-
Nie sądziłem, że jednak się pojawisz. - Itachi otaskował wzrokiem,
instalującego się na krzesełku tuż przed nim, brata.
Sasuke
posłał mu chłodne spojrzenie.
- Po
co chciałeś się ze mną widzieć? - spytał nieprzyjemnym tonem, rozsiadając się
wygodnie w kawiarnianym krześle. Sam nie wiedział, dlaczego zgodził się na
spotkanie z bratem. Fakt, nużyło go już ciągłe marudzenie Naruto i Nakatsu, by
nie chował się jak tchórz przed rodzonym bratem i by miał jaja, których
wyraźnie mu zabrakło do rozmowy z Sakurą. Co ponownie zostało mu przez nich
wypominane, tak samo jak i przez Ayumi.
-
Ponoć i ty wyprowadziłeś się od Madary - bardziej stwierdził, niż zapytał, a
następnie upił łyk świeżo zaparzonej kawy, którą zamówił tuż przed jego
przybyciem. Karymi tęczówkami uważnie obserwował reakcję młodszego brata.
Sasuke
warknął rozjuszony, przeklinając w myślach kuzynkę, gdyż nie było mowy, aby
dowiedział się o tym w inny sposób. Wydawało mu się, że z każdym nowym dniem
Ayumi miała coraz to dłuższy jęzor, a chyba powinno być zupełnie na odwrót.
Tylko jej powiedział o swojej wyprowadzce. I tylko ona miała wiedzieć.
- I
co w związku z tym? - warknął poddenerwowany, że jego słodka tajemnica wyszła
na jaw.
-
Czyżbyś wreszcie przejrzał na oczy? - spytał, nie owijając w bawełnę, Itachi.
Nie zamierzał dłużej bawić się z bratem w kotka i myszkę. Wreszcie przyszła
pora na wyjaśnienie sobie kilku rzeczy.
-
Tylko tyle chciałeś wiedzieć? - syknął, mrużąc niebezpiecznie oczy. - Jakoś
nikt póki co nie potwierdził twoich spekulacji, czyżby w żekomym testamencie
nie było niczego? - zadrwił poirytowany.
Tyle hałasu
praktycznie o nic. A Sakura nawet nie była w stanie się do niego odezwać i przyznać
mu racji.
Itachi
jednak nie był przejęty jego wybuchem złości.
- Na
twoim miejscu nie byłbym tego aż tak bardzo pewny - skwitował ze stoickim
spokojem. - Mogę ci obiecać, że w poniedzialek od rana każda Japońska gazeta
będzie wrzeć od informacji na temat naszego wuja.
Mimowolnie
kącik ust starszego z braci powędrował delikatnie w górę.
-
Czemu akurat w poniedziałek? - spytał, nie ściągając z brata groźnego
spojrzenia.
Itachi
ponownie upił większy łyk gorącej kawy, delektując się jej gorzkim posmakiem.
-
Idziesz dziś na bal? - sparował pytaniem, nie zamierzając tak szybko zaspakajać
jego ciekawości. W końcu planował dotrzymać słowa danego Sakurze i nie mówić mu
nic o jej wyjeździe. Ale nikt nie mówił nic o insynuowaniu - zwłaszcza, że
nastolatka za niecałe dwadzieścia cztery godziny miała wylecieć do stolicy
Wielkiej Brytanii.
- Co
to ma do rzeczy? - warknął, wywrając oczami, ale widząc zupełnie nieprzejętego
Itachiego, westchnął ciężko i dodał: - Idę.
- To
dobrze - mruknął ze skinieniem głowy. - W takim razie porozmawiaj na nim z
Sakurą - wypalił niespodziewanie, wprowadzając brata w osłupienie.
Sasuke
uniósł brew do góry, rozluźniając nieco mięśnie ciała.
-
Czemu mi to mówisz? - spytał, dokładnie mu się przyglądając.
- Bo
chcę abyście oboje naprawili swoje błędy, zanim będzie za późno - wyjaśnił bez
najmniejszego skrępowania.
Sasuke
pokręcił nosem, nie komentując słów brata. Jednak musiał przyznać przed samym
sobą, że zupełnie nie spodziewał się usłyszeć od niego, iż Sakura będzie obecna
na wieczornym balu. Nawet Ayumi nie puściła pary z ust, a przypuszczał, że to
właśnie ona przodowała w wiedzy na temat spraw Haruno.
-
Gdzie teraz mieszkasz? - wypalił niespodziewanie Itachi, odstawiając pół pełny
kubek na stolik. W końcu właśnie to było głównym powodem ich dzisiejszego
spotkania. Na swój własny sposób niepokoił się o młodszego brata, który
postanowił wyprowadzić się od wuja. A powód tej decyzji wciąż był dla niego
tajemnicą.
Nastolatek
zastukał palcami o blat, zastanawiając się nad odpowiedzią. Wahał się pomiędzy
prawdą, a zmyślonym na momencie kłamstwie.
- U
Naruto - westchnął ciężko, a prawda wygrała. Chociaż nie mógł powiedzieć, że
mieszkanie z dyrektorem Konohy, Jirayą, i nadpobudliwym kolegą było aż takie
złe. Mimo to były momenty, w których miał dość tej - jakże wybuchowej -
kombinacji. Zresztą sam nie wierzył, że był w stanie wytrzymać z nimi
dwadzieścia cztery godziny, a co dopiero kilka dni! Jednak nie zamierzał się
przełamywać i wracać do domu; nawet nie miał po co. Nie czuł się tam chciany.
Ba! Madara nawet do niego nie zadzwonił po jego niespodziewanej wyprowadzce.
Zero odzewu.
-
Wiesz, że nie musisz się u niego męczyć - zaczął Itachi, ponownie biorąc do
ręki kubek z kawą. - Zawsze możesz wprowadzić się do mnie. Ale to dopiero
jutro wieczorem, albo w poniedzialek - zaproponował, a źrenice młodszego z
braci rozszerzyły się w zdziwieniu.
Nie
tego Sasuke się spodziewał, przychodząc na spotkanie z bratem. Lecz nim zdążył
cokolwiek powiedzieć, Itachi ponownie sie odezwał.
- Bo
póki co Sakura u mnie pomieszkuje.
-
Co? - spytał nagle Sasuke, a jego ciało całe zesztywniało na kolejną wzmiankę o
dziewczynie.
-
Ktoś kilka razy w ciagu tych ostatnich dni włamał się do jej mieszkania. Dom i
biuro Tsunade, a także kancelaria Hyugi rownież padły ofiarom włamań -
wyjaśnił. Widział, jak mózg jego brata zaczynał się przegrzewać od kotlujących
się w jego głowie pytań. - Zostaje u mnie do jutrzejszego ranka - dopowiedział,
błagając w myślach, by Sasuke zadał mu to jedno, bardzo ważne pytanie: Gdzie
wyprowadza się Sakura?
Lecz
nadzieja matką głupich.
-
Czemu mi to mówisz? - spytał spokojnie, kryjąc pod powierzchnią swoje prawdziwe
uczucia.
-
Tylko cię informuję, że jeśli chcesz możesz zamieszkać ze mną od jutrzejszego
popołudnia. Nie mam na tyle pokoi, aby was wszystkich pomieścić, a nie wiem czy
chciałbym mieć w jednym pokoju dwójkę nabuzowanych nastolatków - odparł
żartobliwie, lecz na ustach Sasuke nie było żadnego uśmiechu. - Plus własnie ci
uświadomiłem, że w testamencie było dużo soczystych informacji, na których
Madara nadal chce położyć swoją rękę. A poniedziałek jest już za rogiem.
Itachi
nie wiedział, czy ma sie z tego cieszyć, czy też nie. W końcu Sakura dała im
jasno do zrozumienia, że nie chce być, ani w Tokio, ani Japonii, gdy cała afera
z Madarą będzie na językach reporterów. A wiadomo, że w takim wypadku to ona
padłaby ofiarą hien dziennikarskich i nie tylko. A tego wszyscy chcieli jej
oszczędzić. Z drugiej jednak strony, nie chciał by Sasuke żałował, że nie
wyjaśnił wszystkiego z Sakurą zanim wyjedzie. Doskonale wiedział, że jego
młodszy brat chował swoje prawdziwe uczucia za maską obojętności.
-
Wcale nie powiedziałem, że z tobą zamieszkam - powiedział, bez najmniejszego
zawahania, Sasuke. - Niby dlaczego miałbym się do ciebie wprowadzić? - parsknął
nieco rozbawiony stwierdzeniem brata. - Zostawiłeś mnie. Pozwoliłeś by wsadzili
mnie do sierocińca, gdy miałem zaledwie sześć lat. A sam wyjechałeś do Stanów
bez najmniejszego słowa! To ty zerwałeś kontakt, nie ja - warknął
poddenerwowany, wreszcie będąc w stanie powiedzieć, co tak na prawdę leżało na
jego sercu.
-
Nie miałem wyjścia - sparował gniewnie. - Madara kupił mi bilet, a nastepnie
siłą wsadził do samolotu. I jako młody szczyl nie mialem nawet środków
pienieżnych, aby wrócić. Pracy jedenastolatkowi też nikt by nie dał.
Itachi
dopił haustem kawę, po czym wstał od stolika.
-
Nie będę cię do niczego zmuszać, w razie czego wiesz, gdzie mieszkam. I nie
pozwól by wieczorem ponownie duma tobą zawładnęła, inaczej ją stracisz -
powiedział, spoglądając na Sasuke z góry i nie żegnając sie z nim, wyminął go.
A następnie wyszedł z kawiarni, pozostawiając brata z jego chaotycznymi
myślami.
~***~
Krzątała
się bez przerwy po mieszkaniu Itachiego, co chwilę biegając jeszcze do swojego
mieszkania za ścianą.
-
Wyglądasz komicznie - skwitował rozbawiony Sasori, widząc jak dziewczyna co
chwilę wrzuca i wyciąga ciuchy z dwóch pokaźnych walizek.
- To
wcale nie jest śmieszne! - zaprotestowała z grymasem i w typowo narutowski
sposób usiadła na podłodze, a swoje szmaragdowe tęczowki zawiesiła na
praktycznie pustych walizkach. - Za dwie godziny mam być gotowa na ten
przeklęty bal, a o szóstej rano mam być na lotnisku - mruknęła z
niezadowoleniem, zaciskając mocno dłonie na udach.
Jednak
zdawała sobie sprawę, że mogła być zła tylko na samą siebie i tak też było. To
ona wymyśliła pomysł z balem, i gdyby Ayumi nie nalegała, na pewno jej noga by
tam nie stanęła. Ale miała tam pójść, tylko i wyłącznie dla umierającej
przyjaciółki. Jednak mimo wszystko bała się stawić czoła Sasuke i rozmowy z nim
- jeśli w ogóle do niej dojdzie; jego reakcji. Bo co niby miała mu powiedzieć!?
“Słuchaj, wyjeżdżam o świcie do Londynu i nie będzie mnie kilka lat. To
żaden problem, co nie?”
To
było chore!
Nie
chciała nawet myśleć o jego reakcji, ani słowach, jakie padłyby po jej
wyznaniu. Nie chciała stawiać mu czoła, jednak wiedziała, że bez tego się nie
obejdzie. W końcu teoretycznie nadal byli parą i przechodzili jedynie ciężki
okres w swoim związku. Ciężki okres, który tego dnia miał przemienić się albo w
ckliwe zerwanie, albo dalszego focha giganta, w którym nie zamieniali ze soba
nawet słowa.
Jednak Sakura nie
chciała wyjeżdżać bez pożegnania z nim, czy też bez zamienienia słowa. Nie
chciała wsiadać do samolotu, nie mówiąc mu wcześniej o tym wszystkim.
Przymknęła
powieki, wzdychając cieżko. Kompletnie nie wiedziała, co miała zrobić. Jakich
słów miała użyć? A co najważniejsze, jak miała mu spojrzeć w oczy. Od kilku
miesięcy wiedziała, że wyjeżdża, a mimo wszystko nie pisnęła Sasuke o tym nawet
słowem. Ayumi rownież milczała niczym grób, za co Haruno była jej dozgonnie wdzięczna.
I dopiero teraz Sakura zdała sobie sprawę, jak sam młodszy Uchiha musiał się
okropnie czuć, kiedy zatajał przed nią informacje o chorobie Ayumi. Strony się
odwróciły, jednak tajemnice wciąż stały między nimi.
-
Spakuj jakieś ciuchy na wakacje i to, co ci najbardziej bedzie potrzebne.
Tsunade na pewno wyśle ci reszte pocztą, albo też sama będziesz mogła sobie coś
pokupywać już w Londynie. A teraz idź i zacznij ogarniać się na ten bal, Konan
zaraz ma wpaść, to pewnie pomoże ci się spakować. - Głos Sasoriego wyrwał ją z
chwilowego letargu.
-
Może i masz rację - mruknęła, podnosząc się leniwie z podłogi.
I
tak jak powiedziała, tak też zrobiła. Kolejne dwie godziny spędziła na powolnym
szykowaniu się na ostatni bal z przyjaciółmi z liceum. A wraz z przybyciem
Konan, problem z pakowaniem walizki zniknął, jakby go w ogóle nie było. Dzięki
dziewczynie Yahiko, Sakura była spakowana w przeciągu zaledwie pół godziny, coś
czego na pewno nie osiągnęłaby sama z Sasorim.
-
Gotowa? - spytał czerwonowłosy mężczyzna przez zamknięte drzwi.
-
Jeszcze chwila! - krzyknęła Konan, kończąc spinać pokręcone różowe kosmyki Sakury
do tyłu. Wsunęła kilka szarych ozdobnych szpilek z perłową końcówką w jej
włosy. - I voila! - powiedziała podekscytowana Konan, uśmiechając się do
nastolatki w lustrze. - Wyglądasz olśniewająco - zachwycała się, po czym
chwyciła ją za dłoń, podnosząc Sakurę na równe nogi.
-
Dziwnie się w tym czuję - mruknęła nieco zażenowana. Nawet podczas Halloween,
gdy paradowała w obcisłym i kusym wdzianku diablicy, czuła się o wiele lepiej
niż teraz. Biała, klasyczna rozkloszowana sukienka sięgała jej do kolan, w
talii materiał marszczył się delikatnie, a góra sukienki była wiązana dwoma
pasmami na jej szyi.
-
Wyglądasz pięknie - skwitowała ze szczerym uśmiechem Konan.
Sakura
jednak nie była przekonana co do jej słów. Brakowało jej wewnętrznej wiary w
siebie, zwłaszcza, że kolejna konfrontacja z Sasuke zbliżała się ogromnymi
krokami. Jednak nim się zorientowała, siedziała już w samochodzie Sasoriego,
który to wiózł ją na bal ostatniej klasy licealnej. Aż wreszcie zatrzymał się.
Spoglądała
na fasadę hotelu stęsknionymi oczami, a tysiące wspomnień z tym miejscem zaraz
pojawiły się w jej głowie. W końcu był to ten sam hotel, w którym odbywało się
przyjęcie z okazji Halloween. To wtedy bardziej się zbliżyła z Sasuke i za
cholerę nie zamierzała pozbywać się tych wspomnień.
-
Jesteśmy - szepnął Sasori, a ona uśmiechnęła się do niego blado.
Czuła
jak nogi odmawiają jej posłuszeństwa, gdy tylko pomyślała o opuszczeniu
samochodu przyjaciela. Wzięła głęboki wdech, a następnie nacisnęła na klamkę.
-
Daj znać mi albo Itachiemu, o której mamy cię odebrać. I czy w ogóle mamy po
ciebie przyjechać - powiedział z nutką rozbawienia w swym głosie.
Nie
skomentowała jego słów, a jedynie skinęła głową w zrozumieniu. W końcu sama
jeszcze nie była pewna, jak i o której wróci do domu. Równie dobrze mogła
zabrać się z Ino albo Hinatą. Pożegnała się z nim, całując go w policzek, a
następnie wyszła z samochodu, napotykając się niemal od razu na przyglądające
się jej z boku kare tęczówki.
Jak
zaklęta zobaczyła jak Sasuke oddaje kluczyki od swojego samochodu bojowi
hotelowemu, nie spuszczając ani na chwilę z niej spojrzenia.
-
Sakura! Nareszcie! - krzyknęła Ino, podbiegając do niej na obcasach. - Już
myślałam, że spietrałaś - dodała, obdarzając ją szatańskim uśmiechem, lecz gdy
tylko dostrzegła nieopodal Sasuke, prychnęła złowieszczo pod nosem. Złapała
przyjaciółkę mocno za dłoń i pociągnęła do środka, nie szczędząc epitetów na
temat Uchihy i jego haniebnego zachowania. Na pewno nie pozwoli by Sakura miała
spartolony bal przez niego. Zwłaszcza, że z samego rana wyjeżdża. I nie
okłamujmy się, niemal wszyscy wiedzieli oprócz Sasuke, no i Naruto, który bez
wątpienia wszystko wypaplałby przyjacielowi.
Wnętrze
holu nie zmieniło się ani trochę, nawet kwiaty wydawały się być te same.
Natomiast wystrój sali bankietowej, w której odbywało się Halloween zaledwie
kilka miesięcy temu, wyglądał zupełnie inaczej. Nie było ani jednej mrożącej
krew w żyłach dekoracji, czy też ozdoby. Zamiast tego wszystko było przystrojone
delikatnymi, pastelowymi kolorami.
Sakura
uśmiechnęła się subtelnie pod nosem, lustrując szmaragdowymi tęczówkami cały
wystrój, który starannie był wykonany przez jej koleżanki z klasy. Nie była w
stanie wyobrazić sobie tego miejsca lepiej.
-
Karin trochę marudziła, ale jak widać poradziłyśmy sobie - odparła zadowolona
ze swoich efektów Yamanaka, a szeroki uśmiech nie schodził jej z twarzy.
-
Ayumi będzie zachwycona - zaśmiała się Sakura, w końcu robili to wszystko
głównie z myślą o niej.
Ino
spojrzała na nią ukradkiem.
- A
ty? Jesteś zachwycona? - spytała, obserwując ją uważnie kątem oka.
-
Podoba mi się - odpowiedziała z uśmiechem.
-
Masz się odzywać jak wyjdziesz i ja cię tam odwiedzę, więc masz dla mnie mieć
miejsce, nawet na podłodze - mruknęła naburmuszona, nadal niepotrafiąc się
pogodzić z wiadomością, że nie traci jednej przyjaciółki, a dwie.
Sakura
zaśmiała się pod nosem, a następnie przytuliła się do niej.
- Będę się odzywać,
masz na to moje słowo - odparła spokojnie, chcąc pocieszyć ją jak tylko mogła.
- No
ja myślę - powiedziała z rozbawieniem, a widząc nadchodzącego Uchihę,
pociągnęła przyjaciółkę na parkiet. - A teraz się bawimy! Nakatsu za trochę ma
przywieźć Ayumi - powiedziała rozradowana i zaraz obie oddały się słodkim tańcom
wraz z resztą klasy.
Większość
grupy bawiła się wyborowo. I tak jak zapowiedziała wcześniej Yamanaka, po
jakimś czasie również Ayumi zjawiła się w srebrnej sukni, w eskorcie Otsuriego.
Lecz ze względu, iż nie była w stanie poruszać się o własnych siłach, była
zmuszona siedzieć na wózku inwalidzkim. Ale nawet to nie przeszkodziło, by
szeroki uśmiech kwitnął na jej twarzy.
Śmiertelnie
chora nastolatka nie miała czasu nawet na zbędne przywitanie z gronem
przyjaciół, gdyż ci ujrzawszy ją, zaraz popchali ją na środek parkietu, gdzie
mogła na swój sposób tańczyć z nimi. Ani jednej osobie - nawet Karin -
nie przeszkadzało, że Ayumi cały czas znajduje się na wózku, który
notabene, zajmował trochę miejsca. Po dłuższym czasie, Hamasaki jednak zjechała
z parkietu, gdy tylko poczuła suchość w gardle.
I
dopiero wtedy Sasuke wstał od stolika, przy którym bez przerwy siedział w swoim
luksusowym garniturze.
-
Czasami masz zbyt długi jęzor - mruknął tuż po przywitaniu się z kuzynką, gdy
tylko oboje znaleźli się przy bufecie szwedzkim.
Ayumi
w odpowiedzi obdarzyła go złowieszczym spojrzeniem.
- Wszystko dla
twojego dobra. A propozycja nie jest wcale taka głupia - odparła, a czując jak
Sasuke wwieraca w nią swoje ślepia, zaczęła cichutko gwizdać pod nosem.
- Od
kiedy jesteś na dobrych stosunkach z moim bratem? - syknął, nalewając sobie i
jej ponczu do plastikowych kubeczków.
- Od
kiedy poparłam jego i mojej mamy stronę - powiedziała w ogole niewzruszona,
spoglądając na swoje pomalowane na ostatnią chwilę paznokcie. - Ale o tym już
nie będę ci truła, co było to było, teraz pora popracować nad teraźniejszością
- dodała z cwaniackim uśmiechem.
-
Masz jeszcze coś do dodania? - warknął, podając jej kubek z napojem.
Obdarzyła
go uśmiechem, który od kilku minut nie schodził jej z twarzy i nie spuszczając
z niego swego spojrzenia, upiła łyk ponczu.
-
Dochodzi pierwsza w nocy, Sakura zaraz będzie wracać do domu - zainsynuowała,
spoglądając na przyjaciółkę za kuzynem, która przedzierała się przez znajomych
chcąc wyjść i zaczerpnąć świeżego powietrza.
Sasuke
zerknął przez ramię na oddalającą sie różowowłosą nastolatkę. Cały błogi
wieczór ją obserwował i ona sama doskonale zdawała sobie o tym sprawę, gdyż
niejednokrotnie zdażyło się jej przyłapać jego spojrzenie. Ale ani razu nie
zraził się, tylko nadal się jej intensywnie przyglądał. I nawet teraz nie
przestawał.
- No
idź żesz wreszcie do niej - mruknęła Ayumi, dla lepszego efektu przewracając
oczami. Od kilku tygodniu Sasuke ją na niemal każdym kroku irytował i wnerwiał,
jeśli chodziło o jego oziębłe stosunki z Sakurą. I ani razu się z tym nie
kryła.
-
Zrobię co będę chciał - warknął, wnerwiony ciagłym pchaniem go w stronę
dziewczyny.
Tak,
chciał do niej iść. Chciał porozmawiać i wyjaśnić, co się stało ostatnimi
tygodniami.
Ale
pójdzie do niej, gdy to on będzie tego chciał, a nie wszyscy wokół. W ogóle nie
rozumiał tego fenomemu, dla którego niemal wszyscy, którzy go znali mieszali
się w jego i Sakury prywatne sprawy.
-
Słuchaj no, tępaku jeden - tym razem to Ayumi warknęła, a czara goryczy
przelała się. - Masz czas do ósmej rano, by dojść do porozumienia z nią,
inaczej wierz mi, będziesz żałował tego. Jeśli oczywiście żywisz do niej
prawidziwe uczucia - syknęła, nie kryjąc swojej złości. Nie czekając na jego
kontrargument, ani pretensje, odłożyła plastikowy kubeczek na bok i odjechała
od niego w stronę parkietu.
Sasuke
natomiast przeklął siarczyście pod nosem i w nerwach cisnął kubkiem do
nieopodal znajdującego sie kosza. I wbrew swoim wcześniejszym słowom, skierowal
swe kroki ku szklanym drzwiom, prowadzacym na taras i hotelowy basen - tak
dobrze znane im miejsce. Zacisnął mocniej szczękę, wymijając znajomych z
klasy z lodowatym spojrzeniem, po czym wyszedł na zewnątrz. Chłodne wiosenne
powietrze zaraz w niego uderzyło, a delikatny wietrzyk zaczął muskać jego
włosy.
Widział
ją siedzącą przy krawędzi basenu, zanurzającą nogi w wodzie, która na pewno nie
należała do najcieplejszych.
Bez
słowa podszedł do niej i przysiadł się tuż obok. Karymi tęczówkami wpatrywał
się w spokojną taflę wody, która wzbużała się, gdy tylko Haruno poruszyła
nogami.
Sakura
nie musiała zerkać w bok, by zauważyć kto koło niej usiadł. Zbyt dobrze znała
jego perfumy. Zresztą prędzej czy później i tak by przyszedł, gdyż ona sama
bała się zrobić ten pierwszy krok.
Lecz
teraz, gdy siedział tuż obok niej, nie mogła nic mu nie powiedzieć. To była
idealna chwila, aby poinformować go o jej porannym wylocie z kraju. Wzięła
głęboki wdech, zaciskując w między czasie mocno prawą dłoń, chcąc w ten sposób
zdobyć się wreszcie na odwagę.
-
Ayumi dobrze się bawi - wybełkotała pod nosem. Ayumi była odpowiednim
pretekstem do rozpoczęcia rozmowy, oj tak.
-
Taaa - mruknął bez przekonania, przymykając powieki.
Cisza.
Jedynie cicha muzyka jaka
dochodziła z sali tuż za nimi, wypełniała głuchą ciszę jaka pomiędzy nimi
nastała. Przez trzy następne piosenki żadno nie było w stanie odezwać się do
siebie z sensem. Nic im rozsądnego nie przychodziło do głowy, a Sakura nie
chciała ot tak wylecieć z tekstem o studiach. Wydawało jej się to wszystko nie
na miejscu.
Zrezygnowana wyciągneła nogi
z lodowatej wody, a następnie wstała, rzucając mu przelotne spojrzenie. Czy to
w ogóle miało sens, gdy nawet nie potrafili się ze sobą dogadać? Pytała siebie
bez przerwy. Z ciężkim westchnięciem i szpilkami w ręku, zaczęła oddalać się od
niego, pozostawiając na betonowych płytach mokre ślady stóp. Po chwili jednak,
poczuła na swoim nadgarstku jego uścisk.
- Nie idź - szepnął,
ponownie przymykając na chwilę powieki, a cichy świst wydobył się z jego
krtani. Wolną ręką przeczesał chaotycznie i tak rozczochrane już włosy.
Odwróciła się, unosząc
delikatnie głowę do góry. Na nowo zatopiła się w odchłani jego karych tęczówek,
od których ciężko było jej odwrócić spojrzenie.
Sasuke chwycił ją delikatnie
w pasie, a następnie subtelnie przyciągnął bliżej siebie, na co ona nie protestowała.
Uśmiechnęła się blado do niego, a wszystkie słowa uwięzły jej w gardle. Gdy
poczuła jak gładzi jej policzek swoim kciukiem, wpatrując się w nią
intensywnie, wiedziała co zaraz nastąpi. Tak bardzo pragnęła poczuć ponownie
jego usta na swoich, lecz nie była pewna, czy akurat teraz powinna się na to
zgadzać. Pragnęła go pocałować! Pragnęła by on ją pocałował! Ale “ale” nie
dawało jej spokoju.
- Muszę ci coś powiedzieć -
szepnęła drżącym głosem, którego nie była w stanie opanować.
- Później - odparł, nie
przestając gładzić jej policzka.
Nachylił się nad nią, po
czym zrobił to, czego tak bardzo chciała. Czego oboje w tamtej chwili tak
pragnęli.
Wpił się zachłannie w jej
usta, przyciągając ją jeszcze bliżej siebie.
Sakura zarzuciła ramiona na
jego szyję, oddając namietne pocałunki, które nie chciała, by kiedykolwiek się
skończyły. Mogłaby trwać tak nawet i całą wieczność. Zrobiłaby wszystko, by nie
wypowiadać jakże ważnych słów. Zrobiłaby wszystko, by cofnąć czas o kilka
miesięcy i od razu poinformować go o złożonych aplikacjach na studia za
granicą. Zrobiłaby wszystko, by nigdy nie dać się zaciągnąć Ino do wróżki,
której przepowiednia spełniła się co do słowa.
Niespodziewanie jedna
samotna łza spłynęła po policzku Sakury, a akompaniował jej cichy szloch.
- Co się dzieje? - zapytał
zaniepokojony Sasuke.
- Ja - wychrypiała, nie za
bardzo wiedząc jak ma dobrać słowa. Raz kozie śmierć, pomyślała, spoglądając na
niego ze łzami w oczach. Było ciężej niż mogła sobie to wcześniej wyobrazić. -
Rano wylatuję. Za niecałe osiem godzin - szepnęła, spuszczając wzrok.
Wiatr zawiał mocniej, bawiąc
się luźnymi kosmykami jej finezyjnych włosów.
- Co? - spytał zdumiony.
- Wylatuje z Tokio -
powtórzyła nieco pewniej.
- Gdzie? - zapytał,
marszcząc pytająco brwi, lecz ani na chwilę się od niej nie oddalił.
Sakura przełknęła zalegającą
w krtani ślinę, domyślając się, że najgorsze jest dopiero przed nią. A drżenie
jej ciała tylko potwierdzało jej obawy.
- Do Londynu - odparła
cicho.
Sasuke przyglądał się jej
uważnie, z ogarniającym go bez przerwy niepokojem. Nie do końca wiedział, co
chciała mu w tej chwili powiedzieć. Ale jej reakcja i widoczne obawy,
niepokoiły go jeszcze bardziej. Zakomunikowała, że wyjeżdża i teoretycznie
nawet nie widział w tym nic złego. Tylko po co wyjeżdżała? I najważniejsze, na
jak długo? Nie potrafiąc się powstrzymać, zadał jej to drugie dręczące go
pytanie.
- Na jak długo?
Natolatka pociągnęła nosem.
- Na kilka lat - powiedziała chłodno, spoglądając
wszędzie tylko nie na niego. Nie chciała patrzeć na wściekłość, która wzrastała
w nim z sekundy na sekundę. Lecz musiała jeszcze wyjaśnić tą sytuację. -
Dostałam się do Londynu na studia, wylatuję rano by podszkolić język, bym od
września mogła zacząć naukę na jednym z tamtejszych uniwersytetów.
- Kiedy zamierzałaś mi to powiedzieć? -
warknął, robiąc krok w tył. Teraz pomału zaczynał rozumieć, czemu wszyscy w
okół chcieli by z nią jak najszybciej porozmawiał, by wyjaśnili sobie wszystko.
- Oni wiedzieli - syknął wściekły. - Wszyscy w okół wiedzieli, tylko nie ja! -
krzyknął, nie mogąc powstrzymać negatywnych emocji jakie nim targały w obecnej
chwili.
- Nie wiedziałam czy się w ogóle dostanę!
- sparowała również krzykiem, który nagle wydobył się z jej krtani. - Chciałam
ci powiedzieć, gdy dostanę jakieś potwierdzenie, ale gdy ono nadeszło, jakoś
nie paliliśmy się do rozmowy.
- Wystarczyło słowo - warknął.
- I vice versa - odparła srogo, a w jej
szmaragdowych tęczówkach pojawiły się iskry. Nie pozwoli by całą winę zwalił na
nią, gdyż ona leżała po obu stronach. Więc niech Uchiha łaskawie odpuści swoją
dumę i przyzna się do błędu. - Wystarczyło słowo - powtórzyła jak zaklęta.
- Odwracasz kota ogonem - stwierdził z
furią.
- Tak? - zakpiła. - To ty ukrywałeś przede
mną chorobę Ayumi i, pomimo iż jakoś to przełknęłam, bo wiem, że oto cię
poprosiła, to nie jestem w stanie zrozumieć jak po tym wszyskim stanąłeś po
stronie wuja. Zwątpiłeś nie tylko we mnie, ale i w Akino i Itachiego, który
wrócił do Japonii tylko dla ciebie - powiedziała nieco łągodniej, lecz gdy
tylko skończyła, pokręciła głową w niedowierzeniu. - To nie ma sensu -
westchnęła, spoglądając zamglonymi tęczówkami na zachmurzone nocne niebo,
jednak już po chwili zdobyła się na odwagę ponownego spojrzenia mu prosto w
oczy.
Kare, tajemnicze tęczówkami lustrowały ją
z istną furią, a także smutkiem.
- Żegnaj Sasuke - powiedziała drżącym
głosem i nie chcąc by dostrzegł jej łzy, odwróciła się i pośpiesznie wbiegła z
powrotem na salę bankietową.
Wściekły Sasuke kopnął metalowe krzesełko,
które przekoziołkowało następnie kilka metrów po tarasie.
- Wow, ty to na prawdę wiesz jak wszystko
spartolić - skwitował Nakatsu, który wraz z Ayumi przyglądał się z boku
końcówce kłotni na linii Uchiha - Haruno.
- Nie wasz pieprzony interes - wycedził
wściekły, opadając ze zrezygnownaniem na pierwsze lepsze krzesło.
Hamasaki zmarszczyła niebezpiecznie brwi,
mając już po dziurki w nosie zachowania kuzyna. Teraz to ona zamierzała przejąć
pałeczkę. Spojrzała przez ramię na Nakatsu porozumiewawczo i ten już po chwili,
popchał ją na wózku ku Sasuke.
- Zamiast się wściekać i awanturować,
lepiej mnie wysłuchaj, tępaku jeden. To ja kazałam jej przyjąć ofertę z
Londynu. To ja kazałam jej sobie obiecać kilka dni temu, że pojedzie tam, że
nie zrezygnuje ze swoich marzeń dla dupka, który zostawił ją w momencie, gdy
najbardziej go potrzebowała. I nie łudź się, że wróci po kilku miesiącach, bo
zabroniłam jej wracać, dopóki nie spełni swoich marzeń z dzieciństwa, inaczej
jej noga ma nie stanąć na cmentarzu. A w obecnej chwili, nikt prócz ciebie nie
trzyma jej w Tokio. I jeśli naprawdę ci na niej zależy, to jej to do jasnej
cholerki pokaż, a nie siedzisz tu jak tępy idiota! Powinieneś uszanować jej
dezycję, bo to jest jej jedyna szansa na w miarę normalne życie, a co więcej:
masz okazje i środki by lecieć za nią! - krzyczała, a na zakończenie rzuciła na
tarasowy stolik, przy którym siedział białą kopertę. - Moja matka stwierdziła,
że może ci się to przydać. Ale sam zadecydujesz co chcesz zrobić.
Sasuke spojrzał na nia w ogóle nieprzejęty
jej słowami.
- Skończyłaś już? - spytał, a jego
stoicyzm powrócił jakby w ogóle nigdzie nie odszedł.
Ayumi już miała coś powiedzieć, gdy
niespodziewanie Nakatsu wtrącił jej się w zdanie.
- Tak jak powiedziała Sakura, to nie ma
sensu - powiedział spokojnie. - Szkoda tylko twoich nerwów i zdrowia Ayumi -
skwitował i nie zważając na jej pretensje, zaprowadził ją z powrotem do
budynku. Sasuke nie potrzebował w tej chwili wrzasków i kilkudziesięciu rad.
Potrzebował przemyśleć wszystko na spokojnie i bez zbędnego hałasu. Wrzaski i
krzyki na pewno nie były pomocne.
Nie był w stanie dłużej być obecny na balu
licealnym, dlatego też już po chwili wyszedł z luksusowego hotelu. I jeśli
dobrze zauważył, Sakury również już w nim nie było, a przynajmniej nigdzie nie
mógł jej dostrzec. W zamyśleniu wrócił swoim samochodem do apartamentu
przyjaciela, w którym tymczasowo sobie pomieszkiwał. Mieszkanie było puste, gdy
przekroczył próg. Naruto wraz z ojcem bez wątpienia jeszcze balowali w
Mariocie, a Jiraya - jak to Jiraya - pewnie siedział w pobliskim barze,
zbierając inspirację na swoją najnowszą książkę, jak to mawiał.
Położył się na łóżku w pokoju gościnnym,
jaki został mu przylokowany, a w jego rękach zaraz znalazła się koszykarska
piłka. Podrzucał ją do góry i ponownie łapał ją w dłonie przez dłuższą chwilę.
Czas leciał nieubłagalnie, a on ani myślał by zasnąć. Wściekły, odrzucił piłkę
na bok i jak oparzony usiadł na łóżku. W złości wyciągnął z wewnętrznej
kieszeni marynarki kopertę jaką dała mu Ayumi. Postukał niepewnie palcami o
białą teksturę, a następnie rozerwał krawędź i wyciągnął z niego bilet
lotniczy.
- Londyn - szepnął w zamyśleniu, po czym
zerknął na zegarek, gdzie godzina pomału dobijała do szóstej nad ranem. Nie
wiedział nawet kiedy czas tak szybko zleciał, ani czy domownicy wrócili.
Doskonale pamiętał wczorajsze słowa brata i Ayumi, z których domyślalał się, że
Sakura pewnie właśnie była w drodze na lotnisko.
Nie mając pojęcia co tak na prawdę robi,
wyciągnął spod łóżka małą torbę, do której następnie wrzucił kilka
najpotrzebniejszych rzeczy i nim ktokolwiek zdążył się obejrzeć, wybiegł z
mieszkania, w między czasie zamawiając taksówkę na lotnisko. Nie zamierzał
kazać jej rezygnować z marzeń. Nie zamierzał pozwolić jej odlecieć ot tak. Nie
zamierzal pozwolić jej odlecieć samej!
Ku jego szczęściu,
taksówka podjechała pod budynek w przeciągu zaledwie dziesięciu minut, a wtedy
bez zbędnych ceregieli kazał kierowcy jechać na międzynarodowe lotnisko. W
zniecierpliwieniu spogladął przez okno, lustrując krajobraz Tokio, możliwe że,
po raz ostatni przed dłuższą absencją w stolicy. W tamtej chwili nie liczyło
się nic, oprócz dojechania na Naritę na czas.
Gdy tylko znaleźli
się na parkingu przed lotniskiem, czym prędzej zapłacił odpowiednią opłatę za
przejazd i wybiegł z taksówki. Po ówczesnym sprawdzeniu biletu, wiedział z
jakiego terminalu odlatuje samolot do Londynu i co chwilę spoglądał z obawą na
zegarek. Nie wiedział czy zdążył przed zakończeniem odprawy, ale miał cholerną
nadzieję, że miał jeszcze kilka minut.
Zdyszany wbiegł na
terminal, rozglądając się chaotycznie po monitorach i szukając odprawy na
samolot do Londynu. Gdy po kilku sekundach dostrzegł odpowiednie stanowisko, jak
najszybciej zerwał się w jego kierunku, lecz niespodziewanie na ekranie
pojawiła się informacja o zakończonej odprawie. Zdenerwowany podbiegł kilka
sekund później, chcąc by go jeszcze odprawili, lecz obsługa lotniska nie
zamierzała ustąpić.
Wściekły rzucił torbę
na ziemię i zmierzwił nerwowo włosy.
- Możemy przebukować
panu lot na później - powiedziała po chwili jedna z naziemnych stewardess.
Sasuke spojrzał na
nią niepewnie. A w głowie zaczęły obijać się mu ostatnie słowa Sakury. Po
głębszym przemyśleniu, westchnął ciężko, a z jego ust padła odpowiedź:
- Nie trzeba.
Od Autorki: Nie bijcie! Wreszcie przeszłam do planowanej od kilku miesięcy końcówki ;]
Epilog będzie opublikowany jeszcze w tym miesiącu ;) I jest w ¾ już napisany ;]
Więc pewnie niedługo będzie ;) Ahh… nie wierzę, że został jeszcze tylko Epilog…
ten blog ma 5 lat! 5 O.O
OMG to już prawie koniec, płacze ale jednocześnie chcę zobaczyć jak to wszystko rozegrasz, ta scena na końcu była poprostu super romantyczna,mam nadzieję że debil nie zrezygnuje z niej :) Dokańczaj szybko Epilog bo już mam nerwicę :p Całuski :*
ReplyDeleteJeszcze tylko epilog i koniec :C Serio ma 5 lat? Wracając do rozdziału, wyszedł ci znakomicie. Końcowa scena wyszła ci bardzo wzruszająca, a niech tylko Sasuke spróbuję zrezygnować z Sakury, to jak go dopadnę( jakoś tego dokonam :D) to mu głowę urwę. Jeszcze doczepię się do jednej rzeczy chodzi mi konkretnie o to zdanie: ,, I voila!- powiedziała podekscytowana Konan''
ReplyDeletePowinno być ,, Voilà!". Chodzi mi o akcent nad a, ale to taka mało istotna sprawa. Jeszcze raz tylko napiszę notka wyszła fantastycznie i z niecierpliwością czekam na epilog( tylko żeby mi się dobrze skończył, bo jak nie.....to w sumie nie wiem co zrobię). Pozdrawiam i życzę ci duuuuuużo weny.
Yuki-chan
Na wszystkich faraonów!!! Ten rozdział był takie krótki albo mi się tak wydaje, za to mam nadzieję że już szykujesz coś niesamowitego na zakończenie. No i dalej nie mogę się pogodzić z końcem tego opowiadania, mimo wszystko chciałabym aby ciągnął się w nieskończoność, bym raz za razem mogła czytać z zapartym trzem nowe rozdziały. Co do nadchodzącego Epilogu, mam nadzieję że Sasuke nie odpuścił sobie Sakury, że wszystko ładnie zostanie pozamiatane i będę mogła nazwać to zakończenie szczęśliwym :) Liczę też na to iż pomimo, że tu zakończysz swoją historię, to będziesz tworzyła również nowe i tak genialne jak do tej pory. Bo blogów pod twoim dowództwem nigdy za wiele :)
ReplyDelete5 lat !
ReplyDeleteTo aż prawie niemożliwe...
Ja po prostu nie wierzę że on sie tak poddał...
Dlaczego ? Dlaczego?! DLACZEGO !?
Ja nie wiem... Ja nie wiem... Ja nie wiem....
Lincz! Mam nadzieje że uratujesz się tym epilogiem!
Bo jak nie to przysięgam, kupię bilet do Anglii i jak Cię znajdę w tym Manchesterze to zobaczysz! ;D
A generalnie ta scenka z pocałunkiem *_* -> patrze na szablon, na prawą stronę i widzę to!
Ale z nich uparte osły! Jak tak można! Tak kochać i tak ranić siebie...
UPARTE OSŁY - powtórzę jeszcze raz!
Dokładnie, dołączę się do ciebie Yoruichisia i jeśli epilog nie skończy się tak jak powinien to....... cię znajdziemy
DeleteO nie o nie poleciał :o To smutne :( Ale ogólnie notka bardzo fajna :D Czekam na dalszy rozwój :3
ReplyDeletePozdrawiam :*
Słowa Sakury "Żegnaj Sasuke" powinny spowodować u niego taką reakcję jak u mnie :D normalnie łzy mi stanęły w oczach :D fantastycznie się tę notkę czytało :D a końcówka mnie dosłownie powaliła :D czekam na epilog z niecierpliwością :D
ReplyDeleteHaha a Sakura na pogrzeb Ayumi wróci z brzuchem :-D albo sensacyjne newsy z poniedzialu coś zmienia ;-) już się bałam, że Sauke zasta Sakure czule zegnajaca się z Sasorim, ale nic z tego :-( przeeeprzaszam ale ja kocham tego chłopaka i budzi we mnie więcej sympatii niż Sasuke :-D nic nie poradzę 0:) ale mam nadzieję, że epilog będzie najdłuższy w historii i nie pozostanie już żadne niedomowienie, no i że zdradzisz nam może ciut o nieco dalszej historii bohaterów ;-) w ogóle jak dla mnie to powinny być jeszcze że 3 rozdziały, żeby pozamykac wszystkie sprawy (m.i. Wątek Sasoriego i skłóconych braci ;-)) no nic nie zanudzam Cię już, chwalić tez nie będę, bo już pochwały mi się skonczyly, pozostaje żądać mi pytanie:: kolejny rozdział tutaj czy jednak shannaro? Pozdrawiam, hayley :-*
ReplyDeleteNo ja nie wierzę, że Sasuke się poddał !! Nie wierzę!!
ReplyDeleteCoś tak przeczuwam, że na epilog szykujesz coś zaskakujacego ;) Nadal nie wierzę, że to już koniec :( Szczególnie tego co spotkało Ayumi ;( Stworzyłaś świętną postać , która potrafi opieprzać Sasuke bez żadnych skrupułów i go wnerwiać z wielkim powodzeniem :D
Też się zastanawiam jak Sasuke wytrzymuje w domu Naruto. To mieszanka więcej niż wybuchowa :D
Czekam z niecierpliwością na epilog ;)
Pozdrawiam ;)
No nie wierzę! Powiem ci tak, jak zobaczyłam tytuł rozdziału pomyślałam, że potrzymasz chwilę w napięciu, że niby źle i w ogóle ale mimo wszystko jednak się dogadają i będzie ok, a tu on w ostatniej chwili zrezygnował. Jesteś okrutna, trochę cię znienawidziłam, ale na twoje własne życzenie!
ReplyDelete5 lat? Wow, ale zleciało, pamiętam, że na początku jak zaczęłaś go prowadzić dzielnie śledziłam jego losy, później miałam kryzys jeżeli chodzi o wszystkie opowiadania SasuSaku, a gdy kryzys minął, pierwszym blogiem jaki wystukałam na klawiaturze był właśnie ten.
Ach ten sentyment :D
Pozdrawiam i czekam na epilog zniecierpliwiona :)
Oh nie! Tyle czasu minęło od publikacji rozdziału, a ja dopiero dzisiaj się ogarnęłam i przeczytałam. Co te studia robią z człowiekiem.. ; )
ReplyDeleteJest mi strasznie, ale to strasznie przykro, że do końca został tylko epilog. Tak jakoś szybko zleciało mi to opowiadanie, mimo iż ma ładnych kilka lat. No cóż; wszystko, co dobre szybko się kończy. ; p
I powiem szczerze, że jak na przedostatni rozdział to się porobiło, oj się porobiło. Za Chiny Ludowe nie spodziewałam się, że Sasuke będąc tak blisko celu nagle zrezygnuje. To takie nie w jego stylu. Ale nic; przed nami jeszcze epilog i mam szczerą nadzieję, że zmądrzeje. ; )
No nic; tak jak sobie obiecałam, nie zamierzam pisać długo, po to, aby rozpisać się trochę bardziej pod ostatnim rozdziałem. ; )
Życzę weny podczas pisania epilogu. Mam gorącą nadzieję, że nas nie zawiedziesz. :*
~Neko
Słuchaj mam do ciebie taką sprawę chciałam dalej śledzić losy twojego bloga http://naruto-friends-or-foes.blogspot.com/ i ile jeszcze go piszesz.Ale niestety nie mogę bo pojawia się odmowa uprawnień, mogłabyś coś z tym zrobić ? :> c
ReplyDeleteNFOF chwilowo nie jest dostępne dla czytelników, gdyż zachodzą na nim pewne zmiany, za które pełną parą zabiorę się po napisaniu Epilogu tutaj :)
ReplyDeleteOki dzięki za informacje :)A jak ci idzie pisanie Epilogu?
DeletePomału ;) ale nie chce go pospieszac, w końcu to epilog! Xd
DeleteThis comment has been removed by the author.
ReplyDeleteCześć nowy rozdział na
ReplyDeletehttp://itachi-i-sakura-wielka-milosc-shinobi.blogspot.com/
:D