ton do góry.
- To trzeba było mnie nie
bić! Co Ci w ogóle odbiło?! Nie mogłaś zwyczajnie podejść i się przywitać,
tylko rzucać się na mnie z pięścią?! - Sakura zaśmiała się.
- I ty sądzisz, że po tym jak
mnie potraktowałeś, przywitam się z tobą jak za dawnych lat? Ty chyba sobie ze
mnie kpisz! - wtrąciła rozjuszonym głosem. Doskonale pamięta tamten dzień, wraz
z kilkoma wcześniejszymi. Po tym jak Uzumaki’emu udało wydostać się z
sierocińca, to on dotrzymywał jej towarzystwa, rozbawiając nie jeden raz.
Tamtego razu obiecali sobie, że gdy ktoś i ich zechce rozdzielić, powiedzą sobie
o tym. Później gdy trafiła do szpitala z silnym zapaleniem płuc, również był
przy niej. To był ostatni raz gdy się widzieli, nie powiedział jej, że odnalazł
się jego prawny opiekun, który go zabiera nazajutrz. Nic jej nie zdradził,
jedynie na skrawku szpitalnego materiału napisał „Arigato”, dopiero od opiekunek
z sierocińca dowiedziała się że odszedł, bez pożegnania. Jak zwykły tchórz, z
podkulonym ogonem. Zostawiając ją samą, na pastwę losu.
- A oto Ci chodzi. - powiedział jakby sam do siebie. Sakura spiorunowała go wzrokiem słysząc jego
spokojny ton.
- Tak w ogóle to, co ty robisz
poza sierocińcem? Adoptował Cię ktoś? - zapytał spoglądając na nią kątem oka.
- Tak. Co myślałeś, że jestem
bezużytecznym bachorem, którym do czasu osiągnięcia pełnoletności, będą się
zajmować siostry zakonne? - skłamała, nie zamierzała mówić mu prawdy, dawać mu
tą satysfakcję, że tylko jemu i Naruto udało się wyrwać z sierocińca. Ona nadal
jest pod jego kontrolą i tak będzie do czasu osiągnięcia pełnoletności.
- Tego to nie powiedziałem! - wyparł się od razu. - Nie przekręcaj moich słów! - Dodał.
- O jakże bym mogła! A teraz
wypuść mnie! Chcę wrócić do domu! - wtrąciła poddenerwowanym tonem.
- Stoimy w korku, na
środkowym pasie, prędko się stąd nie wydostaniesz. - odpowiedział przybierając
ponownie swój chłodnawy ton. Haruno prychnęła pod nosem.
- Odblokuj drzwi, a
przekonasz się, że wszystko da się zrobić. - dodała, wymachując dłonią. Nagle
przed karymi tęczówkami coś mignęło. Spojrzał na jej nadgarstek.
- Nadal masz tą
bransoletkę. - powiedział, a kącik jego ust uniósł się lekko ku górze. Sakura
również spojrzała na swoją dłonią, lecz jej wyraz twarzy był o wiele
poważniejszy od niego. Szybko odpięła bransoletkę, domowej roboty, po czym
otworzyła lekko okno i wyrzuciła ją na jezdnię. - Hej! Wiesz ile ja ją wtedy
robiłem?! - Krzyknął oburzony. Ona skomentowała to jedynie prychnięciem. Korek
pomału zaczął przesuwać się do przodu. Ponownie zapadła cisza pomiędzy nimi.
Uchiha włączył cicho radio. Nagle po drugiej stronie jezdni, przejechała
karetka na sygnale (NARUTO XDDDDDDDDD).
- Wypuścisz mnie wreszcie? - fuknęła cicho, widząc jak ponownie zaczynają nabierać tempa. Sasuke spojrzał na
nią z dezaprobatą, po czym westchnął.
- Powiedz gdzie mieszkasz.
Zawiozę Cię. - odparł zaciskając mocniej dłonie na kierownicy.
- Wolę się przejść, niż
dalej jechać z tobą.
- Nie żartuj sobie, już
dawno zapadł zmierzch. O tej porze na ulicach jest niebezpiecznie. - wtrącił. Sakura
spojrzała w stronę zegara, widząc która już jest godzina na jej czole pojawiła
się mała żyłka.
- To trzeba było nie wozić
mnie po całym mieście przez ostatnie trzy godziny! - warknęła.
- A ty mogłabyś zachowywać
się inaczej. - dodał lakonicznie. Widząc lukę w ruchu drogowym, zjechał na inny
pas, po czym zatrzymał się na jednym z przydrożnych parkingów. Zgasił światła
jak i wyłączył silnik. - Dopóki nie powiesz mi gdzie mieszkasz, nie ruszymy się
stąd. - Powiedział, widząc jej pytający wzrok. Jej dłonie skierowały się w
stronę wewnętrznej klamki do drzwi, za którą zaczęła szarpać. Jednak
bezskutecznie. Odpięła swój pas i zwróciła się w stronę kruczowłosego. Swe
szczupłe dłonie zakleszczyła na jego szyi.
- To jest porwanie idioto! - wrzasnęła mu prosto do ucha. Sasuke złapał za jej nadgarstki, ściągając je ze
swojej szyi. Również odpiął swój pas, a następnie przyciągnął ją bliżej siebie.
Ich nosy stykały się ze sobą a oddechy drażniły nawzajem.
- Przestaniesz wreszcie? - zapytał cicho. Nie odpowiedziała. Lustrowała bacznie jego zimny wyraz twarzy. - Podaj mi tylko adres a wrócisz do domu. - Dodał spokojnie. Sakura przełknęła
odrobinę zaległej śliny, po czym zaczęła pomału otwierać swe usta, by coś
powiedzieć. Niespodziewanie oświetlił ich jasny blask świateł samochodowych,
które były zwrócone centralnie w ich kierunku. Sasuke puścił ją, przeklinając
pod nosem. Nie musiał długo myśleć, by nie wiedzieć kto taki ponownie go
nachodzi dzisiejszego dnia. - Zostań tu. - Rozkazał jej, po czym sam opuścił
pojazd, kierując się w stronę Akatsuki. Sakura zmarszczyła gniewnie brwi. Nikt
jej nie będzie rozkazywał, zwłaszcza nie on! Kącik jej ust uniósł się lekko ku
górze, widząc niedomknięte drzwi od strony kierowcy. Szybko zmieniła miejsce, a
następnie uchyliła drzwi samochodu, wychylając się z nich. Wyostrzyła swe
szmaragdowe tęczówki, które już po chwili dostrzegły dwie męskie sylwetki.
Rozpoznała ich. Sasori i Deidera.
- Czego znowu chcecie? - warknął Uchiha w ich stronę.
- Przylatuje ostatniego dnia
listopada - powiedział Sasori.
- Chce się z tobą spotkać - dodał
blondyn. Kruczowłosy prychnął pod nosem.
- Ale ja nie mam zamiaru go
widzieć, więc niech sobie daruje. - odparł. - A teraz mam lepsze zajęcie, niż
gadanie z waszą dwójką! - Rzucił, odwracając się w stronę auta. Nagle tuż przed sobą
ujrzał sylwetkę różowowłosej. - Co Ci mówiłem?! Do środka. - Warknął ponownie
wpychając ją do samochodu.
- Sakura, jakiś problem? - zapytał czerwonowłosy podchodząc bliżej nich.
- Żaden. - odparł Uchiha.
- Pytałem się jej a nie
ciebie. - wtrącił członek Akatsuki. Haruno wyrwała się Sasuke, po czym podeszła
w stronę znajomego.
- Podwieziesz mnie? - zapytała i w tej samej chwili poczuła dłoń kruczowłosego na swoim nadgarstku.
- Radzę Ci ją zostawić w
spokoju. To, że jesteś jego bratem, nie oznacza że nie mogę Ci nic zrobić. - powiedział
Sasori, ingerując w ich sprzeczkę.
- Ostatnim razem, to jednak
ja obiłem Ci mordę. - odparł Sasuke z uśmieszkiem na twarzy. Sakura wkroczyła
pomiędzy nich.
- Przestańcie! - krzyknęła. - Jadę z nim, ty już mi zafundowałeś kilku godzinną przejażdżkę. - Rzuciła w
stronę kruczowłosego, po czym zaczęła oddalać się z Sasori’m.
Siedziała na drewnianych
schodach, wpatrując się swymi zielonymi tęczówkami w duże drzwi jakie
znajdowały się tuż przed nią. Gdy dzwoniła do kuzyna nie odbierał, dlatego też
postanowiła poczekać na niego tutaj. W swej dłoni trzymały komórkę, którą
obracała skrupulatnie w swych palcach. Co chwilę spoglądała na wyświetlacz by
sprawdzić godzinę. Było już dawno po drugiej w nocy, niepokoiła się coraz
bardziej. Mimo iż kruczowłosy zaplanował, że ową noc spędzi u przyjaciela,
bardzo wątpiła w to. Zwłaszcza po tym, co wydarzyło się dzisiejszego dnia.
Westchnęła ciężko, spuszczając swa głowę w dół. Nagle usłyszała dźwięk
otwieranych drzwi, jak oparzona poderwała się ze schodów i podbiegła w stronę
Uchihy.
- Auć, chodź do kuchni,
przemyję Ci to. Nieźle Ci przyfasoliła. - powiedziała ciągnąc go za rękę w
stronę pomieszczenia gospodarczego. Sasuke nie protestował, nie miał już sił
się kłócić, zwłaszcza z nią. Usiadł na krześle kuchennym, w momencie, gdy
ona wyciągała z szafki apteczkę. - Mam nadzieję że nic jej nie zrobiłeś. -
Wtrąciła przykładając mu wacik nasączony wodą utlenioną do ust.
- O nią to się już martwisz,
a o mnie to już nie. - odparł.
- Gdyby tak było, to bym Ci
teraz nie obmywała tego. - powiedziała, ścierając zaschniętą krew. - Odwiozłeś ją
do domu, prawda? - zapytała dla pewności. W końcu po tym, co wydarzyło się przed
domem Hozuki’ego, nie wiedziała, co mogło mu wpaść do głowy.
- Przecież jej nie
zgwałciłem i nie porzuciłem w przydrożnym rowie! - odpowiedział podnosząc swój
ton do góry.
- Nie bulwersuj się tak. Po
prostu chcę mieć pewność, że nic jej nie jest.
- Sasori ją zawiózł. - powiedział, widząc jej nalegające spojrzenie. Ayumi zamarła słysząc imię
chłopaka. - Spokojnie, śledziłem ich, odwieźli ją pod jakiś blok. Przyznam, że
mieszka w nieciekawej okolicy. - Dodał. Hamasaki odetchnęła z ulgą.
- Moment. Jakim sposobem
natknęliście się na jego? - zapytała.
- Długa historia, zapragnął
wraz z Deiderą powiedzieć mi kiedy Itachi wraca do kraju. - odparł a jego pięść
zacisnęła się mocno na jego kolanie. - Nie chcę o tym rozmawiać, idę spać. -
Powiedział, widząc jak ona otwiera już usta by spytać o coś jeszcze, po
czym wstał z krzesła i zaczął kierować się w stronę swojego pokoju.
Czerwonowłosa westchnęła cicho, przygryzając lekko dolną wargę. Po chwili i
ona poszła spać. Jutro a raczej dziś, czeka ją pierwszy dzień nowego roku
szkolnego, wraz z egzaminami na dzień dobry.
No comments:
Post a Comment