Thursday 12 December 2013

53. “To nie ma już sensu”.


          - Nie sądziłem, że jednak się pojawisz. - Itachi otaskował wzrokiem, instalującego się na krzesełku tuż przed nim, brata.
          Sasuke posłał mu chłodne spojrzenie.
          - Po co chciałeś się ze mną widzieć? - spytał nieprzyjemnym tonem, rozsiadając się wygodnie w kawiarnianym krześle. Sam nie wiedział, dlaczego zgodził się na spotkanie z bratem. Fakt, nużyło go już ciągłe marudzenie Naruto i Nakatsu, by nie chował się jak tchórz przed rodzonym bratem i by miał jaja, których wyraźnie mu zabrakło do rozmowy z Sakurą. Co ponownie zostało mu przez nich wypominane, tak samo jak i przez Ayumi.
          - Ponoć i ty wyprowadziłeś się od Madary - bardziej stwierdził, niż zapytał, a następnie upił łyk świeżo zaparzonej kawy, którą zamówił tuż przed jego przybyciem. Karymi tęczówkami uważnie obserwował reakcję młodszego brata.
          Sasuke warknął rozjuszony, przeklinając w myślach kuzynkę, gdyż nie było mowy, aby dowiedział się o tym w inny sposób. Wydawało mu się, że z każdym nowym dniem Ayumi miała coraz to dłuższy jęzor, a chyba powinno być zupełnie na odwrót. Tylko jej powiedział o swojej wyprowadzce. I tylko ona miała wiedzieć.
          - I co w związku z tym? - warknął poddenerwowany, że jego słodka tajemnica wyszła na jaw.
          - Czyżbyś wreszcie przejrzał na oczy? - spytał, nie owijając w bawełnę, Itachi. Nie zamierzał dłużej bawić się z bratem w kotka i myszkę. Wreszcie przyszła pora na wyjaśnienie sobie kilku rzeczy.
          - Tylko tyle chciałeś wiedzieć? - syknął, mrużąc niebezpiecznie oczy. - Jakoś nikt póki co nie potwierdził twoich spekulacji, czyżby w żekomym testamencie nie było niczego? - zadrwił poirytowany.
Tyle hałasu praktycznie o nic. A Sakura nawet nie była w stanie się do niego odezwać i przyznać mu racji.
          Itachi jednak nie był przejęty jego wybuchem złości.
          - Na twoim miejscu nie byłbym tego aż tak bardzo pewny - skwitował ze stoickim spokojem. - Mogę ci obiecać, że w poniedzialek od rana każda Japońska gazeta będzie wrzeć od informacji na temat naszego wuja.
          Mimowolnie kącik ust starszego z braci powędrował delikatnie w górę.
          - Czemu akurat w poniedziałek? - spytał, nie ściągając z brata groźnego spojrzenia.
          Itachi ponownie upił większy łyk gorącej kawy, delektując się jej gorzkim posmakiem.
          - Idziesz dziś na bal? - sparował pytaniem, nie zamierzając tak szybko zaspakajać jego ciekawości. W końcu planował dotrzymać słowa danego Sakurze i nie mówić mu nic o jej wyjeździe. Ale nikt nie mówił nic o insynuowaniu - zwłaszcza, że nastolatka za niecałe dwadzieścia cztery godziny miała wylecieć do stolicy Wielkiej Brytanii.
          - Co to ma do rzeczy? - warknął, wywrając oczami, ale widząc zupełnie nieprzejętego Itachiego, westchnął ciężko i dodał: - Idę.
          - To dobrze - mruknął ze skinieniem głowy. - W takim razie porozmawiaj na nim z Sakurą - wypalił niespodziewanie, wprowadzając brata w osłupienie.
          Sasuke uniósł brew do góry, rozluźniając nieco mięśnie ciała.
          - Czemu mi to mówisz? - spytał, dokładnie mu się przyglądając.
          - Bo chcę abyście oboje naprawili swoje błędy, zanim będzie za późno - wyjaśnił bez najmniejszego skrępowania.
          Sasuke pokręcił nosem, nie komentując słów brata. Jednak musiał przyznać przed samym sobą, że zupełnie nie spodziewał się usłyszeć od niego, iż Sakura będzie obecna na wieczornym balu. Nawet Ayumi nie puściła pary z ust, a przypuszczał, że to właśnie ona przodowała w wiedzy na temat spraw Haruno.
          - Gdzie teraz mieszkasz? - wypalił niespodziewanie Itachi, odstawiając pół pełny kubek na stolik. W końcu właśnie to było głównym powodem ich dzisiejszego spotkania. Na swój własny sposób niepokoił się o młodszego brata, który postanowił wyprowadzić się od wuja. A powód tej decyzji wciąż był dla niego tajemnicą.
          Nastolatek zastukał palcami o blat, zastanawiając się nad odpowiedzią. Wahał się pomiędzy prawdą, a zmyślonym na momencie kłamstwie.
          - U Naruto - westchnął ciężko, a prawda wygrała. Chociaż nie mógł powiedzieć, że mieszkanie z dyrektorem Konohy, Jirayą, i nadpobudliwym kolegą było aż takie złe. Mimo to były momenty, w których miał dość tej -  jakże wybuchowej - kombinacji. Zresztą sam nie wierzył, że był w stanie wytrzymać z nimi dwadzieścia cztery godziny, a co dopiero kilka dni! Jednak nie zamierzał się przełamywać i wracać do domu; nawet nie miał po co. Nie czuł się tam chciany. Ba! Madara nawet do niego nie zadzwonił po jego niespodziewanej wyprowadzce. Zero odzewu.
          - Wiesz, że nie musisz się u niego męczyć - zaczął Itachi, ponownie biorąc do ręki  kubek z kawą. - Zawsze możesz wprowadzić się do mnie. Ale to dopiero jutro wieczorem, albo w poniedzialek - zaproponował, a źrenice młodszego z braci rozszerzyły się w zdziwieniu.
          Nie tego Sasuke się spodziewał, przychodząc na spotkanie z bratem. Lecz nim zdążył cokolwiek powiedzieć, Itachi ponownie sie odezwał.
          - Bo póki co Sakura u mnie pomieszkuje.
          - Co? - spytał nagle Sasuke, a jego ciało całe zesztywniało na kolejną wzmiankę o dziewczynie.
          - Ktoś kilka razy w ciagu tych ostatnich dni włamał się do jej mieszkania. Dom i biuro Tsunade, a także kancelaria Hyugi rownież padły ofiarom włamań - wyjaśnił. Widział, jak mózg jego brata zaczynał się przegrzewać od kotlujących się w jego głowie pytań. - Zostaje u mnie do jutrzejszego ranka - dopowiedział, błagając w myślach, by Sasuke zadał mu to jedno, bardzo ważne pytanie: Gdzie wyprowadza się Sakura?
          Lecz nadzieja matką głupich.
          - Czemu mi to mówisz? - spytał spokojnie, kryjąc pod powierzchnią swoje prawdziwe uczucia.
          - Tylko cię informuję, że jeśli chcesz możesz zamieszkać ze mną od jutrzejszego popołudnia. Nie mam na tyle pokoi, aby was wszystkich pomieścić, a nie wiem czy chciałbym mieć w jednym pokoju dwójkę nabuzowanych nastolatków - odparł żartobliwie, lecz na ustach Sasuke nie było żadnego uśmiechu. - Plus własnie ci uświadomiłem, że w testamencie było dużo soczystych informacji, na których Madara nadal chce położyć swoją rękę. A poniedziałek jest już za rogiem.
          Itachi nie wiedział, czy ma sie z tego cieszyć, czy też nie. W końcu Sakura dała im jasno do zrozumienia, że nie chce być, ani w Tokio, ani Japonii, gdy cała afera z Madarą będzie na językach reporterów. A wiadomo, że w takim wypadku to ona padłaby ofiarą hien dziennikarskich i nie tylko. A tego wszyscy chcieli jej oszczędzić. Z drugiej jednak strony, nie chciał by Sasuke żałował, że nie wyjaśnił wszystkiego z Sakurą zanim wyjedzie. Doskonale wiedział, że jego młodszy brat chował swoje prawdziwe uczucia za maską obojętności.
          - Wcale nie powiedziałem, że z tobą zamieszkam - powiedział, bez najmniejszego zawahania, Sasuke. - Niby dlaczego miałbym się do ciebie wprowadzić? - parsknął nieco rozbawiony stwierdzeniem brata. - Zostawiłeś mnie. Pozwoliłeś by wsadzili mnie do sierocińca, gdy miałem zaledwie sześć lat. A sam wyjechałeś do Stanów bez najmniejszego słowa! To ty zerwałeś kontakt, nie ja - warknął poddenerwowany, wreszcie będąc w stanie powiedzieć, co tak na prawdę leżało na jego sercu.
          - Nie miałem wyjścia - sparował gniewnie. - Madara kupił mi bilet, a nastepnie siłą  wsadził do samolotu. I jako młody szczyl nie mialem nawet środków pienieżnych, aby wrócić. Pracy jedenastolatkowi też nikt by nie dał.
          Itachi dopił haustem kawę, po czym wstał od stolika.
          - Nie będę cię do niczego zmuszać, w razie czego wiesz, gdzie mieszkam. I nie pozwól by wieczorem ponownie duma  tobą zawładnęła, inaczej ją stracisz - powiedział, spoglądając na Sasuke z góry i nie żegnając sie z nim, wyminął go. A następnie wyszedł z kawiarni, pozostawiając brata z jego chaotycznymi myślami.


~***~


          Krzątała się bez przerwy po mieszkaniu Itachiego, co chwilę biegając jeszcze do swojego mieszkania za ścianą.
          - Wyglądasz komicznie - skwitował rozbawiony Sasori, widząc jak dziewczyna co chwilę wrzuca i wyciąga ciuchy z dwóch pokaźnych walizek.
          - To wcale nie jest śmieszne! - zaprotestowała z grymasem i w typowo narutowski sposób usiadła na podłodze, a swoje szmaragdowe tęczowki zawiesiła na praktycznie pustych walizkach. - Za dwie godziny mam być gotowa na ten przeklęty bal, a o szóstej rano mam być na lotnisku - mruknęła z niezadowoleniem, zaciskając mocno dłonie na udach.
          Jednak zdawała sobie sprawę, że mogła być zła tylko na samą siebie i tak też było. To ona wymyśliła pomysł z balem, i gdyby Ayumi nie nalegała, na pewno jej noga by tam nie stanęła. Ale miała tam pójść, tylko i wyłącznie dla umierającej przyjaciółki. Jednak mimo wszystko bała się stawić czoła Sasuke i rozmowy z nim - jeśli w ogóle do niej dojdzie; jego reakcji. Bo co niby miała mu powiedzieć!?  “Słuchaj, wyjeżdżam o świcie do Londynu i nie będzie mnie kilka lat. To żaden problem, co nie?”
          To było chore!
          Nie chciała nawet myśleć o jego reakcji, ani słowach, jakie padłyby po jej wyznaniu. Nie chciała stawiać mu czoła, jednak wiedziała, że bez tego się nie obejdzie. W końcu teoretycznie nadal byli parą i przechodzili jedynie ciężki okres w swoim związku. Ciężki okres, który tego dnia miał przemienić się albo w ckliwe zerwanie, albo dalszego focha giganta, w którym nie zamieniali ze soba nawet słowa.
Jednak Sakura nie chciała wyjeżdżać bez pożegnania z nim, czy też bez zamienienia słowa. Nie chciała wsiadać do samolotu, nie mówiąc mu wcześniej o tym wszystkim.
          Przymknęła powieki, wzdychając cieżko. Kompletnie nie wiedziała, co miała zrobić. Jakich słów miała użyć? A co najważniejsze, jak miała mu spojrzeć w oczy. Od kilku miesięcy wiedziała, że wyjeżdża, a mimo wszystko nie pisnęła Sasuke o tym nawet słowem. Ayumi rownież milczała niczym grób, za co Haruno była jej dozgonnie wdzięczna. I dopiero teraz Sakura zdała sobie sprawę, jak sam młodszy Uchiha musiał się okropnie czuć, kiedy zatajał przed nią informacje o chorobie Ayumi. Strony się odwróciły, jednak tajemnice wciąż stały między nimi.
          - Spakuj jakieś ciuchy na wakacje i to, co ci najbardziej bedzie potrzebne. Tsunade na pewno wyśle ci reszte pocztą, albo też sama będziesz mogła sobie coś pokupywać już w Londynie. A teraz idź i zacznij ogarniać się na ten bal, Konan zaraz ma wpaść, to pewnie pomoże ci się spakować. - Głos Sasoriego wyrwał ją z chwilowego letargu.
          - Może i masz rację - mruknęła, podnosząc się leniwie z podłogi.
          I tak jak powiedziała, tak też zrobiła. Kolejne dwie godziny spędziła na powolnym szykowaniu się na ostatni bal z przyjaciółmi z liceum. A wraz z przybyciem Konan, problem z pakowaniem walizki zniknął, jakby go w ogóle nie było. Dzięki dziewczynie Yahiko, Sakura była spakowana w przeciągu zaledwie pół godziny, coś czego na pewno nie osiągnęłaby sama z Sasorim.
          - Gotowa? - spytał czerwonowłosy mężczyzna przez zamknięte drzwi.
          - Jeszcze chwila! - krzyknęła Konan, kończąc spinać pokręcone różowe kosmyki Sakury do tyłu. Wsunęła kilka szarych ozdobnych szpilek z perłową końcówką w jej włosy. - I voila! - powiedziała podekscytowana Konan, uśmiechając się do nastolatki w lustrze. - Wyglądasz olśniewająco - zachwycała się, po czym chwyciła ją za dłoń, podnosząc Sakurę na równe nogi.
          - Dziwnie się w tym czuję - mruknęła nieco zażenowana. Nawet podczas Halloween, gdy paradowała w obcisłym i kusym wdzianku diablicy, czuła się o wiele lepiej niż teraz. Biała, klasyczna rozkloszowana sukienka sięgała jej do kolan, w talii materiał marszczył się delikatnie, a góra sukienki była wiązana dwoma pasmami na jej szyi.
          - Wyglądasz pięknie - skwitowała ze szczerym uśmiechem Konan.
          Sakura jednak nie była przekonana co do jej słów. Brakowało jej wewnętrznej wiary w siebie, zwłaszcza, że kolejna konfrontacja z Sasuke zbliżała się ogromnymi krokami. Jednak nim się zorientowała, siedziała już w samochodzie Sasoriego, który to wiózł ją na bal ostatniej klasy licealnej. Aż wreszcie zatrzymał się.
          Spoglądała na fasadę hotelu stęsknionymi oczami, a tysiące wspomnień z tym miejscem zaraz pojawiły się w jej głowie. W końcu był to ten sam hotel, w którym odbywało się przyjęcie z okazji Halloween. To wtedy bardziej się zbliżyła z Sasuke i za cholerę nie zamierzała pozbywać się tych wspomnień.
          - Jesteśmy - szepnął Sasori, a ona uśmiechnęła się do niego blado.
          Czuła jak nogi odmawiają jej posłuszeństwa, gdy tylko pomyślała o opuszczeniu samochodu przyjaciela. Wzięła głęboki wdech, a następnie nacisnęła na klamkę.
          - Daj znać mi albo Itachiemu, o której mamy cię odebrać. I czy w ogóle mamy po ciebie przyjechać - powiedział z nutką rozbawienia w swym głosie.
          Nie skomentowała jego słów, a jedynie skinęła głową w zrozumieniu. W końcu sama jeszcze nie była pewna, jak i o której wróci do domu. Równie dobrze mogła zabrać się z Ino albo Hinatą. Pożegnała się z nim, całując go w policzek, a następnie wyszła z samochodu, napotykając się niemal od razu na przyglądające się jej z boku kare tęczówki.
          Jak zaklęta zobaczyła jak Sasuke oddaje kluczyki od swojego samochodu bojowi hotelowemu, nie spuszczając ani na chwilę z niej spojrzenia.
          - Sakura! Nareszcie! - krzyknęła Ino, podbiegając do niej na obcasach. - Już myślałam, że spietrałaś - dodała, obdarzając ją szatańskim uśmiechem, lecz gdy tylko dostrzegła nieopodal Sasuke, prychnęła złowieszczo pod nosem. Złapała przyjaciółkę mocno za dłoń i pociągnęła do środka, nie szczędząc epitetów na temat Uchihy i jego haniebnego zachowania. Na pewno nie pozwoli by Sakura miała spartolony bal przez niego. Zwłaszcza, że z samego rana wyjeżdża. I nie okłamujmy się, niemal wszyscy wiedzieli oprócz Sasuke, no i Naruto, który bez wątpienia wszystko wypaplałby przyjacielowi.
          Wnętrze holu nie zmieniło się ani trochę, nawet kwiaty wydawały się być te same. Natomiast wystrój sali bankietowej, w której odbywało się Halloween zaledwie kilka miesięcy temu, wyglądał zupełnie inaczej. Nie było ani jednej mrożącej krew w żyłach dekoracji, czy też ozdoby. Zamiast tego wszystko było przystrojone delikatnymi, pastelowymi kolorami.
          Sakura uśmiechnęła się subtelnie pod nosem, lustrując szmaragdowymi tęczówkami cały wystrój, który starannie był wykonany przez jej koleżanki z klasy. Nie była w stanie wyobrazić sobie tego miejsca lepiej.
          - Karin trochę marudziła, ale jak widać poradziłyśmy sobie - odparła zadowolona ze swoich efektów Yamanaka, a szeroki uśmiech nie schodził jej z twarzy.
          - Ayumi będzie zachwycona - zaśmiała się Sakura, w końcu robili to wszystko głównie z myślą o niej.
          Ino spojrzała na nią ukradkiem.
          - A ty? Jesteś zachwycona? - spytała, obserwując ją uważnie kątem oka.
          - Podoba mi się - odpowiedziała z uśmiechem.
          - Masz się odzywać jak wyjdziesz i ja cię tam odwiedzę, więc masz dla mnie mieć miejsce, nawet na podłodze - mruknęła naburmuszona, nadal niepotrafiąc się pogodzić z wiadomością, że nie traci jednej przyjaciółki, a dwie.
          Sakura zaśmiała się pod nosem, a następnie przytuliła się do niej.
- Będę się odzywać, masz na to moje słowo - odparła spokojnie, chcąc pocieszyć ją jak tylko mogła.
          - No ja myślę - powiedziała z rozbawieniem, a widząc nadchodzącego Uchihę, pociągnęła przyjaciółkę na parkiet. - A teraz się bawimy! Nakatsu za trochę ma przywieźć Ayumi - powiedziała rozradowana i zaraz obie oddały się słodkim tańcom wraz z resztą klasy.
          Większość grupy bawiła się wyborowo. I tak jak zapowiedziała wcześniej Yamanaka, po jakimś czasie również Ayumi zjawiła się w srebrnej sukni, w eskorcie Otsuriego. Lecz ze względu, iż nie była w stanie poruszać się o własnych siłach, była zmuszona siedzieć na wózku inwalidzkim. Ale nawet to nie przeszkodziło, by szeroki uśmiech kwitnął na jej twarzy.
          Śmiertelnie chora nastolatka nie miała czasu nawet na zbędne przywitanie z gronem przyjaciół, gdyż ci ujrzawszy ją, zaraz popchali ją na środek parkietu, gdzie mogła na swój sposób tańczyć z nimi. Ani jednej osobie - nawet Karin -  nie przeszkadzało, że Ayumi cały czas znajduje się na wózku, który notabene, zajmował trochę miejsca. Po dłuższym czasie, Hamasaki jednak zjechała z parkietu, gdy tylko poczuła suchość w gardle.
          I dopiero wtedy Sasuke wstał od stolika, przy którym bez przerwy siedział w swoim luksusowym garniturze.
          - Czasami masz zbyt długi jęzor - mruknął tuż po przywitaniu się z kuzynką, gdy tylko oboje znaleźli się przy bufecie szwedzkim.
          Ayumi w odpowiedzi obdarzyła go złowieszczym spojrzeniem.
- Wszystko dla twojego dobra. A propozycja nie jest wcale taka głupia - odparła, a czując jak Sasuke wwieraca w nią swoje ślepia, zaczęła cichutko gwizdać pod nosem.
          - Od kiedy jesteś na dobrych stosunkach z moim bratem? - syknął, nalewając sobie i jej ponczu do plastikowych kubeczków.
          - Od kiedy poparłam jego i mojej mamy stronę - powiedziała w ogole niewzruszona, spoglądając na swoje pomalowane na ostatnią chwilę paznokcie. - Ale o tym już nie będę ci truła, co było to było, teraz pora popracować nad teraźniejszością - dodała z cwaniackim uśmiechem.
          - Masz jeszcze coś do dodania? - warknął, podając jej kubek z napojem.
          Obdarzyła go uśmiechem, który od kilku minut nie schodził jej z twarzy i nie spuszczając z niego swego spojrzenia, upiła łyk ponczu.
          - Dochodzi pierwsza w nocy, Sakura zaraz będzie wracać do domu - zainsynuowała, spoglądając na przyjaciółkę za kuzynem, która przedzierała się przez znajomych chcąc wyjść i zaczerpnąć świeżego powietrza.
          Sasuke zerknął przez ramię na oddalającą sie różowowłosą nastolatkę. Cały błogi wieczór ją obserwował i ona sama doskonale zdawała sobie o tym sprawę, gdyż niejednokrotnie zdażyło się jej przyłapać jego spojrzenie. Ale ani razu nie zraził się, tylko nadal się jej intensywnie przyglądał. I nawet teraz nie przestawał.
          - No idź żesz wreszcie do niej - mruknęła Ayumi, dla lepszego efektu przewracając oczami. Od kilku tygodniu Sasuke ją na niemal każdym kroku irytował i wnerwiał, jeśli chodziło o jego oziębłe stosunki z Sakurą. I ani razu się z tym nie kryła.
          - Zrobię co będę chciał - warknął, wnerwiony ciagłym pchaniem go w stronę dziewczyny.
          Tak, chciał do niej iść. Chciał porozmawiać i wyjaśnić, co się stało ostatnimi tygodniami.
          Ale pójdzie do niej, gdy to on będzie tego chciał, a nie wszyscy wokół. W ogóle nie rozumiał tego fenomemu, dla którego niemal wszyscy, którzy go znali mieszali się w jego i Sakury prywatne sprawy.
          - Słuchaj no, tępaku jeden - tym razem to Ayumi warknęła, a czara goryczy przelała się. - Masz czas do ósmej rano, by dojść do porozumienia z nią, inaczej wierz mi, będziesz żałował tego. Jeśli oczywiście żywisz do niej prawidziwe uczucia - syknęła, nie kryjąc swojej złości. Nie czekając na jego kontrargument, ani pretensje, odłożyła plastikowy kubeczek na bok i odjechała od niego w stronę parkietu.
          Sasuke natomiast przeklął siarczyście pod nosem i w nerwach cisnął kubkiem do nieopodal znajdującego sie kosza. I wbrew swoim wcześniejszym słowom, skierowal swe kroki ku szklanym drzwiom, prowadzacym na taras i hotelowy basen - tak dobrze znane im miejsce. Zacisnął  mocniej szczękę, wymijając znajomych z klasy z lodowatym spojrzeniem, po czym wyszedł na zewnątrz. Chłodne wiosenne powietrze zaraz w niego uderzyło, a delikatny wietrzyk zaczął muskać jego włosy.  
          Widział ją siedzącą przy krawędzi basenu, zanurzającą nogi w wodzie, która na pewno nie należała do najcieplejszych.
          Bez słowa podszedł do niej i przysiadł się tuż obok. Karymi tęczówkami wpatrywał się w spokojną taflę wody, która wzbużała się, gdy tylko Haruno poruszyła nogami.
          Sakura nie musiała zerkać w bok, by zauważyć kto koło niej usiadł. Zbyt dobrze znała jego perfumy. Zresztą prędzej czy później i tak by przyszedł, gdyż ona sama bała się zrobić ten pierwszy krok.
          Lecz teraz, gdy siedział tuż obok niej, nie mogła nic mu nie powiedzieć. To była idealna chwila, aby poinformować go o jej porannym wylocie z kraju. Wzięła głęboki wdech, zaciskując w między czasie mocno prawą dłoń, chcąc w ten sposób zdobyć się wreszcie na odwagę.
          - Ayumi dobrze się bawi - wybełkotała pod nosem. Ayumi była odpowiednim pretekstem do rozpoczęcia rozmowy, oj tak.
          - Taaa - mruknął bez przekonania, przymykając powieki.
          Cisza.
          Jedynie cicha muzyka jaka dochodziła z sali tuż za nimi, wypełniała głuchą ciszę jaka pomiędzy nimi nastała. Przez trzy następne piosenki żadno nie było w stanie odezwać się do siebie z sensem. Nic im rozsądnego nie przychodziło do głowy, a Sakura nie chciała ot tak wylecieć z tekstem o studiach. Wydawało jej się to wszystko nie na miejscu.
          Zrezygnowana wyciągneła nogi z lodowatej wody, a następnie wstała, rzucając mu przelotne spojrzenie. Czy to w ogóle miało sens, gdy nawet nie potrafili się ze sobą dogadać? Pytała siebie bez przerwy. Z ciężkim westchnięciem i szpilkami w ręku, zaczęła oddalać się od niego, pozostawiając na betonowych płytach mokre ślady stóp. Po chwili jednak, poczuła na swoim nadgarstku jego uścisk.
          - Nie idź - szepnął, ponownie przymykając na chwilę powieki, a cichy świst wydobył się z jego krtani. Wolną ręką przeczesał chaotycznie i tak rozczochrane już włosy.
          Odwróciła się, unosząc delikatnie głowę do góry. Na nowo zatopiła się w odchłani jego karych tęczówek, od których ciężko było jej odwrócić spojrzenie.
          Sasuke chwycił ją delikatnie w pasie, a następnie subtelnie przyciągnął bliżej siebie, na co ona nie protestowała. Uśmiechnęła się blado do niego, a wszystkie słowa uwięzły jej w gardle. Gdy poczuła jak gładzi jej policzek swoim kciukiem, wpatrując się w nią intensywnie, wiedziała co zaraz nastąpi. Tak bardzo pragnęła poczuć ponownie jego usta na swoich, lecz nie była pewna, czy akurat teraz powinna się na to zgadzać. Pragnęła go pocałować! Pragnęła by on ją pocałował! Ale “ale” nie dawało jej spokoju.
          - Muszę ci coś powiedzieć - szepnęła drżącym głosem, którego nie była w stanie opanować.
          - Później - odparł, nie przestając gładzić jej policzka.
          Nachylił się nad nią, po czym zrobił to, czego tak bardzo chciała. Czego oboje w tamtej chwili tak pragnęli.
          Wpił się zachłannie w jej usta, przyciągając ją jeszcze bliżej siebie.
          Sakura zarzuciła ramiona na jego szyję, oddając namietne pocałunki, które nie chciała, by kiedykolwiek się skończyły. Mogłaby trwać tak nawet i całą wieczność. Zrobiłaby wszystko, by nie wypowiadać jakże ważnych słów. Zrobiłaby wszystko, by cofnąć czas o kilka miesięcy i od razu poinformować go o złożonych aplikacjach na studia za granicą. Zrobiłaby wszystko, by nigdy nie dać się zaciągnąć Ino do wróżki, której przepowiednia spełniła się co do słowa.
          Niespodziewanie jedna samotna łza spłynęła po policzku Sakury, a akompaniował jej cichy szloch.
          - Co się dzieje? - zapytał zaniepokojony Sasuke.
          - Ja - wychrypiała, nie za bardzo wiedząc jak ma dobrać słowa. Raz kozie śmierć, pomyślała, spoglądając na niego ze łzami w oczach. Było ciężej niż mogła sobie to wcześniej wyobrazić. - Rano wylatuję. Za niecałe osiem godzin - szepnęła, spuszczając wzrok.
          Wiatr zawiał mocniej, bawiąc się luźnymi kosmykami jej finezyjnych włosów.
          - Co? - spytał zdumiony.
          - Wylatuje z Tokio - powtórzyła nieco pewniej.
          - Gdzie? - zapytał, marszcząc pytająco brwi, lecz ani na chwilę się od niej nie oddalił.
          Sakura przełknęła zalegającą w krtani ślinę, domyślając się, że najgorsze jest dopiero przed nią. A drżenie jej ciała tylko potwierdzało jej obawy.
          - Do Londynu - odparła cicho.
          Sasuke przyglądał się jej uważnie, z ogarniającym go bez przerwy niepokojem. Nie do końca wiedział, co chciała mu w tej chwili powiedzieć. Ale jej reakcja i widoczne obawy, niepokoiły go jeszcze bardziej. Zakomunikowała, że wyjeżdża i teoretycznie nawet nie widział w tym nic złego. Tylko po co wyjeżdżała? I najważniejsze, na jak długo? Nie potrafiąc się powstrzymać, zadał jej to drugie dręczące go pytanie.
- Na jak długo?
Natolatka pociągnęła nosem.
- Na kilka lat - powiedziała chłodno, spoglądając wszędzie tylko nie na niego. Nie chciała patrzeć na wściekłość, która wzrastała w nim z sekundy na sekundę. Lecz musiała jeszcze wyjaśnić tą sytuację. - Dostałam się do Londynu na studia, wylatuję rano by podszkolić język, bym od września mogła zacząć naukę na jednym z tamtejszych uniwersytetów.
- Kiedy zamierzałaś mi to powiedzieć? - warknął, robiąc krok w tył. Teraz pomału zaczynał rozumieć, czemu wszyscy w okół chcieli by z nią jak najszybciej porozmawiał, by wyjaśnili sobie wszystko. - Oni wiedzieli - syknął wściekły. - Wszyscy w okół wiedzieli, tylko nie ja! - krzyknął, nie mogąc powstrzymać negatywnych emocji jakie nim targały w obecnej chwili.
- Nie wiedziałam czy się w ogóle dostanę! - sparowała również krzykiem, który nagle wydobył się z jej krtani. - Chciałam ci powiedzieć, gdy dostanę jakieś potwierdzenie, ale gdy ono nadeszło, jakoś nie paliliśmy się do rozmowy.
- Wystarczyło słowo - warknął.
- I vice versa - odparła srogo, a w jej szmaragdowych tęczówkach pojawiły się iskry. Nie pozwoli by całą winę zwalił na nią, gdyż ona leżała po obu stronach. Więc niech Uchiha łaskawie odpuści swoją dumę i przyzna się do błędu. - Wystarczyło słowo - powtórzyła jak zaklęta.
- Odwracasz kota ogonem - stwierdził z furią.
- Tak? - zakpiła. - To ty ukrywałeś przede mną chorobę Ayumi i, pomimo iż jakoś to przełknęłam, bo wiem, że oto cię poprosiła, to nie jestem w stanie zrozumieć jak po tym wszyskim stanąłeś po stronie wuja. Zwątpiłeś nie tylko we mnie, ale i w Akino i Itachiego, który wrócił do Japonii tylko dla ciebie - powiedziała nieco łągodniej, lecz gdy tylko skończyła, pokręciła głową w niedowierzeniu. - To nie ma sensu - westchnęła, spoglądając zamglonymi tęczówkami na zachmurzone nocne niebo, jednak już po chwili zdobyła się na odwagę ponownego spojrzenia mu prosto w oczy.
Kare, tajemnicze tęczówkami lustrowały ją z istną furią, a także smutkiem.
- Żegnaj Sasuke - powiedziała drżącym głosem i nie chcąc by dostrzegł jej łzy, odwróciła się i pośpiesznie wbiegła z powrotem na salę bankietową.
Wściekły Sasuke kopnął metalowe krzesełko, które przekoziołkowało następnie kilka metrów po tarasie.
- Wow, ty to na prawdę wiesz jak wszystko spartolić - skwitował Nakatsu, który wraz z Ayumi przyglądał się z boku końcówce kłotni na linii Uchiha - Haruno.
- Nie wasz pieprzony interes - wycedził wściekły, opadając ze zrezygnownaniem na pierwsze lepsze krzesło.
Hamasaki zmarszczyła niebezpiecznie brwi, mając już po dziurki w nosie zachowania kuzyna. Teraz to ona zamierzała przejąć pałeczkę. Spojrzała przez ramię na Nakatsu porozumiewawczo i ten już po chwili, popchał ją na wózku ku Sasuke.
- Zamiast się wściekać i awanturować, lepiej mnie wysłuchaj, tępaku jeden. To ja kazałam jej przyjąć ofertę z Londynu. To ja kazałam jej sobie obiecać kilka dni temu, że pojedzie tam, że nie zrezygnuje ze swoich marzeń dla dupka, który zostawił ją w momencie, gdy najbardziej go potrzebowała. I nie łudź się, że wróci po kilku miesiącach, bo zabroniłam jej wracać, dopóki nie spełni swoich marzeń z dzieciństwa, inaczej jej noga ma nie stanąć na cmentarzu. A w obecnej chwili, nikt prócz ciebie nie trzyma jej w Tokio. I jeśli naprawdę ci na niej zależy, to jej to do jasnej cholerki pokaż, a nie siedzisz tu jak tępy idiota! Powinieneś uszanować jej dezycję, bo to jest jej jedyna szansa na w miarę normalne życie, a co więcej: masz okazje i środki by lecieć za nią! - krzyczała, a na zakończenie rzuciła na tarasowy stolik, przy którym siedział białą kopertę. - Moja matka stwierdziła, że może ci się to przydać. Ale sam zadecydujesz co chcesz zrobić.
Sasuke spojrzał na nia w ogóle nieprzejęty jej słowami.
- Skończyłaś już? - spytał, a jego stoicyzm powrócił jakby w ogóle nigdzie nie odszedł.
Ayumi już miała coś powiedzieć, gdy niespodziewanie Nakatsu wtrącił jej się w zdanie.
- Tak jak powiedziała Sakura, to nie ma sensu - powiedział spokojnie. - Szkoda tylko twoich nerwów i zdrowia Ayumi - skwitował i nie zważając na jej pretensje, zaprowadził ją z powrotem do budynku. Sasuke nie potrzebował w tej chwili wrzasków i kilkudziesięciu rad. Potrzebował przemyśleć wszystko na spokojnie i bez zbędnego hałasu. Wrzaski i krzyki na pewno nie były pomocne.


Nie był w stanie dłużej być obecny na balu licealnym, dlatego też już po chwili wyszedł z luksusowego hotelu. I jeśli dobrze zauważył, Sakury również już w nim nie było, a przynajmniej nigdzie nie mógł jej dostrzec. W zamyśleniu wrócił swoim samochodem do apartamentu przyjaciela, w którym tymczasowo sobie pomieszkiwał. Mieszkanie było puste, gdy przekroczył próg. Naruto wraz z ojcem bez wątpienia jeszcze balowali w Mariocie, a Jiraya - jak to Jiraya - pewnie siedział w pobliskim barze, zbierając inspirację na swoją najnowszą książkę, jak to mawiał.
Położył się na łóżku w pokoju gościnnym, jaki został mu przylokowany, a w jego rękach zaraz znalazła się koszykarska piłka. Podrzucał ją do góry i ponownie łapał ją w dłonie przez dłuższą chwilę. Czas leciał nieubłagalnie, a on ani myślał by zasnąć. Wściekły, odrzucił piłkę na bok i jak oparzony usiadł na łóżku. W złości wyciągnął z wewnętrznej kieszeni marynarki kopertę jaką dała mu Ayumi. Postukał niepewnie palcami o białą teksturę, a następnie rozerwał krawędź i wyciągnął z niego bilet lotniczy.
- Londyn - szepnął w zamyśleniu, po czym zerknął na zegarek, gdzie godzina pomału dobijała do szóstej nad ranem. Nie wiedział nawet kiedy czas tak szybko zleciał, ani czy domownicy wrócili. Doskonale pamiętał wczorajsze słowa brata i Ayumi, z których domyślalał się, że Sakura pewnie właśnie była w drodze na lotnisko.
Nie mając pojęcia co tak na prawdę robi, wyciągnął spod łóżka małą torbę, do której następnie wrzucił kilka najpotrzebniejszych rzeczy i nim ktokolwiek zdążył się obejrzeć, wybiegł z mieszkania, w między czasie zamawiając taksówkę na lotnisko. Nie zamierzał kazać jej rezygnować z marzeń. Nie zamierzał pozwolić jej odlecieć ot tak. Nie zamierzal pozwolić jej odlecieć samej!
Ku jego szczęściu, taksówka podjechała pod budynek w przeciągu zaledwie dziesięciu minut, a wtedy bez zbędnych ceregieli kazał kierowcy jechać na międzynarodowe lotnisko. W zniecierpliwieniu spogladął przez okno, lustrując krajobraz Tokio, możliwe że, po raz ostatni przed dłuższą absencją w stolicy. W tamtej chwili nie liczyło się nic, oprócz dojechania na Naritę na czas.
Gdy tylko znaleźli się na parkingu przed lotniskiem, czym prędzej zapłacił odpowiednią opłatę za przejazd i wybiegł z taksówki. Po ówczesnym sprawdzeniu biletu, wiedział z jakiego terminalu odlatuje samolot do Londynu i co chwilę spoglądał z obawą na zegarek. Nie wiedział czy zdążył przed zakończeniem odprawy, ale miał cholerną nadzieję, że miał jeszcze kilka minut.
Zdyszany wbiegł na terminal, rozglądając się chaotycznie po monitorach i szukając odprawy na samolot do Londynu. Gdy po kilku sekundach dostrzegł odpowiednie stanowisko, jak najszybciej zerwał się w jego kierunku, lecz niespodziewanie na ekranie pojawiła się informacja o zakończonej odprawie. Zdenerwowany podbiegł kilka sekund później, chcąc by go jeszcze odprawili, lecz obsługa lotniska nie zamierzała ustąpić.
Wściekły rzucił torbę na ziemię i zmierzwił nerwowo włosy.
- Możemy przebukować panu lot na później - powiedziała po chwili jedna z naziemnych stewardess.
Sasuke spojrzał na nią niepewnie. A w głowie zaczęły obijać się mu ostatnie słowa Sakury. Po głębszym przemyśleniu, westchnął ciężko, a z jego ust padła odpowiedź:
- Nie trzeba.



Od Autorki: Nie bijcie! Wreszcie przeszłam do planowanej od kilku miesięcy końcówki ;] Epilog będzie opublikowany jeszcze w tym miesiącu ;) I jest w ¾ już napisany ;] Więc pewnie niedługo będzie ;) Ahh… nie wierzę, że został jeszcze tylko Epilog… ten blog ma 5 lat! 5 O.O 

17 comments:

  1. OMG to już prawie koniec, płacze ale jednocześnie chcę zobaczyć jak to wszystko rozegrasz, ta scena na końcu była poprostu super romantyczna,mam nadzieję że debil nie zrezygnuje z niej :) Dokańczaj szybko Epilog bo już mam nerwicę :p Całuski :*

    ReplyDelete
  2. Jeszcze tylko epilog i koniec :C Serio ma 5 lat? Wracając do rozdziału, wyszedł ci znakomicie. Końcowa scena wyszła ci bardzo wzruszająca, a niech tylko Sasuke spróbuję zrezygnować z Sakury, to jak go dopadnę( jakoś tego dokonam :D) to mu głowę urwę. Jeszcze doczepię się do jednej rzeczy chodzi mi konkretnie o to zdanie: ,, I voila!- powiedziała podekscytowana Konan''
    Powinno być ,, Voilà!". Chodzi mi o akcent nad a, ale to taka mało istotna sprawa. Jeszcze raz tylko napiszę notka wyszła fantastycznie i z niecierpliwością czekam na epilog( tylko żeby mi się dobrze skończył, bo jak nie.....to w sumie nie wiem co zrobię). Pozdrawiam i życzę ci duuuuuużo weny.
    Yuki-chan

    ReplyDelete
  3. Na wszystkich faraonów!!! Ten rozdział był takie krótki albo mi się tak wydaje, za to mam nadzieję że już szykujesz coś niesamowitego na zakończenie. No i dalej nie mogę się pogodzić z końcem tego opowiadania, mimo wszystko chciałabym aby ciągnął się w nieskończoność, bym raz za razem mogła czytać z zapartym trzem nowe rozdziały. Co do nadchodzącego Epilogu, mam nadzieję że Sasuke nie odpuścił sobie Sakury, że wszystko ładnie zostanie pozamiatane i będę mogła nazwać to zakończenie szczęśliwym :) Liczę też na to iż pomimo, że tu zakończysz swoją historię, to będziesz tworzyła również nowe i tak genialne jak do tej pory. Bo blogów pod twoim dowództwem nigdy za wiele :)

    ReplyDelete
  4. 5 lat !
    To aż prawie niemożliwe...

    Ja po prostu nie wierzę że on sie tak poddał...
    Dlaczego ? Dlaczego?! DLACZEGO !?
    Ja nie wiem... Ja nie wiem... Ja nie wiem....
    Lincz! Mam nadzieje że uratujesz się tym epilogiem!
    Bo jak nie to przysięgam, kupię bilet do Anglii i jak Cię znajdę w tym Manchesterze to zobaczysz! ;D
    A generalnie ta scenka z pocałunkiem *_* -> patrze na szablon, na prawą stronę i widzę to!
    Ale z nich uparte osły! Jak tak można! Tak kochać i tak ranić siebie...
    UPARTE OSŁY - powtórzę jeszcze raz!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dokładnie, dołączę się do ciebie Yoruichisia i jeśli epilog nie skończy się tak jak powinien to....... cię znajdziemy

      Delete
  5. O nie o nie poleciał :o To smutne :( Ale ogólnie notka bardzo fajna :D Czekam na dalszy rozwój :3
    Pozdrawiam :*

    ReplyDelete
  6. Słowa Sakury "Żegnaj Sasuke" powinny spowodować u niego taką reakcję jak u mnie :D normalnie łzy mi stanęły w oczach :D fantastycznie się tę notkę czytało :D a końcówka mnie dosłownie powaliła :D czekam na epilog z niecierpliwością :D

    ReplyDelete
  7. Haha a Sakura na pogrzeb Ayumi wróci z brzuchem :-D albo sensacyjne newsy z poniedzialu coś zmienia ;-) już się bałam, że Sauke zasta Sakure czule zegnajaca się z Sasorim, ale nic z tego :-( przeeeprzaszam ale ja kocham tego chłopaka i budzi we mnie więcej sympatii niż Sasuke :-D nic nie poradzę 0:) ale mam nadzieję, że epilog będzie najdłuższy w historii i nie pozostanie już żadne niedomowienie, no i że zdradzisz nam może ciut o nieco dalszej historii bohaterów ;-) w ogóle jak dla mnie to powinny być jeszcze że 3 rozdziały, żeby pozamykac wszystkie sprawy (m.i. Wątek Sasoriego i skłóconych braci ;-)) no nic nie zanudzam Cię już, chwalić tez nie będę, bo już pochwały mi się skonczyly, pozostaje żądać mi pytanie:: kolejny rozdział tutaj czy jednak shannaro? Pozdrawiam, hayley :-*

    ReplyDelete
  8. No ja nie wierzę, że Sasuke się poddał !! Nie wierzę!!

    Coś tak przeczuwam, że na epilog szykujesz coś zaskakujacego ;) Nadal nie wierzę, że to już koniec :( Szczególnie tego co spotkało Ayumi ;( Stworzyłaś świętną postać , która potrafi opieprzać Sasuke bez żadnych skrupułów i go wnerwiać z wielkim powodzeniem :D
    Też się zastanawiam jak Sasuke wytrzymuje w domu Naruto. To mieszanka więcej niż wybuchowa :D

    Czekam z niecierpliwością na epilog ;)
    Pozdrawiam ;)

    ReplyDelete
  9. No nie wierzę! Powiem ci tak, jak zobaczyłam tytuł rozdziału pomyślałam, że potrzymasz chwilę w napięciu, że niby źle i w ogóle ale mimo wszystko jednak się dogadają i będzie ok, a tu on w ostatniej chwili zrezygnował. Jesteś okrutna, trochę cię znienawidziłam, ale na twoje własne życzenie!
    5 lat? Wow, ale zleciało, pamiętam, że na początku jak zaczęłaś go prowadzić dzielnie śledziłam jego losy, później miałam kryzys jeżeli chodzi o wszystkie opowiadania SasuSaku, a gdy kryzys minął, pierwszym blogiem jaki wystukałam na klawiaturze był właśnie ten.
    Ach ten sentyment :D
    Pozdrawiam i czekam na epilog zniecierpliwiona :)

    ReplyDelete
  10. Oh nie! Tyle czasu minęło od publikacji rozdziału, a ja dopiero dzisiaj się ogarnęłam i przeczytałam. Co te studia robią z człowiekiem.. ; )
    Jest mi strasznie, ale to strasznie przykro, że do końca został tylko epilog. Tak jakoś szybko zleciało mi to opowiadanie, mimo iż ma ładnych kilka lat. No cóż; wszystko, co dobre szybko się kończy. ; p
    I powiem szczerze, że jak na przedostatni rozdział to się porobiło, oj się porobiło. Za Chiny Ludowe nie spodziewałam się, że Sasuke będąc tak blisko celu nagle zrezygnuje. To takie nie w jego stylu. Ale nic; przed nami jeszcze epilog i mam szczerą nadzieję, że zmądrzeje. ; )
    No nic; tak jak sobie obiecałam, nie zamierzam pisać długo, po to, aby rozpisać się trochę bardziej pod ostatnim rozdziałem. ; )
    Życzę weny podczas pisania epilogu. Mam gorącą nadzieję, że nas nie zawiedziesz. :*
    ~Neko

    ReplyDelete
  11. Słuchaj mam do ciebie taką sprawę chciałam dalej śledzić losy twojego bloga http://naruto-friends-or-foes.blogspot.com/ i ile jeszcze go piszesz.Ale niestety nie mogę bo pojawia się odmowa uprawnień, mogłabyś coś z tym zrobić ? :> c

    ReplyDelete
  12. NFOF chwilowo nie jest dostępne dla czytelników, gdyż zachodzą na nim pewne zmiany, za które pełną parą zabiorę się po napisaniu Epilogu tutaj :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Oki dzięki za informacje :)A jak ci idzie pisanie Epilogu?

      Delete
    2. Pomału ;) ale nie chce go pospieszac, w końcu to epilog! Xd

      Delete
  13. This comment has been removed by the author.

    ReplyDelete
  14. Cześć nowy rozdział na
    http://itachi-i-sakura-wielka-milosc-shinobi.blogspot.com/
    :D

    ReplyDelete