Wednesday 27 November 2013

52. Kości zostały rzucone.


          Codziennie odwiedzała Ayumi na oddziale onkologii w tokijskim szpitalu. Prowadziła go Tsunade, więc zdarzało się, że widywały się na korytarzach. Fakt, że pewnego marcowego popołudnia jeden z lekarzy Ayumi zgarnął Sakurę do gabinetu dyrektorki szpitala, nie był dla niej zaskakujący, choć… Już miała nadzieję, że rozmowę będą w stanie przesunąć o jeszcze jeden dzień, mimo że i tak odwlekała rozmowę ze swoją prawną opiekunką o niemal dwa miesiące. I w ten jakże beznadziejny sposób, przekroczyła właśnie próg jej gabinetu po wcześniejszym zapukaniu.
          - O, jesteś - przywitała się Tsunade, wynurzając się zza sterty papierów, jakie okupowały w tej chwili jej biurko. Musiała przyznać, że za każdym razem, gdy wcześniej tu przychodziła, na masywnym blacie nie znajdowała się ani jedna kartka papieru, a teraz gdzie nie spojrzała, stały ich stosy. Dziś nie wyglądąła tak perfekcyjnie jak zazwyczaj. Włosy miała wyraźnie roztrzepane i nierozczesane, pod oczami znajdowały się sine worki, co musiało oznaczać długą i nieprzespaną noc.
          - Chciałaś mnie widzieć? - spytała, zamykając za sobą drzwi i wchodząc w głąb gabinetu.
          Tsunade przyjrzała jej się uważnie, odkładając na bok swoje czarne, drogocenne pióro. Oparła się wygodniej w fotelu, nie odrywając od niej swych bursztynowych oczu.
- Chyba najwyższa pora porozmawiać, nie sądzisz? - spytała spokojnie.
Sakura przeczesała dłonią włosy, a następnie, wzdychając ciężko, usiadła na fotelu naprzeciw dyrektorki szpitala. Wiedziała, że już dłużej nie wywinie się od tej rozmowy.
- Kakashi przekazał mi wczoraj raport z twojego indywidualnego nauczania. I muszę powiedzieć - brawo! Świetnie ci poszło, ale prawdę powiedziawszy nie sądziłam, że tak szybko wszystko pozaliczasz. W końcu mamy dopiero końcówkę marca.
Ramiona nastolatki uniosły się ku górze, po czym ponownie opadły.
- Nie jestem już zdana na resztę klasy, więc uczę się we własnym tempie - wytłumaczyła spokojnie, spoglądając na kobietę z bladym uśmiechem. Cieszyłą się, że udało jej sie pozaliczać wczoraj wszystkie przedmioty. W końcu taki był jej plan od początku, gdy dowiedziała się o chorobie przyjaciółki. Chciała spędzić z nią jak najwięcej możliwego czasu. Czasu, którego nie było wystarczająco. W dodatku przejście na indywidualny tryb nauczania, który już kilka miesięcy temu został jej zaproponowały, skutecznie pomógł jej w unikaniu Sasuke. Tym sposobem upiekła dwie pieczenie na jednym ogniu.
Tsunade przytaknęła niemrawo.
- Rozumiem - przytaknęła wzdychając ciężko. - W takim razie, myślałaś już może nad wyborem uniwersytetu i czy będzie on tutejszy, czy też wolisz skorzystać z tej drugiej opcji?
Różowowłosa przygryzła subtelnie dolną wargę, a opuszkami palców zaczęła bawić się bransoletką, jaką dostała od Sasuke i poniekąd Naruto. Lecz to ten pierwszy bardziej się niegdyś liczył.
- Londyn. Wybrałam Londyn - odparła po dłuższej chwili zamyślenia. Zresztą to nie była łatwa decyzja do podjęcia. Zwłaszcza gdy weźmie się pod uwagę ostatnie wydarzenia. Ale doskonale pamiętała groźby Ayumi, która niemal codziennie kazała jej jechać i korzystać ze spełniających się marzeń, inaczej nie będzie miała po co pojawiać się przy jej grobie. I tak mówiła za każdym razem, gdy do niej przychodziła. Czasami nie rozumiała, jak mogła mówic o czymś takim tak gładko. Hamasaki słabła z każdym dniem, a Sakura nie uświadomiła sobie, iż najwyraźniej jej przyjaciółka pogodziła się już ze swoim losem. Jednak to nie oznaczało, że wszyscy wokół również podzielali jej zdanie. Nikomu nie było łatwo ze zbliżającą się śmiercią Ayumi. Nawet w klasie panowała ponoć grobowa cisza, przynajmniej tak mówiła Hinata, a jej nie trudno było nie wierzyć.
- Tsunade-sama, mogłabyś za mnie potwierdzić wybór? Nie za bardzo wiem, jak się za to zabrać - wyznała szczerze. Już kilka razy, próbowała się za to zabrać ale jakoś nigdy jej to nie wychodziło. Jej angielski wręcz leżał i kwiczał. Ale nie zamierzała rezygnować z szansy jaką dostała. Poradzi sobie, zresztą już z gorszej opresji wychodziła cało. Teraz jedynie musiała stawić czoła nowej metropolii, nowemu językowi i, co najważniejsze, nowym ludziom. Nie będzie łatwo, ale da radę. Nie zamierza się poddawać bez walki.
- Jesteś pewna, że chcesz wyjechać? - spytała poważnym tonem, ponownie biorąc pióro do dłoni, którym zaczęła stukać o blat biurka.
          Przytaknęła od razu, będąc w stu procentach pewną swej decyzji. Zdawała sobie sprawę, że jej wybór niesie ze sobą dobre jak i złe konsekwencje. Ale nie cofnie danego słowa.
          - Jestem - powtórzyła na głos, chcąc mieć tę rozmowę jak najszybciej za sobą, gdyż nie chciała, by niepotrzebne pytania nagle zaczęły krążyć po jej myślach.
          Dźwięk obijanego o blat pióra roznosił się echem po pomieszczeniu, w którym poza tym jednym dźwiękiem panowała cisza. Sakura nie odezwała się już słowem, doskonale wiedząc, że najprawdopodobniej kobieta rozmyśla teraz nad jej losem. W końcu sama musiała przyznać, iż to wcale nie była taka prosta decyzja. Aż wreszcie po kilku dobrych minutach zamyślenia, kobieta skinęła delikatnie głową.
          - Skoro taka jest twoja decyzja, to potwierdzę twój wybór. Ale wiesz, co to oznacza, prawda?
          Sakura wzięła większy oddech, czekając właśnie na to pytanie.
          - Kiedy chcesz, żebym wyjechała?
          Brew dyrektorki szpitala uniosła się delikatnie.
- Raczej kiedy ty chcesz wyjechać, Sakuro? Obie wiemy, że język będziesz musiała podszkolić i im dłuższe wakacje tam spędzisz, tym lepiej, zwłaszcza iż wszystkie przedmioty w Konoha już zaliczyłaś - mruknęła, a paznokciami drugiej dłoni również zaczęła uderzać o blat, do taktu pióra. - Bilet ci mogę zamówić w każdej porze, loty z Tokio do Londynu są codziennie. Więc ostateczną decyzję pozostawiam tobie. Nie zmuszam cię do niczego, sama musisz zadecydować.
          Usta nastolatki wykrzywiły się w drobnym grymasie.
          - Chciałabym jeszcze z Ayumi się pożegnać - szepnęła, a jej głos zaczął niekontrolowanie drżeć.
          Tsunade westchnęła ciężko.
- Wiele rzeczy cię ominie - mruknęła, nie odwracając od niej swych bursztynowych tęczówek. - Ale obie wiemy, że to wszystko dla twojego dobra i jak najbardziej popieram twoją decyzję o wyjeździe. Jednak jeśli zmienisz zdanie, chciałabym, żebyś poinformowała mnie od razu.
          Sakura jednak pokręciła głową.
- Nie zmienię zdania - odpowiedziała stanowczo, zaciskając mocno dłonie na kolanach. - Chcę jechać, chcę spełnić swoje marzenia, chcę studiować za granicą.
          Kobieta zaprzestała stukania o blat biurka, a jej wyraz twarzy nie wyrażał żadnych uczuć przez najbliższe kilka następnych sekund. Świdrowała ją uważnie, rozmyślając nad całą zaistniałą sytuacją.
          - Rozumiem - westchnęła i zaraz ściągnęła ze stosu papierów kolejną teczkę. - Ale pożegnaj się z nią Sakuro, bo raczej już jej nie zobaczysz - szepnęła, przymykając swe powieki. Nie chciała jej tego mówić, jednak taka była przykra prawda. Musiała jak najszybciej to zaakceptować.
          Szmaragdowe tęczówki zeszkliły się niebezpiecznie, lecz nim łzy zaczęły spływać po jej bladych policzkach, przetarła pośpiesznie rękawem oczy. Doskonale rozumiała słowa dyrektorki szpitala i nie mogły być one jeszcze bardziej dobitne.
          - Dotrwa do końca roku szkolnego? - spytała cicho, spuszczając wzrok w dół.
          Usta Tsunade rozchyliły się delikatnie usta, zdziwiona jej pytaniem. Tym razem jednak nie zamierzała trzymać przed nią niczego w tajemnicy. Pokręciła przecząco głową, lecz widząc spuszczony wzrok nastolatki, odparła:
- Nie sądzę, jej wyniki z każdym dniem są coraz to gorsze - westchnęła ciężko, zdając sobie sprawę, że decyzja, jaką ma właśnie przed sobą Sakura, nie będzie łatwa do podjęcia. W końcu miała wybór pomiędzy ucieczką z Tokio, z Japonii, by móc spełnić swe marzenia, ale również by nie oglądać więcej umierającej przyjaciółki, a pozostaniem w Tokio, by móc spędzić z Ayumi jak najwięcej czasu. W końcu Ayumi nie zostało już długo. I niestety nawet ona nie była w stanie nic na to poradzić.
          - To jest niesprawiedliwe - stwierdziła załamanym, acz stanowczym głosem Sakura. - Tyle ją ominie… jest przecież jeszcze taka młoda, ma całe życie przed sobą - mówiła pośpiesznie. - Powinna teraz myśleć o egzaminach, jakie ją czekają, o studiach i zbliżającym się balu końcowym, a nie leżeć w tym cholernym szpitalu, czekając na śmierć - załkała i tym razem nie powstrzymywała łez, które kaskadami zaczęły wydobywać się z jej oczodołów.
          Tsunade spojrzała na nią z empatią i ukrytym smutkiem.
          - Ponoć balu nie będzie… Nikt z waszej klasy nie chce, by się odbył, ze względu na obecną sytuację - powiedziała spokojnie, nie wiedząc, co innego ma jej odpowiedzieć. - Idź do niej, zastanów się kiedy chcesz lecieć i daj mi znać, wtedy zabukuję ci bilet - uśmiechnęła się do niej blado. - Ah i najważniejsze, wszystkiego najlepszego, Sakuro.
          Haruno zastygła w bezruchu, a następnie minimalnie skinęła głową. Nie chciała myśleć o swoich dzisiejszych osiemnastych urodzianach jak o wyjątkowym dniu, gdyż taki dla niej na pewno nie był.  
          - O której jutro mam pojawić się u prawnika? - spytała, zmieniając od razu temat. Z pewnością w obecnych okolicznościach nie zamierzała świętować w żaden sposób swych urodzin.
          Senjuu wypuściła z płuc większą ilość zalegającego powietrza.
          - Po dziesiątej ktoś po ciebie przyjedzie - odparła wzdychając.
          Tyle jej wystarczyło.
          Wstała pomału z zajmowanego przez siebie miejsca, rzucając przygaszony uśmiech ku kobiecie.
- W takim razie ja już pójdę - powiedziała, zarzucając torbę z powrotem na ramię.
          - Widzimy się jutro i pozdrów Ayumi.
          - Nie idę do niej jednak - sparowała, wycofując się w stronę drzwi. - Mam coś do załatwienia w szkole, wieczorem do niej zajrzę.
          Tsunade nie kryła zdziwienia owymi słowami, lecz nie protestowała. W obecnej chwili wolała zostawić różowowłosą samą. Ufała jej i ani przez chwilę nie zamierzała w nią wątpić.
          Sakura natomiast tuż po wyjściu z gabinetu, wyciągneła komórkę z kieszeni i wykonała telefon, którego, nigdy nie sądziła, że wykona.



          Ostatnia godzina lekcyjna w te czwartkowe popołudnie dłużyła się każdemu nieubłaganie. Każdy z osobna miał już jej dość, a wszystko przez głośne kłótnie pomiędzy Karin, a Ino. Bez wątpienia poza klasą było można je usłyszeć głośno i wyraźnie. Ku zdziwieniu wszystkich, ani wychowawca klasy, ani obecny w pomieszczeniu dyrektor nie ingerował w jakże zagorzałą dyskusję.
          - To przechodzi wszystkie wyobrażenia! - argumentowała Yamanaka. - Chyba z konia spadłaś, Karin, jeśli sądzisz, że zgodzimy się na to! Nikt z nas tego nie chce! Nikt z nas nie chce brać udziału w balu na zakończenie roku bez najważniejszej osoby w tej klasie! - krzyczała rozgoryczona propozycją Uzumaki.
          - Jesteś tak zapatrzona w swoje racje, że nawet nie akceptujesz drugiego wyjścia - prychnęła rozjuszona Karin.
          Ino uniosła dłoń i palcem zaczęła pukać się w czoło.
- Nie ma żadnego drugiego wyjścia! - wrzasnęła, co spodowało, iż niemalże każda osoba zebrana w klasie zatkała dłońmi uszy. Włączając w to również zebranych nauczycieli. - Ayumi umiera, kiedy łaskawie dotrze to do twojej tępej łepetyny!?
          Karin przewróciła lakonicznie tęczówkami, spoglądając w zniecierpliweniu na zegar wiszący nad tablicą.
          - Tak, umiera, ale czy to powód by odmawiać sobie przyjemności i miłych wspomnień? - warknęła poddenerwowana. - Każdy czekał na ten ostatni bal, a teraz ma się nie odbyć? Chyba sobie kpisz - wycedziła splatając ramiona pod piersiami i groźnym spojrzeniem mierzyła blondynkę.
          Ino nie była jej dłużna zbyt długo, gdyż już po chwili odwzajemniła owe spojrzenie.
          - To raczej ty sobie kpisz, że ktokolwiek w tej klasie zgodzi się wziąść udział w tym balu - stwierdziła stanowczym tonem, spoglądając przez ramię na wszystkich znajomych, którzy niemrawo kiwali głowami zgadzając się z nią. Jednak nikt, nawet Sasuke, nie wtrącał się, a może raczej nie ważył się tego uczynić. Jemu, prawdę powiedziawszy, wszystko było obojętne - czy bal się odbędzie czy też nie. Krótko mówiąc, miał wszystko w głębokim poważaniu. Jego dziewczyna, jeśli w ogóle jeszcze nią była, w ogóle nie odbierała od niego telefonów, od ich ostatniej rozmowy w windzie. Na samo wspomnienie zacisnął mocniej palce wokół ołówka, który już po chwili złamał się w pół. Miał przeczucie, że to się tak skończy, jednak nadal nic jej nie mówił. Tylko jak głupi czekał, aż Ayumi jej wszystko w miarę spokojnie wyjaśni. Ale wiedział, że nie tylko dlatego Sakura się do niego nie odzywa. Był jeszcze jeden, ważniejszy powód - testament jej rodziców. Już jutro powinna poznać, kto miał rację - ona czy on. W jego mniemaniu wszystkie te obelgi i oskarżenia względem Madary były niesłuszne. Fakt, nigdy nie protestował, gdy mówiono o jego wuju per ‘zimny drań’, lecz teraz to było co innego. Teraz chodziło o rodzinny honor, który Itachi stara się stłamsić.
          - Oj, wierz mi, zaraz zmienią zdania - powiedziała niespodziewanie Karin, będąc bardzo pewną swych słów. - Nikt nie przebije asa, jakiego mam w rękawie - dodała wyjątkowie dumnie. Pomimo iż reszta klasy spoglądała na nią jak na wariatkę, ona sama wiedziała lepiej niż oni wszyscy. Gdy tylko zadzwoni ostatni dzwonek, każdy zmieni zdanie na temat balu końcowego. Nawet uparta Yamanaka.
          - O czym ty znowu bredzisz? - spytała poirytowana Ino.
          Jednak nim Karin zdążyła jej odpowiedzieć, po całej sali rozległ się cichy odgłos pukania do drzwi.
          - Proszę - powiedział znużony dzisiejszym dniem (a zwłaszcza ostatnimi dwudziestoma minutami) Kakashi.
          - Zaraz się przekonasz - odparła Karin z zadziornym uśmieszkiem.
          Drzwi do klasy otworzyły się, a do środka zaraz weszła Sakura we własnej osobie. Każdy wymienił się ze sobą zdziwionym spojrzeniem, zwłaszcza po ostatnich słowach Karin. Sasuke jednak chyba był najbardziej zdziwioną osobą w klasie. Nie spodziewał się, że ponownie spotka ją w szkole, odkąd przyjęła nauczanie indywidualne, o czym dowiedział się dopiero po fakcie. Mijał ją co rusz w szpitalu, gdy przychodził odwiedzić Ayumi, lecz za każdym razem Sakura znikała, gdy tylko się pojawił. A oczywiście jego kuzynka nie mogła obejść się bez skomentowania, jakim to jest wielkim dupkiem. I tak niemal codziennie.
          - Ooo, jak miło cię ponownie widzieć, Sakuro - przywitał się Minato, który jakby nagle się obudził.
          - Z wzajemnością - odparła, uśmiechając się do niego delikatnie. - Ale nie przyszłam tutaj bez powodu - powiedziała, zerkając kątem oka na klasę. Jednak nie odważyła się spojrzeć na lewą stronę, po której jak zawsze siedział Sasuke. - Pomimo iż nie należę do tej klasy już od ponad dwóch miesięcy, chciałabym wyrazić swoją opinię na temat balu - dodał, a jej prawa dłoń zacisnęła się w żelazną pięść, która miała dodać jej odwagi.
          - Wpadłaś w idelanym momencie, może wreszcie klasa zdecyduje się, czego tak naprawdę chce - westchnął Kakashi, nieco znużony niekończącymi się kłótniami pomiędzy damską cześcią klasy.
          - Proszę cię, Sakura… przecież wiadomo, że bal się nie odbędzie - mruknęła Ino, mahając lakonicznie dłonią.
          Sasuke jednak nie był zbytnio przekonany co do jej racji. Pomimo iż Sakura unikała jego spojrzenia za wszelką cenę, z jej twarzy potrafił z łatwością wyczytać, że słowa Yamanaki w ogóle się jej nie spodobały.
          - Ino, nie zachowuj się jak kompletna blondynka - skwitowała prychnięciem Haruno, na co wszyscy rozszerzyli w zdziwieniu tęczówki. Wszyscy prócz Sasuke, który siedział w swojej ławce z skonfundowanym wyrazem twarzy, uważnie przyglądając się różowowłosej.
          Usta panny Uzumaki natomiast uniosły się w zadziorny uśmiech.
          - Sakura, postradałaś rozum? - spytał Kiba siedzący nieopodal.
          - To raczej wy wszyscy postradaliście rozumy - sparowała hardo Sakura. - A jak sądzicie, dlaczego Ayumi tak późno dopiero powiedziała nam o swojej chorobie? Dlaczego tak zwlekała? - spytała, spoglądając ostro na znajomych, pomijając kruczowłosego. - Bo nie chciała być traktowana przez was tak, jak teraz! - odparła podniesionym głosem. - Nie chciała, byście, byśmy patrzyli na nią z żalem czy strachem! Dlatego siedziała cicho. Ayumi żyje i choć nie jest w najlepszym stanie, to ma się dobrze, a wy mówicie o niej jakby już zeszła z tego świata! - jej knykcie pobielały ze złości. - Zamiast zrobić coś dla niej, wy już ją przekreśliliście - powiedziała nieco łagodniej, kręcąc głową z dezaprobatą.
          Klasa zamilkła, pogrążając się w głębokim zamyśleniu. Słowa Haruno, tak jak spodziewała się Karin, dały reszcie do myślenia. Z triumfem spoglądała na Ino, która o dziwo również spuściła głowę w dół, jakby właśnie została ostro skarcona przez rodzica.
          - Co proponujesz? - chłodny głos Uchihy przeciął jak piorun pogrążoną w ciszy salę.
          Sakura, słysząc jego pytanie zamarła w bezruchu, a jej ciało przeszyły zimne dreszcze. Gdy tylko przekroczyła próg klasy, miała cholerne przeczucie, że Uchiha w pewnym momencie przypomni jej o swojej egzystencji i się odezwie. W końcu jakby mogło być inaczej? Jednak nie dała mu tej satysfakcji, nie spojrzała na niego.
          - Zorganizujcie bal tak, by i ona mogła się z wami pobawić. Ten ostatni raz… Ale radzę zrobić to szybciej niż za dwa miesiące - odpowiedziała, a następnie dotknęła ramienia Ino, posyłając jej czuły uśmiech. W końcu i ona chciała dobrze dla Ayumi, jednak nigdy nie wzięła drugiej opcji pod uwagę.
          Ino odwzajemniła uśmiech.
          - Tylko tyle chciałam powiedzieć - powiedziała, zwracając się do wychowawcy i dyrektorka, którzy jedynie skinęli głową.
          - Rozmawiałem przed chwilą z Tsunade, gratuluję wyboru - wtrącił Minato, spoglądając na nią przychylnie. Sakura w odpowiedzi uśmiechnęła się do niego i zaczęła wycofywać się do drzwi.
          - Ahh… Sakuro - dodał nagle Kakashi. - Wszystkiego najlepszego i mam nadzieję, że potowarzyszysz nam na balu, który powinien odbyć się za tydzień.
          Nie wiedząc zbytnio, co odpowiedzieć, skinęła subtelnie głową i wznowiła swój chód do drzwi. Prawdę powiedziawszy, nie była zbytnio pewna, czy jeszcze będzie w Japonii.
          - Psst… - szepnął Nakatsu, zerkając z morderczym spojrzeniem na Sasuke, a gdy tylko miał jego uwagę, powiedział: - Może byś tak łaskawie poszedł za nią, co?
          Sasuke prychnął w odpowiedzi.
- Dała mi jasno do zrozumienia, że nie chce już o niczym gadać - warknął hardo.
          Otsuri wywrócił oczami.
- Nie bądź głupi, każdy w takich okolicznościach zareagowałby tak samo - skwitował, nie kryjąc swej złości do kruczowłosego. - Dam ci dobrą radę, Uchiha, z którą zrobisz, co tylko ci się spodoba. Pogadaj z nią i to szybko, nim będzie za późno.



          Wrócił do domu późnym wieczorem i bez zbędnych ceregieli zaczął kierować się w stronę swojej sypialni, gdy nagle Madara zawołał go, wychylając się z salonu. Zresztą nikogo innego w domu już nie było. Ayumi w szpitalu, a jej matka tuż po świętach wyprowadziła się wnosząc wczesniej pozew o rozwód, o którym najważniejsze krajowe gazety rozpisywały się już od dobrych kilku miesięcy. Oczywiście Madara niczego nie zamierzał jej ułatwiać.
- Co jest? - mruknął, spoglądając na wuja przez ramię.
- Musisz coś dla mnie zrobić -  zaczął tajemniczo, opierając się o framuge i wyciągając dużą białą kopertę w jego kierunku.
Sasuke zmarszczyl zaraz brwi, nie wiedząc zbytnio ,o co znowu mu chodzi.
- Co tym razem? - spytał bezuczuciowo.
Madara w odpowiedzi pomachał jedynie koperta, nie zamierzając póki co wdrażać go w szczegóły.
Nastolatek wywrócił ze znużeniem oczami, po czym leniwie zszedł ze schodów i podszedł do wuja biorąc od niego kopertę.
- Co to? - spytał, otwierając kopertę i wyciągając z niej plik dokumentow. Widząc, co jest na nich napisane, od razu rozszerzył oczy, bedąc w szoku.
- Co to ma znaczyć? - warknął rozjuszony.
- Niech to podpisze jutro przed jedynastą - rozkazał, spoglądając hardo na bratanka.
Sasuke zacisnal mocno szczękę.
- Nic jej takiego nie dam. Ma prawo do spadku po rodzicach i na pewno nie zmuszę jej do przekazania go tobie - skwitował wściekły. - Sam zaprzeczałeś oskarżeniom Itachiego, więc nie rozumiem, po co mi to teraz dajesz.
Zdenerwowany włożył papiery z powrotem do koperty i wcisnął ją Madarze w ręce.
- Ostrożności nigdy za wiele - sparował poddenerwowany.
Sasuke prychnął złowieszczo pod nosem, wątpiąc w każde powiedziane przez niego słowo.
- Jeśli mówiłeś prawdę, nie powinieneś się niczego obawiać - stwierdził bez ogródek, po czym wyminał go obojętnie. Jednak zamiast iść do swojego pokoju, jak początkowo planował, jego nogi obrały kierunek do drzwi. Nie zważając na pretensje ani krzyki Madary, opuścił posiadłość.
Długie godziny przechadzał się po mieście, nie mając najmniejszego zamiaru wracać na tę noc do domu. Zaszedł nawet pod apartamentowiec Sakury, w której oknach wyraźnie tliło się światło, jednak nie miał ani krzty odwagi by podejść do jej drzwi. Bo co miał jej powiedzieć? Że są duże szanse, że mógł się mylić? Że wszyscy wokół najprawdopodobniej mieli racje, tylko nie on? Że spieprzył kilka ostatnich miesięcy w stosunku do Sakury i swojej ciotki? Nie, nie miał na tyle odwagi, nie potrafił stłamsić swojej dumy. Ze zrezygnowaniem poszedł do szpitala i pomimo późnej pory wkradł się do sali kuzynki, która jeszcze nie spala.
- Oho, kogo tu przywialo? - spytała słabo Ayumi, odkładając książkę na bok i zaraz uniosła się na łokciach wyżej. - Jeśli szukasz Sakury, to niestety, ale dzisiaj jej u mnie nie było - skwitowała z szatańskim uśmiechem.
- Przestań - upomniał ją. - Nie szukam jej.
- A powinieneś, oj, powinieneś - stwierdziła, przyglądając się mu uważnie, jak siada na krześle przy łóżku.
Sasuke posłał jej karcace spojrzenie.
- No co? - wzruszyła beznamiętnie ramionami. - Wyrażam tylko i wyłącznie swoja opinię.
- Mówisz to za każdym razem, gdy tu przychodzę - dodał z westchnieciem.
- Bo oboje zachowujecie się infantylnie - stwierdziła, a jej usta zaraz wykrzywily się w grymasie. Poniekąd wiedziała, że to wszystko było przez nią, ale z drugiej strony to oni sami nie byli w stanie się porozumieć. Zamiast próbować, oboje odpuszczali, nie chcąc nawet o niczym rozmawiać.
- Normalnie jak w przedszkolu - mruknęła pod nosem z niezadowoleniem.
- Oj, już nie przesadzaj, to ona nie chce ze mną rozmawiać - odparł, spoglądając karymi tęczówkami na nocny widok miasta zza okna.
- A probowałeś z nią chociaż porozmawiać na spokojnie w cztery oczy? - spytała przymrużając oczy i nim Sasuke zdążył odpowiedzieć, pospiesznie dodała - Nie! A wiem to od niej samej i nawet nie zaprzeczaj.
Sasuke parsknął ze złością pod nosem.
- Widzę, że z tobą nadal rozmawia jak dawniej, nie zapominając dlaczego tak długo jej niczego nie powiedziałem - odpowiedzial z niezadowoleniem. Owe słowa już od kilku tygodni miał na końcu języka, lecz aż po dziś dzień nie był w stanie ich wypowiedzieć.
- Oh, ale to nie ja twierdziłam, że jej rodzice byli kłamcami.
- Hola, hola, nie zagalopowujesz się zbyt daleko? - warknął zły. - Nic takiego nie powiedziałem!
- Ale twoje czyny mówią za ciebie - powiedziala, odwracając od niego wzrok. - Zresztą rano okaże się, kto mówił prawdę - czy moja mama i Itachi, czy Madara. I prawde mowiąc, twój brat nie jest wcale taki zły, na jakiego go kreujesz - dodała tym razem nieco spokojniej.
Sasuke uniósł brew w zdziwieniu, w ogóle nie spodziewając się usłyszeć takich słów z jej strony. - Widzialaś się z nim? - spytał zdziwiony.
Ayumi skineła delikatnie głową.
- Był tu kilka razy. Albo z moją mamą, albo przyjeżdżając po Sakurę. Nic wielkiego.
Niespodziewanie jej telefon zawibrował na nocnej półce, a wyświetlacz zaświecił się na sekundę. Zaintrygowana wiadomością w środku nocy, chwyciła za telefon z zamiarem przeczytania smsa. Uśmiechnęła się zaraz promiennie do telefonu.
- Dobra dziewczynka - szepnęła, po czym zerknęła z tym samym uśmiechem na kuzyna. - Jeśli nie chcesz jej stracić, pokaż jej to i porozmawiaj z nią, bo masz mało czasu - powiedziała tajemniczo.
Sasuke ściągnął ze sobą brwi nie za bardzo rozumiejąc o czym dokładnie mówi.
- Co masz na myśli? - spytał skonfundowany.
- Nie mi jest ci wszystko mówić. Porozmawiaj z nią, a może ci powie, jeśli będziesz dla niej miły, a nie opryskliwy - odparła dumnie, pozostawiając Sasuke z wieloma pytaniami i nie zamierzając na nie odpowidać..



Punkt jedynasta weszła wraz z Tsunade do gabinetu prawnika, którym, ku jej zdziwieniu, okazał się być ojciec Hinaty. Musiała przyznać, że tego się zupełnie nie spodziewała. Przez całą procedurę odczytywania testamentu jej zmarłych rodziców, siedziała na skórzanym fotelu wpatrując się nieobecnym wzrokiem w adwokata. Każde wypowiedziane przez niego słowo wchodziło jednym uchem a wychodziło drugim. Wyłapywała jedynie pojedyncze słówka, dzięki którym wiedziała, że rodzice zostawili dla niej dom, który pewnie po tylu latach nie był już w najlepszej kondycji. Ich konta bankowe, również wraz z dzisiejszym dniem zostaną dla niej odmrożone, co nieco ułatwi jej świeży start w Anglii i nie będzie musiała nadal polegać na środkach pieniężnych Tsunade. Jednak co najważniejsze, pod koniec pan Hyuga wyciągnął z górnej półki grubą teczkę, którą następnie ułożył na blacie.
- To jest to, o co rozchodzi się od kilku miesięcy, lecz od ciebie zależy, co z tym zrobisz - powiedział spoglądając na nią zatroskanym wzrokiem, w końcu wraz z jego córką były w tym samym wieku. Nie wyobrażał sobie, by Hinata przechodziła przez te same sytuację i trudne życiowe wybory, co młoda Haruno.
Sakura po dłuższym milczeniu spojrzała na starą, powycieraną i poprzedzieraną gdzieniegdzie teczkę, na której dużymy drukowanymi literami było napisanie imię i nazwisko obecnego premiera Japonii.
- Nie jestem w stanie tego przeczytać - szepnęła cicho i już po chwili poczuła, jak Tsunade kładzie jej swą dłoń na ramieniu w akcie wsparcia. - Ale jeśli to naprawdę jest to o czym mówiliście, chcę by świat poznał to, nad czym pracowali moi rodzice przed swoją śmiercią - wychrypiała, przygryzając niepewnie dolną wargę. - Chcę, by ktoś to przejrzał i opublikował, ale dopiero jak wyjadę. Nie chcę być w Japonii, gdy rozpętam niemałe zamieszanie - dodała przymykając powieki.
Hiashi wraz z Tsunade skinęli głową porozumiewawczo.
- Masz moje słowo co do tego - powiedziała poważnie kobieta. W końcu skoro czekali tyle lat, mogą też i poczekać kolejny tydzień. Tylko muszą przypilnować, by Madara nie położył łap na owych dokumentach.
- Wyjeżdżasz? - zainteresował się Hyuga.
- Tak, na studia do Londynu - westchnęła.
Hiashi obdarzył ją czułym uśmiechem.
- Też chciałem, by Hinata gdzieś wyjechała, żeby poszerzyła swoje horyzonty, ale uparła się na zostanie w Tokio. Mam dziwne wrażenie, że to przez tego całego Naruto... - Pomimo znaczenia wypowiedzianych słów nie było w nich żalu ani rozgoryczenia. Dobrze wiedział, że wybór nie należał do niego, a skoro obiecał dać Hinacie wolną rękę w wyborze studiów, to zamierzał dotrzymać słowa.
Sakura przełknęła głośno zalegającą w krtani ślinę, a następnie wstała z fotela.
- To ja idę się pakować - powiedziała drżącym głosem i po zabraniu swojej torby wyszła z gabinetu po ówczesnym pożegnaniu się z lekarką i adwokatem.
Tak, chciała wyjechać, ale również chciała zostać. Jednak Sasuke nie dawał jej zbytnio wyboru. Wczorajszego wieczoru poprosiła Tsunade, aby zabukowała jej bilet do Londynu na dzień po balu. Ten ostatni raz zamierzała bawić się z Ayumi do białego rana.
To będzie ich pożegnanie.


Tadam! ;)
I przyznam, że nawet podoba mi się ten rozdział ;) I tak moi drodzy, jeszcze jeden rozdział i czeka nas epilog ;] 

11 comments:

  1. A ja mam mały niedosyt :D Chciałabym więcej, więcej, więcej! :D naszykowałam się już na rozmowę Sasuke z Sakurą a tu nici :(

    ReplyDelete
    Replies
    1. Porozmawiaja w nastepnym rozdziale, masz to jak w banku ;]

      Delete
  2. O jezu rozdział jest świetny tylko szkoda że Sasuke nie pogadał z Sakurą :( Czekam na następny rozdział oby pojawił się szybko.Nie mogę się doczekać reakcji Sasuke na wieść że Sakura wylatuje do Londynu ale będzie akcja :)

    ReplyDelete
  3. No rozdział jak zwykle świetny,ale-niestety tym razem pojawia się "ale"-również mam mały niedosyt.Mam wrażenie,że był trochę za krótki,jednak ufam iż to wszystko część planu ;) Z niecierpliwością oczekuję na kolejny rozdział 8D

    ReplyDelete
  4. To za mało!!! Czuje się nienasycona... Matko jak to brzmi! Czytałam z zapartym tchem, jak zawsze jeśli chodzi o tego bloga, a trzeba mi przyznać że zgubiłam go gdy dopiero zaczynałaś go pisać, ale gdy go odnalazłam i ponownie go dorwałam miesiąc temu to zajął mi cały dwa dni! a czytałam go w każdej wolnej chwili i nie potrafiłam się odkleić. Masz dar Kobieto! Powinnaś pisać książki bo według mojej osobiście wyznawanej zasady: Jeśli autor bloga potrafi doprowadzić czytających go ludzi, do płaczu, powinien on brać się za stworzenie własnej książki. Serio, a muszę się przyznać że ryczałam jak bóbr i gdyby to było możliwe, utopiłabym się we własnych łzach. Co do tego rozdziału, zaraz na początku łezki mi wezbrały pod moją tamą ale nie dałam się! Bo i ty mi nie dałaś doprowadzić się do rozpaczy. Poprowadziłaś rozdział tak gładko jak byś wiedziała w którym momencie powiedzieć STOP! Boże jak ja Cię Kocham! Kocham tego bloga! Kocham wszystkie twoje blogi! Kocham to że pomimo wielu obowiązków z tymi esejami, nie możesz się powstrzymać od odłożenia ich chwilowo na bok by dalej tworzyć i uszczęśliwiać ludzi. A wiedź że gdy czytam twoje dzieła bo inaczej nie potrafię w tej chwili to ująć, sprawiasz że jestem szczęśliwym człowiekiem. Czuje się jak bym dorwała genialną lekturę która ma od groma tomów a ja mam je wszystkie pod ręką i mogę czytać i czytać dopóki całej nie skończę. Nosi mnie teraz jak nie wiem co, muszę coś przeczytać bo zwariuję... Życzę powodzenia w nauce japońskiego :) i od groma słów którymi będziesz operować w weekend przy tworzeniu kolejnego rozdziału na Shannaro :)

    ReplyDelete
  5. No nie! Tydzień poczekają z odczytaniem? Damn... Boje się ze Madara polozy te swoje lapska na tych dokumentach...
    Im blizej konca tym bardziej melancholijnie toczy sie akcja, az mi smutno troszeczke. Miku prosze cie, nie koncz tego opowiadania tak, jak mi sie wydaje. Czy tez masz tak, ze gdy przeczytasz cos naprawde dobrego i skonczy sie zle czy po prostu w inny sposob niz myslalas czyjesz sie dziwnie w srodku? wydaje mi sie ze tak bede sie czula po epilogu. Chociaz! Oby nie :P
    Pozdrawiam i do następnego :*

    ReplyDelete
  6. Cieszę się, że wstawiłaś nowy rozdział, ale z drugiej strony chce mi się płakać bo ja kocham tego bloga i chce się nim nacieszyć jeszcze długi, długi czas. Niestety nie dajesz mi na to za dużych szans, ale wszystko co dobra kiedyś się kończy. Rozdział bardzo mi się podoba, choć mam nadzieję, że Sasuke i Sakura już w następnej notce się pogodzą, nadal szkoda mi Ayumi, ale życie bywa bezwzględnym katem. Sorki, komentarz niestety jest krótki, na swoje usprawiedliwienie mam test z biologii, który jest jutro. Pozdrawiam i całuję
    Yuki-chan

    ReplyDelete
  7. Sis znowu zrujnowałaś moją psychikę !! xD Ten rozdział był ... kurcze aż nie mogę go określić... Wiele smutku, uraz i takich przykrych uczuć się w nim znalazło :( Sasuke z Sakurą nadal się do siebie nie odzywają a pan Uchiha nawet nie śmie kiwnąć palcem >.< Powystrzelać go jak kaczki !!! Niech mu Ayumi kopnie do d**y i od razu zaleci do Haruno na klęczkach... Ciekawe czy zdąży na spotkanie z nią zanim ona wyleci do Londynu. Uff.. cieszę się że w końcu otwarłaś testament ;> No ileż można na to czekać ! :P Aż chcę zobaczyć minę Madary gdy w gazetach ukaże się artykuł o jego osobie ];-> Błohohoho ];->
    Sis jestem zadowolona z rozdziału, mimo że był smutny a wiem że ten najgorszy jeszcze będzie ;( Nie wiem jak ja go przeżyje. Ciekawi mnie jak przedstawisz bal .. Ostatni dla Ayumi ;( ;(
    To wszystko .. Do następnego Sis :D i czekam na Shannaro :D

    ReplyDelete
  8. To dobrze, że przyznałaś się do sympatii dla tego rozdziału po dobroci. Był świetny. Taka mała uwaga, nim zacznę kadzić - nie JEDYNASTĄ a JEDENASTĄ. Poza tym chyba do niczego innego nie chciałam się doczepić. :) Oczywiście oczarowałaś nie tylko mnie :) Znów przeżywam konflikt tragiczny - z jednej strony już nie mogę się doczekać ostatniego rozdziału i epilogu, ale z drugiej wiem, że to będzie koniec. Definitywny koniec. Pocieszam się jednak faktem, że piszesz jeszcze Shannaro i rozkręcasz się w oneshot'ach, także prędko nas nie zostawisz. :)

    Tutaj było bardzo emocjonalnie. Kłębiło się we mnie wiele smutku i żalu (ale broń boże do Ciebie!) Wczułam się w sytuację Sakury. I nie myśl, że to moja wrażliwość. Autor musi umieć stworzyć czytelnikowi możliwość wejścia w rolę postaci, a Ty umiesz to doskonale. Liczy się umiejętność dogrania szczegółów z faktami, bez przymusowego naginania fikcyjnej rzeczywistości. A to wszystko opisuj Ciebie, bez dwóch zdań. Ciężko mi z myślą, że Ayumi umrze. Bardzo podobało mi się, gdy Sakura zadzwoniła do Karin. Jak dla mnie strzeliłaś tym w dziesiątkę. Cieszę się, że Haruno nie rozmawiała z Sasuke. Wiem, że wszyscy chcą ich pojednania, ale szczerze? Zawiodłabym się na tym blogu, gdybyś doprowadziła do ich starcia w tym rozdziale. Na szczęście - nie zawiodłam się. Ba! Ja nawet nie zwątpiłam i to jest piękne. Niby wiem, czego się spodziewać, a jednak wciąż mnie zaskakujesz :)

    Życzę Ci wiele weny i w tajemnicy zdradzę, że będę miała dla Was, moich czytelników, prezent na Mikołaja :) Sznuruję usta *ziiiiiip* ;)

    ReplyDelete
  9. Rodział nawet jeśli krótki to pozostawił mały niedosyt. I nie chodzi mi o to że Sakura nie rozmawiała z Sasuke :P :P
    Bardziej o to, że Madara nic nie robi. Spodziewałam się po nim czegoś wiecej niż próba nakłonienia Sasuke, żeby ten namówił różowowłosą do podpisania dokumentu.
    Myśłałam też, że Sakura zostanie dopóki Ayumi nie umrze. :( :( Szkoda, że umrze niedługo :(

    Z niecierpliwością czekam na ostatni rozdział i na to jak zakończysz tę historię :) :)

    ReplyDelete
  10. Cudo! Tylko szkoda, skończyło się :( No nic, czekam z utęsknieniem na kolejny rozdział :) Pozdrawiam :*

    ReplyDelete